Równy status

Z Elżbietą Radziszewską, pełnomocnikiem rządu ds. równego statusu prawnego, rozmawia Irena Świerdzewska

publikacja 19.03.2008 08:33

Ostatnio wiele mówi się o modzie na wykreowanie nowej rzeczywistości równościowej. Wedle konstytucji rodzinę tworzy mężczyzna i kobieta, a część środowisk gejowskich i lesbijskich uważa, że rodzinę mogą tworzyć dwaj mężczyźni lub dwie kobiety. Nasza konstytucja nie przewiduje legalizacji takich rozwiązań. Idziemy, 16 marca 2008

Równy status



Czym będzie zajmował się Pani urząd? Czy jest reaktywacją powołanego za czasów rządu Leszka Millera urzędu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn z Izabelą Jarugą-Nowacką, a potem Magdaleną Środą?

Wymóg powołania takiego urzędu nakłada na nas Unia Europejska. Jesteśmy zobligowani do ustanowienia pełnomocnika, który czuwałby nad tym, by nikt z obywateli państwa nie był dyskryminowany: z powodu płci, wyznania religijnego, poglądów politycznych, preferencji seksualnych, wieku czy niepełnosprawności. Nie jest to kontynuacja istniejącego wcześniej urzędu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, ponieważ tamten został rozwiązany. Różni nas również to, że rzecznik nowo powołanego urzędu ma się zajmować wszystkimi rodzajami dyskryminacji, nie tylko kwestią równego statusu mężczyzn i kobiet.

Członek organizacji gejowskiej czy lesbijskiej, twierdzący, że jest dyskryminowany, może zwrócić się po pomoc do Pani?

Może, jeśli zaistnieją przejawy dyskryminacji. Ostatnio wiele mówi się o modzie na wykreowanie nowej „rzeczywistości równościowej”. Przykładowo: wedle konstytucji rodzinę tworzy mężczyzna i kobieta, a część środowisk gejowskich i lesbijskich uważa, że rodzinę mogą tworzyć dwaj mężczyźni lub dwie kobiety. Nasza konstytucja nie przewiduje legalizacji takich rozwiązań.

Jak chce Pani pogodzić stanowiska feministek i konserwatystek?

Wedle zasady wolności konstytucyjnej każdy z nas ma prawo wyznawać taki pogląd, jaki chce. Moim zadaniem jest czuwanie, by ktoś ze względu na poglądy, które głosi, nie był dyskryminowany. W tej kwestii rzecznik ds. przestrzegania równego statusu prawnego nie ma pola do działania. Ja sama jestem osobą o chadeckich poglądach.

Jest Pani przeciwniczką aborcji oraz in vitro?

Prywatnie jako Elżbieta Radziszewska uważam, że aborcja – obojętnie w jaki sposób się będzie o tym mówić – jest wielkim złem. Chcę też zapewnić, że tego zdania nie zmienię, obojętnie jaką będę pełnić funkcję lub jaki obejmę urząd. Co do in vitro – to temat do dłuższej dyskusji, którą mam nadzieję kiedyś odbędziemy.

Ale z drugiej strony nie mogę narzucić swoich poglądów rządowi, parlamentowi i narodowi. Trzeba dążyć do wprowadzenia takich rozwiązań prawnych, w których aborcja będzie ostatecznością. Np. zgwałcona kobieta będzie się mogła poddać aborcji, bo tak stanowi prawo, ale zamiast tego państwo powinno zaoferować jej inne rozwiązania. Do tej pory miała alternatywę – aborcja albo dziecko, którego nie chciała, nie planowała, które poczęło się wbrew jej woli i bez miłości. Teraz jest, mam nadzieję, szansa, aby to zmienić. Kobieta musi mieć wsparcie, głębokie przekonanie, że nie będzie sama, że ma wybór.





Dobrym pomysłem byłoby stworzenie – np. przy wsparciu Kościoła i osób świeckich – ośrodków dla kobiet, które pomimo gwałtu zdecydowałyby się urodzić dziecko. Mogłyby tam przebywać aż do czasu rozwiązania. Ich otoczenie nie musiałoby przecież wiedzieć, gdzie i po co wyjeżdża młoda kobieta czy dziewczyna. Dobrym pomysłem jest „Okno Nadziei”: nie zabijaj – oddaj. W swojej działalności publicznej zamierzam postępować tak, by tworzyć pole do dialogu. W kwestiach aborcyjnych zawarliśmy kompromis parę lat temu. Dzisiaj nie ma ani takiej woli społecznej, ani politycznej, aby to ustawodawstwo zmieniać. Będę starała się tego kompromisu nie naruszać. W takich sytuacjach zawsze każda ze stron jest trochę zadowolona a trochę niezadowolona. Jeżeli ponad 80% ludzi w polskim społeczeństwie mówi: „Nie wywołujmy kolejnych bitew i nie zmieniajmy tego ustawodawstwa”, to nie będę stawać po stronie tych, którzy ustawę chcą zmienić w jedną lub w drugą stronę. Z mojego punktu widzenia korzyści ze zmiany tej ustawy też mogłyby być ułudne.

Co chciałaby Pani zrobić dla statusu kobiet w Polsce?

Obowiązkiem pełnomocnika powołanego urzędu jest zadbać o to, by wszystkie ministerstwa włączyły się w pracę nad tym, by kobieta mogła godzić obowiązki matki z obowiązkami zawodowymi. Oczywiście, jeśli rolę wychowawczą chciałby pełnić jej mąż, będą mu przysługiwały te same prawa. Będę zajmować się każdą sprawą, jeśli zwróci się do mnie kobieta czy grupa kobiet, że pracodawcy traktują je gorzej niż mężczyzn.
U nas, niestety, cały czas o równości osób i o przysługujących im prawach mówiono w aspekcie lewicowym. Była to domena organizacji feministycznych. Nowo powołany urząd ma podejść do tych kwestii tak, jak w innych krajach Europy. Politykę równości chcemy potraktować jako politykę prorozwojową państwa.