Prawo ludzkie, obraza boska

Teresa Stylińska, Józef Majewski

publikacja 20.01.2010 15:47

Irlandia wprowadziła prawo zakazujące bluźnierstwa – prawo, które dopiero co zniosły Norwegia i Wielka Brytania. Czyj ruch jest krokiem w dobrym kierunku? Kogo nowe prawo ma chronić i czy jest potrzebne? Tygodnik Powszechny, 17 stycznia 2010

Prawo ludzkie, obraza boska


Gdyby Jezus żył dzisiaj w katolickiej Irlandii, stałby się jedną z pierwszych ofiar nowego prawa o bluźnierstwie, a prawnicy spieraliby się, czy deportować Go do Izraela, czy Autonomii Palestyńskiej – czytamy na internetowej stronie dziennika „The Irish Examiner”. Irlandzkie media nie pozostawiają suchej nitki na władzach kraju za Ustawę o zniesławianiu, która od pierwszego dnia nowego roku obowiązuje na Zielonej Wyspie.

Przyjęty przez obie izby parlamentu dokument podpisała w lipcu ubiegłego roku prezydent Mary McAleese. Sąd Najwyższy uznał nowe prawo za zgodne z konstytucją. Ustawa definiuje bluźnierstwo jako „publikowanie lub wyrażanie treści, które rażąco znieważają lub obrażają rzeczy święte dla jakiejkolwiek religii, takie treści, które umyślnie powodują oburzenie znacznej liczby wiernych tej religii”. Za łamanie nowego prawa grozi kara – nawet do 25 tys. euro.

Krytycy piszą, że Irlandia powróciła do średniowiecza, mówią o łamaniu przez rząd zasad nowoczesnego państwa demokratycznego, o zdradzie europejskich ideałów, o szarganiu prawa do wolności wypowiedzi czy o upodabnianiu się Irlandii do państw teokratycznych, jak Afganistan i Pakistan.

Niektórzy dziennikarze – „gwoli sprawiedliwości” – przyznają jednak, że wśród demokratycznych państw Starego Kontynentu Irlandia nie jest jedynym, gdzie obowiązuje prawo o bluźnierstwie. Podobnie jest choćby w Austrii, Finlandii, Hiszpanii, Holandii czy we Włoszech. Nie inaczej mają się sprawy nawet w niektórych stanach USA: Massachusetts, Michigan, Oklahomie, Karolinie Południowej czy Wyoming.

Z kolei na forach internetowych wydań irlandzkiej prasy można znaleźć komentarze czytelników, że zrównywanie Irlandii z Afganistanem czy Pakistanem, gdzie prawo również zakazuje bluźnierstwa wobec religii, jest co najmniej niesmaczne. Z jednej strony podkreślano, że w państwach islamskich bluźnierstwo jest obwarowane najwyższą karą – śmierci. Z drugiej strony zauważano, że w Afganistanie i Pakistanie przed bluźnierstwem chroni się nie wszystkie religie, ale tylko jedną: islam (zakaz bluźnienia pod adresem Koranu i proroka Mahometa).

Dlaczego media milczą o tzw. przestępstwach z nienawiści (hate crime, hate speech), prawie obowiązującym w wielu krajach świata demokratycznego, jak Belgia, Dania, Finlandia, Kanada, Niemcy czy Norwegia, jednocześnie krytykując irlandzkie władze za prawo o bluźnierstwie – to kolejne ważkie pytanie.

Chodzi m.in. o wypowiedzi ustne i pisemne, które lżą, wyszydzają lub poniżają grupy i jednostki z racji ich przynależności rasowej i etnicznej, jak też płci czy orientacji seksualnej. Jeśli prawo bierze w obronę np. uczucia i godność gejów, to dlaczego nie miałoby bronić uczuć i godności ludzi religijnych?

