Kłopoty z uczciwością

Jan Galarowicz

publikacja 16.07.2009 16:32

Dlaczego cnota uczciwości jest dzisiaj deprecjonowana, a nawet wypierana ze świadomości? Wiąże się to z obecnym stanem kultury i duchowości – ich charakterystyczną cechą jest infantylizacja życia, przejawiająca się w kulcie młodości i ucieczce przed dojrzałością, czyli odpowiedzialnością. Zeszyty Karmelitańskie, 2/2009

Kłopoty z uczciwością



„Największa korzyść, to być uczciwym człowiekiem”.
Fiodor Dostojewski

Elementarna intuicja etyczna

Dość łatwo rozróżniamy czyny uczciwe od nieuczciwych. Moi studenci, poproszeni o podanie przykładów nieuczciwości, najczęściej wymieniali kłamstwo, zdradę i kradzież; mówili również o ściąganiu na egzaminie, jeździe bez biletu, oszustwach finansowych, korupcji, „ustawianiu” meczów piłkarskich, nierównym traktowaniu wobec prawa, zatajaniu przed drugą osobą czegoś ważnego, fałszywych zeznaniach, podrabianiu dokumentów i podpisów, plagiatach i niedotrzymywaniu słowa.

Natomiast uczciwość ilustrowali następującymi przykładami: oddawaniem rzeczy znalezionych, zwrotem pożyczonych pieniędzy, płaceniem podatku, adekwatnym wynagradzaniem za pracę, przyznawaniem się do popełnianego zła i do błędów, samodzielnym pisaniem prac, właściwym rozdzielaniem dóbr publicznych, sprawiedliwym osądzaniem ludzi oraz konstruowaniem jasnych i przejrzystych przepisów.

Św. Augustyn pisał w Wyznaniach: „Czymże jest czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem”. Podobnie jest z uczciwością: intuicyjnie rozumiemy jej sens, o czym świadczy łatwość wskazywania sytuacji, w których wartość ta jest, bądź nie jest realizowana; chcąc ją zdefiniować, a przynajmniej opisać, popadamy w zakłopotanie.

Wyraz tym trudnościom daje również literatura filozoficzna, a zwłaszcza etyczna: milczy o uczciwości 9-tomowa Encyklopedia Powszechna Filozofii, brak jest hasła „uczciwość” w Cnotach na co dzień Jamesa F. Keenana, a wśród 38 wad innych Antonio Poliseno nie znalazło się miejsce na omówienie „nieuczciwości”. Nie zajmowali się uczciwością najwięksi myśliciele; podam tylko dwa przykłady: pomija ją Arystoteles, a Ingarden, zauważając ją, wypowiada się o niej – w przeciwieństwie do innych wartości moralnych – bardzo skąpo.

Milczenie to budzi zdumienie. Zdumienie rodzi pytania. Jaki jest sens tego milczenia? Dlaczego nie mówi się i się nie pisze o uczciwości i nieuczciwości? Czy przerywając milczenie w tej sprawie, „Zeszyty Karmelitańskie” nie ryzykują wielkością nakładu?

Wartość moralna przemilczana

Nie jest wykluczone, że uczciwość nie jest analizowana z bardzo prostego powodu – jest to bowiem elementarna, prosta i oczywista jakość o charakterze aksjologicznym, jakaś pierwotna, archetypiczna postać dobra moralnego, ludzkiej dobroci. Nie definiując barwy czerwieni czy zieleni, nie mamy przecież trudności z widzeniem tych kolorów i ich rozróżnianiem. A to jest w końcu najważniejsze, że je widzimy, a nie to, co o nich mówimy.

