Ewangelia daleko od domu

Z ks. Marcinem Iżyckim, dyrektorem Dzieła Pomocy Ad Gentes, rozmawia Alicja Wysocka

publikacja 19.02.2008 15:02

W drugą niedzielę Wielkiego Postu w naszych kościołach odbędzie się zbiórka na rzecz pomocy polskim misjonarzom w ramach dzieła Ad Gentes. Biorąc pod uwagę, że to dopiero trzecia kwesta, przedstawiamy bliżej to dzieło. Idziemy, 17 luty 2008

Ewangelia daleko od domu



Wszystko zaczęło się od wizyty polskich biskupów w Rzymie zwanej ad limina Apostolorum w 2005 r. Benedykt XVI poprosił wówczas Kościół w Polsce o większe zaangażowanie misyjne. Powiedział: „proszę Was, abyście zachęcali Waszych prezbiterów do podejmowania posługi misyjnej czy też pracy duszpasterskiej w krajach, w których brak duchowieństwa. Wydaje się że jest to dziś szczególne zadanie, a nawet w pewnym sensie obowiązek Kościoła w Polsce. Posyłając jednak kapłanów za granicę, zwłaszcza na misje, pamiętajcie, aby zapewnić im oparcie duchowe i wystarczającą pomoc materialną". Już w październiku 2005 r. zostało erygowane przez Episkopat Polski dzieło Ad Gentes z zadaniem zdobywania i przekazywania funduszy dla naszych misjonarzy. Podobne struktury istnieją przy episkopatach innych krajów, choć często pod innymi nazwami. Oczywiście w Polsce od wielu lat działają różne instytucje, które budzą świadomość misyjną i pomagają misjom, na przykład Papieskie Dzieła Misyjne. Różnica między nami polega na tym, że dzieło Ad Gentes bezpośrednio wspiera polskich misjonarzy. Pomoc pozostałych organizacji kierowana jest natomiast do Stolicy Apostolskiej i tam jest dzielona na różne projekty misyjne prowadzone przez wszystkich misjonarzy świata. Ad Gentes posiada osobowość prawną, dzięki czemu może zawierać umowy z podmiotami kościelnymi i państwowymi. Na przykład z MSWiA, które dysponuje tzw. funduszem kościelnym, dostajemy pieniądze na opłacenia składek ZUS dla misjonarzy świeckich. Jesteśmy także partnerem MSZ.



Co dokładnie dostają misjonarze?


Ze zbiórki w II niedzielę Wielkiego Postu pieniądze trafiają do polskich misjonarzy, którzy realizują przedstawione i zaakceptowane przez Komisję Episkopatu ds. Misji projekty ewangelizacyjne i rozwojowe. Poza tym każdy misjonarz Fidei Donum, czyli ksiądz diecezjalny, a także misjonarz świecki, dostaje od nas zapomogę roczną w wysokości 1200 dolarów. Wszyscy zaś misjonarze, bez jakichkolwiek rozróżnień, którzy przyjeżdżają do kraju na urlop otrzymują 500 zł. To są naprawdę duże kwoty, biorąc pod uwagę, że mamy na misjach blisko 350 księży diecezjalnych oraz osób świeckich, a co roku na zasłużone wakacje wraca do kraju ok. 500 misjonarzy.

Podczas inauguracyjnej zbiórki w 2006 r. na konto dzieła Ad Gentes wpłynęło z całej Polski 1 mln 777 tys. zł. To robi wrażenie, ale ktoś też obliczył, że w przeliczeniu na jednego katolika wypadło po 5 groszy. Jak Ksiądz ocenia naszą świadomość potrzeb misyjnych?

Wcale nie jest taka mała, zwłaszcza gdy chodzi o wiernych świeckich. Bardzo dobrze przyjmowane są wizyty misjonarzy w parafiach – słucha się ich z dużym zainteresowaniem i hojnie wspiera. Nieco inaczej jest z otwartością księży, którzy są zasypywani prośbami o przeprowadzenie różnych zbiórek w parafiach. A proboszczowie muszą się przecież troszczyć przede wszystkim o parafię. Niemniej o potrzebach misji na pewno trzeba więcej mówić podczas spotkań dziekańskich. W naszej diecezji swoimi doświadczeniami mogliby się dzielić wspaniali kapłani, którzy pracowali na misjach, a obecnie są proboszczami. Myślę o księżach Adamie Szkópie i Marku Doszko. Szkoda, że nie znajdują zbyt wielu naśladowców. Od lat wskaźnik powołań misyjnych nie idzie w górę. Ale nic na siłę. Dla osób duchownych to powołanie w powołaniu. Trzeba do niego dojrzeć, odkryć je. Widzę jednak, że coraz rzadziej młodzi księża zastanawiają się nad opuszczeniem rodzinnego kraju, by głosić Ewangelię tysiące kilometrów od domu. Wygoda egzystencji i przewidywalność warunków materialnych w kraju przyzwyczaja. Wielu młodych księży nie pociąga głoszenie Chrystusa w miejscu nieznanym, dalekim. Nie do wszystkich z równą siłą przemawia cała wypowiedź św. Pawła z listu do Filipian o tym, że umie on cierpieć biedę i umie obfitować.




Od niedawna polskim misjonarzom pomagają też nasze władze państwowe. To nowy instrument polskiej polityki zagranicznej.

