Klucz do Benedykta

Ks. Paul Zulehner

publikacja 18.04.2010 16:15

Ks. prof. Paul Zulehner: Benedykt XVI prowadzi krytyczną dysputę z nowoczesnym światem, który postrzega tak bardzo pesymistycznie, że zdaje się nie dostrzegać jego pozytywnych stron. Rozmawiał Wojciech Pięciak

Tygodnik Powszechny 16/2010 Tygodnik Powszechny 16/2010

 

 

Wojciech Pięciak: Gdy kard. Ratzinger został papieżem, pojawiły się komentarze, że to „pontyfikat przejściowy”, a Benedykt XVI będzie łącznikiem między poprzednikiem, który kształtował Kościół przez prawie 27 lat, a następcą, który może zechce wyznaczyć nowe priorytety. Czy prognozy z 2005 r. się sprawdziły?

Ks. Prof. Paul Zulehner: Z jednej strony Benedykt XVI jest oczywiście papieżem przejściowym, choćby z racji wieku: gdy został wybrany, miał 78 lat, dziś ma 83. Jednak uważam, że w ciągu minionych pięciu lat uwidocznił się klarowny kurs, który w wielu punktach różni się od tego, co robił Jan Paweł II. Dlatego określenie „przejściowy pontyfikat” jest nietrafione.

W jakim sensie Benedykt XVI sformułował własne priorytety?

Papież ma dwa tematy, które uważa za fundamentalne. Pierwszy związany jest z faktem, że mamy do czynienia z wybitnym teologicznym myślicielem: Benedykt XVI eksponuje istotę Ewangelii; to, co w niej najważniejsze, także z punktu widzenia głoszenia Słowa Bożego w nowoczesnym świecie. To wręcz jego program: chce na nowo uwidocznić to, co w Ewangelii najistotniejsze.

Drugi temat wynika z pytania, co się stało z Kościołem po Soborze? Dla Benedykta XVI to zasadnicze pytanie i dokonuje on tu wyraźnie wewnątrzkościelnych korekt. Przy czym to, co nazywamy wewnętrzną architekturą Kościoła, związane jest ściśle z tym, jak ocenia on współczesny świat. Kluczem do zrozumienia Benedykta XVI jest krytyczna dysputa, jaką toczy on z nowoczesnością, którą postrzega bardzo pesymistycznie. Papież podkreśla takie zjawiska jak relatywizm i subiektywizm; ubolewa, że nic się nie liczy, że życie ludzkie nie jest chronione itd. Zbyt słabo – moim zdaniem – dostrzega pozytywne strony nowoczesnej kultury.

Ma to konsekwencje również dla postrzegania przez niego Kościoła: Benedykt XVI sądzi, że skoro po Soborze Kościół za bardzo otworzył się na zły świat, to właśnie zbytnie otwarcie stało się przyczyną jego obecnego kryzysu. Chce oczyścić Kościół z kontaminacji, jaka dokonała się za sprawą złego świata. Podam jeden przykład: w obecnej, tak intensywnej debacie o przypadkach molestowania – gdy okazuje się, że księża, a nawet biskupi molestowali dzieci – Benedykt XVI stoi na stanowisku, iż molestowanie to skutek fatalnych wpływów zewnętrznych na Kościół, wpływ nowoczesnej amoralności. Sądzi, że musi Kościół oczyścić i zamknąć go przed złymi wpływami z zewnątrz.

Uważa Ksiądz, że Benedykt XVI postrzega przypadki molestowania, ujawniane licznie w kolejnych krajach, głównie jako skutek zewnętrznych wpływów na Kościół, a nie – również – jako skutek pewnych zjawisk w samym Kościele?

Zdecydowanie tak. Papież uważa, że to skutek utraty wiary i wierności Kościołowi. Myślę, że widzi problem tak: nie będziemy kryć sprawców tych przestępstw, wydamy ich władzy świeckiej, odetniemy się od nich także wewnętrznie i wtedy Kościół będzie uzdrowiony. Wydaje mi się, jakby nie dostrzegał, że przyczyn problemu molestowania szukać trzeba także wewnątrz Kościoła. To jego filozofia i wzorcowy przykład dla prowadzonej przez niego polityki także w innych dziedzinach. Polityki, której celem jest czysty Kościół żyjący Ewangelią, a która zakłada, iż ten czysty Kościół Ewangelii zbytnio otworzył się na zgubne wpływy świata.

Czy zdaniem Księdza to słuszna strategia?

