Udany eksperyment

Alicja Wysocka

publikacja 30.07.2008 15:59

Hiszpański artysta-malarz Kiko Arguello jest przekonany, że Drodze Neokatechumenalnej od początku towarzyszył Duch Święty. Po czterdziestu latach od pierwszych modlitewnych spotkań w slumsach Madrytu to przekonanie podzielił też Kościół i Papież. Idziemy, 13 lipca 2008

Udany eksperyment



- Proszę o wybaczenie biskupa Ryłkę, jeśli czasem go denerwowałem. Ale dzisiaj cieszę się, widząc urzeczywistnienie się macierzyństwa Kościoła w oficjalnym uznaniu Drogi Neokatechumenalnej i widzę, że spełnia się Słowo Ewangelii, którą proklamowaliśmy: „Nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz mój Ojciec" - mówił Kiko Arguello w czerwcu 2002 r. Wtedy Papieska Rada ds. Świeckich zatwierdziła Statut Drogi Neokatechumenalnej - najpierw „ad experimentum” - na pięć lat. Gdy ten termin upłynął w ubiegłym roku, a sprawa statutu nie została definitywnie rozstrzygnięta, niektórzy uczestnicy Drogi zaczęli obawiać się o losy wspólnot. – Istniało prawdopodobieństwo, że taka zwłoka może być wykorzystywana przez nieprzychylne środowiska i niektórych duchownych w dezawuowaniu prowadzonej przez nas ewangelizacji, a nawet podawaniu w wątpliwość naszej kościelności – mówi jedna z warszawskich „neokatechumenek”.



Droga pośród zasadzek


Młyny Watykanu mielą powoli, ale za to dokładnie. Statut został przeanalizowany aż przez pięć watykańskich dykasterii. Oprócz Papieskiej Rady ds. Świeckich badały go też Kongregacja Nauki Wiary, Kultu Bożego, Duchowieństwa i Wychowania Katolickiego. Na szczęście dla Drogi opinie były pozytywne, choć nie obeszło się bez zmian i poprawek. Przed miesiącem, dokładnie 13 czerwca w Watykanie ogłoszono ostateczne zatwierdzenie statutu. Tym samym Kościół „oficjalnie uznał Drogę za jeden z charyzmatów w Kościele” – głosił specjalny komunikat.

Wiadomość, na którą z niecierpliwością czekali uczestnicy Drogi na całym świecie, zaskoczyła jej założycieli. Nie było ich w Rzymie. Inaczej było sześć lat wcześniej, gdy 29 czerwca 2002 r. z rąk ówczesnego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Świeckich, kard. Stafforda, dekret uroczyście przyjęli Kiko Arguello, Carmen Hermandez i o. Mario Pezzi wraz z grupą czterdziestu katechistów.

Tamto spotkanie było okazją do podsumowań, jasnego postawienia spraw, które przez wiele lat „uwierały” założycieli Drogi, będąc dla nich i całego ruchu przyczyną rozmaitych oskarżeń i cierpień. To wtedy znana ze swojego ciętego języka Carmen Hermandez powiedziała: „Kiko i ja przeminiemy, jak mija wszystko, jak wszystkie zgromadzenia przeminą, ale Kościół nie. Wiecie za co jeszcze dziękuję? Za to, że nie popadliśmy w «kikianizm!» Prawdziwym niebezpieczeństwem nie był biskup Ryłko ze stowarzyszeniem, dla mnie niebezpieczny jest Kiko Argüello, ale nie chcemy umrzeć jako «kikos». Stanowimy chrześcijańskie wtajemniczenie w Kościele, a zatem jesteśmy w Kościele, w Kościele! I Kiko może umrzeć z całym swoim «kikianizmem» i swoimi śpiewami, a trwać będzie sadzawka chrzcielna tryskająca wodą, ponieważ «Ty jesteś Piotr, opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, w którym ja chcę być»”.




Carmen odniosła w ten sposób do wielokrotnie formułowanych wobec Drogi zarzutów, że pisma założyciela bywają czasem przedkładane nad słowa Ewangelii i wypowiedzi Magisterium Kościoła. Zarzut taki pojawił się między innymi w 1995 r. wśród biskupów z całego świata obradujących nad sprawą formacji w seminariach duchownych. Mimo wielu słów uznania pod adresem seminariów Redemptoris Mater, gdzie studiują kandydaci z ruchu neokatechumenalnego skrytykowano niepokojące zjawisko niedostatecznego „akcentowania uniwersalnych elementów eklezjologii”. Sygnalizowano, że neokatechumenat jest często "Kościołem w Kościele", gdzie zasady formacyjne nie są dostatecznie inspirowane Ewangelią, lecz cytatami z klasyków drogi neokatechumenalnej.

