Wychowawca wobec kultury egoistów

Katarzyna Olbrycht

publikacja 15.06.2007 17:08

Pierwszą szkołą otwartości na innych lub egoizmu jest rodzina. To w niej poznaje się formy codziennej wzajemnej pomocy, dzielenia się nie tylko rzeczami materialnymi, ale i przeżyciami, ofiarowywania sobie czasu. Zeszyty Karmelitańskie, 2/2007

Wychowawca wobec kultury egoistów




Obserwacja dzisiejszej codzienności społecznej prowadzi do niepokojącej diagnozy: żyjemy w kulturze egoistów. Egoiści tworzą codzienność dla egoistów, a ta z kolei wywołuje, poprzez wzory, wartości oraz zachowania wyrażające i nagradzające postawy egoistyczne, pogłębianie się egoizmów indywidualnych i grupowych. Czy zasadne jest ocenianie tej sytuacji jako niepokojącej?

Zacznijmy od wyjaśnienia, czym jest egoizm i dlaczego łączy się go w potocznym rozumieniu z czymś – jeśli nie zdecydowanie nagannym, to przynajmniej zasługującym na dezaprobatę. W opracowaniach słownikowych przeczytamy, że egoizm to nadmierna miłość do samego siebie. Egoizm sprawia, że każda sytuacja, każdy problem odbierany jest przez pryzmat siebie, głównie własnych korzyści i strat; każde działanie jest podejmowane (bądź też nie) ze względu na siebie oraz różnego rodzaju profity. Ta postawa jest przeciwieństwem altruizmu (działania powodowanego troską o innych, na rzecz innych), i wyklucza z natury rzeczy bezinteresowność.



Od egocentryzmu do egoizmu…


U podstaw egoizmu tkwi egocentryzm, czyli skoncentrowanie na sobie, na własnym „ja”; uważanie siebie za główny punkt odniesienia, centralną oś świata. Egocentryzm jest naturalnym etapem rozwoju człowieka. Jako prawidłowość rozwojowa występuje u dzieci od ok. 2-3. roku życia, kiedy dziecko wyraźnie wyodrębnia już siebie z otaczającego świata, do ok. 6-7 roku życia, gdy w pełni świadomie egzekwuje swoje wymagania wobec otoczenia. Dziecko więc stopniowo powinno uczyć się współżycia w grupie, zdolności i gotowości do rezygnacji z własnych „chceń”. Najpierw uczy się zrozumienia konieczności i pogodzenia się z nią – nie można w każdym momencie mieć ani mamy, ani zabawki wyłącznie dla siebie, bo obok są inni członkowie rodziny, inne dzieci.

U podstaw egoizmu tkwi egocentryzm.



Z czasem powinno pojawiać się też rozumienie potrzeb innych ludzi, gotowość niesienia im pomocy, sprawiania przyjemności, rezygnowanie z własnej przyjemności czy wygody na rzecz innych. Odpowiednie sytuacje powinni stwarzać tu oczywiście dorośli. Jeśli dziecko nie przeżyło radości ze zrobienia czegoś dla innych, satysfakcji z trudu poniesionego nie dla siebie, jeśli nie potrafi dostrzegać potrzeb innych ludzi i nie ma doświadczeń mądrego zaspokajania ich pod okiem odpowiedzialnych dorosłych – egocentryzm dorastania może zawładnąć nim całkowicie. Silne i niestabilne w tym czasie emocje przesłonią mu świat, wykrzywią obraz innych, wywołując radykalne oceny i reakcje. Egoizm będzie się rozwijać w sposób niekontrolowany, pogrążając młodego człowieka w coraz większej frustracji, poczuciu osamotnienia, niezrozumienia i doznawanej ze wszystkich stron krzywdy. Reakcją na tę sytuację będzie agresja, bezwzględne roszczenia, kupowanie sobie akceptacji i zapewnianie pozycji w grupie wszystkimi możliwymi sposobami. Taka postawa może się utrwalić.

Dorosłość mierzona niedojrzałością osobowościową, a wyłącznie wiekiem może zatem oznaczać przeżywanie życia dalej w postawie egocentrycznego dziecka i nastolatka, zapatrzonego w siebie, nigdy do końca niezadowolonego, doświadczającego samotności niezależnie od sytuacji życiowej; bezwzględnego w egzekwowaniu własnych korzyści i niewrażliwego na sytuację innych. Skądinąd tacy dorośli stworzą w końcu rodzinę egoistów walczących ze sobą o możliwie jak najbardziej komfortowe warunki dla własnego „ja”, wzajemnie się szantażujących, traktujących trudności jako konflikt interesów, a ostatecznie gotowych na jej rozbicie.




