Tygodniowy przegląd prasy - 19 lipca 2008

publikacja 19.07.2008 20:06

„W Piasecznie pod Warszawą rusza pierwsze w Polsce oficjalne centrum pośrednictwa matek-surogatek. Cena od 30 do 45 tys. zł za dzieło, czyli urodzenie dziecka. Ale można negocjować. I na tym się mniej więcej kończy profesjonalizm biura.” pisze Polityka (nr 29 z 19 lipca 2008).

Tygodniowy przegląd prasy - 19 lipca 2008



„W Piasecznie pod Warszawą rusza pierwsze w Polsce oficjalne centrum pośrednictwa matek-surogatek. Cena od 30 do 45 tys. zł za dzieło, czyli urodzenie dziecka. Ale można negocjować. I na tym się mniej więcej kończy profesjonalizm biura.” pisze Polityka (nr 29 z 19 lipca 2008).

W artykule zatytułowanym „Umowa o dziecko” czytamy: „Wbrew temu, że plan wydaje się Elżbiecie Szymańskiej doskonały, jest w nim wiele raf prawnych.

Czy umowy podpisywane przez Szymańską mają wartość prawną?

Już na tym firma może się potknąć. Owszem, w Polsce można w zgodzie z prawem umówić się z kimś, że odda mu się dziecko do adopcji. Nazywa się to adopcją ze wskazaniem. Na przykład matka jest ciężko chora, a dzieckiem chcą się zająć jej bliscy. Żeby nie musiało czekać w ośrodku adopcyjnym. Ale tę formułę wykorzystują też rodzice, którzy nie chcą czekać na dziecko, a udało im się dotrzeć do kobiety, która nie może go wychować. (Nie zawsze w grę wchodzą pieniądze. Czasem matka po prostu woli mieć poczucie, że zrobiła dla dziecka, co mogła, i wybrała rodziców). To w Polsce mniej więcej jedna trzecia wszystkich adopcji, około 800-900 przypadków rocznie.

Ale w przypadku ciąży zastępczej państwo nie będzie gwarantem umowy o adopcję, ponieważ matce-surogatce wolno się rozmyślić”.

W konkluzji tekstu autorka, Marta Bunda, napisała: „W Polsce klienci Elżbiety Szymańskiej - ale i ona sama - powinni mieć świadomość, że podejmują gigantyczne ryzyko. Mogą bowiem zostać oskarżeni o sprawę bardzo poważną: o handel dziećmi”.

Cały artykuł dotyka wyłącznie kwestii prawnych. Ciekawe, czy Polityka zauważy, iż problem matek-surogatek ma również wymiar moralny…

W tym samym numerze Polityki o „Nowych szatach papieża” pisze Adam Szostkiewicz. Jego zdaniem „Pobożne i radosne sceny, jakie będziemy oglądać na Światowym Dniu Młodzieży w Sydney, na chwilę odwrócą uwagę od tego, co trapi dziś wielu katolików. Pontyfikat Benedykta XVI staje się coraz bardziej konserwatywny”.

Szostkiewicz w swych wywodach mocno popiera się opiniami kontrowersyjnego teologa Hansa Künga: „Uleganie tradycjonalistom uważa Küng za jeden z błędów obecnego pontyfikatu. Nie tylko on. Kontakty papieża z lefebrystami, przeciwnikami reform soborowych, a zwolennikami powrotu do katolicyzmu naszych dziadków, niepokoją tych, którzy uwierzyli, że nie ma powrotu do epoki przedsoborowego katolickiego triumfalizmu. Lecz Küng oczekuje czegoś więcej niż tylko takich deklaracji. Przypomina, że Kościół nadal ma do rozwiązania problem celibatu czy zakazu wszelkiej sztucznej antykoncepcji (w erze epidemii AIDS i przeludnienia). Jeśli czerpać przykłady z polityki amerykańskiej - a Benedykt XVI jest Stanami zafascynowany do tego stopnia, że on, mąż pokoju i sprawiedliwości, 81 urodziny obchodził w Białym Domu z prezydentem Bushem - to warto zauważyć, że Ameryka przesunęła się w stronę Baracka Obamy.

Słowem-kluczem kampanii wyborczej Obamy jest zmiana. Ale papież nie powiedział dotąd nic o zmianach w Kościele i społeczeństwie - wytyka Küng. Nowe szaty papieża (chodzi o używane przez Benedykta XVI historyczne stroje używane przez dawnych Następców św. Piotra - przyp. Wiara.pl) prowokują do zadawania niewygodnych pytań” - podsumowuje Szostkiewicz.