A może milczenie to jest spowodowane czymś wręcz przeciwnym, tzn. wieloznacznością słowa „uczciwość”? Nieco w zapomnienie poszedł dzisiaj ontologiczny, dotyczący struktury bytu, sens tego słowa: „uczciwy” – taki jak należy, odpowiedni, satysfakcjonujący, zgodny z ideą, z ideałem, z tym, co być powinno. Z tym wiąże się aksjologiczne znaczenie „uczciwości”: kiedyś mówiono na przykład o „uczciwym posiłku”, rozumiejąc przez to posiłek obfity, syty.

Mówiąc o „uczciwości” można również eksponować treść prawną tego słowa: uczciwy to praworządny, sprawiedliwy. Dominują jednak ściśle etyczne znaczenia „uczciwości”. Najczęściej stawia się znak równości między uczciwością a etycznością, dobrem moralnym. Niekiedy – o czym już wspomniałem – przez „uczciwość” rozumiemy elementarny, podstawowy przejaw dobroci, dobra moralnego. Czasem jednak „człowiek uczciwy” to ktoś bardziej znaczący niż człowiek zwyczajnie dobry, to raczej człowiek czysty, kryształowy, nieskalany, nieposzlakowany.





Jeśli nawet fakty te – prostota uczciwości lub wieloznaczność tego słowa – wyjaśniają poniekąd kłopoty związane z analizą tego pojęcia, czy jednak usprawiedliwiają one bagatelizowanie uczciwości?
W życiu codziennym mamy skłonność – o czym już napomknąłem – do utożsamiania uczciwości z etycznością, dobrem moralnym; mówiąc o człowieku uczciwym, w istocie myślimy o człowieku dobrym.

W jednym ze słowników czytam: „uczciwy czyn” to czyn „moralny, etyczny, sprawiedliwy, godny”. Przekonanie to znajduje również wyraz w określeniu zawartym w Małym słowniku etycznym pod red. Stanisława Jedynaka: „Uczciwość – zachowanie uznanych → norm moralnych, rzetelność w ich spełnianiu; prawość”. Potwierdzają to także wypowiedzi moich studentów: określając uczciwość, w gruncie rzeczy definiowali oni dobre postępowanie.

Człowiek jest dynamiczną jednością cielesno-psychiczno-duchową; jego duchowy wymiar, jego egologiczne centrum osobowe przejawia się poprzez świadomość, serce, rozum, wolę, wolność i sumienie. „Człowiek jest istotą, która ma sumienie” – „organ wymogu dobra” (Romano Guardini). Sumienie jest stróżem człowieczeństwa, jego wymiaru etycznego; stanowi rdzeń moralności. Czy jednak doceniamy dzisiaj znaczenie sumienia w życiu? Może nie tylko nie chcemy go słuchać, ale w ogóle chcemy się go wyrzec?

Martin Heidegger, a za nim Józef Tischner, uważają, że człowiek współczesny nie chce mieć sumienia i ucieka od niego. Tischner pisze: „Głos sumienia we współczesnym świecie jest więc taki: chciej mieć sumienie. Nie chodzi już o to, co robić, a czego nie robić; kogo ratować, a kogo nie; myśleć czy nie myśleć – chodzi po prostu o to, aby «chcieć mieć sumienie». Proces destrukcji zaszedł tak daleko, że ludzie nie tyle nie słuchają głosu sumienia, co w ogóle się go wyrzekają. Pojawiają się całe pokolenia ludzi bez sumienia”. Wsłuchiwanie się w głos sumienia i troska, aby żyć uczciwie, to w pewnym sensie to samo.

Gdybyśmy chcieli mieć sumienie, tego świadka naszej uczciwości i nieuczciwości, odkrylibyśmy swoją słabą moralność, miałkość naszego życia moralnego. A kogo wprowadza w zachwyt doświadczenie własnej słabości? Wyrzekanie się sumienia oraz przemilczanie uczciwości i nieuczciwości to skuteczny sposób radzenia sobie ze wstydem dotyczącym własnej słabości.