Odwaga bycia niezależnym w działaniu oraz myśleniu i podejmowania trudnych wyzwań zależy w dużym stopniu od poczucia własnej wartości. Dziecko niedowartościowane, w swojej ocenie mało kochane, niedoświadczające akceptacji i zaufania ze strony najbliższych, z ogromnym trudem będzie musiało pracować nad pożądaną rozwojowo stabilnością osobowości. Jak więc kształtować w dziecku poczucie własnej wartości, żeby nie zamknąć go w błędnym kole egocentryzmu, a następnie egoizmu? Jak budować życie rodzinne, żeby nie wychowywać dziecka w przekonaniu, że to wokół niego obraca się i powinien obracać się świat, żeby owo dziecko nie przywykło do wymuszania wszelkich zachcianek, bo te „należą” się? Z drugiej strony, jak bronić rodziny przed presją myślenia jedynie w kategoriach „kontraktu”, rozdzielającego obowiązki i przyznającego prawa, ale odrzucającego wzajemną ofiarność?


Kultura egoistów – jej źródła i konsekwencje


Zrozumienie prawidłowości rozwojowych człowieka uświadamia, że zarówno dzieci, jak młodzież, pozbawione mądrych wychowawców, mają małe szanse na wyrośnięcie z egocentryzmu, szczególnie że ich wychowaniem pod nieobecność odpowiedzialnych bliskich zajmie się współczesna im kultura – kultura egoistów. Kultura ta, programowo sprzeciwiając się uprzedmiotawianiu człowieka i wszelkim formom jego zniewalania, przeciwstawia im twórczą samorealizację. Samorealizacja jako cel i sens życia stała się ideałem sprowadzanym do odkrywania własnego potencjału rozwojowego, swoich potrzeb i pragnień, oraz dążenia z determinacją do ich realizacji, nawet gdyby miało się to odbywać kosztem innych, zgodnie z hasłem „żyje się raz i trzeba myśleć o sobie”. Zgodnie z tym sposobem myślenia inni, nawet bliscy, powinni to rozumieć, akceptować, wspierać, a kiedy potrzeba – wycofać się i zrobić miejsce innym, bardziej „przydatnym”. Jednak ideał samospełnienia się tylko pozornie jest oczywisty. Jego treść zależy od odpowiedzi na pytanie, co znaczy zrealizować „siebie”?




Odpowiedzi na pytanie, co oznacza „bycie sobą”, dostarcza kultura w swych dominujących wzorach i sposobach myślenia promowanych w mediach, w uznawanych społecznie wytworach i modnych trendach. Obecnie jest to wizja człowieka sukcesu, sukcesu materialnego i społecznego. Sukces z kolei wiąże się z konkurencją, poczuciem zagrożenia ze strony innych. Co za tym idzie, myślenie w takich kategoriach prowadzi do akceptacji bezwzględności, twardości w walce o swoje, braku zainteresowania tymi, którzy odpadli w wyścigu po sukces lub w ogóle nie mają w nim szans. Pojawia się tu tym samym dewiza usprawiedliwiająca egoizm: „trudno, życie jest brutalne”. Do takiego świata nie tylko wychowuje dziś społeczne otoczenie, ale często nawet sami rodzice, którzy w trosce o przyszłość swoich pociech uczą je egoizmu perswazją i nierzadko własnym przykładem.

Zarazem alternatywą modelu człowieka sukcesu, szczególnie w wielu środowiskach młodzieżowych, staje się człowiek realizujący siebie w sposób wolny, nieograniczony społecznie i kulturowo; człowiek zabawy. Tu też inni są albo instrumentami uprzyjemniania sobie życia, albo przeszkodą, źródłem komplikacji. Warunkiem radykalnej wolności znów staje się egoizm. W takim sensie i kultura masowa promująca model człowieka sukcesu, i ta bardziej wyrafinowana – broniąca totalnej wolności człowieka (przed normami i wartościami) sprowadzają się do kultury propagującej i uzasadniającej egoizm. Nie jest przypadkiem, że tak popularne dziś gry komputerowe najczęściej łączą zwycięstwo z bezwzględnością fizyczną i psychiczną, wzmacniając emocje związane z poczuciem siły, a osłabiając empatię wobec ofiar. W takiej kulturze wzrasta współczesne młode pokolenie i w takiej wychowawcy muszą odnaleźć swoje miejsce i rolę.