Dermot Ahern, minister sprawiedliwości, jeszcze w maju 2009 r. wyjaśniał, że władze Irlandii, decydując się na Ustawę o zniesławianiu, chcą tylko uporządkować niejasną sytuację prawną. Po pierwsze, przyjęta w 1937 r. konstytucja kraju traktuje bluźnierstwo jako przestępstwo, które podlega karze. Po drugie, od 1961 r. za bluźnierstwo groziła kara do 7 lat więzienia. Prawo nie definiowało jednak, co należy uważać za bluźnierstwo. O taką definicję upomniał się też Sąd Najwyższy w 1999 r., przy okazji jednej z rozpraw. W konsekwencji rząd musiał zająć się uregulowaniem tej kwestii.

Ahern tłumaczył, że władzom chodzi o reformę prawa, złagodzenie jego zapisów, a przede wszystkim: o anulowanie kary więzienia za bluźnierstwo.

„Jedyną wiarygodną alternatywą byłoby zarządzenie referendum, którego przeprowadzenie w obecnych okolicznościach [kryzys gospodarczy] uznaliśmy za kosztowne i nieuzasadnione” – dodał minister sprawiedliwości.

Podkreślił także, że – zgodnie ze znowelizowanym prawem – aby uznać kogoś za winnego bluźnierstwa, trzeba udowodnić mu, iż kierował się tą właśnie intencją. We wcześniejszych regulacjach brakowało takiego warunku, zauważył minister. W reformie prawa chodziło również o to, by w obronę wziąć nie tylko chrześcijaństwo, ale także inne religie.

„Ostatecznie – stwierdził Ahern – podczas gdy konstytucja stanowi o przestępstwie bluźnierstwa, to jednocześnie, podobnie jak ujmuje się to w wielu innych krajach, wyraźnie chroni wolność wypowiedzi. Żadne niewinne zachowanie nie będzie ścigane”.


Irlandia nie jest odosobniona. W Niemczech z postulatem zaostrzenia obowiązującego od 1871 r. prawa przeciwko bluźnierstwu wystąpił w 2006 r., jeszcze jako premier Bawarii, Edmund Stoiber z chadeckiej CSU. Propozycja nie znalazła jednak poparcia niemieckiego Kościoła katolickiego, luterański wręcz się od niej zdystansował.

A instytucje europejskie? Rada Europy wątpi w sens przepisów przeciwko bluźnierstwu. Komisja Wenecka, jej organ doradczy w kwestiach konstytucyjnych, w swym ubiegłorocznym raporcie orzekła, że stanowi ono ważny element swobody wypowiedzi. Karać należy jedynie za podżeganie do nienawiści na tle religijnym. Bluźnierstwo zasługuje na ochronę.

Międzynarodowy Dzień Bluźnierstwa jest obchodzony na świecie od ubiegłego roku. Datę, 30 września, wybrano nieprzypadkowo. Tego dnia w 2005 r. duński dziennik „Jyllands-Posten” opublikował serię 12 karykatur proroka Mahometa.

Przedsięwzięcia środowisk ateistycznych z okazji Dnia przeszły jednak bez echa. Sztandarowym wydarzeniem miała być wystawa obrazoburczych dzieł w Waszyngtonie. A najważniejszym „dziełem” – wizerunek Chrystusa, który, siedząc wygodnie na stołku, maluje sobie paznokcie u rąk i nóg. „Pokażemy tę i wiele innych prac, i za nic nie będziemy przepraszać” – ogłaszali organizatorzy.

W Europie pokazano już więcej. Komiks „Życie Jezusa”, dzieło austriackiego karykaturzysty Gerharda Haderera, w którym Jezus jest przedstawiony jako hipis, zażywający narkotyki i pijący na umór w towarzystwie Jimiego Hendriksa. Albo jaskrawo zieloną żabę, rozpiętą z kuflem piwa na krzyżu, główne dzieło zorganizowanej półtora roku temu wystawy we włoskim Bolzano. Albo Jezusa i apostołów jako homoseksualistów, zabawiających się podczas Ostatniej Wieczerzy. Przeciwko autorowi, zmarłemu przed miesiącem Austriakowi Alfredowi Hrdlicce, wydano z inicjatywy Grecji Europejski Nakaz Aresztowania za bluźnierstwo – tym samym był pierwszym artystą poszukiwanym na mocy ENA. Sąd w Atenach skazał go in absentia na pół roku więzienia; w wyższej instancji wyrok został uchylony.

