Sakrament pojednania w Bazylice św. Piotra w Rzymie

Z o. Mariuszem Paczóskim OFMConv – byłym przełożonym franciszkańskiej wspólnoty spowiedników watykańskich – rozmawia Włodzimierz Rędzioch

publikacja 14.03.2010 21:00

Spowiedź jest sakramentem, „znakiem widzialnym niewidzialnej łaski”, poprzez który człowiek uznający swoją winę nie tylko doznaje pociechy, ale dostępuje faktycznego odpuszczenia grzechów.

Niedziela 11/2010 Niedziela 11/2010



Włodzimierz Rędzioch: – Jak zorganizowana jest wspólnota penitencjarzy w Watykanie i jak w praktyce wygląda służba franciszkanów w Bazylice św. Piotra?

O. Mariusz Paczóski OFMConv
: – Obecnie franciszkańska wspólnota zakonna przy Bazylice Watykańskiej składa się z 14 spowiedników i 2 braci zakonnych. Franciszkanie dziewięciu narodowości mieszkają wspólnie tuż obok Bazyliki, tworząc – zgodnie z wymogami życia zakonnego – oddzielny klasztor. Spowiadają codziennie od 7.00 do 12.30 oraz od 15.30 do 18.30, każdy po 24 godziny w tygodniu (o wiele więcej w tygodniach przedświątecznych); teraz istnieje możliwość wyspowiadania się w 15 językach.

Od czasu reorganizacji kolegiów penitencjarzy mniejszych przez Piusa V w kolegium był zawsze przynajmniej jeden spowiednik władający językiem polskim. Obecnie w naszym kolegium jest pięciu polskich spowiedników, z tym że służą oni penitentom w różnych językach, m.in. w niemieckim, węgierskim, angielskim, ukraińskim, słowackim, francuskim, no i, oczywiście, w języku włoskim. Warto dodać, że od roku jubileuszowego w każdą niedzielę, w godzinach przedpołudniowych, w Bazylice św. Piotra spowiadają też penitencjarze nadzwyczajni (straordinari), wywodzący się z różnych zakonów.

– Często mówi się o kryzysie sakramentu pojednania w świecie, który odrzuca samo pojęcie grzechu. Czy kryzys ten widać także z perspektywy watykańskiego spowiednika?

– Z perspektywy spowiednika może akurat najmniej widać odrzucanie pojęcia grzechu, bo przecież ci, którzy przychodzą do spowiedzi, to właśnie uznają grzech. Widać jednak relatywizm w uznawaniu poszczególnych grzechów, ich swoistą interpretację, na zasadzie dość upowszechnionej idei: „W Pana Boga wierzę, ale nie w to, co Kościół naucza”. Wtedy odpowiadam: Kościołem jesteś i ty, drogi bracie czy droga siostro, i gdyby Kościół był taki właśnie jak ty, jak twoje życie, czy byłby lepszy? A ponadto to nie Kościół wymyślił przykazania. One pochodzą właśnie od Boga, w którego mówisz, że wierzysz, i mają pomóc człowiekowi w osiągnięciu jego podstawowego celu, czyli zbawienia. Szukasz celu, szukasz środków, które do niego prowadzą? To jest właśnie to: uznanie Boga i Jego wskazań już tutaj, na ziemi, byś mógł w pełnej jedności z Nim żyć w wieczności.

I pamiętaj: Bóg jest Miłością! Jeśli pobłądzisz, nie respektując chwilowo „drogowskazów”, to sakrament pokuty jest okazją do powrotu na właściwą drogę. Jakże doświadczają tego penitenci, którzy po wielu latach korzystają z sakramentu pokuty, i odchodzą od konfesjonału ze łzami szczęścia w oczach. Ich trzeba pytać, czym jest grzech, czym jest sakrament pojednania, a nie przemądrzałych interpretatorów fałszywej wolności, którzy deprecjonują dar miłosierdzia Bożego, aby się samousprawiedliwiać i zdusić głos swego sumienia. „Doniosłość tego sakramentu – jak powie Jan Paweł II – wynika i z tego, że Chrystus powierza ten dar Kościołowi w dniu swego zmartwychwstania”. Spowiedź wiąże się więc ze zmartwychwstaniem do nowego życia, a w ostatecznej konsekwencji do życia wiecznego w chwale zmartwychwstania.

– Jak wierny powinien przygotować się do spowiedzi, by nie była ona gestem automatycznym i powierzchownym, który niczego nie zmienia w naszym życiu?