"Oni mają bardzo dużo dobrych intencji, natomiast ich realizacja wszędzie budzi opory. Stąd dla nas zadanie, co zrobić, aby uwrażliwić rektorów i odpowiedzialnych za te seminaria, aby - nie tracąc dobrych intencji - potrafili się wyzwolić z tego, co pachnie kapliczką" – komentował dla KAI abp Życiński. Jednak liczba seminariów Redemptoris Mater stale rośnie. Na świecie działa ich już setka, na wszystkich kontynentach. W Polsce seminarium powstało w 1990 r. w Warszawie. Co roku przyjmuje kandydatów z całego świata. Po święceniach neoprezbiterzy przez sześć lat pracują w archidiecezji warszawskiej i podlegają jurysdykcji miejscowego biskupa. Nie wszędzie jednak ta współpraca układa się tak dobrze: w 1996 r. kard. Hume, prymas Anglii podjął decyzję o rezygnacji z formacji kapłańskiej 15 kleryków z neokatechumenatu w diecezji westminsterskiej, mimo bardzo dobrej opinii o seminarzystach.

Problemem był status prawny i formalny księży po święceniach, ponieważ zdaniem kardynała podlegali oni nie tylko biskupowi, ale też „kierownikowi swej organizacji”. Sprawą sprzed kilku miesięcy jest natomiast zamknięcie - po 20 latach dynamicznego rozwoju - seminarium Drogi w Japonii, w diecezji Takamatsu. Poprosili o to samego Papieża biskupi tego kraju. Arcybiskup Okada tłumaczył mediom, że „postawa Drogi Neokatechumenalnej w stosunku do japońskiej kultury, liturgii itp. prowadziły do powstania poważnych i głębokich problemów wewnątrz Kościoła w Japonii”.

Co tak zniechęciło biskupów do Drogi? Chyba najlepszą odpowiedzią są słowa włoskiego misjonarza, związanego z neokatechumenatem o. Antonello Iapicca. W rozmowie z dziennikarzem watykańskiej agencji Zenit na temat ewangelizacji w Japonii tak określił działania Drogi: "Nasze wysiłki zmierzają nie tyle ku inkulturacji wiary, ile raczej ku jej inkarnacji". Inaczej mówiąc, próbujemy nie tyle wszczepiać Jezusa w przeważającą tu kulturę, ile podnosić ją do poziomu Jezusa, czyli do Wcielenia". Ojciec Iapicca posłużył się przykładem obyczajów japońskich katolików, które nie odbiegają od ogólnie przyjętych norm. „Kończenie pracy o 6 wieczorem, aby spędzić resztę dnia z rodziną, naraża człowieka na to, że jest się postrzeganym jako inny, zagubiony, co grozi utratą kariery. Poświęcanie czasu żonie, rodzinie i dzieciom oznacza tu łamanie dominujących reguł społecznych”.

Nic dziwnego, że nacisk ze strony osób odpowiedzialnych za japoński neokatechumenat na zmianę głęboko zakorzenionych w kulturze norm wywołał takie niezrozumienie i podziały. Komentując decyzję Benedykta XVI o zamknięciu japońskiego seminarium Redemptoris Mater, o. Jeronimo Fuertes, proboszcz parafii dominikańskiej w Tokio-Shibuya, który przez długie lata pracował w diecezji Takamatsu, powiedział KAI, że „w małych parafiach, jakie w większości są w Japonii, działalność neokatechumenatu może prowadzić do sekciarskich podziałów na «elitę» i «resztę»”. Wyjaśnił, że ma to związek z charakterem Japończyków, którzy lubią wszystko „rankingować”, nawet Kościół.




Droga do źródeł


To, co dla jednych jest trudne do zaakceptowania w neokatechumenacie, a nawet bywa powodem zgorszenia, dla innych jest jego atutem i siłą. To nie wiara i Bóg mają pozostawać na „usługach” człowieka, ale odwrotnie – to człowiek powinien poddać się prowadzeniu przez Boga i Jego Słowo. Neokatechumenat nigdy nie może stać się jedną z wielu instytucji w Kościele. Dlatego jego założyciele nie zgadzali się, by w statuach nadać Drodze formę stowarzyszenia czy ruchu, do czego przekonywał ich ówczesny sekretarz Kongregacji ds. Świeckich bp Stanisław Ryłko.

