Pustynia rozkwita na nowo

Marie-Gabrielle Leblanc

publikacja 07.01.2007 10:19

Koptyjscy mnisi z Egiptu żyją dziś duchowością starożytnych Ojców Pustyni, uczestnicząc tym samym w niezwykłym odradzaniu się tego ortodoksyjnego Kościoła na ziemi islamskiej. List, 1/2007

Pustynia rozkwita na nowo





Wschodnia Pustynia Arabska w Egipcie: bezmiar skał i kamieni. Sto dwadzieścia osiem kilometrów na południe od Suezu droga opuszcza wybrzeże Morza Czerwonego, zostawiając za sobą na drugim brzegu Synaj, i zagłębia się ku zachodowi w góry Galala. Po przejechaniu około pięćdziesięciu kilometrów wyłania się niezapomniany widok, jeden z najpiękniejszych w Egipcie: na tle góry Kolzum, przybierającej czasem barwę ametystu, rysują się wieże klasztoru św. Antoniego, widoczne z daleka, niczym strzeliste wieże katedry w Chartres. Owa monastyczna oaza została wzniesiona w IV w. w pobliżu groty, w której przez ponad osiemdziesiąt lat żył św. Antoni Wielki. Dwadzieścia kilometrów dalej (w linii prostej, a dziewięćdziesiąt pięć drogą) znajduje się inna duchowa twierdza – klasztor św. Pawła, zbudowany na grobie św. Pawła z Teb, pierwszego eremity i jednego z mistrzów św. Antoniego. Wciśnięty między góry, wydaje się miejscem jeszcze bardziej surowym i dzikim. Ponad dwustu pięćdziesięciu mnichów żyje tam zanurzonych w duchowości IV w., a jednocześnie w dniu dzisiejszym, z oczami zwróconymi ku niebu, ale z sercem szeroko otwartym dla gości, których przysyła Bóg. Ci brodaci abuna (ojcowie) wyglądają, jakby zeszli prosto z ikony.

Mistyka prawdziwych Egipcjan

Chrześcijanie z Egiptu, Koptowie (Qipt – arabska forma greckiego słowa Aigyptos, oznaczającego mieszkańców Egiptu), uważają siebie za prawdziwy naród egipski. Dlatego słowo „Kopt” należy pisać z wielkiej litery podobnie jak „Egipcjanin”. Choć od trzynastu wieków podlegają dyskryminacji i prześladowaniom, spektakularne odrodzenie się ich dwutysiącletniego Kościoła, trwające od około pięćdziesięciu lat, stanowi jeden z najbardziej pasjonujących fenomenów religijnych naszych czasów.
Gwałtowny wzrost powołań kapłańskich i monastycznych, trwający nieustannie od ponad trzech pokoleń, sprawia, że zapełniają się seminaria i klasztory. Te ostatnie, przed pół wiekiem prawie opustoszałe, liczą dziś stu, stu pięćdziesięciu, a gdzieniegdzie nawet trzystu mnichów. Wszędzie dobudowuje się nowe skrzydła budynków, zwiększając liczbę cel. Odnowione zostały klasztory, które przed wiekami popadły w ruinę: w latach sześćdziesiątych św. Menasa niedaleko Aleksandrii (obecnie trzystu mnichów!), w latach dziewięćdziesiątych św. Symeona w Asuanie. Kilka lat temu przywrócono do życia Klasztor Biały i Klasztor Czerwony w Sohag w górnym Egipcie i dziś w każdym z nich przebywa już dwudziestu pięciu mnichów. Jak to się dzieje?

