Krok z tyłu - o towarzyszeniu na drogach powołania

s. Małgorzata Wyżlic FMA

publikacja 05.12.2007 13:28

Mama św. Jana Bosko, zwana przez Rodzinę Salezjańską Matusią Małgorzatą, była osobą prostą. Nie znała duchowości św. Franciszka Salezego, nie znała nurtów w pedagogice, a jednak każdemu ze swoich synów towarzyszyła na miarę jego potrzeb. Magazyn Don BOSCO, 12/2007

Krok z tyłu - o towarzyszeniu na drogach powołania




Mama św. Jana Bosko, zwana przez Rodzinę Salezjańską Matusią Małgorzatą, była osobą prostą. Nie znała duchowości św. Franciszka Salezego, nie znała nurtów w pedagogice, a jednak każdemu ze swoich synów towarzyszyła na miarę jego potrzeb. Trzej synowie, o różnych temperamentach, byli wychowywani według tych samych zasad, do każdego jednak stosowała inne metody. Każdemu towarzyszyła na drodze jego powołania.

Matusia Małgorzata wiernie trwała przy każdym ze swoich synów: przy pasierbie Antonim, pobudliwym i czasem nieznośnym; przy Józefie, łagodnym i ustępliwym oraz przy Janku, wytrwale dążącym do celu swojego życia. Antoni założył rodzinę, był szanowany w środowisku, dobry dla dzieci. Także Józef założył rodzinę, miał dziewięcioro dzieci. Małgorzata zawsze mogła liczyć na jego pomoc. Jankowi towarzyszyła, czując, że Bóg wzywa jej najmłodszego syna na drogę powołania kapłańskiego. Towarzyszyła, nie wyręczała. Zachęcała do słuchania głosu Boga: „Posłuchaj Janku. Nic Ci nie powiem odnośnie do twojego powołania, jak tylko to, byś szedł jego drogą za natchnieniem Bożym. Nie martw się o mnie. Ja od Ciebie niczego nie oczekuję. I zapamiętaj sobie, co powiem: urodziłam się uboga, żyłam w ubóstwie i chcę umrzeć uboga. Co więcej, oświadczam ci, że jeślibyś na nieszczęście stał się bogatym księdzem, to nie odwiedzę cię ani razu”.


Czego potrzebują młodzi


A czego dzisiaj potrzebują młodzi, żeby odkryć swoje powołanie? Czego oczekują od nas, wychowawców? Jak widzą naszą rolę? Zadałam takie pytania młodym dziewczynom. Oto niektóre odpowiedzi:

„W poszukiwaniu drogi potrzebujemy drugiej osoby. Nie może być to jednak ktoś, kto sam nie jest szczęśliwy w swoim powołaniu. Nawet jeśli ta osoba będzie używała pięknych słów, a nie będzie prawdziwym świadkiem, nie będzie w stanie pomóc. Nie może to być obecność nachalna, próbująca przejąć w swoje ręce podjęcie decyzji odnośnie do dalszej drogi życia” (23-latka).

„To rodzice powinni pomagać dziecku odkrywać jego talenty, a nie na siłę zmuszać, by realizowało ich marzenia. Najgorszą rzeczą jest nieakceptowanie przez rodziców wyboru dokonanego przez ich dorastające dziecko. To często niszczy więzi rodzinne, a młodzi i tak dążą do celu” (14-latka).

„Uważam, że najważniejsze jest wsparcie i dobry przykład” (15-latka).

„Młody człowiek rozwija się lepiej, jeżeli w domu jest miłość, rozmowa i ciepło; może swobodnie kształcić się, rozwijać swoje talenty” (14-latka).





„Kapłan, siostra zakonna, osoby świeckie – mąż, żona, wypełniając swoje powołanie, dają nam świadectwo, że w tym powołaniu można być szczęśliwym. To wystarczy, zbyt częste nagabywanie natomiast może nawet zniechęcić do wypełniania woli Bożej” (23-latka).

„Liczy się przede wszystkim autentyczne świadectwo i to okazywane w różnych sytuacjach. Młody człowiek patrzy na taką osobę nie tylko wtedy, gdy ona sama by tego chciała, ale również w chwilach, w których może się tego nie spodziewać” (25-latka).

