Traktat obaw i nadziei

Radek Molenda

publikacja 09.04.2008 19:34

Po trwającym przeszło miesiąc festiwalu gier politycznych sprawa Traktatu wydaje się znajdować swoje zakończenie. Przez ten czas media i politycy fundowali społeczeństwu szum informacyjny o sporze między PO i PiS, nie podejmując niemal żadnej debaty nad meritum tego sporu. Idziemy, 6 kwietnia 2008

Traktat obaw i nadziei



Gdy w maju 2005 r. Francuzi, a po nich Holendrzy, odrzucili Europejski Traktat Konstytucyjny, zaczęto dostrzegać słabość Unii z jej dyktaturą Komisji Europejskiej oraz koncentracją władzy niekontrolowanej przez parlamenty narodowe i poddanej lobbingowi wszelkiej maści środowisk. Postanowiono Unię zreformować inaczej. Nie zrezygnowano z idei tworzenia zrębów wielkiego europejskiego quasi-państwa opartego na możliwie wspólnym, zunifikowanym prawie. Powróciła ona w postaci mniej skrajnej – jako Traktat Lizboński. Tym razem nie powtórzono starych błędów: nowy traktat – choć, jak oceniają znawcy, prawie w 90% zgodny z treścią zarzuconej Konstytucji Europejskiej – nie kojarzy się z konstytucją. Rządy wszystkich, z wyjątkiem Irlandii, państw Unii postanowiły dążyć do jego ratyfikacji bez poddania go demokratycznym konsultacjom w narodowym referendum. Czym ten Traktat jest?



W skrócie


Traktat Lizboński jest owocem zakończonych 13 grudnia 2007 r. negocjacji 27 państw członkowskich Unii, w których uczestniczyła Komisja Europejska i Parlament Europejski (PE). Nie zastępuje on, ale zmienia aktualne traktaty Unii Europejskiej (UE) i Wspólnoty Europejskiej (WE) w ramach instytucjonalnych i prawnych. Ma to usprawnić funkcjonowanie Unii w obliczu jej rozszerzania się o kolejne państwa oraz nowych, stojących przed nią wyzwań: globalizacji gospodarki, zmian klimatycznych, terroryzmu, dostaw energii itd.

1. Wzmocnienie roli PE to jeden z najważniejszych celów Traktatu – tak by przy przyjmowaniu unijnych aktów prawnych miał pozycję równorzędną z Radą Europy (RE) – oraz parlamentów krajowych. PE wybierany ma być w wyborach bezpośrednich przez obywateli Unii i wyposażony w nowe kompetencje w dziedzinie prawodawstwa unijnego, budżetu i umów międzynarodowych. Parlamenty krajowe zyskają większe możliwości udziału w pracach UE – zgodnie z zasadą pomocniczości Unia będzie podejmować działania jedynie wtedy, jeżeli na szczeblu unijnym można osiągnąć lepsze wyniki. Większy ma być także wpływ obywateli na unijne prawo: co najmniej milion obywateli ze „znacznej liczby państw członkowskich” będzie mogło zwrócić się do Komisji o przedłożenie w ich imieniu nowego wniosku legislacyjnego. Traktat zapowiada również wyraźny podział kompetencji w relacjach: państwa członkowskie – Unia. Bardzo ważną nowością Traktatu z Lizbony jest także możliwość dobrowolnego wystąpienia państwa członkowskiego z UE.

2. Dla zwiększenia skuteczności Unii Traktat proponuje uproszczenie metod jej pracy i głosowania. Od 2014 r. zmniejszy się liczba komisarzy. Zmodyfikowany zostanie kompromis z Joannity – większość kwalifikowaną będzie się obliczać na zasadzie podwójnej większości: państw członkowskich i ludności (co najmniej 55% członków Rady, nie mniej niż 15 z nich, reprezentujących państwa członkowskie, których łączna liczba stanowi co najmniej 65% ludności UE). Traktat ustanawia także m.in. urząd wybieranego na okres 2,5 roku przewodniczącego Rady Europejskiej. Przewiduje nowe przepisy w zakresie składu PE oraz Komisji, a także dalej idącą możliwości współdziałania UE w dziedzinach o istotnym znaczeniu dla dzisiejszej Unii i jej obywateli, takich jak: walka z terroryzmem, polityka energetyczna i handlowa, przestrzeń kosmiczna, spójność terytorialna, pomoc humanitarna itd.




