Przemoc pod lupą

Irena Świerdzewska

publikacja 01.07.2008 11:19

Co roku ginie w Polsce 24–30 dzieci zakatowanych przez swoich opiekunów. Spośród 8 mln polskich dzieci, około miliona doświadcza przemocy. Jednak zamiast egzekwowania obowiązującego prawa chroniącego dziecko, rząd planuje dołożyć zapis o zakazie dawania tzw. klapsa. Idziemy, 29 czerwca 2008

Przemoc pod lupą



5,5-miesięczne niemowlę z województwa łódzkiego zmarło z powodu obrażeń czaszki. Matka zostawiła go na kilka minut z konkubentem. To przypadek sprzed trzech tygodni. Przed niespełna 2 miesiącami z powodu obrażeń na skutek bicia w domu zmarł 3,5-letni Bartek. Matka przyniosła na izbę przyjęć do szpitala nieżyjącego już chłopca. Cztery lata temu 4-letniego Michałka utopili w Wiśle konkubent jego matki z kolegą.

Ile dzieci doświadcza przemocy fizycznej ze strony swoich opiekunów, nie wiadomo. – Na przestrzeni ostatnich lat problem się zwiększył. Wyższe szacunkowe dane są także wynikiem nagłaśniania problemu i ujawniania przypadków przemocy – mówi prof. Anna Dobrzańska, z Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, Krajowy Konsultant do Spraw Pediatrii. Według statystyk Komendy Głównej Policji od roku 2001 do 2006 stale rosła liczba ofiar przemocy. Od ubiegłego roku zauważa się spadek (tab. str. ). - 24–30 dzieci rocznie umiera zakatowanych przez swoich opiekunów. Wśród 8 mln dzieci żyjących w Polsce, około miliona doświadcza przemocy – oszacowuje prof. Dobrzańska. – Wśród dzieci, które trafiają do szpitala z powodu urazów, u 10% obrażenia ciała są nieprzypadkowe. Najczęściej są to dzieci w wieku między 1 a 12 miesiącem życia. – Nie potrafią jeszcze powiedzieć, że są bite, ale lekarz jest w stanie rozpoznać, czy uraz spowodowany był wypadkiem czy jest wynikiem przemocy – mówi prof. Dobrzańska. Trafiają z obrażeniami narządów jamy brzusznej i ze złamanymi kończynami. W medycynie funkcjonują już nazwy konkretnych jednostek chorobowych związanych z przemocą stosowaną wobec dzieci. Jednym z przypadków jest Zespół Dziecka Potrząsanego. – Rodzic czy opiekun, chwytając płaczące dziecko najczęściej za barki potrząsa nim, żeby się uspokoiło. Dziecko "uspokaja się", bo dochodzi do uszkodzenia mózgu i zmian ogniskowych w siatkówce oka – mówi prof. Dobrzańska. Inne przypadki to Zespół Dziecka Uderzanego w Ucho, w którym dochodzi do krwiaków pod chrząstką ucha, a także do uszkodzenia mózgu oraz Zespół Münchhausena, gdy matki podając niektóre preparaty medyczne wywołują u dziecka gorączkę, drgawki, krwawienia z nosa. Najczęściej są to kobiety z zaburzeniami psychicznymi.

Zdaniem dr Małgorzaty Zbroszczyk-Szczepaniak ordynatora Oddziału Pediatrycznego Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej wzrasta świadomość społeczna dotycząca problematyki krzywdzenia dzieci. - Obserwuje się coraz mniej zachowań agresywnych rodziców wobec dzieci jak wymierzanie klapsów czy potrząsanie. Szybko nagłaśniane przez media drastyczne przypadki przemocy fizycznej sprawiają wrażenie, iż problem narasta. Przemoc wobec dzieci zawsze była. Teraz jesteśmy bardziej świadomi i częściej reagujemy. Sprawiły to podejmowane akcje medialne, szkolenia. Liczba ujawnień i interwencji wzrasta. Do oddziału Pediatrycznego trafiają najczęściej dzieci doznające innego rodzaju krzywdzenia niż przemoc fizyczna. Są to dzieci zaniedbane, po próbach samobójczych w następstwie stosowanej wobec nich przemocy psychicznej czy dzieci wykorzystywane seksualnie – mówi dr Zbroszczyk-Szczepaniak.





Zakazany klaps


Przed kilkoma tygodniami rząd jako rozwiązanie problemu przemocy wobec dzieci wskazał pomysł wprowadzenia zakazu bicia dzieci. Premier Donald Tusk wypowiedział się przeciwko tzw. dawaniu dzieciom klapsa. Wprowadzenie takiego zakazu dzieli psychologów i terapeutów na dwa obozy.