„Odkrywanie powołania jest trudne, dlatego należy łagodnie prowadzić rozmowy z młodym człowiekiem. Można zaproponować udział w dniach skupienia, rekolekcjach, pielgrzymkach” (20-latka).

„Odkrycie powołania jest tajemnicą. Należy prosić Ducha Świętego, by pozwolił je odkryć i wypełnić Boży plan. Rozeznawanie powołania wymaga dużego zaangażowania od osoby poszukującej swojej drogi. Nie jest dobrze, by w tym czasie była ona pozostawiona sama sobie” (25-latka).


Oczekiwanie wsparcia


Można w tych wypowiedziach zauważyć, że młodzi ludzie oczekują od dorosłych – zarówno od rodziców, jak i od wychowawców – wielorakiego wsparcia i troski, by mog-li dążyć do świętości najpiękniejszymi drogami.

Ksiądz Bosko mawiał, że „wychowanie jest sprawą serca i sam Bóg jest jego Panem, a nam nie uda się nic, jeśli Bóg nie nauczy nas tej sztuki i nie da nam do ręki kluczy”. Jak więc iść obok, a właściwie krok z tyłu, aby towarzyszyć a nie zastępować, aby być dojrzałym wychowawcą a nie „fajnym kumplem”, aby kochać a nie zatrzymywać na sobie, aby wskazywać a nie manipulować? Jak trwać na modlitwie za młodych i prosić z ufnością ks. Twardowskiego: „Modlę się Panie, żebym nie zasłaniał […], aby już tylko Ciebie było widać”. Święty Franciszek Salezy uważał, że w towarzyszeniu po drogach Ducha Świętego ważne jest nawiązywanie relacji emocjonalnych, szczerości, otwartości, wzajemnego szacunku. Jego działanie było nastawione na ukierunkowanie osoby, by weszła na drogę miłości Bożej i podjęła wysiłek rozeznawania dróg życia, wychodząc z doświadczenia codzienności. „In verbo tuo” zaś mówi o sianiu dobrego ziarna, o towarzyszeniu w drodze, o umiejętności bycia formatorem postaw ludzkich i chrześcijańskich oraz o rozeznawaniu daru pochodzącego z góry.





Młodych warto więc zachęcać do wspólnej refleksji, która pomoże odkryć obecność i działanie Boga. Nauczy odnajdywać sens życia i zdarzeń, interpretować je w świetle chrześcijańskiej hierarchii wartości. Wychowawca uczestniczący w życiu młodzieży powinien zauważać ich wierność obowiązkom szkolnym, rodzinnym, religijnym. Pomagać rozwijać talenty. Zdarzają się smutni młodzi, którzy nie dostrzegają żadnej wartości w swoim życiu, żadnego daru, nie akceptują siebie – takim trzeba wręcz pomóc w odkryciu, w uradowaniu się darami i w rozwijaniu ich dla wzrostu swojego i innych.

Dobry wychowawca rozbudza zdolność snucia marzeń, wielkich pragnień, umiejętność zdumiewania się pięknem. Pomaga żyć altruizmem, który rodzi się z odkrycia godności każdego człowieka. Dobrze jest, gdy buduje środowisko rodzinne, daje poczucie bezpieczeństwa i dysponuje czasem, by być z młodymi. Takie oddziaływania tworzą środowiska, w których młodzież chętnie spędza czas, a one same przyczynią się do promocji kultury.

***

Z cytowanych wypowiedzi młodzieży wynika także, że istotne jest, by nie wywierać na nich presji, nawet jeśli pragnienia dorosłego są dobre. Możemy pomóc im odkryć, kim są, kim mogą być, i według jakich wartości warto kształtować swoje życie. Fundamentalne dla osób poszukujących sensu życia, poszukujących powołania jest nawiązanie osobistego, życiowego kontaktu z Bogiem, otwarcie na działanie Ducha Świętego, rozważanie słowa Bożego, dostrzeganie miłującego wzroku Jezusa. Wychowawca, który chce pomagać, najpierw musi być przekonany, że Bóg wzywa go do troski o młodzież, oraz dokonać wyboru kroczenia z młodzieżą.

Ostateczne decyzje młodzi ludzie muszą jednak podejmować sami, a my, dorośli, możemy stanąć krok z tyłu i wspierać wszelkie wybory modlitwą, zachętą i życzliwą obecnością.