Znalezieni w „Oknie życia”

Z s. Józefiną (Zofią Gutkowską) ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu rozmawia Magdalena Kowarzyk

publikacja 29.02.2008 14:54

Rano staję przed piętrowym domem, wyróżniającym się jedynie umieszczonym tuż nad chodnikiem oknem, w którym stoi łóżeczko. Każde otwarcie okna uruchamia dzwonek. Fałszywe alarmy po północy nie należą do przyjemnych, ale siostry się nie zrażają. Czas serca, 93/2008

Znalezieni w „Oknie życia”



Dzwoniąc do domu sióstr nazaretanek przy ul. Przybyszewskiego 39 w Krakowie, kalkuluję, jak długi będzie czas oczekiwania na wywiad. Przedstawiam się i pytam o możliwe terminy. „Dziś, nawet zaraz, jeśli pani pasuje” – proponuje s. Józefina. „Dziś niestety nie – odpowiadam zaskoczona aż taką gotowością – ale jutro o każdej porze”.

Rano o umówionej godzinie staję przed piętrowym domem, wyróżniającym się spośród pozostałych jedynie umieszczonym tuż nad chodnikiem oknem, w którym stoi łóżeczko. Jak się okazuje, każde otwarcie okna uruchamia dzwonek wewnątrz domu i w pokojach sióstr. Fałszywe alarmy po północy nie należą do przyjemnych, ale siostry się nie zrażają. „Ofiarą okupuje się wielki cel” – mówi s. Józefina, która wraz z s. Cherubiną za każdym razem z bijącym sercem biegnie sprawdzić, czy w beciku nie znajduje się dziecko.


Skąd wziął się pomysł na „Okno życia”? Dlaczego właśnie okno?

Taka forma pomocy dla noworodków i matek, które z różnych powodów nie mogą podjąć się ich wychowania, została zainicjowana przez Caritas Archidiecezji Krakowskiej oraz Wydział Duszpasterstwa Rodzin Kurii Metropolitalnej, podlegający kard. Stanisławowi Dziwiszowi. W marcu 2006 roku poświęcił on i pobłogosławił „Okno życia”. Jak przed laty Ojciec Święty wezwał Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu do zaopiekowania się matkami oczekującymi dziecka przez utworzenie Domu Samotnej Matki, tak i teraz Kardynał nam, jako zgromadzeniu szczególnie bliskiemu rodzinie, powierzył opiekę nad „Oknem życia”, dedykowanym Janowi Pawłowi II. Sam pomysł został skojarzony z oknem prawdopodobnie właśnie przez analogię do okna na Franciszkańskiej.

Akcent papieski jest rzeczywiście wyraźny. Nad oknem znajduje się papieski herb, a w domu tablica pamiątkowa ze słowami Ojca Świętego: „Życie jest darem Bożym i mamy je otaczać troskliwą opieką od samego poczęcia”.

To prawda. Trzeba jednak podkreślić, że Dom Samotnej Matki, w którego mury wbudowana jest ta tablica oraz samo „Okno”, stanowi zupełnie inną formę posługi ratowania życia. W Domu Samotnej Matki urodziło się już 1600 niemowląt – przyjmujemy tu wszystkie potrzebujące pomocy kobiety spodziewające się dziecka. Często przyuczamy je do wykonywania zabiegów higienicznych przy niemowlęciu i troski o dom. W przypadku „Okna życia” nasza pomoc polega na czymś zupełnie innym. Dwa lata jego funkcjonowania pokazały, że jest to pomysł trafiony. Nawet jedno uratowane istnienie warte jest największych poświęceń, a co dopiero pięć!




W „Oknie życia” znaleziono dotychczas dwie dziewczynki i trzech chłopców. Jedno z dzieci było ubrane bardzo gustownie, a przy nim oprócz rzeczy na zmianę leżała karteczka: „Kacperku, przepraszam. Kocham Cię. Mama”. Ten krótki tekst pokazuje, jak bolesne motywy kryją się za decyzjami kobiet pozostawiających swoje dzieci w „Oknie życia”.