Wstyd nie jest jednak tylko reakcją na to, co negatywne, np. na słabość; wstydzimy się również dobra. Granica między nieobnoszeniem się z dobrem, z uczciwością, a wstydzeniem się go jest płynna. Wstydzimy się uczciwości dlatego, ponieważ – jak trafnie napisał w poprzednich „Zeszytach Karmelitańskich” Paweł Bortkiewicz – jest ona „kojarzona z tradycjonalizmem, konserwatyzmem, nieprzystosowaniem”.

Głosząc, że idealną wspólnotą jest społeczeństwo bezklasowe, i zwalczając wszelkie podziały i różnice między ludźmi, marksiści – komuniści wprowadzili i utrwalili mocny podział członków naszego społeczeństwa na szydzących z moralności i uczciwości cwaniaków oraz frajerów, tzn. osoby, które starały się żyć uczciwie, a które przez tamtych były traktowane jako nieudacznicy, istoty pozbawione życiowego sprytu itp. Czy po dwudziestu latach od upadku komunizmu udało się przezwyciężyć ten podział?

Czy głos cwaniaków nie jest ciągle zbyt silny? A czy ludzie uczciwi nie ulegają zbyt łatwo pokusie zasilania klasy cwaniaków lub godzą się na role frajerów – nieudaczników? Byłoby jednak wielkim uproszczeniem, gdybyśmy poprzestali na konstatacji, że w dzisiejszej Polsce toczy się twarda walka między cwaniakami a ludźmi uczciwymi. Bój toczy się przede wszystkim w duszy każdego z nas: czy chcę być cwaniakiem, nieudacznikiem, człowiekiem uczciwym?





Pochwała zwyczajności

Młodość charakteryzuje idealizm – jest ona ze swej istoty skierowana na rzeczy wielkie i nadzwyczajne: czyny heroiczne, dzieła zwalające innych z nóg itp. Czy jest na świecie chociaż jedna dziewczyna, która w głębi duszy nie tęskni za nadzwyczajnym mężem i za jeszcze bardziej nadzwyczajnymi dziećmi? Jeden z największych polskich filozofów, Roman Ingarden, mając szesnaście lat, pisał: „(…) mam zamiar napisać coś wielkiego, coś potężnego, co wstrząsnęłoby całym światem i rzuciłoby na kolana całe tłumy ludzi, co pozostałoby jako pomnik trwalszy od spiżowych i marmurowych kolumn!!”.

Młodość nie trwa jednak wiecznie, lecz stopniowo przechodzi w dorosłość, czyli dojrzałość. A istotą dojrzałości jest odpowiedzialność. „Świadomość odpowiedzialności – pisze Tischner – wyłania się z głębi osoby i ogarnia jej całość. Można powiedzieć: osoba to całość jej odpowiedzialności”.

Jednym z ważnych elementów dojrzewania, przyjmowania na siebie budzącej się odpowiedzialności, jest uświadamianie sobie swojej skończoności i ograniczoności oraz wyciągnięcie z tego właściwych wniosków. Nie chodzi, rzecz jasna, o porzucanie ideałów młodości; chodzi o przekształcanie wolności abstrakcyjnej – „wolności do wszystkiego” w wolność realną, konkretną. „ Ten, kto nie zgadza się – pisze Paul Ricoeur – być czymś określonym, a więc ograniczonym, ten w istocie wybiera niebyt”.

Zgoda na bycie czymś określonym jest zarazem przyjęciem prawdy o tym, że każdy z nas ma do przebycia na tym świecie jedyną, tylko jemu zadaną drogę – z rolami społecznymi, konkretnymi zadaniami itd. I ostatecznie nie to jest ważne, czy idę przez życie drogą zwyczajną czy nadzwyczajną (w końcu, ilu z nas może być papieżami, biskupami, słynnymi naukowcami, prezydentami, gwiazdami medialnymi itp.), lecz to, czy realizuję własne powołanie i czy czynię to najlepiej, jak tylko potrafię.