– Przede wszystkim, jeśli ktoś chce – a każdy powinien chcieć – dobrze się wyspowiadać, powinien odpowiednio się przygotować, czyli zrobić dobry rachunek sumienia. Upraszczając, można by powiedzieć, iż są dwie sytuacje, które są przyczyną „niedobrej” spowiedzi. Ci, którzy często korzystają z sakramentu pokuty, wpadają w pewien schemat, powtarzając w wyznaniu te same słabości, nie dostrzegając wielu innych. Odkurzają „centrum” sumienia, a nie zaglądają do jego „kącików”. A tam najczęściej są sprawy, które są przyczyną pozostałych. Warto więc od czasu do czasu, np. w czasie rekolekcji, dni skupienia, przeczytać rachunek sumienia napisany przez inną osobę. Nie wszystko tam będzie dotyczyło konkretnego penitenta, ale pomoże mu dostrzec i przypomni te słabości, których nie zauważa, bo stracił zdolność ich dostrzegania.



Z kolei sumienie tych, którzy spowiadają się po dłuższym czasie, traci wrażliwość, obojętnieje na niedomagania moralne życia codziennego, a reaguje jedynie na te najpoważniejsze (jeśli jeszcze reaguje...). Stąd przysłowiowe: „Nikogo nie zabiłem, niczego nie ukradłem... No i właściwie nie mam się z czego spowiadać”. I w tym przypadku odczytany, przemyślany rachunek sumienia pozwoli dostrzec to, na co zobojętniałe sumienie już nie reaguje. Nie chodzi o tworzenie katalogu grzechów i przewinień, ale o ich dostrzeżenie i uznanie, a w konsekwencji o przeproszenie Boga. Bo taka jest istota dobrej spowiedzi: dostrzeżenie, uznanie win i przeproszenie za nie dobrego Boga.

Im bardziej świadome będzie przeproszenie (nie spowiednika, ale Boga!), tym głębsze i skuteczniejsze będzie postanowienie poprawy. Niektórzy przychodzą do spowiedzi dla komfortu psychicznego. Warto jednak pamiętać, że chociaż dobra spowiedź daje również pokój o charakterze czysto psychicznym, w myśl słów Syracha: „Szczęśliwy, którego własna dusza nie potępia”, to jednak konfesjonał nie jest poradnią psychologiczną. „Nie należy mylić sakramentu pojednania z terapią psychiatryczną”, przypomniał penitencjarzom Jan Paweł II w marcu 2001 r. Spowiedź jest sakramentem, „znakiem widzialnym niewidzialnej łaski”, poprzez który człowiek uznający swoją winę nie tylko doznaje pociechy, ale dostępuje faktycznego odpuszczenia grzechów. „Bóg bowiem położył oko w sercu człowieka, aby pokazać wielkość swoich dzieł, zwłaszcza dzieła miłosierdzia”.

– Grzeszymy przeciwko Bogu, ale także przeciwko ludziom. Czy nie należałoby zwrócić większej uwagi na konieczność zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy?

– Tak, faktycznie, ostatni z warunków sakramentu pokuty mówi o zadośćuczynieniu Panu Bogu i bliźniemu. Rozgrzeszenie gładzi grzech, ale nie usuwa nieporządku spowodowanego grzechem. Dlatego katechizm przypomina, że skoro grzech wyrządza szkodę, to jego przebaczenie wymaga jej naprawienia, tego domaga się prosta sprawiedliwość, np. oddać rzeczy skradzione, przywrócić dobrą sławę temu, kto został oczerniony, wynagrodzić krzywdy moralne, np. zgorszenie. W tym przedmiocie dostrzega się pewną różnicę między penitentami np. włoskimi a polskimi. Tutaj, w Italii, wydaje się, że większe jest wyczulenie na sprawy społeczne, międzyludzkie, a mniejsze na przewinienia wobec samego Boga, z wyjątkiem bardzo dużej wrażliwości na bluźnierstwo.

Polscy penitenci natomiast wyraźniej dostrzegają swoje braki wobec Boga, a mniej wobec człowieka. Ale zgodnie z przykazaniem miłości Boga i bliźniego, winienem mieć świadomość, iż jeśli zawiniłem przeciw bliźniemu, to i przeciw Bogu, i odwrotnie. Grzesznik powinien więc „odpokutować” za swoje winy. Stąd tzw. pokuta na zakończenie spowiedzi. Dlatego „pokuta, którą nakłada spowiednik, powinna uwzględniać sytuację osobistą penitenta i mieć na celu jego duchowe dobro. O ile to możliwe, powinna odpowiadać ciężarowi i naturze popełnionych grzechów” – przypomina KKK 1460. Jeśli nawet w zakresie zewnętrznym, materialnym możliwe jest „odszkodowanie”, i powinno się tego wymagać, to jednak trzeba mieć na uwadze, iż człowiek sam z siebie nie jest w stanie dokonać pełnego zadośćuczynienia.