Kiedy uruchamiano „Okno”, myślałyśmy, że będzie ono stanowiło tylko symbol – wymowne wołanie o szacunek dla życia. Jednak czas pokazał, że jest ono naprawdę potrzebne...

Trzykrotnie była Siostra obecna przy ratowaniu noworodka z „Okna życia”. Jakie towarzyszą temu uczucia?

Z jednej strony jest radość: dziecko żyje, zostało znalezione w oknie nadziei, trafi do rodziny, która otoczy je opieką i miłością. Z drugiej – jest jednak rozdarcie w sercu i dręczące pytanie, dlaczego musiało się tak stać. To nie jest wyrzut, ale współczucie. Zawsze modlimy się za matki dzieci z „Okna życia”. Nie znamy ich, nie wiemy też i nie możemy wiedzieć, jakie są powody ich decyzji, ale cieszymy się, że zostawiają niemowlęta w bezpiecznym miejscu. Jeśli nie mogą ich wychować, taki czyn jest wyrazem miłości.

Jest to także sytuacja, kiedy prawo chroni matkę i pozwala przyspieszyć proces adopcji.

Kobieta nie ponosi żadnych prawnych konsekwencji swego czynu, ponieważ zostawia niemowlę w bezpiecznym miejscu. Nigdy nie będzie przez nikogo poszukiwana, co umożliwi jej zachowanie pełnej anonimowości. Dzięki temu skraca się również procedura adopcyjna i dziecko nawet w ciągu miesiąca może trafić do nowej rodziny. We wszystkich innych przypadkach, tzn. gdy znana jest matka dziecka, do momentu adopcji trzeba odczekać sześć tygodni, które dają kobiecie szansę na zmianę zdania.

Czy siostry uczestniczą w tych procedurach? Czy znają losy niemowląt znalezionych w „Oknie życia”?

Nasza rola ogranicza się do odbioru dzieciątka i wezwania karetki. Początkowo same zawoziłyśmy dziecko do szpitala, ale dla noworodka taka wyprawa jest zbyt ryzykowna. Dlatego ustaliłyśmy z pogotowiem, że po przebadaniu dziecka przez lekarza karetka przewozi je na oddział noworodków przy ul. Kopernika. Potem nasz kontakt z nim jest doraźny – pytamy lekarzy o jego stan, ale opiekę sprawują już instytucje: biuro adopcji i sąd. Kiedy dziecko trafia do rodziny, zaczyna się dla niego nowy etap: jest chrzczone, otrzymuje nazwisko – wtedy kończy się nasz udział w jego życiu. Nie znamy rodzin adopcyjnych i uważamy, że również dla dzieci lepiej jest, gdy szum medialny wokół nich cichnie.




Czy możemy jakoś pomóc w utrzymaniu „Okna życia”?

Nie mamy wydatków związanych z „Oknem życia”. Ostatnio zmieniłyśmy kołderkę na cieplejszą i przyjemniejszą, ale w tych minimalnych kosztach wierni nie partycypują. Istnieje natomiast Fundusz Obrony Życia SOS, na który można składać datki do skarbonek w kościołach – pieniądze są przekazywane na Domy Samotnych Matek, ale to – jak już mówiłam – zupełnie inna forma pomocy.

Dziękuję za rozmowę.



Siostra uśmiecha się życzliwie. Widać, że głęboko wierzy w sens swojej pracy. W opowieści nie ma ani teoretyzowania, ani znudzenia tematem. Jest zapatrzenie w przyszłość, która może być lepsza dzięki dobrym inicjatywom: „Wie pani, im dłużej się w tym tkwi, tym bardziej się w to wchodzi, a Pan Bóg naprawdę daje siły. „Okno życia” i związane z nim wydarzenia są we mnie już zakodowane – mogę o nich mówić o każdej porze dnia i nocy”.

Patrzę na energię siostry i podziwiam jej zdecydowanie, widoczne od pierwszej chwili naszej rozmowy. Po korytarzu przechodzą mieszkanki Domu Samotnej Matki i z zaciekawieniem spoglądają w naszą stronę. Prawdziwy „dom życia” – myślę sobie – nie tylko „Okno”...