Ostatecznie Droga Neokatechumenalna została uznana za proces "wtajemniczenia chrześcijańskiego", czyli pochrzcielnej formacji chrześcijańskiej, która ma odbywać się w parafiach i diecezjach. Głównym zadaniem jest katechizowanie ludzi ochrzczonych, ale stojących poza Kościołem. Nad tym procesem czuwa ekipa założycieli w porozumieniu z biskupami diecezjalnymi i Papieską Radą ds. Świeckich. Mimo, że wielu duchownych ma wobec neokatechumenatu wiele zastrzeżeń, jednak niewielu może zaprzeczyć skuteczności ewangelizacji prowadzonej przez jego członków.

Wystarczy przytoczyć kilka faktów oraz wypowiedzi najwyższych kościelnych hierarchów. Od pierwszych katechez Kiko Arguello i Carmen Hermandez dla mieszkańców slumsów pod Madrytem w 1964 r., przez niespełna 40 lat, Droga rozprzestrzeniła się w 105 krajach. Dane z 2002 r. mówią o ok. 20 tys. wspólnot neokatechumenalnych. Blisko 1,5 tys. seminarzystów przygotowywało się w 45 seminariach misyjnych "Redemptoris Mater". Powstały one na życzenie biskupów diecezjalnych. 20 z nich istniało w Europie, 14 w Ameryce, 6 w Azji, 1 na Bliskim Wschodzie, 3 w Afryce i 2 w Australii. Od roku 1989 do 2002 zostało wyświęconych 731 prezbiterów uformowanych w seminariach "Redemptoris Mater". Około 4 tys. dziewcząt pochodzących ze wspólnot neokatechumenalnych wstąpiło do klasztorów - przeważnie klauzurowych.

W Polsce Droga Neokatechumalna jest obecna od 1975 r. Liczy ok. tysiąca wspólnot w 340 parafiach. Najwięcej jest ich w archidiecezji warszawskiej - 140 wspólnot w 34 parafiach. Do jednej z najstarszych wspólnot – działającej przy parafii Matki Bożej Królowej Polski na Marymoncie należy Danuta, która nazywa swoje wejście na Drogę darem od Boga. – Dwadzieścia pięć lat temu wszystko się w moim życiu zmieniło. A poszłam na katechezy wcale nie z wielkiej wiary i miłości do Pana Boga. To miało być lekarstwo na samotność po burzliwej młodości. I poznałam wspaniałych ludzi, choć tak jak ja - wcale nie doskonałych. W Słowach Boga z Pisma Świętego zobaczyłam siebie, rodzinę, pracę. Nauczyłam się przebaczać, przepraszać i kochać. Naprawiłam relację z mamą, którą winiłam za moją samotność. Naprawdę w życiu dzieją się cuda. Słowo Boże jest żywe i skuteczne – podkreśla.

Kardynał Paul Cordes, przewodniczący Papieskiej Rady Cor Unum podsumowując znaczenie nowych ruchów religijnych, w tym neokatechumenatu, powiedział dwa lata temu: „Bez nich nie mielibyśmy również Światowych Dni Młodzieży w Kolonii w 2005 r. i zbliżających się w Sydney”. Z kolei sekretarz Episkopatu Polski bp Stanisław Budzik po tegorocznym spotkaniu biskupów w centrum Drogi Neokatechumenalnej w Galilei, na Górze Błogosławieństw powiedział, że „ruch katechumenalny pomaga ochrzczonym przypomnieć sobie swój własny chrzest i przejść tę drogę, jaką szli pierwsi chrześcijanie, którzy przyjmowali chrzest w życiu dorosłym".





Rozwój neokatechumenatu doskonale ilustruje ewangeliczna przypowieść o zaczynie. W czerwcu ub. roku Drogę zaprosił melchicki arcybiskup Galilei w Izraelu Elias Chacour, który od dawna szukał "jednej lub kilku wspólnot, które głosiłyby Dobrą Nowinę" jego wiernym w odpowiedzi na prozelityzm uprawiany przez sekty. Neokatechumenat odpowiedział na to wezwanie. Arcybiskup zaproponował utworzenie „Drogi melchickiej”, a więc m.in. przystosowanej do liturgii tego wschodniego Kościoła katolickiego. „Swym sposobem działania kroczycie tą samą drogą i stosujecie te same metody, co moi przodkowie - apostołowie, którzy posługiwali się nimi na początku chrześcijaństwa, przed dwoma tysiącami lat" - napisał w liście do galilejskiej wspólnoty neokatechumenalnej hierarcha. Na marginesie można dodać, że członkowie Drogi to dziś największa wspólnota katolicka w Izraelu.

