Polska zmieniła Benedykta XVI

Rozmowa z o. Andrzejem Majewskim SJ, szefem Redakcji Katolickiej TVP

publikacja 06.06.2007 21:44

Gdybyśmy poszli za wskazaniami Papieża, zupełnie inaczej myślelibyśmy o Kościele. Na pewno nie uciekalibyśmy od trudnej przeszłości, ale umielibyśmy podejść do niej w sposób chrześcijański, a więc z miłością. A tego nam z całą pewnością zabrakło. Idziemy, 3 czerwca 2007

Polska zmieniła Benedykta XVI



Mija pierwsza rocznica pielgrzymki Benedykta XVI do Polski. Dla Papieża, to spotkanie z rodakami jego Wielkiego Poprzednika, było chyba wielkim wyzwaniem?

Rzeczywiście, jeszcze przed wizytą dochodziły do nas głosy z Watykanu, że Papież bardzo przeżywa fakt przyjazdu do Polski. Jeżeli można użyć takiego określenia, bardzo stresował się samą myślą, jak to będzie w Polsce, co powie Polakom, w jaki sposób podąży śladami Jana Pawła II. To napięcie jednak z każdym dniem wizyty malało, co mogliśmy sami obserwować. Pielgrzymka do Polski na pewno zmieniła Benedykta XVI, który stał się bardziej otwarty na ludzi. Polacy okazali mu serdeczną gościnność i dzięki temu kolejne papieskie pielgrzymki miały już nieco inny charakter. Myślę, że w skali całego pontyfikatu zostanie doceniony ów polski wkład w wizerunek Benedykta XVI jako papieża przełomu.

Postawa Benedykta XVI już od pierwszych chwil wizyty wyzwoliła wiele emocji, których nikt się nie spodziewał.

Pewnego rodzaju obawy związane z wizytą Benedykta XVI w Polsce na pewno istniały, ale były one raczej podsycane przez media. Organizatorzy pielgrzymki od samego początku byli pewni, że będziemy mieli do czynienia z masowym udziałem wiernych w tym wydarzeniu. Nikt też nie miał żadnych oporów, aby na spotkanie z wiernymi przygotować miejsca, w których Jan Paweł II był tyle razy. Można powiedzieć, że ta pielgrzymka w pewnym stopniu rozruszała Papieża, którego uważano za człowieka niedostępnego. Pamiętajmy jednak, że nie była to pierwsza w ogóle pielgrzymka Benedykta. Wcześniejsze Światowe Dni Młodzieży w Kolonii również wpłynęły na to, że Papież spontanicznie odnosił się, na przykład, do młodzieży. W Polsce to się jeszcze nasiliło i Papież poczuł się naprawdę jak u siebie w domu.

Te pięć minut naszej historii, kiedy papieże często chodzili po polskiej ziemi – może nie bezpowrotnie – ale na pewno minęło.



Ale chyba tak ogromna spontaniczność zarówno Papieża, jak i Polaków była zaskoczeniem?

Oczywiście! Zastanawialiśmy się, co będzie po Janie Pawle II i czy entuzjazm Polaków nie ograniczy się tylko do jednego papieża? Stało się zupełnie inaczej. Był to rzeczywiście czas wielkiej spontaniczności, gorącego przyjęcia Benedykta XVI jako papieża i dodajmy – Niemca. Jednak myślę, że pielgrzymka ta była przede wszystkim wielkim sprawdzianem dojrzałości naszej wiary.


Który moment tej pielgrzymki uznałby Ojciec za przełomowy?

Pielgrzymka Benedykta XVI do Polski składała się z dwóch bardzo wyraźnych etapów. Pierwsza część była pielgrzymką do Polski śladami Jana Pawła II i dziękczynieniem za niezwykłą postać Wielkiego papieża Polaka. Druga część miała zupełnie inne przesłanie, co związane jest z wizytą w dawnym hitlerowskim obozie zagłady KL Auschwitz-Birkenau i z poświęceniem Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu. Ten etap pielgrzymki był najbardziej komentowany przez media. W tym miejscu – wyjątkowo jak na charakter Benedykta XVI – mocniej przemawiał jego gest niż słowa. Wywodzący się z narodu niemieckiego papież przyjechał do Oświęcimia, ażeby modlić się za ofiary niemieckiego nazizmu. To było z całą pewnością najmocniejsze wydarzenie całej pielgrzymki przypieczętowane tęczą, która niespodziewanie pojawiła się na niebie, symbolizując przymierze Boga ze swoim ludem.

Wielokrotnie towarzyszył Ojciec Janowi Pawłowi II podczas pielgrzymek zagranicznych. Czy można porównywać zachowanie obu papieży?

