Tak blisko i tak daleko

Alicja Wysocka

publikacja 25.01.2008 16:32

Kto ma reprezentować najwyższą władzę w Kościele? – to pytanie od tysiąca lat dzieli prawosławnych i katolików wierzących w Chrystusa, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć... Idziemy, 20 stycznia 2008

Tak blisko i tak daleko




Ostatnie tygodnie starego roku wywołały poruszenie wśród obserwatorów dialogu dwóch Kościołów: oto w Rawennie wspólnie podpisano dokument, który otwiera nowe drogi porozumienia. Katolicy zaaprobowali tzw. 34 kanon apostolski sprzed Wielkiej Schizmy, a prawosławni przystali na dyskusję w kwestii prymatu biskupa Rzymu. Entuzjazm mediów studzą autorytety zaangażowane w dialog od wielu lat. „W sumie jednak postęp jest dość skromny” – podsumował dla KAI spotkanie w Rawennie prezes Polskiej Rady Ekumenicznej, prawosławny arcybiskup wrocławsko-szczeciński Jeremiasz.

Dlaczego dialog między bliskimi doktrynalnie Kościołami toczy się tak opornie i długo? Czy tysięczną rocznicę wzajemnego nałożenia ekskomunik będziemy obchodzili nadal podzieleni?


Rozchodzenie się dróg


Za stolicę światowego prawosławia uważa się Konstantynopol (dzisiejszy Stambuł w Turcji), gdzie od piętnastu z górą stuleci rezydują patriarchowie ekumeniczni. Samo miasto zostało zbudowane przez cesarza rzymskiego Konstantyna Wielkiego, który postanowił przenieść centrum swojego ogromnego państwa bardziej na wschód. „Nowy Rzym” powstał na terenie starożytnego greckiego polis – Byzantion, od którego wkrótce wzięło nazwę całe cesarstwo.

Odtąd nic już nie było „tak jak dawniej”. Na cesarskim dworze zapanowały kultura i język grecki, a religią popieraną przez władcę stało się chrześcijaństwo. O ambicjach Konstantynopola, także tych religijnych, świadczy fakt, że już w VI wieku ustaliła się precedencja (kolejność pierwszeństwa) najważniejszych ośrodków chrześcijańskich, nazywanych patriarchatami. Pierwsze miejsce po Rzymie zajmował właśnie Konstantynopol, dopiero za nim były kolejno Aleksandria, Antiochia i Jerozolima. Nowa stolica cesarstwa nie była jednak miastem apostolskim, a więc nie miała specjalnego tytułu do zajmowania tak zaszczytnego miejsca.

Drogi Rzymu i Konstantynopola coraz bardziej się rozchodziły: za duże były różnice w mentalności, także językowe i kulturowe, co oczywiście miało wpływ na sposób przeżywania wiary. Ukształtowały się dwie tradycje religijne: grecka i łacińska. Pierwsza dopuszczała między innymi małżeństwa księży, w drugiej obowiązywał celibat. W Kościele wschodnim używano do Eucharystii chleba zakwaszonego, na Zachodzie zaś – przaśnego.

Do roku 787, w którym odbył się ostatni uznawany przez obie strony sobór powszechny (patrz Ramka I), udawało się wspólnie rozstrzygać najważniejsze spory doktrynalne. Aż w IX wieku wybuchł problem „Filioque”. Chodziło o wiarę łacinników w „podwójne pochodzenie” Ducha Świętego, czemu wyraz dają do dziś wypowiadając w Credo formułę „wierzę w Ducha Świętego, który od Ojca i Syna pochodzi”. Kościół wschodni bronił przyjętego wspólnie na soborze w Nicei (325 r.) i potwierdzonego podczas soboru w Konstantynopolu (381 r.) Credo zawierającego wyznanie wiary w to, że trzecia Osoba Trójcy Świętej pochodzi tylko od Boga-Ojca.





