Tygodniowy przegląd prasy - 5 lipca 2008

publikacja 04.07.2008 16:41

Dziś na samolotowy wypad pielgrzymkowy do Rzymu wierny rezerwuje sobie jeden dzień, na rozmowy z panem Bogiem - weekend, góra tydzień, i oczekuje, że przy okazji coś zwiedzi oraz się rozerwie.

Tygodniowy przegląd prasy - 5 lipca 2008



Dziś na samolotowy wypad pielgrzymkowy do Rzymu wierny rezerwuje sobie jeden dzień, na rozmowy z panem Bogiem - weekend, góra tydzień, i oczekuje, że przy okazji coś zwiedzi oraz się rozerwie. Kościół i w tych cywilizacyjnych okolicznościach znakomicie się odnajduje - pisze w Polityce (nr 27 z 5 lipca 2008) Jerzy Danilewicz. Polityka zamieszcza raport o letniej „ofercie” Kościoła katolickiego w Polsce, zatytułowany „Wakacje z duszami”. Danilewicz stwierdza, że „wakacje są poważną szansą dla Kościoła, żeby przytrzymać słabnących w wierze oraz przyciągnąć poszukujących swojej drogi życia”. Jego zdaniem duszpasterze maja podstawy o obaw o frekwencję, zwłaszcza młodych wiernych, bo jak zwraca uwagę cytowany w raporcie ks. Andrzej Jerie, rzecznik prasowy wrocławskiej kurii, młodzi w tym czasie coraz częściej wyjeżdżają za granicę, żeby zarabiać, uczyć się języków. „Na szczęście potrzeby duchowe nie zanikły, tylko zmienia się ich forma” - dodaje optymistycznie ks. Jerie.

Według raportu Polityki, najmniej problemów z frekwencją maja organizatorzy dużych imprez, typu Lednica 2000. Wskazując wakacyjne propozycje Kościoła wymienia m. in. Spotkania w Wołczynie, rekolekcje oazowe, organizowane przez Duszpasterstwo Młodzieży z Lublina „Wakacje z przygodą”. Zauważa również, że Kościół „wyciąga pomocną dłoń do tych, których nie stać nawet na promocyjne ceny”, wskazując Caritas jako największego organizatora letniego wypoczynku.

Sporo uwagi raport Polityki poświęca również pielgrzymkom organizowanym w czasie letnim. Danilewicz dostrzega różnorodność propozycji, przygotowywanych zwłaszcza przez sanktuaria. I konkluduje: „Branża turystyczna zauważyła (szybciej niż badacze społeczni) specyfikę polskich potrzeb religijnych oraz to, że na owej specyfice świetnie da się zarobić, a słowo pielgrzymka jest skutecznym wabikiem marketingowym. No bo w końcu gdzie jest taki drugi kraj na świecie, w którym co roku masz - najmarniej - 8 mln pewnych klientów?!”.

Warto jednak podkreślić, czego autor Polityki nie czyni, że mimo respektowania aktualnych oczekiwań wiernych, Kościół nie „skomercjalizował” swoich wakacyjnych działań i nadal najważniejsza jest dla niego Ewangelia, a nie biznes.

Tygodnik Wprost (nr 27 z 6 lipca 2008) zajmuje się dziwnymi zgonami osób związanych ze sprawą zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. „Zatrucie alkoholem metylowym - taką przyczynę zgonu Jana O. stwierdzono we włocławskim szpitalu w grudniu 2004 r. Analizując jego kartę chorobową, należałoby przyjąć, że zatruł się alkoholem... podczas hospitalizacji. Sekcji zwłok nie przeprowadzono, chociaż wnioskowała o to rodzina. Jan O. to kluczowa postać mogąca obalić dotychczasowe ustalenia dotyczące śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Oprócz niego w niewyjaśnionych okolicznościach zmarło, jak ustaliliśmy, jeszcze przynajmniej sześć osób związanych ze sprawą zamordowania legendarnego kapelana ‘Solidarności’” - pisze Leszek Szymowski we Wprost. „W niewyjaśnionych okolicznościach zginęli również funkcjonariusze SB, którzy uwierzyli, że władze PRL chcą wyjaśnić okoliczności zamordowania księdza Jerzego. 30 listopada 1984 r. w Białobrzegach (miejscowości przy trasie Kraków - Warszawa) wydarzył się wypadek drogowy. Około godziny 20.00 w jadącego od strony Krakowa fiata uderzył rozpędzony jelcz. W wypadku zginęli dwaj oficerowie Biura Śledczego MSW - płk Stanisław Trafalski i mjr Wiesław Piątek. Wracali z południa Polski, gdzie przez kilka tygodni badali wcześniejszą działalność i powiązania Grzegorza Piotrowskiego, Leszka Pękali i Waldemara Chmielewskiego. Raportów i notatek, które wieźli w bagażniku, nigdy nie odnaleziono” - czytamy w tygodniku. Wprost zwraca uwagę, że od grudnia 2007 rodzina Popiełuszków znów jest poddawana naciskom, aby zrezygnować z dociekań, kto naprawdę zabił księdza Jerzego. „Rodzinie Popiełuszków wielokrotnie grożono śmiercią lub ciężkim pobiciem. Bratanek i bratowa księdza zmarli w wyniku 'zatrucia' alkoholem metylowym” - wyakcentowuje tygodnik.