Dlaczego cnota uczciwości jest dzisiaj deprecjonowana, a nawet wypierana ze świadomości? Wiąże się to z obecnym stanem kultury i duchowości – ich charakterystyczną cechą jest infantylizacja życia, przejawiająca się w kulcie młodości i ucieczce przed dojrzałością, czyli odpowiedzialnością, co najlepiej widać w dziedzinie relacji damsko-męskich i w sferze erotyki. Temu kultowi i tej ucieczce sprzyja cywilizacja wirtualno-medialna, której dogmatem jest przeświadczenie, że prawdziwe życie nie rozgrywa się w świecie realnym, a więc przede wszystkim w codzienności i zwyczajności, lecz w sferze wirtualno medialnej – niecodziennej, nadzwyczajnej, magicznej.

Uczciwość nie jest wprawdzie najwyższą wartością moralną, nie ulega jednak wątpliwości, że jest cnotą ważną. Małżonkowie przecież zapewniają się: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską!”. Mimo że uczciwość jest podstawowym wymiarem życia moralnego człowieka i ważną zaletą człowieka – w przeciwieństwie do wielkich cnót, m.in. heroizmu, i modnych cnót, np. tolerancji – jest to wartość zbyt zwyczajna, aby do niej przywiązywać większe znaczenie.

Tęskniąc za wielkością i popularnością, równocześnie gardzimy codziennością i zwyczajnością – mierzi nas zwyczajny zawód, zwyczajna praca, zwyczajna uczciwość... „Dookoła tak wielu kandydatów do wielkości, do nadzwyczajności, do piedestału choćby i kameralnego, bodaj do szmerku pochwalnego i bodaj do jednego «och» i «ach». Czy nikt nie stanie w kolejce do zwyczajności? Bo w tamtej pierwszej naprawdę rzadko dają nadzwyczajność, często natomiast – śmieszność”.


Autorem tych słów jest znakomity eseista i publicysta katolicki, Tadeusz Żychiewicz, któremu tak wiele zawdzięczam; m.in. to, że gdy w czasach studenckich chciałem być wszystkim, i w których wszystko musiało być nadzwyczajne, nauczył mnie poprzez swoje teksty, m.in. publikowane w „Tygodniku Powszechnym”, a wydane potem w książce Dom Ojca, cenić codzienność i zwyczajność. Gdybym się tego wówczas nie nauczył, czy wyraziłbym zgodę na napisanie tego zwyczajnego eseju, zamiast pracować nad wielkim, rzucającym na kolana dziełem filozoficznym.






Podpisując się pod pochwałą filozofii codzienności i zwyczajności Żychiewicza, oddaję głos jemu samemu. „I tak by się chciało spotkać wreszcie – pisze – kogoś, kto byłby na tyle mądry, aby być zwyczajny”. Oraz: „(…) nie ma darów wielkich i małych, ważnych i nieważnych. Nie ma posług wielkich i małych, zaszczytnych i podlejszych. Są tylko różne dary i różne rodzaje posług”. A także: „Wielka chwała człowieka przychodzi przez dobre sprawy codzienne”.

Próba opisu

Jeśli nawet uczciwość jest pierwotną jakością aksjologiczną, można przecież spróbować coś o niej

Nawiązując do wybitnego etyka, Nicolaia Hartmana, można zdefiniować cnotę jako adekwatną odpowiedź na określony rodzaj sytuacji. I tak właściwą odpowiedzią na zagrożenie jest męstwo; w systemach, które krzywdzą ludzi, bardzo pożądana jest sprawiedliwość itp. Uczciwość jest dzisiaj potrzebna, ponieważ jest podwójnie zagrożona. Ciągle jeszcze leczymy rany po komunizmie. Komuniści nie tylko wymuszali na ludziach nieuczciwość, ale w istocie czynili z niej cnotę.

