Legendarny świat apokryfów: Najdoskonalsze zrodzenie

ks. Marek Starowieyski w cyklu pogadanek wygłoszonych w Radiu Watykańskim - część 4.

publikacja 15.09.2006 22:48

Wobec zapewnień o niewinności Maryi oraz Józefa kapłani postanawiają użyć środka ostatecznego – próby gorzkiej wody, pewnego rodzaju ordalium: Maryja i Józef musieli wypić gorzką wodę i pójść na pustynię. Po tej próbie obydwoje powrócili cało, z czego wynikało, że obydwoje mówili prawdę. Powściągliwość i Praca, 1/2006

Legendarny świat apokryfów: Najdoskonalsze zrodzenie




Jak pamiętamy, Józef, przyjąwszy do swego domu Maryję, udał się do pracy. Podczas jego nieobecności nastąpiło Zwiastowanie. Powróciwszy, stwierdził, że Maryja jest brzemienna. Widząc to, wpadł w rozpacz. Zdawało mu się, że jest drugim Adamem i podczas jego nieobecności wszedł do jego domu wąż – to Protoewangelia Jakuba cytuje apokryficzną Księgę Henocha. Na pytanie Józefa Maryja odpowiadała niezmiennie, że jest niewinna. Przed Józefem stanęło więc zasadnicze pytanie: co ma teraz zrobić? Zapadła noc, która przyniosła rozwiązanie: Anioł we śnie nakazał mu przyjąć syna i nadać Mu imię Jezus, bo On zgładzi liczne grzechy. To Józefowi, mężowi sprawiedliwemu wystarczyło – powstał ze snu uspokojony, chwalił Boga i postanowił strzec Dziewicy.

Dramat nie tylko Józefa

Ale to był dopiero początek cierpień Józefa. Kapłani, zaniepokojeni długą nieobecnością Józefa na spotkaniach – był on, podobnie jak Joachim (ojciec Maryi) powszechnie szanowany – wysłali po niego uczonego w Piśmie Annasza z zapytaniem, dlaczego tak długo nie było go na radzie. Annasz zaś ze zgrozą spostrzegł, że Maryja jest brzemienną. Powrócił więc biegiem i oznajmił to kapłanom. Kapłani mu nie uwierzyli, gdyż znali Józefa jako męża sprawiedliwego, i wysłali inne sługi, które jednak potwierdziły to, że Maryja była brzemienna.

Kapłani wezwali więc Józefa i Maryję, a na ich głowy posypały się zarzuty: – Maryjo, dlaczego to uczyniłaś? Dlaczego upodliłaś swoją duszę? Czyś zapomniała o Panu, Bogu Twoim? Ty, któraś wychowana była w Świętym Świętych! Ty, któraś przyjmowała pokarm z ręki aniołów! Ty, któraś słuchała ich pieśni i tańczyła wobec nich, dlaczegoś to uczyniła? Wtedy Ona zapłakała gorzko i powiedziała: – Na Boga Żywego, jestem czysta przed Nim i męża nie znam. I rzekł arcykapłan do Józefa: – Nie świadcz fałszywie, lecz mów prawdę. Wymusiłeś od Niej podstępem dopełnienie swego małżeństwa i zataiłeś przed synami Izraela, i nie zgiąłeś swej głowy pod potężną ręką, aby pobłogosławione zostało twoje potomstwo! I zamilkł Józef. A arcykapłan mówił dalej: – Oddaj Dziewicę, którą wziąłeś ze świątyni Pańskiej!

Wobec zapewnień o niewinności Maryi oraz Józefa kapłani postanawiają użyć środka ostatecznego – próby gorzkiej wody, pewnego rodzaju ordalium: Maryja i Józef musieli wypić gorzką wodę i pójść na pustynię. Po tej próbie obydwoje powrócili cało, z czego wynikało, że obydwoje mówili prawdę. Na taki stan rzeczy nie pozostało arcykapłanowi nic innego – mimo że nic nie rozumiał – jak tylko wypowiedzieć słowa ostatecznego wyroku uwalniającego ich: – Jeśli Pan nie okazał Waszego grzechu, i ja Was nie potępiam. Oto Józef i Maryja są wolni od grzechów.

Mamy więc znowu udramatyzowanie sceny znanej z Ewangelii. Skąd ten dramat? Bo i zaplecze historyczne tego opisu jest także bardzo dramatyczne. Żydzi, a za nimi poganie, powtarzali, że Jezus narodził się z nierządu, a Jego ojcem był żołnierz Panteras (przerobione greckie słowo parthenos – dziewica – którym określano Maryję). Te zarzuty przejął w II w. poganin Celsus w swoim popularnym piśmie Słowo prawdziwe. Autor naszego apokryfu zwalcza te poglądy – jak zobaczymy – nie ostatni raz w naszym utworze i w dramatycznym obrazie przedstawia potwierdzenie prawdy o dziewiczym macierzyństwie Maryi, pochodzącym od Boga przez najwyższą władzę i autorytet żydowski, jakim był arcykapłan (miało to zamknąć usta żydowskim atakom).

