Biskup, który rozmawia

publikacja 13.03.2007 20:56

Bp Kazimierz Nycz następcą kard. Glempa. Tygodnik Powszechny, 11 marca 2007

Biskup, który rozmawia




Do nowego metropolity warszawskiego, akurat podczas jego pobytu w Jerozolimie, dodzwoniliśmy się w dzień ogłoszenia decyzji Papieża. To jeden z nielicznych biskupów, który bez wahania podaje numer swojego telefonu komórkowego. I na dodatek odbiera. MZ, MaM, KAI /2007-03-05

Abp Nycz słynie z bezpośredniego stylu bycia. Na początek wypytał dziennikarza „Tygodnika" o jego życiowe plany, skomentował artykuły, chwilę porozmawiał – i zapowiedział, że zaraz po powrocie do Polski udzieli krótkiego wywiadu. Dłuższą rozmowę obiecał naszym czytelnikom po ingresie. Prosił o wyrozumiałość, ale ogłaszanie w tym momencie jakiegokolwiek programu byłoby na wyrost.

Urodzony w 1950 r. w Starej Wsi koło Oświęcimia syn mistrza budowlanego, po maturze wstąpił do krakowskiego seminarium. Święcenia przyjął w 1973 r. z rąk bp. Juliana Groblickiego. Studia na Papieskim Wydziale Teologicznym w Krakowie i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim zakończył doktoratem z katechetyki. Jako duszpasterz postanowił wzorować się na księżach Tadeuszu Fedorowiczu z Lasek i Józefie Dowsilasie, przedwojennym katechecie, który „potrafił niemoralizatorsko prawić do młodych". Z książki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego wynika, że przez dwanaście lat bezpieka starała się zwerbować ks. Nycza. Bez skutku.

W 1988 r. został sufraganem w Krakowie. Za dewizę biskupią przyjął słowa: „Z ludu i dla ludu". Był jednym z najbliższych współpracowników kard. Franciszka Macharskiego. W kurii zajmował się sprawami administracyjnymi, ale także duszpasterstwem czy kontaktami ze środowiskami intelektualnymi. Podkreślał: „Największym skarbem Kościoła krakowskiego są ludzie: inteligencja katolicka, chrześcijanie, zaangażowani w ruchach i stowarzyszeniach, ubodzy i rodziny".

W rozmowie z „Tygodnikiem" wspominał jak ks. Tischner, jego dawny nauczyciel, pisał „Drogi i bezdroża miłosierdzia": „Byłem z nim dość blisko w latach jego choroby i widziałem, jak dojrzewał do tych esejów, które potem wydał w formie książeczki. Prosiliśmy go wtedy – co było może wręcz nieludzkie – by o tym pisał; by się mierzył z tym tematem, choć tak wiele go to kosztowało".

Ks. Grzegorz Ryś opowiada, jak bp Nycz wystąpił na promocji jego książki o inkwizycji: – Dyskutowano wtedy o sformułowanym przez Jana Pawła II postulacie oczyszczenia pamięci. Niektórzy wątpili, czy to słuszne, że bierzemy odpowiedzialność za grzechy sprzed kilkuset lat. Bp Nycz powiedział: „odkupienie polega właśnie na tym, że się bierze odpowiedzialność za cudze grzechy. Nie wolno wypierać się grzechów innych". To zrobiło na mnie ogromne wrażenie, bo biskupa postrzegało się na ogół jako człowieka praktycznego, a okazało się, że jego praktycyzm wynika z głębokich przesłanek. To nie tylko sprawny macher, i tyle. Zanim się zdecyduje na czyn, szuka źródła. A taka postawa bierze się z modlitwy.




W 1999 i 2002 r. organizował papieską pielgrzymkę do Krakowa. Po dwóch latach Jan Paweł II mianował bp. Nycza ordynariuszem koszalińsko-kołobrzeskim. Pytany przez „Tygodnik" o sens przenosin na drugi koniec Polski, mówił: „Nie potrafię odpowiedzieć. To decyzje Ojca Świętego, prawdopodobnie poprzedzone sugestią nuncjusza. Zresztą w diecezji także mianujemy proboszczów pochodzących z innego regionu, żeby wnosili coś świeżego, mieli inną optykę. To niesie ze sobą plusy i minusy. Przyjście spoza układu, z innym doświadczeniem może wzbogacać. Minusem jest, że trzeba wchodzić w lokalny Kościół od początku, poznając nowych ludzi, lokalne problemy".

Zjeździł całą diecezję, chciał osobiście spotkać się ze wszystkimi księżmi. Prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński: „Biskup, który potrafi zadzwonić czy wysłać sms-a w sprawach nie zawsze oficjalnych, chyba rzadko się w Polsce zdarza".

