Aj, to boli!

Romuald Witczak

publikacja 15.02.2008 15:32

Dziecko wbrew naturalnemu jego egoizmowi musi możliwie najwcześniej zorientować się, że poza nim są inni, którzy jak ono, odczuwają ból i których może krzywdzić swoim zachowaniem. Don BOSCO, 2/2008

Aj, to boli!



Jak tak obserwujemy w supermarkecie matkę, która dzieli swą uwagę między wybór artykułów na posiłki dla domowników i na odciąganie swego dwulatka od szkód, które to-to czyni dookoła, to stajemy w podziwie i rozmyślamy o co chodzi w bezstresowym wychowaniu.

Wbrew pozorom sprawa wcale nie jest nowa, wynalazek polegał tylko na nazwaniu zjawiska. Żeromski w jednej ze swoich nowel napisał o podróżowaniu w jednym przedziale z rozwydrzonym bachorem, bez żadnego skutku uciszanym perswazją przez mamuśkę. Do czasu aż jeden z pasażerów nie wytrzymał, wyciągnął pas ze spodni i zerżnął chłopcu tyłek. Sam widziałem w autobusie, jak podobny gagatek kopnął starszą panią w nogę, gdy mu zwróciła uwagę, że brudnymi buciorami szoruje jej spódnicę. Nie wiem czy odruchowo, czy miała to przećwiczone, ale starsza pani natychmiast kopnęła i jego w nogę, zresztą lekko, raczej symbolicznie. W obu mamciach natychmiast obudziły się lwice.

„To dziecko. Trzeba zrozumieć”. – mówią w takich wypadkach kibice. Tymczasem ani pas, ani oddawanie ciosu nie wydają się właściwe, a i tolerowanie rodzica, który wyszedł z domu z dzikim, nieucywilizowanym kilkulatkiem też nie.

Dziecko wbrew naturalnemu jego egoizmowi musi możliwie najwcześniej zorientować się, że poza nim są inni, którzy jak ono, odczuwają ból i których może krzywdzić swoim zachowaniem.

Są tacy tatusiowie, którzy widzą w agresji dziecka zabezpieczenie przyszłości. Że niby nikt nie podejdzie, jak będzie umiało kły pokazać. Wobec tego nie hamują dziecięcego egoizmu, pozwalają mu rosnąć swobodnie. Na szczęście nie tylko rodzice mają wpływ na rozwój dziecka. Zwykle ktoś tam po drodze stopuje takie zapędy – na ogół środowisko rówieśnicze. Wtedy często przychodzi refleksja, że ofiarę agresji trzeba staranniej wybierać. Wybranym bywa tatuś...