Penalizacja bluźnierstwa w krajach europejskich jest różna – lub nie ma jej wcale. Prawo państwowe zazwyczaj mówi o obrazie uczuć religijnych, a bluźnierstwo jest osądzane na podstawie właśnie tych paragrafów. W Austrii zostało obłożone karą sześciu miesięcy więzienia. O dwa miesiące mniej można dostać za znieważenie religii oficjalnie uznawanej w Danii. Choć wniosek grupy muzułmanów, którzy zwrócili się do sądu w sprawie wspomnianych karykatur Mahometa, został odrzucony – za wartość ważniejszą sąd uznał wolność wypowiedzi.

Zakazu bluźnierstwa nie ma np. w ustawodawstwie Hiszpanii i Portugalii, a także we Francji – to spuścizna rewolucji francuskiej, gdy zakaz został uchylony i nigdy już nie powrócił.

Jeszcze w innych krajach problem nabrzmiewa i jest ostro dyskutowany. Przykładu dostarcza Holandia, która przez wiele lat uchodziła za wzór tolerancji wobec imigrantów. Przed rokiem w parlamencie złożono wniosek o uchylenie ustawy zakazującej bluźnierstwa (zagrożone jest ono karą do trzech miesięcy więzienia i grzywną do 70 euro), nie zyskał jednak wystarczającego poparcia. Podobne dyskusje toczyły się w holenderskiej polityce już wcześniej. W listopadzie 2004 r. parlament podobny wniosek odrzucił; nie zaakceptował również wzmocnienia zakazu, co proponował ówczesny minister sprawiedliwości Pieter Hein Donner. Zakaz bluźnierstwa wprowadzono w 1932 r. z inicjatywy dziadka tego polityka, Jana Donnera, również ministra sprawiedliwości; był wymierzony w komunistów, którzy występowali przeciwko Bożemu Narodzeniu.

Inne państwa dopiero co zniosły obowiązujące wcześniej zakazy bluźnierstwa. Norwegia przyjęła je w latach 30.

XX w., ale nigdy nie zostało użyte, a w maju ubiegłego roku przepisy uchylono. W Wielkiej Brytanii stało się to rok wcześniej – po długich i burzliwych dyskusjach z udziałem polityków, duchownych i intelektualistów. Izba Gmin, znosząc zakaz bluźnierstwa w Anglii i Walii, przychyliła się do wniosku Evana Harrisa, deputowanego Liberalnych Demokratów, który argumentował, że prawo w tej mierze jest „przestarzałe, nieliberalne i dyskryminujące”. „Bóg Wszechmogący – dowodził – naprawdę nie potrzebuje ochrony ze strony tych śmiesznych przepisów”.


Władze brytyjskie przymierzały się do tego kroku od początku rządów Partii Pracy (1997 r.), ale czyniły to bardzo ostrożnie. Laburzyści nie kryli, że nie chcą wchodzić w konflikt z Kościołem anglikańskim. Szalę przechyliła decyzja Izby Lordów, która w 2007 r. odrzuciła skargę organizacji Christian Voice przeciwko BBC, złożoną w związku z zaprezentowaniem przez telewizję musicalu „Jerry Springer – Opera”. „Jezus ma na sobie pieluszki, przeklina i opowiada, że jest »troszkę gejem«” – uzasadniał Stephen Green, szef Christian Voice, mówiąc o obrazie uczuć osób wierzących. Decyzja Izby upewniła rząd, że projekt zniesienia zakazu bluźnierstwa ma w parlamencie szanse. „Tego rodzaju wykroczenia – dowodziła Maria Eagle, wówczas wiceminister sprawiedliwości – są obecnie tak rzadkie, że mogą wręcz zaszkodzić poszanowaniu prawa. Skoro zaś pod ochroną są wyłącznie Kościoły chrześcijańskie, można to też uznać za przejaw dyskryminacji”. Przepisy przeciwko bluźnierstwu, obowiązujące w Anglii od 1838 r., istotnie ograniczały się do ochrony Kościoła Anglii.

