Męczeństwo jest łaską

Abp Henryk Hoser

publikacja 21.03.2010 20:31

Pojęcie wolności religijnej nie jest powszechnie przyjęte. Chrześcijaństwo zakłada wolność w opowiedzeniu się po stronie Chrystusa, nie może być religią przymusu. W innych religiach nie zawsze tak jest, więc konflikt jest nieunikniony.

Tygodnik Powszechny 12/2010 Tygodnik Powszechny 12/2010

Artur Sporniak: W XX wieku 45 mln chrześcijan zginęło tylko dlatego, że byli chrześcijanami...

Abp Henryk Hoser: Wiek XX to stulecie dwóch wojen światowych, które trwały w krajach chrześcijańskich i walczyli w nich chrześcijanie. Stąd bilans jest tak ciężki. Nie jest dla chrześcijan kartą chwalebną to, że ideologie totalitarne wyrosły wśród nich i zostały później skierowane przeciwko nim. Natomiast kiedy mówimy o męczeństwie, musimy widzieć to w sposób bardziej specyficzny – jako cierpienie i śmierć ludzi, którzy zostali zamordowani w jakiejś mierze w związku z tym, że są chrześcijanami. Nie chciałbym stawiać znaku równości między męczennikiem a tym, kto cierpi. Męczennik to osoba, która wierzy i przyjmuje konsekwencje tej wiary w różnych sytuacjach – a przez to staje się świadkiem Chrystusa także w sytuacjach zagrażających życiu.

Również śmierć poniesiona w pełnieniu misji była zawsze rozumiana jako męczeństwo. Przypomnę pięciu braci męczenników z Międzyrzecza: zginęli w napadzie rabunkowym, ale zostali męczennikami ze względu na to, że dokonało się to w czasie pełnienia misji ewangelizacji Polski. Nie zginęliby, gdyby jej nie pełnili. Zakładali taką możliwość, że ryzykują życiem dla Chrystusa.

Mówi się, że chrześcijaństwo wyrosło na posiewie krwi męczeńskiej. Czy to także dzisiaj ma znaczenie?

Ma. Dlatego, że męczennicy są przykładami ludzi integralnie wierzących i wzorami, które pociągają. To oni zwyciężyli, nie ich prześladowcy. Zwyciężyli w pamięci następnych pokoleń, ale też w człowieczeństwie. Stali się jego rzecznikami i obrońcami wiary, że człowiek jest zdolny do rzeczy wielkich i świętych. Ratowali obraz człowieka w historii.

Ale takie świadectwo nie musi być związane z chrześcijaństwem czy w ogóle z religią. Jan Paweł II na Słowacji nazwał męczennikami protestantów, którzy zginęli z rąk katolików podczas wojny 30-letniej.

Chodzi o ludzi, którzy dają życie w obronie godności. Za to, co nazywamy wartościami, a czego nie można się wyzbyć, by nie pomniejszyć tego, kim człowiek powinien być. Męczennik to człowiek, który jest na straży szlachetności bycia człowiekiem.

Męczeństwo źle rozumiane może prowadzić do fanatyzmu. W Nigerii mordy na muzułmanach doprowadziły w odwecie do rzezi 500 chrześcijan. Zło rodzi zło. A męczennicy są po obu stronach.

Mówimy o pojęciu męczeństwa ściśle chrześcijańskiego, które jest wynikiem wiary i miłości do Chrystusa, i przełożeniem jej na ofiarę życia. W innych sytuacjach można mówić o jakiejś formie męczeństwa, która jest walką o godność człowieka, o jego wielkość, prawdę o nim jako o bycie najwyższym na ziemi. Stąd każdy, kto niewinnie traci życie, jest ofiarą zasługującą na uznanie. Krzywda wyrządzona człowiekowi przez odebranie mu życia jest zbrodnią najwyższą. W sumie los katów jest zawsze gorszy – są wspominani jako ci, którzy zaprzeczyli człowieczeństwu.

Sokrates mówił, że lepiej być ofiarą niż katem. Chrześcijaństwo mówi więcej: w bezbronności ofiar objawia się moc Boga.

Męczeństwo jest łaską. Ci, którzy chcą być męczennikami, na ogół nimi nie zostają. I odwrotnie. To problem często zauważany, że męczennikami stawali się ludzie, których nic na pozór nie przygotowywało do oddania życia za wiarę. Męczeństwo nie jest zaprogramowane, ale wiąże się z gotowością przyjęcia takiej ewentualności. Nie można być zawodowym męczennikiem. Bo w męczeństwie jest wewnętrzna prawda świadczenia o tym, w co wierzę i co kocham.

Podpis Boga?

Możemy tak powiedzieć, bo męczeństwo jest w jakimś sensie identyfikacją z cierpieniem i śmiercią Chrystusa, która jest aktem najwyższej miłości ze strony Boga. Sakralność takiej ofiary znajduje tu swe uzasadnienie. Dlatego męczeństwo jest łaską. Ale to nie musi być zawsze męczeństwo zakończone dramatycznie, wylaniem krwi. Św. Joanna de Chantal mówiła o męczeństwie na co dzień. O cierpieniu, które wynika z wierności. Stawianiu czoła wszystkim przeciwnościom, jakie stoją na drodze człowieka, który konsekwentnie wierzy i kocha. Żyły tym św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Matka Teresa z Kalkuty.

W latach 1994-96 Ksiądz Arcybiskup był wizytatorem w Rwandzie. To był czas pogromów. Odczuwało się atmosferę grozy?

Tak, to wisiało w powietrzu. Przyjechałem do Rwandy w momencie, kiedy nie było tam już walk frontowych, ale wciąż istniało niebezpieczeństwo śmierci z rąk uzbrojonych band.