3. W zakresie promowania „nowych wartości” UE Traktat włącza jako punkt odniesienia dla europejskich obywateli Kartę Praw Podstawowych (KPP) oraz nadaje jej artykułom na terenie państw członkowskich wiążącą moc prawną. Karta dotyczy praw cywilnych, politycznych, gospodarczych i socjalnych. Podkreśla również solidarność i współdziałanie tych państw np. w przypadku gdy któreś z nich stanie się przedmiotem ataku terrorystycznego, ofiarą klęski żywiołowej bądź katastrofy.

4. Zwiększeniu znaczenia Europy na arenie międzynarodowej oraz promowaniu jej interesów i wartości ma służyć powołanie wysokiego przedstawiciela Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, którego będzie wspomagać nowa Europejska Służba Działań Zewnętrznych.

Państwa członkowskie uzgodniły wejście Traktatu w życie od 1 stycznia 2009 r. – po uprzednim ratyfikowaniu go przez każde z tych państw. Polski Sejm 28 lutego br. zdecydował o przyjęciu go ustawą parlamentarną (patrz: ramka).

Ze względu na swobodę interpretacyjną, jaką zostawia Traktat, wiele państw-członków Unii zabezpieczyło swoje interesy przez dołączenie do niego oddzielnych deklaracji i protokołów. Zabezpieczeniem wobec wprowadzenia Karty Praw Podstawowych jest dla Polski i Wielkiej Brytanii Protokół brytyjski (ramka). Wielką Brytanię interesowały bardziej sprawy gospodarcze, stronę polską – sprawy prawa rodzinnego i moralności publicznej oraz kwestie własnościowe na tzw. ziemiach odzyskanych. Dopóki Polska będzie stroną Protokołu brytyjskiego w obszarze określonym przez KPP, obowiązywać będzie wyższość prawa polskiego nad prawem unijnym.



Plusy i minusy


Potrzebę przyjęcia Traktatu dostrzega w Polsce zdecydowana większość ugrupowań politycznych i środowisk. Także – jak w dniu podpisania Traktatu mówił w rozmowie z KAI ks. prof. Piotr Mazurkiewicz, dyrektor Instytutu Politologii UKSW – z punktu widzenia nauki Kościoła sama idea Traktatu oraz większość jego zapisów nie budzi wątpliwości. – Trudno jednak rzeczowo ocenić jego wartość – powiedział naszemu tygodnikowi ks. prof. Mazurkiewicz – ponieważ w Polsce Traktatem nie interesuje się kompletnie nikt: ani politycy, ani dziennikarze, ani obywatele, ani nawet naukowcy. Mało kto ten Traktat przeczytał, a jeszcze mniej jest osób, które rozumieją znaczenie jego zapisów.




– Czy Traktat będzie reprezentował interesy Polski, nad tym można dyskutować – mówi z kolei dr Tomasz Żukowski, politolog i socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Zapisy traktatowe przesuwają Unię, chociaż w mniejszym niż to zamierzano stopniu, w kierunku czegoś, co w przyszłości może się stać państwem konfederacyjnym. Nie udało się Polsce powstrzymać niekorzystnego dla niej systemu głosowania, a jedynie opóźnić jego wprowadzenie. To zmiana na korzyść krajów dużych kosztem reszty. Traktat proponuje rezygnację z wyraźnie dotąd funkcjonującego w Unii systemu wyrównującego potencjały silniejszych i słabszych, i wprowadza podział państw na partnerów dużych, średnich i małych – tłumaczy dr Żukowski.