W zakończeniu tekstu czytamy: „Esbecy skazani za zamordowanie Popiełuszki zostali objęci wszystkimi możliwymi amnestiami. Dzięki temu każdy z nich odsiedział mniej niż jedną trzecią kary. Dodatkowo wszyscy bardzo często wychodzili na przepustki. Premia za milczenie?”

To kolejny tekst przypominający, że sprawa zabójstwa ks. Popiełuszki czeka na wyświetlenie prawdy. Jednak niewiele się do tego wyświetlenia przyczynia.





Wprost poświęca również uwagę cennym archiwaliom, znajdującym się w klasztornych zbiorach. W artykule „Polskie imię róży” czytamy: „Dziś coraz częściej zakonnicy sami proszą o pomoc w zbadaniu swoich zasobów. Na przykład archiwa opactwa cystersów w Mogile badają pracownicy krakowskiego Archiwum Państwowego. Zwykle jednak pomocą służą za darmo profesjonalni archiwiści lub naukowcy na emeryturze, którzy są gotowi pracować dla samej przyjemności odkrywania nieznanych dokumentów. Liczba osób, które stale zajmują się badaniem klasztornych archiwów, nie przekracza na razie pięćdziesięciu w całej Polsce. Pracy dla nich nie zabraknie przez lata. Wszystko wskazuje na to, że odkrycie kolejnych tajemnic jest tylko kwestią czasu”.

W Newsweeku (27 z 6 lipca 2008) były redaktor Gazety Wyborczej Aleksander Kaczorowski usiłuje dociec, „Dlaczego Gazeta Wyborcza nie zerwała kontaktów z Lesławem Maleszką w 2001 roku, gdy został ujawniony jako agent SB?”. „To, że Adam Michnik nie pozwoli wyrzucić Maleszki, było oczywiste. Taka decyzja stanowiłaby zaprzeczenie wszystkiego, co mówił i pisał od 1989 roku, choć np. Helena Łuczywo, wtedy osoba numer dwa w Gazecie, uważała inaczej. Zareagowała krzykiem, gdy w kilka godzin po ujawnieniu współpracy Maleszki z SB, podczas pierwszego z wielu spotkań poświęconych tej sprawie, odpowiedziałem twierdząco na jej pytanie, czy mógłbym nadal z nim pracować. A gdy ktoś z uczestników spotkania zwrócił uwagę, że jej sprzeciw kłóci się z anty-lustracyjną linią Wyborczej, zawołała: 'Sprzeciw wobec lustracji nigdy nie oznaczał tolerowania wśród nas donosicieli!'". Zdaniem autora „Maleszka nie zgrywa się na skrajnego cynika, lecz naprawdę nim jest”. Kaczorowski w rzeczywistości unika fundamentalnych pytań moralnych i ostatecznie dochodzi do następującego wniosku: „W ferworze wzajemnych oskarżeń spróbuj my jednak pamiętać o jednym: Lesław Maleszka wyrządził krzywdę wszystkim, którzy kiedykolwiek mu zaufali. I będzie krzywdził nas nadal, jeśli brak zaufania do innych i lęk przed prawdą będzie jedyną nauką, jaką wyciągniemy z tej lekcji”.

Aż się chce zapytać: „A jaka jeszcze naukę powinniśmy wyciągnąć?”.

Na koniec trzeba jeszcze odnotować obszerny tekst na temat o. Konrada Hejmo, jaki znalazł się w najnowszym numerze miesięcznika Focus Historia. Hejmo po długim milczeniu zabiera głos i atakuje IPN. „Wszystko, co przekazane jest w teczkach SB to programowe kłamstwo i fałsz. Po to spisywali esbecy pogmatwane informacje, żeby stanowiły "haki" na duchownego. Wydaje mi się, że tak niekiedy ukazujący w pięknym świetle esbeków, profesorowie IPN zwyczajnie wykonują zlecenie bezpieki i realizują jej testamenty zapisane w teczkach” - mówi w rozmowie z miesięcznikiem ojciec Konrad Hejmo. Duchowny z dezaprobatą wypowiada się o autorach Raportu, trzech historykach IPN, którzy napisali m.in, że stanowił on dla MSW jedno z najcenniejszych źródeł informacji o sytuacji w Watykanie i polskim kościele. Według Hejmo „ten, kto borykał się w czasach komunistycznej ‘pogardy’ z trudnościami, o ile faktycznie pracował nie obijał się, to nigdy nie napisałby takich bzdur, jakie podają wielcy ‘profesorowie historycy’”.

- Widać całkowity brak znajomości uwarunkowań i sytuacji księdza , który chciał coś dobrego zrobić w gąszczu ‘osaczeń’, donosów, inwigilacji, szpicli i podsłuchów. Co do opinii autorów Raportu - mam swoje zdanie. Dzięki Bogu, podobne zdanie mają również ludzie mądrzy, myślący historycznie, nie ulegający nagonce pewnych różowych środowisk - stwierdza dominikanin.

Czy medialny powrót o. Hejmo, to próba powrotu do tematu lustracji w Kościele? Zobaczymy.