Nie ma takiej potrzeby. Najbardziej cenię u Benedykta XVI to, że nigdy nie starał się naśladować Jana Pawła II. Obecny papież ma swój styl, któremu pozostaje wierny, nie robi nic pod publiczkę, nie stara się naśladować gestów swego Wielkiego Poprzednika. Oczywiście przejął część spuścizny Jana Pawła II, choćby Okno Krakowskie. Podczas wizyty w Krakowie wszyscy zastanawiali się, czy Papież pojawi się w oknie na Franciszkańskiej, jak się zachowa, czy będzie spontaniczny i – przede wszystkim – czy coś powie. Pojawił się, powiedział, rozruszał młodzież. Co więcej, Okno Krakowskie otworzyło Papieżowi chyba wszystkie inne okna na świecie. Jego ostatnia pielgrzymka do Brazylii miała podobny charakter. Tam Papież także pojawiał się w oknie klasztoru benedyktyńskiego, w którym mieszkał w San Paulo, i był równie entuzjastycznie witany przez młodzież.

Czyli jakieś porównania się narzucają…

Zawsze bardzo ryzykowne jest porównywanie papieży. Wzrastali w dwóch odmiennych światach zupełnie do siebie nieprzystających, mimo że obydwaj mieli za sobą przeszłość totalitaryzmu. Myślę, że Benedykt XVI wymaga przede wszystkim dużo większej uwagi. Jan Paweł II był człowiekiem gestów i często nie pamiętamy, co do nas mówił, ale jak się zachowywał. Papież Benedykt jest raczej człowiekiem słowa. Nie da się go zrozumieć, jeżeli człowiek nie wsłucha się w jego homilie, które są w pewnym sensie mini wykładami akademickimi, powiedzianymi prostym językiem. Wystarczy jednak chwila dekoncentracji, by potem już nie wrócić do głównego wątku. Jan Paweł II, jako fenomenolog, często wracał do tej samej myśli i oglądał ją jakby z różnych stron. Benedykt XVI jest od początku do końca bardzo logiczny i stąd może nieco trudniejszy w odbiorze.




Czy słowa Benedykta XVI wypowiedziane podczas pielgrzymki do Polski, dotarły do nas? Chociażby te, skierowane do kapłanów w archikatedrze warszawskiej: „Trzeba unikać aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń, które żyły w innych czasach i w innych okolicznościach”. Jak Ojciec komentuje je po roku?

Rozmawiałem kiedyś z kard. Tuccim, który organizował większość pielgrzymek Jana Pawła II. Był on zdania, że nie jest ważne, jak ludzie przygotowują się do pielgrzymek papieskich i jak na nie reagują, tylko na ile to, co papież zostawi, zostanie potem zagospodarowane i wykorzystane przez lokalne wspólnoty kościelne. A to zawsze stanowiło problem, także w przypadku pielgrzymek Jana Pawła II. Ojciec Święty przyjeżdżał, mówił o ważnych rzeczach, odjeżdżał i w krótkim czasie o wszystkim zapominaliśmy. W przypadku pielgrzymki Benedykta XVI proces ten chyba jeszcze bardziej się nasilił. Z wielkim smutkiem patrzę, jak szybko zapomnieliśmy i nigdy nie podjęliśmy problemów, o których mówił do nas Benedykt XVI. Wspomniane bardzo charakterystyczne przemówienie do kapłanów było jedną z pierwszych, można powiedzieć, interwencji papieża w sprawy Kościoła w Polsce. Otrzymaliśmy wówczas bardzo jasne wskazówki, jak Kościół ma się zachować. Wkrótce potem wybuchły bolesne kwestie dotyczące lustracji w Kościele. Sądzę, że gdybyśmy poszli za wskazaniami Papieża, zupełnie inaczej myślelibyśmy o Kościele. Na pewno nie uciekalibyśmy od trudnej przeszłości, ale umielibyśmy podejść do niej w sposób chrześcijański, a więc z miłością. A tego nam z całą pewnością zabrakło.

Z czego wynikała, zdaniem Ojca, ignorancja słów Papieża?

Nieraz, w przypadku pielgrzymek Jana Pawła II bywało tak, że papież wyjeżdżał, ludzie stygli, ale po pewnym czasie, kiedy następowały różne ważne wydarzenia w życiu poszczególnych krajów, wracało się do treści pielgrzymek papieskich. Wierzę, że słowa Benedykta XVI wypowiedziane w Polsce ciągle jeszcze czekają na odkrycie.

Czy podczas ubiegłorocznej pielgrzymki zdarzyło się coś, co pozwala mieć nadzieję na kolejne spotkanie z Benedyktem XVI w naszym kraju?

Kardynał Dziwisz na lotnisku w Balicach, żegnając Papieża, powiedział „do widzenia”. Było też kilka momentów podczas pielgrzymki, kiedy Ojciec Święty w jakiś sposób nawiązywał do ewentualnych odwiedzin. Niemniej jednak na świecie jest tak dużo wyzwań i tak wiele zaproszeń z różnych krajów czeka na papieską odpowiedź, że te pięć minut naszej historii, kiedy papieże często chodzili po polskiej ziemi – może nie bezpowrotnie – ale na pewno minęło.



Rozmawiała Małgorzata Glabisz-Pniewska

***

Ksiądz Andrzej Majewski - jezuita, dyrektor Redakcji Programów Katolickich TVP. W latach 1991–2001 pracownik Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego, 1995–2001 jej szef.