– Traktat to nasza szansa na dorównanie Europie – mówi krótko i enigmatycznie jeden z polityków PO. Nie różni się to od stanowiska posłów lewicy, dla których celem jest przyjęcie nie tyle Traktatu, co Karty Praw Podstawowych. Bardziej konkretni są posłowie PiS-u. – Traktat niesie kilka pozytywnych rozwiązań, choćby ten dający państwu-członkowi Unii możliwość wystąpienia z Unii. Parlamenty państw będą mogły opiniować wpływające do PE projekty aktów prawnych. To sprawi, że w Polsce wcześniej będziemy wiedzieli, nad czym PE będzie obradował. Niestety, jedynym kryterium przyjęcia takiej opinii będzie zgodność z zasadą pomocniczości, rola parlamentów narodowych wzrośnie więc iluzorycznie – ocenia poseł PiS Artur Górski. Zwraca on uwagę również na to, że milion obywateli Unii będzie miało inicjatywę ustawodawczą. – To miecz obosieczny, ponieważ milion podpisów mogą zebrać i środowiska laickie, i katolickie. Jednak bardziej przysłuży się tym drugim, bo są w Parlamencie w mniejszości, podczas gdy ci pierwsi nie muszą się do zbierania podpisów uciekać – mają od tego posłów lewicy i liberałów – tłumaczy.

Bardziej krytycznie podchodzi do Traktatu poseł PiS Zbigniew Girzyński, który – jak deklaruje – zagłosuje przeciw Traktatowi nawet z ustawą w wersji PiS. – Traktat to kolejny krok na drodze tworzenia z Europy superpaństwa. Przykładem tego jest stworzenie stanowisk de facto prezydenta oraz ministra spraw zagranicznych Unii. Zamiast iść w kierunku pogłębiania integracji ekonomicznej Europy, którą uważamy za jak najbardziej korzystną, celową i budującą sukces Unii, tworzy się nadbudowę polityczną – ocenia.

– Kościół – mówi ks. prof. Mazurkiewicz – za stanowiskiem Stolicy Apostolskiej, przyjął Traktat z radością i żalem. Radością z faktu pogłębiania integracji europejskiej, a żalem, że Europa wypiera się swych chrześcijańskich korzeni. W Traktacie zabrakło – z powodu sprzeciwu Francji i Belgii – odniesienia do chrześcijaństwa, jednak jest w nim tzw. artykuł kościelny będący deklaracją uszanowania w relacjach państwo–Kościół status quo istniejącego w poszczególnych państwach. Artykuł potwierdza status Kościołów oraz ich tożsamość. – Jest to korzystne dla Kościoła katolickiego ze względu na orzecznictwo Trybunału Europejskiego w sprawach skarg obywateli na naruszanie zasad wolności religijnej. Myślę na przykład o zniesieniu we Francji niektórych dyskryminujących katolików ustaw, mocno osadzonych we wrogiej wobec religii mentalności roku 1905 – tłumaczył z rozmowie z KAI ks. prof. Mazurkiewicz.




Karta Pandory


Najistotniejszym problemem w polskiej dyskusji o Traktacie jest Karta Praw Podstawowych. To istna puszka Pandory budząca zastrzeżenia ze strony Kościoła i partii prawicowych. W KPP znajdziemy godne pochwały postulaty wynikające z solidarności międzyludzkiej, zakazujące zatrudniania dzieci, mówiące o prawie każdego do swobodnego przemieszczania się, chroniące prawa osób w podeszłym wieku lub niepełnosprawnych. Są jednak i takie „kwiatki” jak zakaz karania kogokolwiek, tak więc ukarane dziecko będzie mogło zaskarżyć rodziców do Trybunału Sprawiedliwości. Jest zniesienie ograniczeń badań naukowych, zakaz dyskryminacji ze względu na płeć, wiek lub orientację seksualną czy też „równość mężczyzn i kobiet we wszystkich dziedzinach”. Karta wprowadza także enigmatyczny zapis o prawie do własności, na którego podstawie – jak mówił w listopadzie 2007 r. wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS Paweł Kowal – przewodniczący PE Hans-Gert Pöttering obiecywał Niemcom realizację ich prawa do „stron ojczystych”.