Spór zaostrzył się, gdy patriarchą Konstantynopola został Focjusz, który doprowadził w 867 r. na synodzie w Konstantynopolu do obłożenia klątwą papieża właśnie za przyjęcie Filioque. Ale ta sprawa – zdaniem wielu teologów i historyków – ma drugie dno. Filioque było tylko pretekstem do rozstrzygnięcia problemu, kto ma sprawować najwyższą władzę w Kościele. Jak pisze Mary Cunningham w książce „Wiara w świecie bizantyńskim” jednym z powodów, dla których Focjusz popadł w spór z Rzymem na temat Filioque, „był prawdopodobnie sprzeciw papieża wobec jego nominacji na patriarchę, uznanej przez Rzym za niekanoniczną”. Cunningham zauważa, że papież Mikołaj I, jako wybitny i energiczny przywódca Kościoła zachodniego, uznał konieczność autorytatywnego wypowiedzenia się w kwestii wyboru patriarchów w Konstantynopolu. Tymczasem Focjusz, podobnie jak wielu wschodnich patriarchów, wyznawał zasadę równości pięciu patriarchatów Kościoła powszechnego, przy czym papież był primus inter pares (pierwszym wśród równych). Jak zauważa autorka „papież jako następca Apostoła Piotra, miał być uznawany za pierwszego biskupa Kościoła, ale dla wschodnich biskupów nie wiązało się to z najwyższą władzą w Kościele”.

Te spory w końcu doprowadziły do wielkiej schizmy w 1054 r. Powód był tak błahy, że wstyd o nim mówić. Głównym powodem było Filioque, ale tym razem to łacinnicy przeszli do ataku, oskarżając greków o usunięcie formuły. Kardynał Humbert, stojący na czele papieskiej delegacji, złożył 16 lipca 1054 r. na ołtarzu bazyliki Hagia Sophia bullę z ekskomuniką, po czym szybko wyszedł z kościoła strzepując pył z sandałów. Nie miał jednak prawa tak uczynić, ponieważ jego prerogatywy były już nieważne wskutek śmierci papieża Leona IX, który zmarł kilka miesięcy wcześniej. W odwecie ówczesny patriarcha Konstantynopola Michał Cerulariusz wyklął łacinników. Wzajemne ekskomuniki nie były wówczas czymś wyjątkowym: nakładano je i odwoływano. Ta jednak została zdjęta dopiero po 911 latach – w 1965 r. przez papieża Pawła VI i patriarchę Konstantynopola Atenagorasa I.

Prawdziwym powodem wielkiej schizmy nie było wcale Filioque, ale rywalizacja o wpływy i terytoria. Kościół łaciński zaczął popierać działania władz świeckich wymuszających przyjmowanie przez greków zachodniego obrządku (np. na terytoriach południowej Italii czy w Bułgarii). Patriarchowie stosowali podobne nakazy wobec łacinników w Konstantynopolu. Z przyjaciół i braci Kościoły stawały się stopniowo wrogami. Czarę goryczy dopełniła czwarta krucjata w obronie Ziemi Świętej. Była ona kompletnie nieudana, a łacinnicy, żeby powetować sobie straty, złupili... Konstantynopol. To ostatecznie przypieczętowało schizmę. Grecy nie mogli wybaczyć łacinnikom tego, że potraktowali ich jak wrogów, heretyków, a nie braci.





„Najbardziej nas rani pamięć krucjaty z roku 1204, gdy krzyżowcy zdobyli Konstantynopol, pozbawili cesarza władzy i utworzyli państwo, w którym powołali biskupstwa łacińskie. Dla nas Konstantynopol to nie jest jedno z wielu miast. To serce prawosławia.” – mówił niedawno na łamach „Rzeczpospolitej” biskup Athanasios, szef biura greckiego Kościoła prawosławnego przy UE w Brukseli i członek Międzynarodowej Mieszanej Komisji Teologicznej ds. Dialogu między Kościołami Rzymskokatolickim i Prawosławnym. Krzyżowcy złupili najwspanialszą wówczas świątynię chrześcijańską, jaką był zbudowany w 537 r. kościół Mądrości Bożej Hagia Sophia. W żywej pamięci greków wciąż jest także zdobycie Konstantynopola w 1453 r. przez Turków. Zachód mimo wielkich oczekiwań nie przyszedł z pomocą.


