Wszedł między lud

ks. Sylwester Łącki CSMA

publikacja 03.06.2005 16:09

Ksiądz Bronisław Markiewicz (1842-1912) - założyciel zgromadzeń zakonnych: księży michalitów i sióstr michalitek - będzie beatyfikowany 19 czerwca 2005 r. w Warszawie. Przed beatyfikacją pragniemy przybliżyć Czytelnikom postać tego świątobliwego kapłana, duszpasterza i wychowawcy. Powściągliwość i Praca, 4/2005

Wszedł między lud



Ksiądz Bronisław Markiewicz urodził się 13 lipca 1842 r. w Pruchniku k. Jarosławia, jako szóste z jedenaściorga dzieci. Na chrzcie otrzymał imiona: Bronisław Bonawentura. Jego rodzice: Jan i Maria (z Gryzieckich) - należeli do ludzi średnio zamożnych, a zajmowali się rolnictwem i kupiectwem. Matka wychowywała dzieci w pobożności i przygotowywała je do twardego życia. Ojciec był bardzo ceniony przez mieszkańców Pruchnika, którzy aż trzykrotnie wybierali go na burmistrza.



Gdy Bronek miał cztery lata wybuchło powstanie chłopskie, nazywane rzezią galicyjską (1846 r.). Być może niektóre tragiczne obrazy i opowiadania o tych zdarzeniach zapadły w jego dziecięcą pamięć. Ale na pewno zapamiętał biedę w domu. Przez długi czas, z powodu klęski nieurodzaju, panował taki głód, że - jak sam opowiadał - mama przygotowywała im do jedzenia placki z perzu... Doświadczył biedy.

Do szkoły elementarnej chodził w Pruchniku. Już wtedy odznaczał się wielką wrażliwością na potrzeby innych. Kiedyś wrócił ze szkoły zapłakany z... głodu. Według relacji jego siostry mama zapytała go: - Czy nie dałam ci pieniędzy na bułkę? - Tak, dałaś - odpowiedział - ale spotkałem biednego i dałem mu wszystko, co miałem, bo on też był głodny...

Choć w domu otrzymał dobre, dogłębne wychowanie katolickie, to jednak w piątej klasie gimnazjalnej (w Przemyślu), pod wpływem lektury niechrześcijańskiej oraz nauczycieli, którzy głosili racjonalizm i wyśmiewali religię, przeżył kryzys wiary, który trwał półtora roku. W późniejszych latach sam o tym opowiadał: Ja sam, kształcony od dziecka na Skardze i Krasickim, czytając w 18. roku mego żyda dzieła wielce poważne z dziedziny historii i nauk przyrodniczych w języku niemieckim, a obok nich - autorów greckich i łacińskich w całości, nie zadowalając się szkolnymi podręcznikami; wkrótce straciłem wiarę w Boga i harmonię wewnętrzną, których brak odebrał mi pogodę i spokój duszy. Niezadługo potem, tęskniąc za nimi, zabrałem się znowu do czytania dzieł najcelniejszych pisarzy polskich, którzy powoli zaczęli koić rozstrój w duszy mojej, aż wreszcie przy czytaniu kolejnej noweli, napisanej przez Józefa Korzeniowskiego (Narożna kamienica), upadłem na kolana i zacząłem się modlić:

Jeśli istniejesz, Boże, daj mi się poznać, a wszystko dla Ciebie gotowym uczynić!... I w tej chwili napełnił mię Pan wielką światłością wewnętrzną, która sprawiła, iż uwierzyłem we wszystko, co Kościół święty do wierzenia podaje, i tegoż jeszcze dnia wyspowiadałem się z całego życia. I odtąd 41 lat minęło, jak panuje stały pokój i pogoda niezmącona w sercu moim...



Maturę z wyróżnieniem zdał 23 lipca 1863 roku. Wstąpił do seminarium w Przemyślu. We wrześniu 1867 r. został wyświęcony na kapłana diecezji przemyskiej. Dał się poznać jako ofiarny i ceniony duszpasterz, a także profesor Seminarium Duchownego w Przemyślu. Od początku swego kapłaństwa był szczególnie wrażliwy na religijne, moralne i materialne zaniedbanie dzieci i młodzieży, a także niedolę prostego ludu. Wypowiedział ostrą walkę wadom narodowym Polaków. Rozwiązanie problemów społecznych widział w dobrym wychowaniu dzieci i młodzieży oraz podniesieniu moralnym całego społeczeństwa.