Lud koptyjski żyje tym, co nadprzyrodzone, na co dzień. Często mówi się tutaj z uśmiechem:
„Nasz Kościół jest pełen mistycyzmu!”. Swoje odrodzenie zawdzięcza częściowo dwóm ostatnim patriarchom: Cyrylowi VI (1959-1971), wielkiemu świętemu, który dla Koptów jest tym, kim dla nas Jan Paweł II, oraz Szenudzie III, bohaterowi oporu wobec prześladowań islamskich. Sukces tej Wiosny Kościoła tkwi w dobrym poziomie formacji chrześcijan, silnej więzi wiernych z kapłanami, a przede wszystkim w intensywnym życiu liturgicznym, duchowym i sakramentalnym, będącym źródłem zaangażowania społecznego i charytatywnego. Paraie, dzięki zaangażowaniu świeckich – mężczyzn i kobiet – działają bardzo prężnie. Obecność od trzydziestu do stu diakonów w parafii to norma. Kluczem wydaje się odnowa praktyki comiesięcznej spowiedzi oraz kierownictwa duchowego.




Świeccy Koptowie utrzymują z mnichami więź o wiele ściślejszą niż przeciętny chrześcijanin w Europie. Chętnie odprawiają w klasztorze rekolekcje albo pielgrzymują do niego całymi rodzinami, spędzają w nim dni świąteczne lub po prostu wolne od pracy. Do codzienności należy chrzczenie w klasztorze niemowląt. I choć dla mnichów takie „najazdy” są nieco kłopotliwe, zgadzają się na to z miłości. Odwiedziny u mnichów stają się źródłem kolejnych powołań. Postulanci są coraz młodsi, choć równocześnie średni poziom świeckiego wykształcenia mnichów egipskich jest zdumiewająco wysoki. Nowicjat trwa dosyć krótko, ponieważ chłopcy są dobrze znani w klasztorze, gdzie od lat spędzali swój wolny czas i gdzie byli prowadzeni przez kierowników duchowych (starców).

Tłoczno na pustyni

Egipt dał światu chrześcijańskiemu życie monastyczne. Jednakże wezwanie pustyni nie jest wcale tak romantyczne, jak to sobie często wyobrażają ludzie Zachodu. Od starożytności pustynia postrzegana jest przez Egipcjan jako miejsce straszliwe. W języku hieroglificznym słowo „pustynia” można było wypowiedzieć na cztery, jakże wiele mówiące, sposoby:

  • khaset: góra, obca kraina (w Egipcie pustynia jest często górzysta; to miejsce, gdzie dusza może się wznieść ku Bogu). Egipcjanie mówią: „wstępować na pustynię”;
  • deshret; czerwona, jałowa ziemia, w opozycji do czarnej i żyznej ziemi w dolinie Nilu;
  • semyt: nieznane, kraina śmierci (miejsce pochówku, w starożytności grzebano tam zmarłych);
  • akhet: nieskończony horyzont.

W IV w. na pustynię wyruszyły dziesiątki tysięcy mnichów. Ustały prześladowania, chrześcijanie zaczęli zajmować w społeczeństwie coraz bardziej uprzywilejowaną pozycję, oni zaś, płonąc chęcią oddania swojego życia za Chrystusa, postanowili udać się tam, gdzie nikt nie chciał żyć. Dziś założone przez nich klasztory, niekiedy olbrzymie, są „latarniami pustyni”, tak w sensie dosłownym, jak i przenośnym. W św. Samuelu, wielkim klasztorze położonym na południe od słynnej oazy Fajum, oświetlony nocą na bardzo wysokiej wieży krzyż rozjaśnia morze piasku, rzucając swój blask na cztery strony świata. To w nim studenci z Kairu, rodziny ze śpiącymi dziećmi, chłopi z Fajum w chustach i dżalabijach, przyciągnięci duchowym promieniowaniem tego miejsca, w ścisku uczestniczą w Mszy św. sprawowanej przez mnichów o czwartej rano.