Razem w różnorodności


Przez ponad dziewięć stuleci wzajemne stosunki były zamrożone. Temperaturę obniżyło w XVI wieku utworzenie Kościołów unickich, co prawosławni często określają jako „nową metodę nawracania na wiarę papieską”. Uniatyzm stał się zresztą w latach 90. XX wieku powodem poważnego kryzysu w dialogu ekumenicznym, rozpoczętym udziałem obserwatorów prawosławnych w soborze watykańskim II oraz słynnym spotkaniem w 1964 r. w Jerozolimie Pawła VI i Atenagorasa I. Sprawę zakończyła strona katolicka, która wyrzekła się prozelityzmu oraz uznała (w „Deklaracji z Balamand” w 1993r.), że uniatyzm nie stanowi drogi do jedności.

Jak piszą młodzi prawosławni studenci Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, „deklaracja stanowiła ogromne ustępstwo obu stron dialogu katolicko-prawosławnego. Ze strony katolickiej ustępstwem było wyrzeczenie się popierania ruchu unickiego (uniatyzmu). Ze strony prawosławnej ustępstwem było zaakceptowanie istnienia Wschodnich Kościołów katolickich. Wreszcie ustępstwem obu stron było wzajemne odstąpienie od wyznaniowego ekskluzywizmu – uznanie, że i Kościół katolicki, i prawosławny są nosicielami zbawienia (w obydwu Kościołach ważnie sprawowana jest Eucharystia, gdyż obydwa zachowały sukcesję apostolską – przyp. aw), zaś osiągnięcie jedności nie będzie polegać ani na wchłonięciu, ani na połączeniu, lecz na «spotkaniu w prawdzie i miłości»”.

Zanim to nastąpi trzeba odbyć szereg czasem niezwykle trudnych rozmów. Prowadzi je z ramienia obydwu wyznań Międzynarodowa Mieszana Komisja Teologiczna ds. Dialogu między Kościołami Rzymskokatolickim i Prawosławnym. Problem w tym, że nie wszyscy reprezentanci strony prawosławnej podpisują się pod wypracowanymi dokumentami. Wynika to przede wszystkim z napięć międzyprawosławnych. Nie rozstrzygnęli oni między sobą wielu spraw, co wcale nie dziwi biorąc pod uwagę, że jako całość prawosławni nie spotkali się ani razu od ósmego wieku! Na szczęście zupełnie niedawno zdołali wspólnie uchwalić, że brak podpisu którejś ze stron nie wstrzymuje dialogu z katolikami. Takie sprawy ujawniają też charakter trudności, na jakie napotyka dialog ekumeniczny. Na przykład rola patriarchy ekumenicznego z Konstantynopola jest inna niż rola katolickiego papieża. Nie ma on władzy rozstrzygania konfliktów. Wśród prawosławnych nie obowiązuje zasada podobna do katolickiej „Roma locuta, causa finita”. Jak podkreśla abp Jeremiasz „konflikty mogą niepokoić, denerwować, rodzić wiele pytań, ale można też na nie spojrzeć jak na wydarzenia radosne, bo pokazują, że Kościół prawosławny żyje pełnią życia”.





Jeśli chodzi o autorytet w Kościele, dla prawosławia fundamentalne znaczenie ma 34 kanon apostolski z V wieku. Mówi on o tym, że biskupi danego regionu powinni znać pierwszego biskupa – primus inter pares – i żaden z biskupów nie powinien czynić nic, co dotyczy całego regionu, a więc wykracza poza jego diecezję, bez wiedzy pierwszego z biskupów. Tak samo pierwszy biskup nie może czynić niczego, bez wiedzy pozostałych biskupów. „Na płaszczyźnie lokalnej obowiązuje więc z jednej strony zasada prymatu, a z drugiej – zasada soborowości” – wyjaśnia abp Jeremiasz. Właśnie ten kanon został zaaprobowany przez stronę katolicką podczas spotkania w ub. roku w Rawennie.