Nauki społeczne nie pozostawiają wątpliwości co do konsekwencji takich tendencji w kulturze. Zauważmy, co pośrednio o społeczeństwie egoistów mówi socjologia. Na jej gruncie mówi się o kulturowym kapitale społecznej podmiotowości, kapitale, który warunkuje konstruktywny rozwój społeczny. Tworzą go: wzajemne zaufanie ludzi do siebie, lojalność wobec oczekiwań tych, którzy nam ufają, oraz solidarność. Analizując te warunki, musimy stwierdzić, że wszystkie wymagają rezygnacji z egoizmu i pilnego, programowego oduczania ludzi postaw egoistycznych.


Czy i jak wychowywać nieegoistów?


Co można zrobić, by w kulturze egoistów wychowywać do wrażliwości na potrzeby innych, do gotowości ofiarnego działania na ich rzecz? Działanie to musi się zaczynać od przyjęcia innej wizji człowieka, innej odpowiedzi na pytanie, co znaczy „być sobą” i w pełni się zrealizować. Musi to być odpowiedź najpierw przyjęta przez rodziców i wychowawców, pokolenie dorosłych, a potem dopiero stopniowo przybliżana wychowankom, uwiarygodniana przez postawę opiekunów.




Taką „inną” odpowiedź przynosi tu koncepcja człowieka jako osoby, a więc istoty wolnej, rozumnej, obdarzonej bezwarunkową godnością, zdolnej do poszukiwania prawdy, dążenia do dobra i do zachwytu pięknem. Człowiekowi jako osobie przysługuje miłość, ale nade wszystko osoba spełnia się w miłości. Nie jest to jednak miłość rozumiana dowolnie, głównie uczuciowo – tak jak rozumie się ją w dzisiejszej kulturze. Miłość osobowa jest postawą opartą głównie na woli. Oznacza to, że człowiek chce i potrafi być dobrowolnym, bezinteresownym darem dla drugiego, darem mądrym. Dar mądry kierowany jest sumieniem, rozumną oceną, co jest dla życia i rozwoju drugiego człowieka dobre, z szacunkiem dla jego godności. „Spełnić siebie” znaczy tu być darem, żyć dla innych, a na tej drodze budować w sobie dobro. Spełnić siebie, żyjąc we wspólnocie z innymi, oznacza bycie z nimi solidarnym, oznacza troskę i aktywność na rzecz dobra każdej z osób należących do wspólnoty. Bycie darem jest więc w sposób oczywisty zupełnym zaprzeczeniem egoizmu.

Wychowanie jest wspieraniem człowieka w rozwoju osobowym. Rozwój ten musi mieć u podstaw ofiarną, bezinteresowną miłość, najpierw doświadczaną od innych, a stopniowo – świadczoną innym. Taka miłość wymaga daru – ofiary ze swojego czasu, uwagi, zainteresowania, czasem planów, a nawet marzeń. Nie może tu być miejsca na egoizm – ani po stronie wychowawców, ani wychowanków. Wychowawcy muszą wymagać od siebie mądrej ofiarności, gotowości do zrozumienia i pomocy, ale równocześnie od najmłodszych lat muszą wymagać też od wychowanków zauważania innych, liczenia się z ich potrzebami, działania na rzecz bliźnich. Jak to realizować? Jak w każdej dziedzinie wychowania, przede wszystkim przykładem – głównie własnym, a także wiarygodnymi przykładami innych, nie sztucznie podsuwanymi, ale prezentowanymi w kontekście konkretnej sytuacji ich działania, czytelnych w prezentowanych postawach. Dostrzeganie innych wymaga uczenia nie tylko gotowości do pomocy w sytuacjach trudnych, wobec przynaglających do działania potrzeb. Niezbędne jest uczenie wrażliwości na detale zachowań, proste reakcje – uśmiech, miły gest, grzeczne zwrócenie się do drugiej osoby; drobne codzienne sytuacje, uważne wysłuchanie, niezależnie od własnego samopoczucia czy nastroju. Egoista nie wychowa nieegoisty.




Pierwszą szkołą otwartości na innych, albo właśnie egoizmu, jest rodzina. To w niej oczywiste powinny być formy codziennej wzajemnej pomocy, dzielenie się nie tylko rzeczami materialnymi, ale i przeżyciami, branie pod uwagę potrzeb oraz sytuacji innych, jak i ofiarowywany sobie czas. Jednak musi to być zachowanie normalne, a nie wyjątkowe, szczególnie nagradzane. Dziecko powinno w domu widzieć i słyszeć o pomocy innym, powinno być wciągane do takich działań, powinno pomagać w pomaganiu. Należy je przyzwyczajać do pokonywania siebie, by zrobić coś dla kogoś, dla mamy, brata, dziadków, a potem dla coraz bardziej odległych i anonimowych potrzebujących. Niezwykłą wartość w wychowaniu przeciw egoizmowi mają działania wprowadzające możliwie stałą aktywność na rzecz innych – różne formy wolontariatu i innych bezinteresownych działań prospołecznych.