- Jestem przeciwnikiem opierania się na karach cielesnych w wychowaniu, ale pomysł „zakazu klapsa” uważam za absurdalny. Między maltretowaniem dziecka a klapsem, czy nawet okazjonalnie wymierzonym laniem jest ogromna różnica - mówi dr Szymon Grzelak, psycholog zajmujący się m.in. pracą z młodzieżą i rodzicami. – Rodzice pytani na warsztatach o najgorzej wspominane kary wymieniają bardzo różne ich rodzaje. Jedni długie kazania czy moralizowanie inni karanie milczeniem, jeszcze inni kary fizyczne.

Zawsze źle wspominane są „kary niesprawiedliwe”. Jako psycholog uważam, że najbardziej szkodliwa psychicznie dla dziecka jest kara polegająca na psychicznym odrzuceniu przez rodziców, np. kiedy dziecko słyszy: „Jak się będziesz źle zachowywał, to mamusia już nie wróci”. Tego typu wypowiedzi wywołują w dziecku poczucie zagrożenia trwałym zerwaniem więzi z rodzicami i są bardziej szkodliwe niż umiarkowane kary fizyczne. - Uważam jednak - mówi dr Grzelak - że źle się dzieje, kiedy dziecko otrzymuje klapsy bez uzasadnienia i kiedy całe wychowanie opiera się na krytyce i karaniu. Kiedy dziecko jest często chwalone, kiedy okazuje się zrozumienie dla jego uczuć, także tych trudnych i kiedy rodzice mają pomysły na stosowanie innych konsekwencji niż tylko kary fizyczne – potencjalna szkodliwość klapsa staje się bardzo mała. W większości sytuacji lepiej niż kara fizyczna sprawdzają się inne formy wyciągania konsekwencji. Uderzyłeś brata i teraz płacze – zrób dla niego coś miłego, co go rozweseli. Zużyłeś czas na zabawę zamiast na obowiązki – nie możesz oglądać dobranocki, bo trzeba teraz odrobić lekcje. Poza tym, jeśli ktoś decyduje się na karę fizyczną powinna ona być stosowana w zgodzie ze znaną dziecku zasadą (np. w sytuacjach grożących niebezpieczeństwem dla życia i zdrowia). Kiedy lanie wymierzone dziecku nie jest związane z zasadą, ale z bieżącymi uczuciami rodziców (złość, bezradność, wstyd) wtedy kara fizyczna niczemu dobremu nie służy. Nie pomaga dziecku w uczeniu się zasad, a jedynie czyni go lepszym obserwatorem uczuć osób dorosłych. Gdy mama lub tata jest w dobrym humorze wolno mi wszystko, gdy w złym – mogę oberwać za byle co. Kary fizyczne w takim kontekście nie służą wychowaniu. Reasumując, wprowadzenie zakazu „dawania klapsa” może doprowadzić do sytuacji, że rodzice zaczną karać dzieci w dużo bardziej dotkliwy dla nich sposób np. przez psychiczne odrzucenie, czy straszeni – mówi dr Grzelak.

Zuzanna Łabocka, terapeutka rodzinna jest przeciwniczką „dawania klapsa”. – Nie służy to uczeniu się dziecka, bo jego pamięć skupia się na tym co boli. Potem wraca to rykoszetem w relacji rodzic – dziecko. Klaps głównie redukuje napięcie mamy. Warto zachęcać rodziców do szukania innych rozwiązań, zasięgania konsultacji jak radzić sobie z dzieckiem – mówi Zuzanna Łabocka.




Magdalena Witkowska, specjalista z zakresu profilaktyki społecznej i resocjalizacji, matka piątki dzieci nie zgadza się z teorią iż klaps powinien być zakazany w wychowaniu dziecka. - Kiedy córka była w wieku 2 lat, wystarczył jej zakaz słowny: "Nie można wchodzić na parapet okna". Syn nie reagował na tłumaczenie. Jeśli nie otrzymałby wyraźnego sygnału - klapsa, mogłoby dojść do tragedii. Znam przykład, kiedy dziecko wypadło z okna i skończyła się to śmiercią. W badaniach, które prowadziłam przed laty wśród młodzieży pracującej wynikło, że tzw. łagodne wychowanie np. skończyło się sięgnięciem po narkotyki, lub zerwaniem całkowicie relacji z rodzicami. Złe i niebezpieczne dla dzieci zachowania muszą być przez rodziców korygowane, do tego między innymi służą kary albo inaczej mówiąc przykre konsekwencje. Aby były one skuteczne powinny być natychmiastowe i adekwatne do sytuacji. Czasami się zdarza, że dla danego dziecka i w danej sytuacji najlepszy jest klaps. Gdy jedno z moich dzieci chciało wybiec na ulicę pełną samochodów, dałam mu klapsa. I dla osób z zewnątrz miałby to być powód do zgłoszenia przemocy w rodzinie? – pyta Magdalena Witkowska.

Rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski nie jest zwolennikiem wprowadzania kolejnych zapisów prawnych, które są tylko powielaniem istniejących już przepisów i nie zlikwidują problemu przemocy. – Najłatwiej w takiej sytuacji zmieniać prawo. Trzeba dążyć do usunięcia przyczyn: wzmocnić rodzinę, szkołę – powiedział w telewizyjnym programie „Warto rozmawiać”. Wśród aktów prawnych zakazujących stosowania przemocy można wskazać choćby art. 207 Kodeksu Karnego, który mówi m.in. o tym, że znęcanie się fizyczne lub psychiczne nad małoletnim stanowi przestępstwo. W sierpniu 2005 r. w życie weszła ustawa przeciwko przemocy w rodzinie.



Manipulacja rodziną


Pomysły rządu na walkę z przemocą przypominają zasłonę dymną, przykrywającą właściwe problemy. Projekty nie są do końca przemyślane, a walkę z przemocą promuje się wykorzystując w projektach i reklamach wizerunek rodziny i małżeństwa. Jedyny ogólnopolski program przeciwko przemocy realizowany przez Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej nosi nazwę: "Krajowy Program Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie". Jego plakat przedstawia zaciśniętą męską pięść, którą niczym kastet zdobi ślubna obrączka.

– Z powodu protestów, które otrzymaliśmy, plakat został usunięty ze strony internetowej ministerstwa – przyznaje Iwona Matysiak, koordynatorka projektu.

Plakat zdobił też ulotki informacyjne rozdawane w ośrodkach przeciwdziałania przemocy.




Jeszcze mocniejszy w przekazie antyrodzinnym jest plakat Fundacji "Damy Radę", działającej na rzecz poszkodowanych w przemocy. Przedstawia matkę i córką z obrażeniami twarzy oraz rękę mężczyzny – pomiędzy nimi zaś, ułożone jak kajdanki, małżeńskie obrączki. Poniżej jako podpis wykorzystano fragment przysięgi małżeńskiej: "i że cię nie opuszczę aż do śmierci". Joanna Potocka, prawniczka i matka trzech córek, ocenia ten fakt jako jawną manipulację – Walka z przemocą zamienia się w propagandową akcję przeciwko rodzinie. To niedopuszczalna manipulacja językowa, dyskredytująca rodzinę. Próba oddziaływania na emocje, uderzanie w małżeństwo. Jeśli rodzina będzie kojarzyć się z przemocą, patologii będzie coraz więcej. Problem przemocy sprowadzany jest tylko do środowiska rodzinnego. Nie mówi się, że grupą ryzyka są właśnie konkubinaty – podkreśla Joanna Potocka.

Jako prawnik dodaje, że mamy w Polsce oprzyrządowanie legislacyjne chroniące dziecko przed przemocą. Problem w tym, że jest ono niewystarczająco wdrażane – mówi. Czasem z braku dobrej woli, a czasem z braku środków na realizację.

Problemem przemocy wobec dzieci mają obowiązek zajmować się Ośrodki Pomocy Społecznej (OPS), placówki szkolne i oświatowe, placówki służby zdrowia, Gminne Ośrodki Rozwiązywania Problemów Społecznych i policja. Pedagodzy i nauczyciele powinni przeciwdziałać sytuacjom kryzysowym i udzielać się w nich, jak zakłada rozporządzenie obowiązujące od stycznia 2003 r. Sęk w tym, że większość szkół nie jest w stanie poradzić sobie z przemocą uczniów na terenie swojej placówki. Policjanci podczas interwencji z powodu przemocy domowej, ale także przy innych czynnościach służbowych, mają obowiązek wypełnić "Niebieską Kartę" dokumentującą sytuację dziecka w domu. – Dokument powinien trafić do dzielnicowego, który w ciągu 7 dni ma obowiązek bezpośredniego kontaktu z rodziną. Kolejne wizyty w rodzinie powinny odbywać się nie rzadziej niż raz w miesiącu. Dzielnicowy powinien też podjąć współpracę na rzecz rodzin dotkniętych przemocą z przedstawicielami organów administracji rządowej i samorządowej, organizacji pozarządowych oraz włączyć się w funkcjonowanie lokalnych zespołów pomocy ofiarom przemocy – informuje podkomendant Robert Horosz z Komendy Głównej Policji. Obowiązek zgłoszenia odpowiednim organom o przemocy wobec dziecka ma każdy lekarz. – Zawiadamiany policję i prokuraturę. Tak się dzieje np. w przypadku pobicia – mówi dr Zbroszczyk-Szczepaniak. - Dzieci zaniedbane, po próbach samobójczych w następstwie stosowanej wobec nich przemocy psychicznej czy dzieci wykorzystywane seksualnie to trudne przypadki wymagające starannej diagnostyki, zaangażowania specjalistów różnych dziedzin. Często też mamy wątpliwości. Dlatego też najczęściej zawiadamiamy nie policję, ale sąd opiekuńczy kierując wniosek o wgląd w sytuację rodzinną dziecka. W szpitalu brakuje zespołu interdyscyplinarnego, w skład którego wchodziliby różni specjaliści: pediatra, chirurg, radiolog, psycholog, pracownik społeczny, zajmującego się wszystkimi przypadkami dzieci, co do których mamy podejrzenia, że są krzywdzone. Aby powstał taki zespół muszą być zagwarantowane odpowiednie środki, których niestety brak – ocenia dr Zbroszczyk-Szczepaniak.