Ile jeszcze lat musi upłynąć, aby ta wartość nie była przez nas bagatelizowana, aby była ceniona i stanowiła jeden z głównych filarów życia naszego narodu, natomiast nieuczciwość nie była kojarzona z zaradnością, sprytem itp., lecz była potępiana? Wychodząc z komunizmu i integrując się z Zachodem koncentrujemy uwagę na takich jego wartościach, jak zapobiegliwość, sprawność, skuteczność, opłacalność, wygoda, przyjemność itp., natomiast nie zdajemy sobie sprawy, że w zdrowe życie krajów zachodnich wpisana jest również uczciwość i zaufanie.

Poszukując istoty uczciwości, zauważmy najpierw że, nie jest ona wartością utylitarną, techniczną, obyczajową, estetyczną, prawną i intelektualną, lecz wartością moralną – realizując ją, staję się lepszym człowiekiem, sprzeniewierzając się jej, staję się zły jako człowiek. Z uczciwością mamy do czynienia w różnych dziedzinach życia i ludzkiej aktywności: w sferze finansów i w polityce, w edukacji i służbie zdrowia; jest ona również obecna w wierze, w uczuciach itd.

Można uczciwie zarabiać pieniądze, uprawiać politykę, kształcić i wychowywać, leczyć, wierzyć, kochać… A czy nośnikami uczciwości są tylko nasze decyzje i czyny? Nie tylko: decyzje i czyny mają zakorzenienie w postawach, sposobach bycia i charakterze. „Siedzibą” uczciwości są także – na co rzadziej zwraca się uwagę – uczucia i samowiedza.

Uczciwość bywa utożsamiana z wieloma pokrewnymi jej wartościami, które jednak są od niej odmienne. Uczciwości nie należy mylić z solidnością; solidność wiąże się raczej z profesjonalizmem. Mimo że uczciwość ma ścisły związek z rzetelnością, wartości te nie są jednak identyczne. Wydaje się, że rzetelność jest syntezą profesjonalizmu i uczciwości. Uczciwość nie jest tym samym, co porządność: często bowiem mamy do czynienia z nieuczciwymi gestami, natomiast nie mówimy o nieporządnym geście.

Nie ma również znaku równości między uczciwością a przyzwoitością, co z dużą łatwością wychwycili moi studenci. A czy uczciwość jest tożsama z prawością? Nie podejmując się dokładnej analizy tej kwestii, odnotujmy tylko jedną uwagę: mimo że treść tych pojęć jest pokrewna, to jednak nie jest tożsama – mówimy przecież o uczciwym człowieku i o prawym człowieku, ale nie ma czegoś takiego, jak prawa umowa czy prawy gest, lecz uczciwa umowa i uczciwy gest.







Należy rozróżnić – jak czyni Ingarden – uczciwość w potocznym rozumieniu i uczciwość wewnętrzną. Uczciwość w potocznym rozumieniu dotyczy spraw majątkowych i finansowych. Kasjerka jest nieuczciwa, bo nie wydała mi reszty. Mój pracodawca jest uczciwy, ponieważ mnie nie oszukuje. Czymś głębszym, trudniej na co dzień dostrzegalnym, jest uczciwość wewnętrzna – uczciwość wobec siebie, wobec innych osób i wobec Boga. Jestem uczciwy wobec siebie, jeśli nie udaję przed sobą, że jestem kimś innym niż faktycznie jestem. Jestem uczciwy wobec swoich studentów, jeśli nie udaję przed nimi liberała, będąc konserwatystą.

Kluczem do uchwycenia istoty uczciwości są następujące słowa: „zgodność” i „prawda”, natomiast z nieuczciwością wiążą się „fałsz”, „zakłamanie”, „krętactwo”, „udawanie” itp. Uczciwość to zgodność między myślą i słowem, mową i czynem, uczuciem i wyrażającym je gestem, postępowaniem a zasadami etycznymi, pieniądzem pożyczonym i pieniądzem oddanym itp. Dlatego jeden z moich studentów trafnie zdefiniował uczciwość, pisząc: „uczciwość – być fair wobec siebie i innych” (czy uczciwość odnosi się również do sytuacji zgodności z zasadami obyczajowymi i technicznymi?).