Zatwierdzony ostatecznie 13 czerwca br. przez Benedykta XVI Statut Drogi Neokatechumenalnej zawiera w zasadzie dwie ważne zmiany w stosunku do ustaleń z 2002 r. Polski tekst tłumaczenia będzie dostępny dopiero we wrześniu, ale nieoficjalnie wiadomo, że w artykule 13 mówi się o tym, że celebracje wspólnot neokatechumenalnych odbywające się w sobotni wieczór stanowią część liturgii i duszpasterstwa niedzielnego w parafii i są otwarte dla innych wiernych. Paragraf 3 tego artykułu nakazuje zaś przyjmowanie Komunii Świętej (pod obiema postaciami), w postawie stojącej, pozostając na swoich miejscach. Dotychczas uczestnicy Eucharystii przyjmowali Ciało i Krew Pańską, siedząc.



***

Komunikat Konwiwencji Biskupów Europy – Domus Galilaeae, 24-29 marca 2008 Góra Błogosławieństw (Korazim, 29 marca 2008)

Dziewięciu Kardynałów oraz 160 Arcybiskupów i Biskupów Europejskich:
My, Biskupi uznajemy z wdzięcznością, że wśród licznych łask udzielonych przez Ducha Świętego Kościołowi naszych czasów, Droga Neokatechumenalna, wraz ze swoim itinerarium wtajemniczenia chrześcijańskiego, stanowi potężny charyzmat, aby wzmacniać zapał misyjny, który wypływa z odrodzenia chrzcielnego i dać odpowiedź na dramatyczną sytuację dechrystianizacji Europy.

My, Pasterze, stwierdzamy, że przyszłość ewangelizacji w Europie będzie zależała w dużej mierze od ojcowskiej miłości, z jaką my Biskupi przyjmiemy Drogę Neokatechumenalną, a także nowe rzeczywistości kościelne, które Bóg wzbudza, by pomagać Kościołowi. Dlatego chcemy towarzyszyć Seminariom Redemptoris Mater oraz podtrzymywać tak drogocenne rodziny z Drogi, włączając je coraz bardziej w życie Kościołów lokalnych.

***

Neokatechumenat obejmuje katechezy początkowe oraz itinerarium neokatechumenalne rozwinięte według trzech faz wtajemniczenia chrześcijańskiego: prekatechumenat, katechumenat i wybranie. Neokatechumenat rozpoczyna się w parafii – na zaproszenie proboszcza – katechezami początkowymi. Odbywają się one przez dwa miesiące podczas piętnastu spotkań wieczornych i kończą trzydniową konwiwencją, na której zostaje zawiązana wspólnota złożona z 20-30 osób. W każdej wspólnocie neokatechumenalnej co tydzień odbywa się celebracja Słowa Bożego.



Nad działalnością Drogi Neokatechumenalnej w diecezjach i parafiach sprawują pieczę miejscowi biskupi, ale we współpracy z odpowiedzialnymi za poszczególne wspólnoty. Czasem ta współpraca przebiega bez zakłóceń, ale rodzą się też problemy. Z czego one wynikają?

Neokatechumenat w Kościele jest propozycją formacji ku dojrzałej wierze, wyrosłą na gruncie reformy posoborowej. Chodzi głównie o ludzi ochrzczonych, którzy nie mają wiary albo stwierdzają, że jest ona chwiejna i słaba. Droga Neokatechumenalna jako propozycja formacji ku dojrzałej wierze wymaga od pasterzy, a więc biskupów i proboszczów odpowiedniego potraktowania jej w środowisku kościelnym. Powinno ono być inne niż wobec osób i wspólnot, które mają już ukształtowaną mocną wiarę i chcą realizować w parafii swoje zadanie np. głębszej modlitwy czy zaangażowania charytatywnego. Biskupi i proboszczowie mają więc często problem z włączeniem grupy neokatechumenalnej w życie diecezji czy parafii, ponieważ ta wspólnota nie mieści się w dotychczasowych, dobrze znanych ramach. Jest jak noworodek w rodzinie i domaga się w latach swego niemowlęctwa specjalnej troski. Proboszczowie mają czasem wobec członków wspólnot neokatechumenalnych oczekiwania, których oni nie mogą spełnić, bo jeszcze nie doszli do etapu, na którym będą mogli okazywać owoce swego nawrócenia i wiary.