Podstawowego zadośćuczynienia dokonał sam Jezus Chrystus, z Jego zasług czerpie skuteczność łaska odpuszczenia grzechów. Stąd pokuta sakramentalna nie jest odwetem, nie jest znakiem pełnej sprawiedliwości, ale raczej potwierdzeniem miłosierdzia Bożego; ma raczej służyć pomocą w podjęciu i wykonaniu postanowienia poprawy niż w jakimś proporcjonalnym zadośćuczynieniu sprawiedliwości.



– Mój znajomy spowiednik wyznał mi kiedyś, że czuje się jak „nerki”, które filtrują brudy świata, lecz czasami bardzo mu to ciąży. Jak trudną rzeczą jest dla kapłana codzienne obcowanie z grzesznym „obliczem” Kościoła?

– Muszę wyznać szczerze, że nie czuję takiego obciążenia. Oblicze Kościoła jest też święte. Towarzyszy mi jednak świadomość, że konfesjonał to takie miejsce, do którego przychodzi się nie z katalogiem czynów dobrych, ale tych, które związane są ze słabościami człowieka. Czasem przytłacza smutek, że człowiek aż tak bardzo potrafi sprzeniewierzyć się Bogu, ale i radość, iż tenże człowiek przeprasza, nawraca się i podejmuje poprawę. Jest to więc powód do wewnętrznej satysfakcji, że mogę być pośrednikiem miłosierdzia Bożego i uczestniczyć w radości duchowej tych, którzy go dostępują. „Spowiedź jest ukazywaniem miłości miłosiernego Boga” (Benedykt XVI).

Ileż to takich momentów człowieczej radości z „nawracającego się grzesznika” w ciągu pięćdziesięciu lat mojego kapłaństwa miałem szczęście przeżyć!

– Obchodzimy ogłoszony przez Benedykta XVI Rok Kapłański. Wielu świętych – między innymi Jan Maria Vianney, Ojciec Pio czy w Polsce o. Honorat Koźmiński – było „więźniami konfesjonału”. Czy ich wzór jest ciągle aktualny dla współczesnych kapłanów?

– Człowiek jest istotą grzeszną, dlatego zawsze będzie potrzebował miłosierdzia Bożego i jego szafarzy, spowiedników. Na przykładach wymienionych wyżej świętych widać również, że ta posługa potrzebna jest grzesznikom, ale służy także kapłanom, których uświęca. Poza tym posługa w konfesjonale cieszy się szczególnym światłem otrzymywanym od Boga. Sam tego doświadczam i wielokrotnie uświadamiam sobie, że w konfesjonale przychodzą takie myśli, takie sposoby doradzania, których ani nie wyczytałem, ani wcześniej od nikogo nie usłyszałem. Ta posługa – znowu przywołajmy wyżej wymienionych świętych – daje zdolność widzenia przyszłości, jest prorocka, uzdrawiająca również słabości ciała.

Na zakończenie znowu przypomnę słowa Jana Pawła II wypowiedziane do nas, penitencjarzy, w marcu 2004 r.: „Służba temu sakramentowi daje obustronną radość i tym, którzy doznają przebaczenia, i tym, którzy je przekazują w imieniu miłosiernego Boga”.



W wypełnionej rzeszą pielgrzymów i turystów Bazylice św. Piotra jest miejsce ciszy i skupienia – ogrodzony barierką prawy transept bazyliki zarezerwowany jest dla penitentów przystępujących do sakramentu pojednania. W zabytkowych konfesjonałach spowiadają ojcowie z Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych. Franciszkanie pełnią tę służbę od ponad dwustu lat. Do niedawna przełożonym rezydującej w Watykanie franciszkańskiej wspólnoty spowiedników był Polak o. Mariusz Paczóski OFMConv, z którym Włodzimierz Rędzioch przeprowadził rozmowę na temat pracy spowiedników i znaczenia sakramentu pojednania.

„Bóg bowiem położył oko w sercu człowieka, aby pokazać wielkość swoich dzieł, zwłaszcza dzieła miłosierdzia”