Chrześcijanie w katakumbach

Giuseppe Moretti CRSP

publikacja 31.10.2009 19:04

Tu prawie wszyscy są muzułmanami. W kraju tym istnieje jeden kościół katolicki, w którym pracuje tylko jeden ksiądz. Jest nim ojciec Giuseppe Moretti, włoski barnabita, który specjalnie dla włoskiego tygodnika „Famiglia Cristiana” oraz „Magazynu Familia” opowiada o Afganistanie. Magazyn Familia, 10/2009

Chrześcijanie w katakumbach



Nasza parafia katolicka w Kabulu jest międzynarodowa. Wierni, którzy regularnie uczestniczą w niedzielnej Mszy św. w stolicy Afganistanu, pochodzą z różnych krajów. Bywają wśród nich także chrześcijanie innych wyznań niż rzymskokatolickie. Dla nich uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii, często odprawianej wśród alarmów i pod okiem służb chroniących ambasadę włoską, jest świadomym wyborem, dalekim od rutyny czy przyzwyczajenia.

Malutki kościół Matki Boskiej Bożej Opatrzności w Kabulu to jedyna świątynia katolicka w Afganistanie. Mieści się w obrębie ambasady włoskiej. Powstał w 1921 roku na mocy traktatu włosko-afgańskiego. Dokument ten zakłada, że na terenie Afganistanu może istnieć tylko ta jedyna świątynia katolicka, w której może pracować wyłącznie jeden ksiądz. Początkowo przysługiwał mu tytuł „kapelana ambasady włoskiej”, a od roku 2002 jest on z nominacji papieskiej jednocześnie przełożonym wszystkich katolików na terenie Afganistanu. W roku 2001 wraz z międzynarodowymi wojskami ISAF-NATO przyjechali tu także kapelani wojskowi, ale służą oni jedynie żołnierzom w ich własnych bazach.

Pomoc humanitarna

Od 2005 roku istnieje w Afganistanie organizacja humanitarna JRS (Jesuit Refugge Service) prowadzona przez jezuitów. Pracuje w niej kilku zakonników pochodzenia hinduskiego. Oficjalnie są oni jednak zarejestrowani jako pracownicy humanitarni. W 1955 roku powstała w Afganistanie także wspólnota Małych Sióstr Jezusa. Obecnie należą do niej cztery siostry, każda z innego kraju, które pracują jako pielęgniarki w szpitalach afgańskich. W Kabulu przebywają jeszcze cztery siostry z różnych zgromadzeń zakonnych, które mieszkają pod jednym dachem, tworząc tzw. wspólnotę międzyzakonną.

Siostry te pracują na rzecz humanitarnej organizacji „Dla Dzieci Kabulu”, która powstała we Włoszech w 2001 roku w odpowiedzi na bożonarodzeniowy apel Jana Pawła II, wygłoszony w trakcie błogosławieństwa Urbi et Orbi: „Ratujcie dzieci Kabulu”. W 2005 roku przybyły jeszcze do Afganistanu Misjonarki Miłości – zgromadzenie założone przez Matkę Teresę z Kalkuty. Wspólnotę zakonną tworzą cztery siostry. Pracują wśród ubogich rodzin afgańskich, a w ich domu znalazło schronienie i opiekę dziesięcioro niepełnosprawnych od urodzenia dzieci, porzuconych przez rodziców.

W pomoc dla Afganistanu zaangażowane są liczne organizacje z całego świata. Wśród nich jest Caritas Polska, która niosła pomoc mieszkańcom Afganistanu zwłaszcza w latach 2005-2007, oraz Polska Akcja Humanitarna, która realizowała w Afganistanie programy zaopatrzenia w wodę pitną oraz wspomaga projekty o charakterze edukacyjnym.

Cicha obecność

Afgańczycy z zasady respektują wyznawców innych religii, zwłaszcza jeśli widzą spójność pomiędzy doktryną, którą wyznają, a sposobem życia jej wyznawców. Obowiązujące jednak w tym kraju prawo szariatu nie dopuszcza możliwości przechodzenia z islamu na inną religię. Osobie przyłapanej na tym grozi kara śmierci. Trudno jest zatem mówić o jakimkolwiek dialogu międzyreligijnym.
W Afganistanie chrześcijaństwo było nieobecne około 1200 lat.