Aleksander Kamiński, twórca polskiego ruchu zuchowego (wspaniałej formy harcerskiej pracy wychowawczej z młodszymi dziećmi), zapisał w Prawie Zucha, do przestrzegania którego zuchy zobowiązują się w uroczystej obietnicy, m.in., że „wszystkim jest z zuchem dobrze”. Ta reguła może być ważną wskazówką wychowawczą do codziennej pracy z dziećmi, stawiania im wymagań. Gotowość pomocy innym była i jest programowo osią wychowawczą harcerstwa. Sprawdzianem słuszności tej drogi było dramatyczne świadectwo bohaterstwa Szarych Szeregów w czasie okupacji hitlerowskiej, w powstaniu warszawskim czy harcerek wywiezionych do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Zorganizowanie w tym obozie drużyny harcerskiej „Mury”, wbrew wszelkiej racjonalnej ocenie warunków, było możliwe dzięki determinacji kilku polskich instruktorek harcerskich, które postanowiły, w imię ideałów harcerskich, zaangażować młode więźniarki we wzajemną pomoc, wymagającą codziennej heroicznej ofiarności na granicy życia i śmierci. Wspomnienia wielu z tych, które przeżyły, potwierdzają, że działania te ratowały nie tylko fizyczne życie, ale ocalały – wbrew planom władz obozowych – człowieczeństwo.




Dzisiejsza rzeczywistość nie stawia nas na szczęście przed takimi próbami, jednakże spontaniczne reakcje na kataklizmy i katastrofy, akcje charytatywne na skalę kraju czy nawet na skalę lokalną – ujawniają istniejący w społeczeństwie, także w młodym pokoleniu, wielki potencjał gotowości pomocy, rezygnacji z siebie, jeśli sens tego jest wyraźny i przekonujący. Dla wychowawców potencjał ten powinien być wyzwaniem… Trzeba z wychowankami, niezależnie od wieku, rozmawiać o potrzebach innych, o możliwościach włączania się w pomoc, o wartości rezygnowania z siebie na rzecz drugiego. Należy mówić o ludziach pomagających, na co dzień inicjować i organizować konkretne sytuacje pomocy innym. W miarę dorastania wspieranie wychowanków musi opierać się na obdarzaniu ich zaufaniem w powierzaniu coraz trudniejszych zadań na rzecz innych. Tylko takie sytuacje mogą młodych ludzi nauczyć odpowiedzialności i obronić przed presją kultury egoizmu.


Wychowywanie nieegoistów – powołaniem wychowawcy chrześcijanina


Wychowanie oparte na wizji człowieka jako osoby, spełniającej się w byciu dla innych, znajduje swe najgłębsze uzasadnienie w chrześcijaństwie. Wychowawca uważający się za chrześcijanina musi być świadomy nadprzyrodzonego wymiaru swej odpowiedzialności i powołania. Radykalna miłość osobowa to miłość ewangeliczna, miłość z Listu św. Pawła, miłość na wzór Chrystusa, świadczona każdemu człowiekowi, który jest tak jak ja dzieckiem Bożym, Chrystusowym bratem. Całkowity, heroiczny dar z siebie dla Chrystusa, widzianego w każdym drugim człowieku, jest drogą do najpełniejszego zrealizowania siebie. Siebie jako obrazu Boga. Drogą doskonalenia siebie na wzór Jezusa, drogą do świętości...




Egoista wychowa egoistę.


Chrześcijański opiekun musi więc najwyższą wagę przywiązywać do wspomagania wychowanków w coraz bardziej świadomym wychodzeniu z egocentryzmu, w pracy nad pokonywaniem własnego egoizmu, w samowychowaniu, które otwiera na innych. W wychowaniu chrześcijańskim dochodzi ukazywanie najgłębszych motywów takiej postawy – rezygnowanie z siebie dla Chrystusa, przekonanie o pomocy w tym trudnym zadaniu życiowym ze strony kochającego Boga. Tym samym wychowanie chrześcijańskie nie tylko powinno uodparniać wychowanków na kulturę egoistów, na bycie wobec niej „znakiem sprzeciwu”, ale programowo powinno budować kulturę nieegoistów, cywilizację miłości, o którą tak bardzo apelował Jan Paweł II.