Jak zobaczymy, ten motyw będzie powracał raz po raz w różnych wariantach. Otóż, np. w Ewangelii arabskiej Jana znajdujemy opowiadanie o starcu Symeonie. Był starcem, bo należał do tłumaczy Septuaginty (przekładu greckiego Starego Testamentu dokonanego w II w. przed Chrystusem, który jednak nasza legenda przenosi na wiek III). On to błędnie przełożył słowa Izajasza 7,11: według jego tłumaczenia to nie Panna pocznie (gr. parthenos), ale młoda dzieweczka (gr. Neanis). Za karę – za ten właśnie błąd – miał on żyć jeszcze dwa wieki i oczekiwać do chwili, kiedy na własne oczy zobaczy Pannę, która poczęła – oczekiwał więc w świątyni na Maryję i Dzieciątko. I znowu mamy echo tego samego sporu z Żydami, w którym to słowa u Izajasza stanowiło argument koronny dla chrześcijan i Żydów.

Ale w tej apokryficznej scenie z Symeonem mamy jeszcze inny ważny element: autor pisze, że stary i schorowany Symeon na widok Zbawiciela zapomniał o swej chorobie i skoczył, jak koziołek, co przypomina słowa proroctwa mesjańskiego tegoż Izajasza: A gdy przyjdzie Zbawiciel skoczą ułomni
i kulawi skokiem jelenia (Iz 35,6). W tej barwnej opowieści znajdujemy więc wyraźne potwierdzenie faktu, że Jezus jest prawdziwym i oczekiwanym Mesjaszem. Mamy tu do czynienia z typową egzegezą apokryficzną wyjaśniającą obrazem trudne fragmenty Pisma Świętego.



W drodze do Betlejem

A gdy wyszedł nakaz od cesarza Augusta, aby spisać wszystkich w Betlejem judzkim (tak zrozumiał autor Protoewangelii Jakuba tekst Ewangelii), wybrał się tam i Józef pełen rozterek: jak ma zapisać Maryję – jako żonę? Wstydzi się. Jako córkę? Wszyscy wiedzą, że nią nie jest. Jednak mąż sprawiedliwy zaufał Panu: Oto godzina Pańska. Pan uczyni, co zechce. Maryja zaś z trudem znosiła podróż i na trzecim kamieniu milowym (kamień ten pokazywano pielgrzymom, a w V w. Pobożna wdowa Ikelia zbudowała na tym miejscu kościół, który nazwała Kathisma) prosiła, by Józef zsadził Ją z osiołka. Wtedy Józef zauważył, że Maryja raz jest smutna, raz się śmieje. Zapytał więc, co to ma znaczyć? Ona odpowiedziała mu na to, że widzi dwa narody: jeden cieszy się z narodzenia Jej Syna, drugi płacze i lamentuje.

W drodze znowu Maryja poprosiła, by Ją zsadzić z osła, bo Dziecię, które było w Jej łonie, napierało, aby się narodzić. Było to miejsce pustynne, ale Józef wypatrzył jaskinię: wprowadził więc do niej Maryję, zostawił przy niej synów, a sam poszedł szukać położnej – Żydówki.

Zwróćmy uwagę na fakt, że Jezus nie rodzi się w szopie – jak śpiewamy w kolędach – ale wedle tradycji wschodniej: w jaskini (tak jest zawsze przedstawiane Boże Narodzenie na ikonach). Gdy więc Józef wyruszył na poszukiwanie położnej, spojrzał na niebo (bo stamtąd, według proroka Daniela, miał się pojawić Mesjasz-Zbawiciel) i ujrzał coś nadzwyczajnego. Tak opowiada: – Ja Józef szedłem i nie szedłem. I podniosłem oczy na firmament, i zobaczyłem, że się zatrzymał. I spojrzałem w powietrze, i ujrzałem, że jest pełne zdumienia, i ptactwo niebios zakrzepło w locie. Skierowałem oczy na ziemię i ujrzałem misę leżącą i robotników spoczywających przy posiłku, a ręce ich były w misie. Ci, którzy gryźli pokarm, nie gryźli go, a ci, którzy go nabierali – nie podnosili rąk, zaś ci, którzy nieśli do ust – nie donieśli, bo wszyscy mieli oblicza wzniesione i patrzyli w górę. Ujrzałem, jak pędzono owce, które stanęły, a pasterz podniósł rękę, aby je uderzyć, ale zamarła mu ręka podniesiona do góry. Zwróciłem oczy na prąd rzeki i ujrzałem kozły, które przytknęły pyski do wody, ale nie piły. I nagle wszystko zostało pobudzone i znowu podjęło swój bieg.

Tak to w chwili Narodzenia Pańskiego zamarło całe stworzenie. Obraz ciszy kosmicznej w chwilach teofanii – objawienia się Boga – jest znany w literaturze żydowskiej. Gdy Jahwe nadawał Prawo na Synaju, zamarła cała natura. Ale ten obraz zna także inna literatura: natura zamarła, gdy się rodził Budda czy gdy pojawił się grecki bożek Pan. Narodzenie w Betlejem to objawienie, przyjście Boga. Tę chwilę spotkania czasu i wieczności w chwili narodzenia się Syna Bożego opisuje Franciszek Karpiński w popularnej kolędzie Bóg się rodzi – moc truchleje – Pan Niebiosów obnażony – ogień krzepnie – blask ciemnieje – ma granice Nieskończony... Narodzenie Jezusa apokryf określa podobnym paradoksem – Maryja zrodziła i nie zrodziła: zrodziła, bo rodzi się nie tylko Bóg, na którego przyjście zatrzymała się cała natura, ale i człowiek. Ale także nie zrodziła, bo urodziwszy, została dziewicą. Jest to więc najdoskonalsze z możliwych zrodzenie.