Swoje myślą, ale wierzą

Maciej Müller

publikacja 19.07.2007 12:44

Liczenie wiernych w polskich kościołach. Tygodnik Powszechny, 15 lipca 2007

Swoje myślą, ale wierzą




Na aktywność religijną polskich katolików nie wpłynął ani przełom ustrojowy, ani akces do Unii Europejskiej, ani kościelne skandale.

19 listopada ub.r. przed bramą każdego polskiego kościoła stali ludzie z kajetami i zaznaczali w nich każdą osobę przybyłą na Mszę. Gromadzili materiał do corocznych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego nad uczestnictwem katolików w niedzielnej Eucharystii. Okazało się, że kościół odwiedziło 45,8 proc. wiernych, a 16,3 proc. przystąpiło do Komunii św.– Wskaźnik tzw. dominicantes to odsetek wiernych uczestniczących w niedzielnej Mszy św. w odniesieniu do ogólnej liczby parafian do tego zobowiązanych – tłumaczy ks. prof. Witold Zdaniewicz, dyrektor Instytutu. Badacze przyjęli, że „zobowiązani" to 82 proc. katolików (pozostałe 18 proc. to dzieci do lat 7, ludzie chorzy i starsi).

Ks. Zdaniewicz optymistycznie patrzy na wykresy. – W żadnej z diecezji nie widać znaczącego obniżenia wskaźników, a gdzieniegdzie są one nawet wyższe niż w zeszłym roku.

Najwyraźniej postawy polskich wiernych nie są w stanie zmienić głośne wydarzenia medialne, jak odejścia z kapłaństwa znanych księży czy skandale lustracyjne – komentuje ks. Zdaniewicz. – Ludzie swoje myślą, ale wierzą.

W latach 80. socjologowie spodziewali się, że wraz z nastaniem wolności i demokracji Kościół przestanie być Polakom tak potrzebny. – Uważano, że polska religijność jest spleciona z tożsamością narodową, a Kościół rekompensuje ból związany ze zniewoleniem – tłumaczy socjolog religii prof. Krzysztof Koseła. Tymczasem organizowane od 28 lat liczenie dominicantes i badania CBOS z ostatniego siedemnastolecia (prowadzone metodą ankietową) wskazują, że przełom polityczny 1989 r. nie miał wpływu na uczestnictwo Polaków w praktykach religijnych. – Nasza religijność nie jest oparta wyłącznie na tożsamości narodowej i krzywdzie narodu – podkreśla prof. Koseła.

Nieznaczny, dwuprocentowy wzrost uczestnictwa we Mszy kościelni statystycy zaobserwowali w roku 2005. – To na razie tylko hipoteza, ale być może ten efekt jest związany ze śmiercią Jana Pawła II – zastanawia się ks. Zdaniewicz. – Co więcej, ta nadwyżka utrzymała się w obecnym badaniu. Ci, którzy zaczęli wówczas chodzić do kościoła, nie zrezygnowali z tego.




Ostrożniejszy w stwierdzaniu prawidłowości jest prof. Koseła. – 2 proc. to za mało, żeby ważyć. Trzeba porównać te wyniki z niezależnymi badaniami CBOS oraz przyjrzeć się statystykom powołań kapłańskich i zakonnych: dopiero w aktach oddania głębokiej natury szukałbym efektu śmierci Papieża.

Jeśli wyniki badań przeniesiemy na mapę Polski, okaże się, że najwięcej osób uczestniczy w Mszach św. na południu i wschodzie kraju (Tarnów – 72,5 proc., Przemyśl – 64,8 proc., Siedlce – 53,3 proc.), najmniej zaś na północy i zachodzie (Szczecin – 31 proc., Elbląg – 35,3 proc.). – Niektórzy historycy widzą w tym podziale... obraz zaborów – mówi ks. Zdaniewicz. Według prof. Koseły różnice wynikają z powojennych przesiedleń. – Na południu i wschodzie społeczności są zasiedziałe, a z tym wiąże się m.in. silna kontrola społeczna. Tereny północne i zachodnie, szczególnie Ziemie Odzyskane, zamieszkują natomiast ludzie wykorzenieni z rodzinnych Kresów. Wędrówki niekorzystnie wpłynęły na ich religijność.

Na tle innych państw poziom uczestnictwa w życiu religijnym jest w Polsce wysoki. Prof. Koseła wskazuje na Grecję, która jest dla prawosławia tak charakterystyczna, jak Polska dla katolicyzmu, a w nabożeństwach uczestniczy tam 10-12 proc. wiernych. Wbrew rozmaitym złowrogim przestrogom na religijność Polaków nie wpłynęło wcale wejście do Unii Europejskiej (tak jak stało się np. w Irlandii). – Organizacja World Values Survey prowadzi co dekadę ogólnoświatowe badanie religijności – mówi prof. Koseła. – W USA coraz większa grupa ludzi przyznaje, że religia pełni w ich życiu ważną rolę. A drugim wyróżniającym się pod tym względem krajem jest Polska. Można powiedzieć, że na tle laicyzującej się Europy nasz kraj jest osobliwością.