Urodziny pierwszego dziecka

Wanda Półtawska

publikacja 11.12.2008 20:09

Pierwsze dziecko całkowicie zmienia układ rodzinny. Jest już nie tylko mąż i żona, ale ojciec i matka – nowa rzeczywistość, nowe zadania. I właśnie od tego, jak i na ile oni zrozumieją te nowe zadania, zależy ich przyszłość, ich wspólny los. Magazyn Familia, 12/2008

Urodziny pierwszego dziecka



Kiedyś uderzyła mnie znamienna zależność, którą odkryłam w roczniku statystycznym. Była to tabela ilustrująca liczbę rozwodów w Polsce, ujawniająca wiek rodziców i liczbę dzieci. Najwyższy procent dotyczył małżeństw po urodzeniu pierwszego dziecka. Pod tym kątem zaczęłam sprawdzać to zjawisko w poradni. Na podstawie obserwacji z wielu lat mogę podzielić się pewnymi wnioskami, ukazującymi mechanizm przemian psychologicznych ludzi, którzy tak niedawno uważali, że się kochają, a jednak tak szybko się rozwodzą.

Mama, dziecko i…

Byłam świadkiem na ślubie w małym kościółku, specjalnie wybranym przez narzeczonych w ładnym miejscu w górach. Półtora roku po ślubie urodził się duży, zdrowy chłopiec, który kosztował mamę sporo wysiłku: ważył 4 kilogramy.

Ona, za moją namową, chciała, aby mąż był przy niej w chwili narodzin dziecka, ale nie udało się tego wywalczyć. Podobnie jak wielu innych mężów, on stał na korytarzu, niespokojny, nieco zagubiony. Doczekał aż do rozwiązania. Posłał jej bukiet kwiatów, bilecik i… poszedł spać do mamy, bo w domu nie było nikogo i nie było obiadu. Trzy dni potem zabrał żonę z dzieckiem ze szpitala. Maleństwo było niespokojne, po nocach płakało. On o siódmej rano szedł do pracy, więc ona „na razie” przeprowadziła się do swoich rodziców.

Ona u matki czuła się lepiej niż u teściowej. Mama pomagała jej kąpać dziecko, przynosiła jedzenie, pozwoliła poleżeć, odetchnąć, nabrać sił po porodzie. On, oczywiście, odwiedzał żonę i dziecko, chociaż było to trochę utrudnione, bo jej rodzice mieszkali daleko, na wsi. Jakiś czas później dotarła do mnie wiadomość o ich rozwodzie.

Typowy schemat

Tak właśnie bywa: on wraca do swoich rodziców, ona do swoich. Niekoniecznie dosłownie, ale jest to prawda, że kobieta, stając się matką, jakby zapomina, że jest żoną. Dziecko absorbuje całą jej uwagę. On – mąż – wciąż spodziewa się, że będzie u niej na pierwszym miejscu. Gdy pojawia się dziecko, on czuje się zaniedbany, nie potrafi znaleźć się w roli ojca. Umie być mężem, kochankiem żony, a gdy tej odpowiadającej mu roli żona nie spełnia, często znajduje inną kobietę. Kto winien?

Na kursie dla narzeczonych mówię, że kobieta z natury umie być matką i choć nie przysięga miłości dziecku, potrafi je kochać jak nikt inny. Ale kochając dziecko, jakby znacznie mniej kocha męża. Radzę dziewczynom, aby pamiętały o tym, by zawsze traktować męża jak pierwszego syna. Matki darują synom wiele win, a mężom tak trudno je darować.

To żona powinna nauczyć męża być ojcem. Dziecko wprawdzie może uczynić go ojcem, ale jeśli zaraz po urodzinach oboje rozejdą się do swoich mam, on dalej nie będzie miał z dzieckiem nic do czynienia.





Praktyczne rady

Staram się uczulać młode kandydatki do małżeństwa i daję im wskazówki:

- Po porodzie podziękuj mężowi za dziecko! Przeważnie kobieta nie dziękuje, a przecież wyrażoną wdzięczność on odczuwa i jest przez to zobowiązany.

- Żądaj, żeby był przy porodzie, bo wtedy ma szansę zobaczyć kobietę w innej roli niż dotąd. Niech mu się ujawni inna treść, niech zobaczy tajemnicę rodzącej kobiety. Niech pojmie, co to znaczy macierzyństwo!

- Nigdy po porodzie nie odchodź od niego, choćby u mamy było wygodniej. Sami kąpcie i pielęgnujcie swoje dziecko.

- Niech on asystuje przy karmieniu dziecka. Niech jak najczęściej patrzy na ten piękny obraz: karmiącej matki, rozkwitłej nowym wdziękiem dojrzałej kobiecości. Niech podziwia razem żonę i dziecko. Niech przez ten cud macierzyństwa zrozumie głębiej piękno kobiecych piersi.

Kiedyś żartobliwie powiedziałam: „Niech odcięta od dziecka pępowina przywiąże męża do żony, a ona niech pamięta, że przysięgała miłość jemu – mężowi, a nie dziecku”. On ma ją wziąć na ręce razem z dzieckiem i wtedy zazna czułości serdecznej, głębokiej, którą otrzyma zamiast radości współżycia seksualnego, które przez pewien czas może być niemożliwe, a którego jemu może brakować. On nie przeżywał wcześniej wzruszenia bliskością fizyczną dziecka i trzeba go teraz uczyć czułości bezinteresownej, innej niż ta, którą znał dotąd.

W Stanach Zjednoczonych w nowoczesnych ośrodkach dla wcześniaków nie używa się inkubatora, lecz ogrzewa się noworodki ciałem ludzkim. Kolejno matka i ojciec trzymają wcześniaka na swojej piersi i sobą grzeją dziecko całe dnie i noce. I dziecko, mimo że zbyt małe i zbyt wcześnie urodzone, ogrzewane ciepłem ojca i matki rozwija się prawidłowo. Nauka odkrywa stare ludzkie i Boże prawdy: to nie tylko ciało grzeje, lecz także miłość ogrzewa maleństwo i ich oboje. I takiej parze nie grozi rozwód. Dziecko ich nie dzieli, ale łączy.
________________________________________

Autorka jest doktorem nauk medycznych, członkiem Papieskiej Rady do Spraw Rodziny oraz Papieskiej Akademii „Pro Vita”. Żona i matka czterech córek.