Nic nie wiadomo o istnieniu katolików narodowości afgańskiej. Do mikroskopijnej, bo liczącej około 100 osób, społeczności katolickiej w tym zupełnie islamskim kraju należą pracownicy służb dyplomatycznych, organizacji i firm międzynarodowych. Przyznawanie się tutaj do wiary katolickiej wymaga dużej odwagi. Bycie chrześcijaninem w Afganistanie oznacza przede wszystkim ciche świadectwo dawane w codziennym życiu.




Lęk i przemoc

W ciągu ostatnich dwóch lat w Afganistanie znacznie wzrosła liczba aktów przemocy. Często są one podstępne i brutalne, typowe dla terroryzmu. Dotykają zwłaszcza ludzi bezbronnych i niewinnych. Jako ksiądz przeżyłem w Kabulu tragiczne lata wojny domowej (1992-1994), ale gdy obecnie wychodzę z domu, za każdym razem myślę o tym, czy nie napotkam na mojej drodze jakiegoś zamachowca-samobójcy. Afganistan to dzisiaj kraj, w którym o swoje wpływy walczą handlarze narkotyków, zwalczające się gangi, prywatne formacje milicyjne, przywódcy Talibów. Na 250 parlamentarzystów aż 90 przynależy do jednej z wymienionych grup. Brakuje w tym kraju podstaw do stworzenia demokracji, nie tylko w wymiarze oficjalnym, ale głównie praktycznym.

Walka terrorystów

Afgańscy Talibowie nie są grupą jednorodną. Są to walczące ugrupowania, które mają swoich własnych dowódców i różne strategie działania. Łączy je wspólna ideologia, która wyznacza im cel działania. Jest nim wycofanie z Afganistanu kontyngentów międzynarodowych oraz usunięcie jakiejkolwiek ingerencji obcych krajów w życie Afgańczyków. Nawet jeśli media używają czasem podziału na Talibów „umiarkowanych” i „ekstremistów”, tak naprawdę jest to podział czysto teoretyczny. Jeśli wszyscy Talibowie stosują metody terrorystyczne, to w zasadzie bez znaczenia jest mówienie o terrorystach umiarkowanych czy też radykalnych.

Zachodni, czyli chrześcijański

Nie można powiedzieć, że w Afganistanie szerzy się nienawiść do chrześcijan czy też toczy się antychrześcijańska krucjata. To kraj, w którym szacunek dla innych religii wynika z tradycji. Niestety, propaganda Al-Kaidy i ekstremistów islamskich stawia znak równości między słowami „zachód” i „chrześcijaństwo” oraz utożsamia człowieka „zachodniego” z przedstawicielem religii chrześcijańskiej. To spowodowało, że Afgańczycy stali się dla niej mniej tolerancyjni. Ma to także swoje podłoże historyczne. Od początku XIX wieku do Afganistanu często wkraczały obce wojska. Byli to Anglicy, Rosjanie, Amerykanie i – z misją tzw. pokojową – ich sojusznicy z krajów NATO. Dla Afgańczyków wszyscy oni stali się po prostu ludźmi z „zachodu”, a co za tym idzie – „chrześcijanami”, gdyż w ich kulturze religia równa się pojęciu narodu. Trzeba pamiętać, że Afgańczycy to na pierwszym miejscu muzułmanie, a dopiero potem takie rody, jak Paszutowie, Tadżycy, Hazarowie, Uzbecy i Beludżowie. Być nieprzyjacielem w Afganistanie równa się być nieprzyjacielem islamu.

Nadzieja na pokój

Według starej tradycji, jeden z trzech mędrców, którzy przyszli ze Wschodu pokłonić się w Betlejem nowonarodzonemu Jezusowi, pochodził z Afganistanu. Nie możemy zatem nigdy tracić nadziei, że gwiazda betlejemska zawita jeszcze do tej krainy i przyniesie temu wspaniałemu narodowi upragniony pokój. Jako wyznawcy Chrystusa w tym muzułmańskim kraju jesteśmy świadomi, że to nasza społeczność jest bardzo mała i bez znaczenia, biorąc pod uwagę Kościół katolicki na świecie. Wierzymy jednak, że jesteśmy ziarnem rzuconym na ziemię afgańską przez Boga, który nas kocha. Jedynym naszym życzeniem jest to, abyście „zrobili sobie w waszych sercach, nawet w ich najdalszych zakątkach, miejsce dla nas i za nas się modlili”.


Tłumaczenie i opracowanie: Mariusz Krawiec SSP



*****

Autor jest kapłanem ze zgromadzenia barnabitów, z upoważnienia papieskiego przełożonym katolików żyjących w Afganistanie (missio sui iuis). Przez wiele lat był jedynym księdzem katolickim na terenie tego kraju.