George Carey, do 2002 r. arcybiskup Canterbury, a więc duchowy zwierzchnik tamtejszego Kościoła, także stwierdził, że prawo dyskryminowało inne wyznania.

Nowe prawo jest zarówno śmieszne, jak i niebezpieczne – oświadczył Michael Nugent, szef irlandzkiej organizacji Atheist Ireland. „Śmieszne, bo religijne prawa średniowiecza nie mają miejsca w nowoczesnej republice świeckiej, gdzie prawo kryminalne winno chronić ludzi, a nie idee. Prawo to jest też niebezpieczne, ponieważ prowokuje do religijnego bluźnierstwa”. Więc irlandzcy ateiści zdecydowali się na prowokację.

Na stronie internetowej swojej organizacji zamieścili listę 25 cytatów znanych historycznych i współczesnych autorów, które – zdaniem Atheist Ireland – spełniają obowiązujące w ich kraju kryteria bluźnierstwa. Listę zaczyna Jezus Chrystus, a zamyka Benedykt XVI. Inni „bluźniercy” to m.in. Mahomet, Mark Twain, Salman Rushdie czy kard. Cormac Murphy-O’Connor, były prymas Kościoła katolickiego Anglii i Walii.

Pierwsze, jak chce Atheist Ireland, bluźniercze słowa Jezusa pochodzą z Ewangelii św. Mateusza: „Ja Nim [Mesjaszem] jestem. (...) Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Zbluźnił. (...) Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo”

(26, 64-65). Druga wypowiedź znajduje się w Ewangelii św. Jana, gdzie Jezus, mówiąc rzekomo o Bogu Żydów, swych rozmówców, stwierdza: „Wy macie diabła za ojca (...). Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma” (8, 44). Te i inne słowa Nowego Testamentu, komentuje Atheist Ireland, „ustanawiają biblijny fundament dla chrześcijańskiego antysemityzmu”.

Zdaniem ateistów, zgodnie z nowym irlandzkim prawem Benedykt XVI zbluźnił w słynnym wykładzie na uniwersytecie w Ratyzbonie (2006 r.), cytując XIV-wiecznego bizantyjskiego cesarza Manuela II Paleologa: „Wskaż mi, co nowego wniósł Mahomet; wtedy znajdziesz tylko to, co złe i nieludzkie, jak choćby to, że nakazał szerzyć mieczem wiarę, którą głosił”. Dla świata islamskiego – podkreśla organizacja – Papież dopuścił się bluźnierstwa, przykładowo Organizacja Konferencji Islamskiej oświadczyła wówczas, że słowa te są „zamachem na proroka Mahometa”.

Niektórzy sugerowali, że za Ustawą o zniesławianiu stoją biskupi katoliccy. Komentatorzy nie mogą jednak na poparcie tezy zacytować żadnego z hierarchów, bo ci nabrali wody w usta. Bynajmniej nie dlatego, że nie mają nic do powiedzenia.

W ostatnich miesiącach sen z powiek biskupów Irlandii spędza dużo poważniejsza dla Kościoła kwestia: pedofilskie skandale wśród księży. Rządowy raport w tej sprawie oskarżył pięciu biskupów o zamiatanie pod dywan przestępstw duchownych wobec dzieci. W związku z tym czterech hierarchów podało się do dymisji. Biskupom niespieszno do udziału w kolejnym medialnym „skandalu”, nawet jeśli dotyczy on bluźnierstwa wobec religii.