Już 28 września 1867 r. rozpoczął pracę kapłańską jako wikariusz w parafii Harta k. Dynowa. Z całym zapałem oddał się pracy duszpasterskiej: spowiadając, głosząc kazania i nauczając katechizmu. Pracował nad wykorzenieniem nałogu pijaństwa i jednaniem zwaśnionych.

Przejmujące świadectwo o ks. Markiewiczu dał jego uczeń z seminarium duchownego - ks. kań. Władysław Sarna podczas mszy żałobnej po śmierci ks. Bronisława w 1912 roku: Odbywał ks. Markiewicz w Harcie pieszo długie podróże do oddalonych wiosek i przysiółków, aby uczyć dzieci katechizmu; w czasie takich przechadzek porą zimową odmrażał nogi i ręce; po powrocie zaspokajał głód kawałkiem chleba i wodą; sypiał na desce; po całodziennej pracy wstępował do kościoła na długie rozmowy z Panem Jezusem w Przenajświętszym Sakramencie, a gdy kościół zastał zamknięty, klękał przed drzwiami, często na śniegu i tak odprawiał swoją dzienną adorację... Z jego inicjatywy proboszcz wybudował kaplice w miejscowościach: Szklary, Lipnik i Bachorzec. Dziś są tam parafie.

W marcu 1870r. objął funkcję wikariusza przy katedrze w Przemyślu. O piątej rano czekał już w konfesjonale na penitentów: - Kapłan, czekający w konfesjonale - mawiał -jest wołającym głosem dobrego Pasterza. Na niejedną duszę więcej działa widok oczekującego spowiednika niż kazanie... Pracował wśród więźniów jako kapelan. W wolnych chwilach, swoim zwyczajem, udawał się do pobliskich wiosek, aby katechizować dzieci, które pasły krowy. Dzieciaki początkowo były nieufne. Potem już na sam jego widok biegły ku niemu.

Aby skuteczniej pracować wśród inteligencji, podjął studia z zakresu filozofii i pedagogiki. Odbył je na dwóch uniwersytetach: Jana Kazimierza we Lwowie i Jagiellońskim w Krakowie. Po studiach wrócił do duszpasterstwa parafialnego. Zdobytą wiedzę wykorzystał potem jako wykładowca w Seminarium Duchownym w Przemyślu, ale nie tylko. Ułatwiła mu ona głębsze zrozumienie problemów społeczno-etycznych powstającego społeczeństwa kapitalistycznego. W celu zaradzenia tym problemom opracował zwarty i integralny program wychowawczy, którego myśl przewodnią wyrażało hasło powściągliwość i praca.

Probostwo w miejscowości Gać objął w 1876 roku. Głównym problemem było tam pijaństwo. Ksiądz Markiewicz na początku swojej pracy nieustannie modlił się o nawrócenie parafian, ale nie zaniedbywał również środków czysto ludzkich, aby temu zaradzić. Stopniowo zainteresował młodzież i mężczyzn grą w szachy: zakupił większą liczbę szachownic, zbierał młodzież u siebie i uczył gry. Te i inne zabiegi sprawiły, że niedługo potem karczma zaczęła świecić pustkami.

A oto jeden, legendarny już niemal, przykład pomysłowości ks. Markiewicza: wiemy, że tam, gdzie zakorzeni się pijaństwo, dochodzi do awantur, przestępstw, często rodzinnych tragedii. Wówczas było podobnie. Także podczas wesel i chrzcin, które wówczas były huczne i długie. Chcąc położyć kres zgorszeniu, proboszcz zażądał, aby gospodarze przed ślubem syna lub córki składali na ręce proboszcza kaucję - pewną sumę pieniężną, która będzie im zwrócona, gdy wesele odbędzie się spokojnie. Inaczej pieniądze miały być rozdzielone między ubogich w parafii. Środek okazał się skuteczny. Gospodarze czuwali, aby nie dopuścić do awantur. Ostrożniejsza była młodzież, która nie chciała narazić rodziców na utratę kaucji. - No i czuwała - dodawał z uśmiechem ks. Markiewicz-stora Urszulka, żebraczka, która zwykle krążyła przy domu wesela, oczekują?, czy się nie pobiją. Gdy się to jeszcze czasem, pomimo kaucji zdarzało, biegła zdyszana na plebanię i już z daleki wołała: -Pobili się! Jegomościu, pobili! Kaucja dla biednych! Niech im Pan Jezus da zdrowie, pobili się!