Katecheza pozostała pasją abp. Nycza. Od 1999 r. przewodniczy Komisji Episkopatu ds. Wychowania Katolickiego. Na łamach „Tygodnika" konstatował: „Jest trochę tak, że w 1990 r. wskoczyliśmy do pięknej wody religii w szkole. Często się tą wodą zachłystujemy, a czasem nawet topimy, gdyż zapomnieliśmy, że aby pływać, trzeba jeszcze oddychać. A oddechem dla katechezy szkolnej jest katecheza inicjacyjna, możliwa w parafii".

Popiera pomysł wliczania stopnia z religii do średniej ocen, aby okazać „poszanowanie pracy ucznia". Dlatego też uważa, że katecheza bądź etyka powinny być przedmiotami obowiązkowymi. Postuluje, aby nauczyciele zmienili styl z autorytarnego na partnerski i starali się argumentować wszystko, o czym uczą: „Bez tego uzasadnienia uczeń będzie wątpił, czy to, co mu proponuje wychowawca, jest rzeczywiście nieodzowne i konieczne". W diecezji przygotował program pomocowy „Koszalińska Barka" dla zdolnych, ale biednych dzieci. Skrytykował tzw. amnestię maturalną i zaproponowany przez ministra Romana Giertycha program „Zero tolerancji".

Wyważony w słowach, z reguły stroniący od komentarzy politycznych, nie unika jednak wypowiedzi jednoznacznych, gdy uważa, że taka jest potrzeba. Polemizując z eurosceptykami, powoływał się na Jana Pawła II: „Byłoby nieroztropnością, gdyby ten Papież, który tyle zrobił dla zburzenia muru i zjednoczenia Europy, po upadku komunizmu nie był teraz słuchany i wysłuchiwany. Pokazuje nam przecież naszą przyszłość jako człowiek mądry i charyzmatyczny". W dniu wejścia Polski do Unii kazał rozkołysać Dzwon Zygmunta.

Sprawę abp. Stanisława Wielgusa skomentował: „Trzeba się zmierzyć z prawdą, nawet jeżeli jest ona bolesna, bo jeden czy drugi przypadek nie sprawi, że nagle ludzie przestaną wierzyć w wielkość, znaczenie i świętość Kościoła".

Abp Nycz nie stroni od ciętych ripost. W debacie, którą „Tygodnik" zorganizował po pielgrzymce Jana Pawła II do Polski w 2002 r., ks. Adam Boniecki ironicznie odniósł się do estetyki taberankulum w Łagiewnikach: „A ta obręcz albo aureola wokół tabernakulum z czerwonym punktem?". Bp Nycz odparł: „Akurat ksiądz powinien wiedzieć, co znaczy czerwone światełko przy ołtarzu...".




Bp Kazimierz Nycz następcą kard. Glempa

Już po raz drugi diecezja koszalińsko-kołobrzeska oddaje swojego pasterza wielkiej metropolii: biskupa Mariana Gołębiewskiego Wrocławowi, biskupa Kazimierza Nycza Warszawie. Prawdę mówiąc, kiedy w 2004 roku biskup Kazimierz opuszczał Kraków, Krakowianie z trudem ukrywali smutek. Bo był tu znany i lubiany. Chyba nie dlatego, że dla funkcjonowania archidiecezji był ważną postacią, ale dlatego że jest taki, jaki jest: mądry, gotów do udziału w trudnych rozmowach, do których był często zapraszany, gdyż potrafi słuchać innych i do rozmowy wnieść coś, czego nie potrafią inni. Teraz Krakowianie się cieszą.

Jakim będzie arcybiskupem Warszawy? Kiedyś w tygodnikowej dyskusji o polskim Kościele, czy raczej o sposobie funkcjonowania w Kościele biskup Nycz powiedział: „Jeżeli przez własne nawrócenie i przez postawę głębokiej wiary nie zacznie się na nowo myśleć i działać w Kościele, to każda inna próba jego reformy ugrzęźnie na poziomie pytań, jak zmienić statut, jak zmienić technikę funkcjonowania. Na poziomie zwykłej ludzkiej instytucji, a myślę, że nie o to chodziło nam w naszej rozmowie". Nie o to z pewnością chodziło także w tej papieskiej nominacji.

Arcybiskupowi Metropolicie Warszawskiemu życzymy, by nadal moc działania w Kościele czerpał z wiary. By styl budowania wspólnoty Kościoła, którego się nauczył w szkole kardynała Wojtyły, potem Jana Pawła II, został dobrze rozpoznany i doceniony przez nowych diecezjan i by przynosił owoce. Warszawiakom gratulujemy i nie wypominamy, że ich biskup jest z Krakowa, bo przychodzi z Koszalina, ale jak się nie cieszyć, że ktoś Galicję z Królestwem będzie bardziej jeszcze łączyć, w czasach, kiedy wszystko, wszystkich ze wszystkimi stara się podzielić.


Redakcja „Tygodnika Powszechnego"