- Kościół – jak tłumaczył ks. prof. Mazurkiewicz – poza kwestią preambuły, w której zabrakło wzmianki o Bogu, ma zastrzeżenia głównie do trzech artykułów KPP: prawa do życia, klonowania i instytucji małżeństwa.

Autorzy Karty za punkt odniesienia przyjęli Europejską Konwencję Praw Człowieka, postanowili jednak zmienić jej treść – nie tyle przez nowe zapisy, co przez wykreślenia w starych. – Słowa „prawo do życia każdego człowieka chronione jest przez ustawę” zastąpiono uznaniem oczywistego faktu, że „każdy ma prawo do życia”. W ten sposób autorzy KPP zdjęli z poszczególnych państw ustawowy obowiązek ochrony prawa do życia człowieka. W kwestii aborcji czy eutanazji spór dotyczy tego, czy jest to prywatna sprawa obywatela, co prowadzi do ich legalizacji, czy też państwo ma obowiązek ochrony życia człowieka – tłumaczy ks. prof. Mazurkiewicz.

Artykuł o klonowaniu z kolei uszczegółowiono. „Zakaz reprodukcyjnego klonowania istot ludzkich” pozwala na zalegalizowane na terenie całej UE tzw. klonowania terapeutycznego.

– Podobnie, jak w przypadku prawa do życia, z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka wykreślono słowa, że „mężczyźni i kobiety w wieku małżeńskim mają prawo do zawarcia małżeństwa”. Jest to wyraźna sugestia, że ustawodawstwo unijne uznaje inne możliwości tworzenia rodziny i zawarcia małżeństwa – kończy ks. prof. Mazurkiewicz. Ponadto rodzi to sytuację, w której za np. nazwanie „małżeństwa” homoseksualnego związkiem nienaturalnym można być wezwanym przed Trybunał Sprawiedliwości za zniesławienie i ukaranym.





Spór o co?


Zaledwie w tydzień po podpisaniu przez premiera RP i ministra MSZ Traktatu w Lizbonie, 20 grudnia 2007 r., nowy Sejm – kuriozalnie głosami głównie koalicji rządowej – zdystansował się od jego ustaleń, a konkretnie – od chroniącego Polskę przed Kartą Protokołu brytyjskiego. Wywołało to zdecydowaną reakcję PiS, które także – by zabezpieczyć Protokół – podjęło próbę ingerencji w Traktat. Służyć temu miał m.in. alternatywny, prezydencki projekt ustawy ratyfikacyjnej. PiS postraszyło także Platformę, że bez wspomnianych zabezpieczeń zagłosuje przeciw ratyfikacji. Powstał sprowokowany de facto przez PO spór, który rozdmuchały media, a premier Tusk wspiął się na szczyt hipokryzji i ogłosił: „Jeśli PiS w swoim zacietrzewieniu zablokuje ratyfikację, będziemy musieli odwołać się do opinii Polaków, czyli zorganizować referendum”.

– Mało mówi się o meritum tego sporu, jakim jest nie sam Traktat, ale Karta, i o tym, że premier Tusk rozmawiał o niej z Benedyktem XVI, który podtrzymał zastrzeżenia Jana Pawła II (KPP została ułożona i podpisana m.in. przez Polskę w grudniu 2000 r. – przyp. RM). Te informacje słabo przebijają się przez szum medialny, czego dowodem mogą być sondaże, w których przeważają opinie, że prezydent Kaczyński ma zamiar traktat odrzucić – mówi dr Żukowski. Na szczęście nasz premier zmienił się w gołąbka pokoju, a „zastosowana przez niego strategia miłości przyniosła pożądane efekty”.