Luki w systemie


Pielęgniarki środowiskowe z Poradnie Zdrowia i pracownicy socjalni z OPS-ów, działających w każdej dzielnicy miasta czy w gminach, powinny rozpoznawać potrzeby mieszkańców na podlegającym im terenie, w tym zwracać uwagę na przemoc domową. Ale nie jest to takie proste – Pielęgniarki nie mogą wejść do rodzin, które nie zadeklarowały w poradni wyboru określonej osoby, podobnie jak lekarza pierwszego kontaktu. Aż 80% nie dokonało takiego wyboru. Są to głównie ludzie młodzi – mówi Maria Żywicka, kierownik przychodni przy ul. Jagiellońskiej na Pradze Północ. Obowiązek wizyty domowej u kobiet, które opuściły szpital po urodzeniu dziecka, mają też położne. Część osób nie życzy sobie takich wizyt. – Jeśli w rodzinie wystąpią czynniki ryzyka grożące powstaniem przemocy, informowany jest Ośrodek Pomocy Społecznej. W ciągu kilku ostatnich lata mieliśmy około dziesięciu tego rodzaju zgłoszeń – mówi Anna Parille Mantorska, pracownik OPS-u na Pradze Północ. Największy jednak problem w tym, że nie ma aż tylu pracowników, by dokładnie poznać teren.

Praga Północ duże nadzieje wiąże z programem "Dobry rodzic, dobry start" Fundacji Dzieci Niczyje, który ruszy 1 lipca br. Program ma być wdrożony we wszystkich dzielnicach Warszawy. Działa już w dzielnicy Praga Południe. Wypełnia lukę w systemie przeciwdziałania przemocy. – Wadą istniejących systemów przeciwdziałania przemocy jest brak ich koordynacji pomiędzy poszczególnymi służbami. Nie ma przepływu informacji między służbą zdrowia, pomocą społeczną, placówkami oświaty – ocenia Karolina Lewandowska z Fundacji Dzieci Niczyje, koordynatorka "Dobry rodzic, dobry start". Program zakłada współpracę między ośrodkami zdrowia, Fundacją i Służbą Zdrowia. – Zależy nam na raczej na przeciwdziałaniu przemocy, niż na usuwaniu jej skutków. Docieramy do domów, w których znajdują się dzieci poniżej 6 roku, życia, nie korzystające ze żłobków, przedszkoli czy świetlic, gdzie pedagodzy mogliby wychwycić problem przemocy w domu. Dla rodzin organizujemy warsztaty edukacyjne – mówi Karolina Lewandowska.

Pomoc dzieciom krzywdzonym jest za mało skuteczna także z powodu trybu działania sądów. – Sprawy prowadzone są zbyt długo, a często umarza się je z powodu „niskiej szkodliwości czynu” – ocenia Karolina Lewandowska.

– Za mało jest też programów adresowanych do rodziców, by pomagać im w edukacji jak wychowywać dziecko. Organizacje pozarządowe mogą przygotować grunt, natomiast rząd powinien zająć się rozwiązaniem problemu – dodaje Lewandowska.

Na razie najskuteczniejszą metodą pomocy krzywdzonym dzieciom pozostaje system sąsiedzkiego reagowania i powiadamianie odpowiednich organizacji i instytucji. Bez takich sygnałów zwykle nie mogą one podjąć interwencji. Zamiast bowiem zlikwidować lukę w systemie pomocy, rząd zajmie się pracami nad wprowadzeniem zakazu „klapsa”.



Liczba ofiar przemocy domowej wg "Niebieskiej Karty"



199920002001200220032004200520062007
Dzieci do lat 1323 92927 82026 30530 07332 52535 13737 22738 23331 001
Nieletni od 13 do 18 lat13 54615 54014 90815 95517 06217 52717 80018 27614 963

Źródło: Komenda Główna Policji