Przekrój z datą 17 lipca 2008 dostrzegł działalność o. Ksawerego Knotza i proponuje „Orgazm po katolicku”. W tekście czytamy m. in. „Pary małżeńskie nadal kojarzą Kościół z myśleniem manichejskim: ciało to grzeszność. Na rekolekcjach pytają mnie jak to jest z seksem oralnym, bo słyszeli, że według nauki Kościoła narządy rodne mają służyć wyłącznie prokreacji - mówi Knotz. - To absurdalne myślenie. No ale kto miał ich nauczyć innego?”.

Tekst, którego istotą jest problem, czy ksiądz powinien uczyć uprawiania seksu, opatrzono specyficzną infografiką. Są to cytaty z serwisu www.szansaspotkania.net prowadzonego przez o. Knotza uzupełnione niewielkimi zdjęciami kilku „pozycji”. Dlaczego właśnie te Przekrój uznał za „katolickie” nie wiadomo.

„W czasie ataku na paradę równości w Budapeszcie bardziej od gejów ucierpiał wizerunek Węgier jako kraju dotąd bardzo tolerancyjnego” - martwi się Jarosław Giziński w Newsweeku (nr 29 z 20 lipca 2008).

Autor pociesza samego siebie: „O rosnącej tolerancji dla homoseksualizmu świadczy fakt, że niemal wszystkie międzynarodowe informatory gejowskie wskazują Budapeszt jako ‘środkowoeuropejską stolicę kochających inaczej’. Na mapkach i folderach zaznaczono ponad 90 ‘punktów zainteresowania’, wśród nich znane kluby Pure, Bohemian Alibi czy Capella cafe, liczne restauracje i bary, a nawet gejowską saunę Magnum Sauna. W sezonie letnim odwiedzają je tysiące gości z całej Europy”. Mimo to niepokój w nim pozostaje: „Jeśli nawet antygejowskie burdy i napaści wywołuje stosunkowo nieliczna grupa, to ich medialny oddźwięk okazuje się nieproporcjonalnie wielki. Nic więc dziwnego, że nad Dunajem trwa szeroka dyskusja nad przejawami nietolerancji i agresji w życiu społecznym. Bo coraz więcej Węgrów dostrzega, że wizerunek społeczeństwa neurotycznego i grzęznącego w ciągłych, ostrych konfliktach jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje dziś ich przeżywając}' trudne czasy kraj”.

„Dlaczego coraz więcej osób całkowicie zmienia swe życie i poświęca się dla innych?” - zastanawia się Monika Florek-Moskal w artykule „Zespół św. Pawła” opublikowwanym w tygodniku Wprost (nr 29 z 20 lipca 2008) i opisuje nawrócenia znanych artystów polskich i zagranicznych.

W artykule czytamy: „Czasami nagła zmiana wynika z tego, że ludzie przestają mieć siłę na wypychanie ze świadomości swoich potrzeb. Nie przyznają się do swoich pragnień, a im silniej je odczuwają, tym głośniej im zaprzeczają. - Na ogół olśnienie jest skutkiem poszukiwania własnej tożsamości - mówi doc. Heitzman. Tylko niektórzy dopiero pod wpływem silnych bodźców, takich jak wstrząsające zdarzenia czy silne wzruszenia, ulegają fascynacji wartościami, których wcześniej nie dostrzegali. Wtedy zmienia się ich system wartości, kryteria oceny rzeczywistości. Zazwyczaj ich wcześniejsze życie pozostaje w dysonansie z nowymi odkryciami. Żeby zachować równowagę między tym, co myślą, a tym, co robią, muszą zmienić styl życia. - Zmiana życiowej postawy takich osób wynika z tego, że znaleźli wartości, których poszukiwali - mówi doc. Heitzman”.

A dlaczego w tytule jest mowa o św. Pawle? Dlatego: „Św. Paweł miał 19 lat, kiedy zaczął nauczać Jezus. Oddanie, z którym walczył z wyznawcami tej religii, świadczyło o jego potrzebie zaangażowania. Takie osoby, nieobojętne na sprawy społeczne, nieustannie szukają tego, co słuszne i prawdziwe. Prawdopodobnie św. Paweł nagle docenił ponadczasową wartość nauki głoszonej przez Jezusa i uznał za swoją misję przekazywanie jej innym. Wbrew powszechnemu przekonaniu św. Paweł nie został w pełni uformowanym chrześcijaninem po wydarzeniu na drodze do Damaszku. Znalazł się jedynie w punkcie wyjścia nowej, trudnej dla niego drogi”.

Na koniec powrót do Newsweeka. Wprowadzenie do artykułu Joanny Ruszczyk zatytułowanego „Sztuka kochania”: „Dawniej artysta, który chciał namalować akt, szukał biblijnego pretekstu. Dziś pokazuje porzucone majtki i zużytą prezerwatywę”. Smutne.