Osiągnięty między szefem PO i prezydentem RP kompromis nie gwarantuje parlamentarnego kworum potrzebnego do ratyfikacji, a PO naprawianie swoich błędów wobec PiS-u i namawianie posłów tego ugrupowania do głosowania za ratyfikacją Traktatu scedowało na prezydenta. Nie wykluczone jest więc referendum. Jeśli do niego dojdzie, będzie to kuriozalny przypadek uporczywego forsowania przez Parlament dopiero co odrzuconej przez niego ustawy. Jedno jest pewne: przyjęcie Traktatu – jak mówi prof. Mazurkiewicz – wynika z wewnętrznej logiki samego procesu integracji, który już trwa. Lepiej więc sobie nie życzyć innego scenariusza.

Jakie będą owoce Traktatu w przyszłości? Trudno powiedzieć, bo razi on swoją nieostrością. – Europa wkracza w synkretyzm i nieokreśloność, a liberalny model uniwersalnego prawa kruszy się, bo umożliwia cyniczne gry – komentuje prof. Jadwiga Staniszkis na stronach Wirtualnej Polski. Gry zaczęły się jeszcze przed ratyfikacją. – Unię Europejską niekiedy porównuje się do roweru, który musi być w ruchu, musi stale posuwać się naprzód, gdyż zatrzymanie oznaczałoby utratę równowagi – mówi ks. prof. Mazurkiewicz. Ale trzeba jechać z głową.





Uchwała Sejmu RP z dnia 28 lutego 2008 r.
w sprawie trybu wyrażenia zgody na ratyfikację Traktatu z Lizbony


Na podstawie art. 90 ust. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwala co następuje:
§ 1. W sprawie wyrażenia zgody na ratyfikację Traktatu z Lizbony zmieniającego Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską zostanie uchwalona ustawa w trybie art. 90 ust. 2 (przez Sejm większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz przez Senat większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów – przyp. RM) Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
§ 2. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.



Rządowy projekt ustawy o ratyfikacji Traktatu »
Traktat lizboński – najważniejsze dokumenty (m.in. treść Traktatu i Karty Praw Podstawowych) »

Uchwała Sejmu RP z dnia 20 XII 2007 r.
w sprawie traktatu reformującego UE podpisanego w Lizbonie 13 grudnia 2007 r.


[…] Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w uznaniu pozytywnego i ważnego znaczenia Karty Praw Podstawowych dla obywateli wyraża nadzieję, że możliwe będzie odstąpienie przez Rzeczpospolitą Polską od protokołu brytyjskiego.[…]



Protokół brytyjski
(w sprawie stosowania Karty praw podstawowych Unii Europejskiej do Polski i Zjednoczonego Królestwa)


Artykuł 1
1. Karta nie rozszerza zdolności Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ani żadnego sądu lub trybunału Polski lub Zjednoczonego Królestwa do uznania, że przepisy ustawowe, wykonawcze lub administracyjne, praktyki lub działania administracyjne Polski lub Zjednoczonego Królestwa są niezgodne z podstawowymi prawami, wolnościami i zasadami, które są w niej potwierdzone.

2. W szczególności i w celu uniknięcia wszelkich wątpliwości nic, co zawarte jest w tytule IV Karty nie tworzy praw, które mogą być dochodzone na drodze sądowej, mających zastosowanie do Polski lub Zjednoczonego Królestwa, z wyjątkiem przypadków gdy Polska lub Zjednoczone Królestwo przewidziały takie prawa w swoim prawie krajowym.

Artykuł 2
Jeżeli dane postanowienie Karty odnosi się do ustawodawstw i praktyk krajowych, ma ono zastosowanie do Polski lub Zjednoczonego Królestwa wyłącznie w zakresie, w jakim prawa i zasady zawarte w tym postanowieniu są uznane przez ustawodawstwo lub praktyki Polski lub Zjednoczonego Królestwa.



(61) Deklaracja Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie Karty praw podstawowych Unii Europejskiej


Karta w żaden sposób nie narusza prawa Państw Członkowskich do stanowienia prawa w zakresie moralności publicznej, prawa rodzinnego, a także ochrony godności ludzkiej oraz poszanowania fizycznej i moralnej integralności człowieka.