Często napięcia bądź konflikty wynikają z powodu sprawowania przez wspólnoty neokatechumenalnej niedzielnej Eucharystii w sobotę po nieszporach.

Na podstawie ogólnego prawa Eucharystia sprawowana w sobotę wieczorem jest Eucharystią niedzielną – jeśli oczywiście jest sprawowana ze wszystkimi elementami liturgii niedzielnej. Nie ma więc żadnego obowiązku, żeby ktoś musiał uczestniczyć we Mszy św. jeszcze raz w niedzielę. Ważne jest, żeby te osoby, które uczestniczą w liturgii niedzielnej odprawianej w sobotę, nie były wyłączone z życia parafii. To oddzielenie może być spowodowane jakby dwustronnie: może bowiem być tak, że ktoś się sam oddziela, ale również na tym, że strona silniejsza (w tym przypadku wspólnota parafialna jako całość) izoluje i odrzuca kogoś mniejszego czy słabszego (a więc wspólnotę partykularną).

Konwiwencja, skrutynium - ze strony zwykłych wiernych czasem można usłyszeć głosy, że Drogę Neokatechumenalną trudno zrozumieć, zwłaszcza gdy chodzi o pojęcia dotyczące formacji.

Najpierw ogólna uwaga : czy wszyscy rozumieją, co to jest Akcja Katolicka albo Legion Maryi? Każda grupa religijna czy zawodowa w jakiejś mierze posługuje się własnym językiem. W neokatechumenacie jest język inicjacyjny. Może on wydawać się językiem hermetycznym. Dla osób postronnych może oczywiście nie do końca być zrozumiały, ale to nie jest wina Neokatechumenatu, gdyż taki właśnie język jest katechumenalny. Nie jest to jednak jakiś język zastrzeżony czy ukrywany przed światem i Kościołem. Wystarczy zajrzeć do oficjalnej księgi liturgicznej, jaką jest Ordo Initiationis Christianae Adultorum, aby zobaczyć, że jest to język Kościoła. Zapewniam też, że jeśli ktoś pójdzie na katechezy wstępne, to wszystkiego się dowie i wszystko zrozumie.





Co osobiście dało Księdzu Biskupowi bycie na Drodze?

Studiując biblistykę uczyłem się o mocy Słowa Bożego zapisanego na kartach Pisma Świętego. Wiele z tej mocy dane mi było doświadczyć właśnie we wspólnocie neokatechumenalnej dzięki celebracjom Słowa Bożego. Oczywiście neokatechumenat nie ma monopolu dla tego rodzaju celebracji, ale moje doświadczenie jest związane właśnie z tą wspólnotą. Druga sprawa to sposób sprawowania i przeżywania liturgii. Mówi się czasem, że jest on inny czy dziwny. Otóż, mimo że widziałem wiele mankamentów w sprawowaniu liturgii, dostrzegałem też i to coraz to bardziej przekonująco, że sposób sprawowania liturgii w tej wspólnocie jest prawdziwy, tzn. rozumie się i docenia rolę znaków i ich odniesienie do sprawowanej Tajemnicy. W neokatechumenacie jest wielka troska o poprawność i prawdziwość liturgii. Nauczyłem się patrzeć na liturgię jako na miniaturę chrześcijańskiego życia i działania. I wreszcie trzecia sprawa: relacje między ludźmi.

Droga neokatechumenalna to wprowadzenie w doświadczenie wspólnoty, która tworzy się nie wokół jakiegoś interesu, czy dla zrealizowania jakiegoś celu, ale jest owocem doświadczenia ludzi, którzy przeżywają swoje nawrócenie w świetle i mocy Słowa. Relacje między mną a drugim nie są relacjami korzyści, ale miłości. Jest możliwość uczenia się akceptacji bliźniego takim, jakim on jest. To moc Słowa i Sakramentu zmienia wnętrze człowieka To jest centralny punkt doświadczenia wspólnoty i życia w Kościele. Dane mi było dostrzegać, że w tym tkwi prawda Kościoła. Tak też było w pierwotnych wspólnotach.