Nie wszystkie klasztory znajdują się na pustyni. Wiele z nich ciągnie się również wzdłuż doliny Nilu (kilka otacza Luksor). Deir al-Muharrak (Spalony Klasztor) w pobliżu Asjut jest najdalej na południe wysuniętym punktem drogi, którą przebyła Święta Rodzina. Tu właśnie miał ukazać się Józefowi anioł, aby oznajmić mu śmierć Heroda (tradycje dotyczące szlaku ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu są skarbem Kościoła koptyjskiego). Klasztor ten, w którym życie monastyczne nie wygasło od IV w., jest również wyższym seminarium dla środkowego Egiptu oraz ośrodkiem studiów liturgicznych (podobnie jak we Francji Solesmes).




Najstarszy śpiew Kościoła

Wchodzimy do starego, niskiego kościoła. Kiedy mnisi zaczynają śpiewać, wydaje się, że czas cofa się o tysiąclecia. Liturgiczny śpiew koptyjski jest najstarszy na świecie (liczy trzy albo cztery tysiące lat). W II w. muzykę z liturgii faraonów zastosowano do tekstów Mszy, a następnie w IV w. do liturgii św. Bazylego, która jest nadal w użyciu. Sam język koptyjski jest niczym innym jak starożytnym językiem egipskim, transliterowanym w alfabecie greckim.

Jednym z pociągających aspektów ortodoksyjnego Kościoła koptyjskiego jest jego gościnność i brak przywiązania do pieniądza. W dolinie Nilu mnisi żyją tuż obok zwykłych ludzi i wraz z chrześcijanami doświadczają prześladowań, które nasilają się od dziesięciu lat. Status niemuzułmanina w kraju muzułmańskim nie pozostawia miejsca na letniość. Mnisi, jak większość chrześcijan, tatuują sobie na nadgarstku lub przegubie dłoni niewielki, wielkości około centymetra, krzyżyk.

Znaczenie postu

Deir Abu Makar, klasztor św. Makarego to jeden z czterech, jakie pozostały w Wadi en-Natrun na Pustyni Zachodniej z pięćdziesięciu istniejących tu w IV w. i sześciuset otaczających Aleksandrię przed inwazją arabską. Znajdujemy się siedemdziesiąt kilometrów od Kairu na drodze do Aleksandrii. Owo centrum duchowości koptyjskiej i ośrodek naukowy utrzymuje więź z klasztorem ojców trapistów w Bellefontaine, który wydaje w języku francuskim pisma duchowe najsłynniejszego dziś mnicha egipskiego, ojca Matta el-Maskine (Mateusza Małego). Jest on obecnie pustelnikiem, żyjącym w odosobnionej grocie w pobliżu klasztoru św. Makarego.

Jeden z mnichów, ojciec Wadid, wyjaśnia nam sens postu. Według prawosławnych chrześcijan nie należy go wiązać z jałmużną i dzieleniem się z innymi, które chrześcijanin powinien praktykować przez cały rok. „Post, ujarzmiając nasze ciało, aby nie panował nad nami żołądek, służy doświadczaniu niewielkiej cząstki cierpień Naszego Pana na krzyżu. Przybliża nas do Niego i czyni nas wolnymi, abyśmy Go lepiej miłowali. Post nie ma innej racji bytu. Jest on źródłem radości i głębokiego pokoju, czyniąc człowieka wewnętrznie spójnym”.

Ortodoksyjny monastycyzm jest jeden, nie ma w nim różnych zgromadzeń i zakonów jak w Kościele rzymskim. Mnisi, którzy żyją na modlitwie, czytaniu Pisma Świętego i kontemplacji pracują także izycznie i śpieszą z pomocą ubogim i sierotom. Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est podkreśla, że miłość Boga i bliźniego powinna iść w parze z działaniem w służbie braciom. Owa spójność, której w naszym Kościele niekiedy brakowało, praktykowana jest przez Koptów od zawsze.

***


Tekst pochodzi z książki Marie-Gabrielle Leblanc "Famille Chretienne 1485, s. 20-28". Tłumaczyła Joanna Kokowska