Kwestią dla obu stron pozostaje natomiast rozumienie prymatu następcy św. Piotra w Rzymie. Dialog na ten temat zapowiada się długi i żmudny, już rozpisano go na kilka lat. Ale nie wolno tracić nadziei. Prace Międzynarodowej Komisji Mieszanej ds. Dialogu Teologicznego posuwają się przecież ciągle naprzód. Przyjęto dokument dotyczący Trójcy Świętej, gdzie mówi się m.in. o pochodzeniu Ducha Świętego.
Do wyjaśnienia pozostają jeszcze takie sprawy jak nauka o czyśćcu (prawosławni nigdy nie sformułowali oficjalnej doktryny na ten temat), liczba sakramentów czy katolicka koncepcja Niepokalanego Poczęcia NMP. Jednak wobec problemu prymatu w Kościele te sprawy nie wydają się aż tak kontrowersyjne.

A jak wygląda dialog katolicko-prawosławny na polskim podwórku? Obecnie najbardziej pilną sprawą jest wypracowanie umowy dotyczącej małżeństw mieszanych. Wspomniał o tym nawet Benedykt XVI podczas wizyty w Polsce. Teolog prawosławny Doroteusz Sawicki, wykładowca ChAT przed rokiem wyjaśniał na naszych łamach: „Różnic jest sporo: w Kościele rzymskokatolickim małżonkowie przysięgają sobie wierność małżeńską; w kościele prawosławnym teologicznie wychodzi to troszeczkę inaczej: nie mogę ofiarować nikomu wierności, bo jej nie posiadam. Cała ceremonia jest skierowana na uproszenie Boga, by ofiarował małżonkom łaskę jednoczącą dwoje w jeden cielesno-duchowy organizm. Czyli nie przysięgamy sobie, a przysięgamy Bogu, że otrzymany dar będziemy chronić. Zupełne inne jest skierowanie modlitw. I to komisja międzykościelna musi rozwiązać”.


Siedem soborów powszechnych uznawanych przez Kościoły katolicki i prawosławny


1. Sobór Nicejski I (325 r.) – potępił arianizm, sformułował chrześcijańskie wyznanie wiary, uroczyście potwierdzono dogmat o Bóstwie Chrystusa.
2. Sobór Konstantynopolitański I (381 r.) – uzupełnił wyznanie wiary, zwane odtąd nicejsko-konstantynopolitańskim.
3. Sobór Efezki (431 r.) – potępił nestorianizm oraz uznał, że Dziewicy Maryi przysługuje tytuł Matki Bożej (Theotokos).
4. Sobór Chalcedoński (451 r.) – sformułował doktrynę o dwóch naturach Chrystusa: boskiej i ludzkiej. Ten sobór i następne nie są uznawane przez tzw. kościoły przedchalcedońskie (dawniej monofizyckie).
5. Sobór Konstantynopolitański II (553 r.) – potwierdził naukę poprzednich soborów.
6. Sobór Konstantynopolitański III (680–681) potępił monoteletyzm.
7. Sobór Nicejski II (787 r.) – potępił ikonoklazm (zakaz kultu ikon i obrazów).





***

Credo w formie z roku 381, które odmawia się w Kościele prawosławnym. Patrz także par. 245 Katechizmu Kościoła Katolickiego



Wierzę w jednego Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca. Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca pochodzi. Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę; który mówił przez Proroków.

Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. Wyznaję jeden Chrzest na odpuszczenie grzechów. I oczekuję wskrzeszenia umarłych. I życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen.

***

W Polsce jest ponad 600 tysięcy wyznawców prawosławia. Najwięcej mieszka w północno-wschodniej części kraju. Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny składa się z 6 diecezji, podzielonych na 22 dekanaty z 250 parafii.



za KAI