Zrozumiałe jest zatem, że uczciwość wiąże się ściśle z prawdą. Zanim jednak pojawi się zgodność – np. między czułością a gestem czułości, pieniędzmi pożyczonymi i oddanymi – wcześniej obecna jest powinność: powinna być koherencja między czułością a gestem czułości, pieniędzmi pożyczonymi a oddanymi.

A jaka relacja zachodzi między uczciwością a szczerością? Rzecz jasna, uczciwość nie jest identyczna ze szczerością. A jednak szczerość jest bardzo ważna w byciu uczciwym wobec siebie; być uczciwym wobec siebie i być wobec siebie szczerym to zjawiska pokrewne, a może nawet tożsame. Dlatego niekiedy czytamy w słownikach, że człowiek uczciwy to człowiek szczery.

Jeśli istotę uczciwości stanowi zgodność, definiowanie jej – zarówno przez słowniki etyczne, jak i moich studentów – jako postępowanie zgodne z normami moralnymi czy z sumieniem jest zatem w pewnym sensie trafne. I nie bez racji człowiek uczciwy jest utożsamiany z człowiekiem prawym, sumiennym, szlachetnym. Czy wobec tego uczciwość jest synonimem dobra moralnego? Czy można postawić znak równości między człowiekiem uczciwym a człowiekiem dobrym? Czy można postawić znak równości między czynem uczciwym a czynem moralnym, etycznym, godnym? Pora rzecz doprecyzować. Poniższe uwagi proszę potraktować jedynie jako zachętę do dalszej refleksji, a nie jako ostateczne rozstrzygnięcie.

Niekiedy rzeczywiście utożsamiamy – o czym już wspomniano – uczciwość z moralnością, etycznością, dobrem moralnym, dobrocią. Jest to jednak tylko jedno ze znaczeń „uczciwości”. Bardziej precyzyjnie rzecz ujmując, uczciwość to elementarny i fundamentalny przejaw etyczności, jakaś archetypiczna postać dobra moralnego. Natomiast nie obejmuje ona całego obszaru dobra moralnego i nie jest sumą czy syntezą wszystkich cnót.

Przecież, na przykład uczciwość i mądrość czy opanowanie to różne wartości moralne. Wygląda więc na to, że tak naprawdę uczciwość jest tylko jedną z cnót; jest to jednak wartość szczególna, będąca elementarnym przejawem dobroci oraz warunkująca – czy współkonstytuująca – inne cnoty. A tym pierwiastkiem współkonstytuującym jest owa zgodność. I dlatego cnota ta nie należy – jak heroizm, miłość czy poświęcenie – do wartości najwyższych. Wydaje się, że jest ona raczej wartością podstawową, warunkującą inne wartości moralne (czy wszystkie?).

Dlatego jeden z moich studentów w pewnym sensie napisał trafnie: „Uczciwość to jedna z wielu cnót, chociaż każda inna cnota bez uczciwości jest niekompletna”. I to jest zasadniczy powód utożsamiania jej z dobrem moralnym, z etycznością. Wyjaśnia to również w jakimś stopniu, dlaczego cnota ta jest pomijana w rozważaniach etycznych.

Kończąc ten esej, nie mam wątpliwości, że uczciwość, mimo że przemilczana i bagatelizowana, stanowi bardzo ważny element człowieczeństwa i życia moralnego. Chwała zatem „Zeszytom”, że zajęły się tym tematem. Zarazem zdaję sobie sprawę, że próbując nazwać kłopoty związane z uczciwością, sam w nie popadam. I więcej mam pytań po napisaniu tego tekstu, niż wcześniej. Jeśli jednak – jak mówi Martin Heidegger – „pytanie jest pobożnością myślenia”, warto było ten esej napisać.