6 czerwca ubiegłego roku Komisja Episkopatu Polski ds. Misji i Ministerstwo Spraw Zagranicznych podpisały deklarację współpracy. Wynika z niej, że nasi misjonarze poprzez swoją służbę na rzecz potrzebujących, są szczególnymi ambasadorami Polski. Dzięki ich pracy powstaje piękny obraz naszego kraju. Polska po wejściu do Unii Europejskiej jest zobowiązana do przekazywania 0,16 % dochodu narodowego na pomoc krajom rozwijającym się. Na razie osiągnęliśmy pułap ok. 0,08%, czyli połowę tej liczby. Z tego niewielką część MSZ zdecydowało się przeznaczyć na finansowe wsparcie projektów pomocy humanitarnej realizowanych przez polskich misjonarzy w Afryce, Ameryce Południowej i Azji. Na całym świecie ponad dwa tysiące naszych rodaków głosi Ewangelię, ale także buduje szkoły i szpitale, organizuje punkty dożywiania. Ich atutem jest to, że znają teren i potrzeby, a za pobyt i pracę nie trzeba im płacić. Biurokracja ograniczona jest więc do minimum. Inaczej niż w przypadku różnych organizacji charytatywnych, gdzie koszty administracyjne i podróży są naprawdę wysokie. Współpracę z rządem RP cenią też misjonarze, choć muszą swoje zamierzenia zamieniać na projekty, a potem skrupulatnie się z nich rozliczać. Pieniądze na konkretne projekty przekazywane są za pośrednictwem polskich placówek dyplomatycznych, ale naszym misjonarzom pomagają także przedstawiciele ambasad innych krajów. Na przykład w Kamerunie dużo pomagają ambasady Niemiec i Japonii.

Jakie projekty obecnie są realizowane?

Współpracujemy z naszymi misjonarzami pracującymi w 96 krajach. W Afryce finansujemy wszystko: projekty ewangelizacyjne związane z głoszeniem Dobrej Nowiny, a więc budowę kaplic, kościołów, zakup Pisma Świętego. Bardzo dużo projektów dotyczy edukacji. Razem z polskim MSZ budujemy ośrodek dla dzieci niewidomych w Rwandzie, w Kibeho, gdzie znajduje się piękne sanktuarium maryjne. Dzieło prowadzą siostry franciszkanki z Lasek. To będzie naprawdę duży kompleks, którego koszt łącznie obliczony jest na milion dolarów. Nie zapomnę widoku rozpadających się 50-letnich tablic szkolnych w stacji misyjnej w Kamerunie, kupujemy więc komputery dla szkół, książki, ławki, krzesła. Z kolei w Ameryce Południowej finansujemy więcej projektów ewangelizacyjnych. Tamtejsze parafie są bardzo rozległe, obejmują kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Księża odprawiają po trzy Msze św. w soboty i niedziele przemieszczając się nierzadko o setki kilometrów. Trzeba więc budować kaplice, punkty katechetyczne. Jeśli chodzi o Azję, coraz więcej projektów realizujemy w Kazachstanie, gdzie po wizycie papieża Jana Pawła II wiele się zmieniło. Poza tym pracuje tam kilku biskupów i księży z Polski, między innymi ks. Artur Nagraba z naszej diecezji. Perspektywy otwierają się też w Mongolii, Uzbekistanie, Tadżykistanie i Turkmenistanie, natomiast w Indiach klimat dla misjonarzy nie jest najlepszy. Sama wiza jest trudno dostępna dla misjonarzy.




Polacy dzielą się pomocą materialną chętnie, ale często towarzyszą im wątpliwości, czy pomoc, zwłaszcza Afryce, ma sens. Przecież ten kontynent rozrywany jest walkami plemiennymi: giną ludzie, w ruinę obracają się wybudowane sporym kosztem szpitale, sierocińce, szkoły.

Właśnie po to, żeby nie było wojen i tych plemiennych, i tych między państwami potrzebna jest nasza pomoc: przede wszystkim edukacyjna, medyczna, żywnościowa. Bo człowiek, który ma warunki do godnego życia nie będzie chwytał za broń. W krajach biednych zabija się po to, żeby komuś coś odebrać. W ubiegłym roku byłem w Kongo, niedaleko granicy z Rwandą, w prowincji w ogóle nie kontrolowanej przez rząd. Ludzie są tam napadani, zbrojne bandy zabierają im zbiory z pól i dobytek. Podczas napadów często szukają schronienia w misji. Uważam, że tym bardziej trzeba im pomagać, to jest nasz chrześcijański obowiązek.



***

Ksiądz Marcin Iżycki (1973). W 1992 r. przyjechał z rodzinnego Sochaczewa do warszawskiego seminarium na Bielanach. W 1998 r. przyjął święcenia kapłańskie. Pracował jako wikariusz w parafiach w Halinowie, Wołominie, Sulejówku, Tłuszczu. W 2000 r. wyjechał na miesięczny urlop do Afryki zobaczyć, jak pracują misjonarze. Był m.in. w Ghanie, Malawi, Ugandzie, Zambii. „Od tego wszystko się zaczęło” – mówi o swojej przygodzie z misjami. W roku 2003 rozpoczął studia na kierunku misjologii na UKSW. W 2006 r. dostał propozycję pokierowania dziełem Ad Gentes. Jest konsultorem Komisji Episkopatu ds. Misji. Wykłada misjologię w seminarium warszawsko-praskim. Włada portugalskim, hiszpańskim i angielskim. Od grudnia 2007 r. pełni funkcję krajowego dziekana służby celnej.

***

Konto bankowe AD GENTES : 66 1240 1037 1111 0010 1498 4506