Zaczął sprowadzać bogatą lekturę rolniczą, fachowe czasopisma i wraz z rolnikami zapoznawał się z nowoczesną gospodarką rolną. Wkrótce pojawiły się nowe sady, rozwinęło się pszczelarstwo, warzywnictwo, hodowla drobiu i bydła. Otwarto też w Gaci spółdzielnię Samopomoc Chłopska.

Rok później ks. Markiewicz mianowany został proboszczem ośmiotysięcznej parafii Błażowa. Przy pomocy ówczesnego marszałka krajowego Zyblikiewicza, otworzył tam Spółkę Tkaczy, a przez to przyczynił się do podniesienia dobrobytu ludności w całej parafii i okolicy. Wysłał również najzdolniejszego tkacza Marcina Brzęka na studia tkackie do Czech. Ten, powróciwszy do Błażowej, założył szkołę tkacką. Najważniejsząpracądla ks. Markiewicza było jednak duszpasterstwo. Jak tylko mógł, rozbudzał wśród wiernych nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i zwyczaj częstego przyjmowania komunii świętej.


Biskup Łukasz Sołecki, ordynariusz przemyski, znając wiedzę i doświadczenie ks. Markiewicza, powołał go w tym czasie na profesora Seminarium Duchownego w Przemyślu. Wkrótce Sługa Boży odkrył w sobie pragnienie wstąpienia do zgromadzenia zakonnego. Po otrzymaniu zgody swego biskupa zrezygnował z dotychczasowych stanowisk (był również wicedziekanem strzyżowskim) i wyjechał do Włoch, gdzie poznał św. Jana Bosko i zachwycił się jego wspólnotą zakonną, która poświęciła się wychowaniu najbiedniejszej, opuszczonej młodzieży oraz służbie biednemu ludowi. W duchowej szkole ks. Bosko ks. Markiewicz przygotowywał się do zadań wychowawcy i opiekuna młodzieży w Polsce. Po kilku latach wrócił do Polski i zaczął wprowadzać w czyn w Miejscu Piastowym to, czego nauczył się od tego świątobliwego włoskiego kapłana.

Ostatnie 20 lat życia i działalności ks. Markiewicza związane było z tą podkarpacką parafią. Jest to okres, w którym można wyróżnić trzy wielkie sprawy, będące przedmiotem troski Sługi Bożego: działalność wychowawcza i duszpasterska, szczególnie organizowanie zakładów wychowawczych dla najbiedniejszej młodzieży w duchu powściągliwość i pracy, zabiegi o utworzenie dwóch nowych zgromadzeń zakonnych - pod wezwaniem św. Michała Archanioła, dla kontynuowania tych zadań, i wreszcie usilne dążenie do świętości poprzez żywy kontakt z Chrystusem, wpatrywanie się w przykłady świętych i pozyskiwanie innych dla Boga świadectwem życia.

Z przedłożonych wyżej refleksji jawi się obraz ks. Bronisława Markiewicza jako duszpasterza i społecznika, który nie ograniczał swej posługi jedynie do zakrystii, ale wkroczył w szerokie obszary codziennego życia ludu, zwłaszcza wiejskiego i ubogiego. Nowatorski program duszpasterski najdobitniej ujął biograf ks. Markiewicza Mieczysław Stachura w tytule swej książki pt. Wszedł między lud.

Ówcześni biskupi i inni duchowni myśleli nad tym, co mają zrobić dla ludu, i często robili wiele, natomiast byli przekonani, że bardzo mało da się zrobić z ludem. Ksiądz Markiewicz pokazał, że da się zrobić wiele. Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński tak mówił: Nauka Sługi Bożego jest na czasie. Może zapytamy: lecz kto zmieni nasze usposobienie? Odpowiemy sobie: Któż jak Bóg! -przez nasza powściągliwość i pracę. Dzisiaj wiemy, że trzeba być bardzo powściągliwym i pracowitym. Powściągliwym - aby nie czynić nikomu nic złego, a pracowitym - aby zdobywać to. co jest potrzebne dla utrzymania rodziny i Narodu. aby ratować dzieci przez uczciwa prace i oszczędność, nie zaś niszczyć je dla wygodnictwa, samolubstwa i egoizmu. Wierze, że taki program narodowy, jaki dał swemu Zgromadzeniu ksiądz Markiewicz. może poruszyć nasze sumienia. Chciałbym wszystkie sumienia zaniepokojone złożyć w dłonie Świętej Boże i Rodzicielki, która jest umiłowana Patronka Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła i nasza Królowa Polski... Miejsce Piastowe, 10.09.1972