 

Czy człowiek doświadczający zwierzęcego lęku może pozostać kimś wolnym i świadomie oddać życie?

Dlatego właśnie mówię, że męczeństwo jest łaską – to przekracza ludzkie możliwości. Mieliśmy przykłady nieprawdopodobnej odwagi męczeńskiej przypominającej czasy pierwszych chrześcijan. Np. 12 nowicjuszek Zgromadzenia Dobrego Pasterza podczas ucieczki przed frontem zostało zatrzymanych na drodze. Uznane zostały za wrogów – wszystkie wrzucono do suchej studni i zasypano żywcem. Idąc na śmierć śpiewały „Magnificat”. Śpiewały także wtedy, gdy spadały na nie kamienie i ziemia. Jednej zerwano z głowy welon. Podniosła go, mówiąc, że chce zginąć jako zakonnica, jako oblubienica Pańska. Tylko jedna się uratowała – zasypana płytko, została odkopana po dwóch dniach. Takich przykładów znam więcej.

Co wtedy można było zrobić?

Kiedy widzi się walające ludzkie kości, kiedy deszcz odsłania płytko zakopane ciała, rozszarpywane przez psy, kiedy odkopuje się zbiorowe groby – przychodzi na myśl apokalipsa. Wtedy wiara pomaga. Dlaczego nie miałaby w takich momentach prowadzić do nadziei? Wydaje się, że kataklizmy przypominają, co się z nami dzieje, gdy zapomnimy o Bogu. On jest gwarantem człowieczeństwa.

Pogromy dokonują się wówczas, gdy świadomość, że ludzkie życie należy do Boga, jest zrelatywizowana lub jej nie ma. Wszystkie zbrodnie II wojny światowej polegały na tym, że człowieka urzeczowiono. Był zwierzęciem do zabicia.

Rozmawiamy w poczuciu bezpieczeństwa, tysiące kilometrów od miejsc naznaczonych męczeństwem. Mówi się, że świat milczy o męczeństwie chrześcijan. Mam wrażenie, że nie słychać też głośnego wołania w Kościele. Co możemy zrobić?

Kościół nie milczy. Organizacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie zbiera świadectwa męczeństwa i je publikuje. Milczą media światowe, które nie ukazują prześladowań chrześcijan m.in. dlatego, by nie wskazać na istotne przyczyny tego, co się w świecie dzieje. Chrześcijanie nie są przedstawicielami religii agresywnej. Wszyscy, którzy ich atakują, wiedzą, że nie będzie riposty, np. w postaci świętej wojny. Chrześcijanie nie chcą odwetu, więc można ich prześladować bezkarnie...

Chrześcijaństwo jako religia słaba?

Jako wiara miękka, która traci na znaczeniu. Łatwo obrażać bezkarnie symbole chrześcijańskie, natomiast nikt się nie ośmieli obrażać symboli izraelskich czy muzułmańskich.

Łatwo więc ulec pokusie wiary w „środki siłowe”. Jak się przed nią bronić?

Niewinnie wylana krew woła o pomstę do nieba. Zauważmy, że Biblia dostrzega w zbrodni Kaina drugi grzech po grzechu pierworodnym. My, chrześcijanie, wierzymy, że panem historii jest Bóg i że doprowadza ją do celu, który sam wyznaczył. Moje zawołanie biskupie brzmi: „Bóg jest większy”: większy od naszych planów, sił zła... Wierzę, że skutecznie doprowadza do celu ludzkość, którą stworzył i która jest dla Niego przeznaczona. Stąd chrześcijanie nie regulują doświadczanych krzywd na bieżąco. Te rachunki zostaną wyrównane w sposób, jaki Bóg tylko zna. Dopełnieniem sprawiedliwości jest u Boga miłosierdzie. Jezus powiedział w rozmowie z Piłatem, że mógłby wystawić zastępy wojsk niebieskich w swojej obronie. A jednak nie zrobił tego. Stał się niedościgłym wzorem męczennika, który oddaje życie, ale z Jego ofiary wyrasta nowe życie, odkupione.

Jeśli chodzi o prześladowania chrześcijan w różnych miejscach świata, np. w Nigerii czy w Indiach, warto zauważyć, że oni często nie są prześladowani jako chrześcijanie, tylko jako ci, którzy są inni i którzy przeciwstawiają się realizacji projektów społeczno-religijno-politycznych prześladowców (np. wprowadzaniu prawa szariatu w północnych stanach Nigerii). Pojęcie wolności religijnej nie jest powszechnie przyjęte. Chrześcijaństwo zakłada wolność w opowiedzeniu się po stronie Chrystusa, nie może być religią przymusu. W innych religiach nie zawsze tak jest, więc konflikt jest nieunikniony.

Zauważmy, że niechęć do chrześcijaństwa w Europie postchrześcijańskiej wynika z podobnej postawy: to siła, która się przeciwstawia mentalności postmodernistycznej, która jest mentalnością neopogańską. Chrześcijanie są tymi, którzy nie chcą złożyć ofiary bożkowi. Przypominają się czasy starożytne. Dzisiaj chrześcijanie znów nie chcą „nowego lepszego świata”, bo już go dostrzegają w Zmartwychwstaniu Chrystusa.
Rozmawiał Artur Sporniak

Abp Henryk Hoser (ur. 1942) jest ordynariuszem warszawsko-praskim, z wykształcenia lekarzem. Wieloletni misjonarz w Ruandzie, później m.in. sekretarz Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów i przewodniczący Papieskich Dzieł Misyjnych.