Cóż... Teolog powiedziałby, że ten świat ma dwa oblicza i jeśli Duch Boży działa także w świecie, to trzeba widzieć również jego plusy. Jest np. kwestia godności osoby ludzkiej, wolność religijna, rola kobiet, wysiłki na rzecz większej sprawiedliwości, ochrona domostwa, rodziny i indywidualności człowieka – wiele spraw, które zyskały dzięki Oświeceniu i nowoczesności. Chciałbym przywołać sformułowanie kardynała Martiniego: mówił on, że ewangelizacja polega nie tylko na tym, że Kościół naucza, ale że Kościół także sam się uczy, często zanim jeszcze zacznie nauczać w jakiejś kwestii. Czyli że mamy tu dialogiczne sprzężenie zwrotne, gdzie obie strony się od siebie uczą i coś zyskują. Nie trzeba od razu dopasowywać się bezkrytycznie do nowoczesnego świata, można także krytyczno-profetycznie otwierać się na świat.

W czym jeszcze Benedykt XVI różni się od poprzednika?

Papież wyszedł naprzeciw grupom, które odrzucają Sobór – choć posunięcie to przygotowywano jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II. Myślę o Bractwie św. Piusa X, o tych niegdyś ekskomunikowanych biskupach. Tragiczne jest to, że ze strony tych grup Benedykt XVI nie spotkał się z wdzięcznością, lecz z nieustanną i szyderczą krytyką. Inny punkt: Jan Paweł II krytykował i komunizm, i liberalizm. Benedykt XVI prowadzi spór z libertynizmem Oświecenia albo precyzyjniej: z post-oświeceniowym myśleniem współczesnego świata zachodniego. Ten świat postrzega jednak selektywnie, widzi tylko jego złe strony.


 

A jeśli chodzi o ekumenizm?

Papież kontynuuje linię poprzednika. Osiągnął za to postępy w palącej dziś kwestii dysputy z islamem. Nawet jego tzw. przemówienie z Ratyzbony – wygłoszone w 2006 r. i początkowo krytykowane – przyniosło koniec końców postęp. Jego podróż do Turcji, spotkania z przedstawicielami islamu, wizyta w meczecie to także postęp. Co prawda w relacjach z protestantami i prawosławnymi jest stagnacja, ale tak było już za Jana Pawła II.

Czy mógłby Ksiądz Profesor wyobrazić sobie na chwilę, czym hipotetyczny następca Benedykta XVI będzie się od niego różnić, w myśleniu i w czynach?

Kościół cierpi dziś na tak głęboki kryzys zaufania w oczach przynajmniej części współczesnego świata, że następca Benedykta XVI będzie musiał podjąć, jak się to mówi w języku polityki, działania ratunkowe, aby odbudować zaufanie do Kościoła. Może to oznaczać również, że podejmie on tematy od dawna niejako odłożone na bok. Np. jak rozwiązać problem, że na Zachodzie w wielu parafiach nie ma Eucharystii, gdyż brakuje księży. Można sobie wyobrazić, że następca Benedykta XVI coś tu zmieni.

Inny temat, który może być poruszony, to bezżenny styl życia księży. Dyskutuje się o tym zwłaszcza teraz, w kontekście problemu molestowania. Uważam, że to nie celibat jest przyczyną molestowania. W przypadku osób, które doświadczyły niewłaściwego rozwoju już w dzieciństwie, bezżenny styl życia mógł pogorszyć ich sytuację. Niemniej sądzę, że afery pedofilskie mogą być jednym z czynników, które sprawią, że w przyszłości w Watykanie podjęta zostanie refleksja, czy w obecnych uwarunkowaniach kulturowych Kościół powinien obstawać przy bezżenności księży.

Przyszły papież będzie zapewne zastanawiać się też nad takimi tematami jak, mówiąc w skrócie: prezerwatywy, ocena rozwodów, rola kobiet w Kościele czy problem dominacji w Kościele mężczyzn, co łączy się z dewaluacją cielesności, kobiecości i seksualności, a co ma w Kościele niestety długą tradycję. Myślę, że przyszłego papieża też będzie zajmować kwestia władzy, tj. centralizm Kościoła. W każdym razie, na porządku dziennym pojawi się zapewne kilka fundamentalnych kwestii, które dziś nie rozjaśniają przesłania Ewangelii, lecz raczej je zaciemniają. Z punktu widzenia misji Kościoła nie są to wprawdzie tematy pierwszorzędne, ale często przeszkadzają ludziom w skoncentrowaniu się na czystej sile Ewangelii.

Wracając jeszcze do problemu molestowania: jakie skutki może to mieć dla Kościoła?

Patrząc w bliższej perspektywie, Kościół musi podjąć szereg decyzji, które uchronią powierzone mu dzieci od niebezpiecznych sytuacji. Obejmuje to np. edukację kobiet i mężczyzn, którzy zajmują się duszpasterstwem (nie tylko duchownych, także świeckich), kwestię nadzoru, tworzenia instytucji, do których osoby zagrożone mogłyby się zwrócić. To także kwestia procedur: jak postępować, gdy okaże się, że czyjaś osobowość jest chora i człowiek ten realizuje swą seksualność na sposób kryminalny.

W wielu Kościołach lokalnych już dziś podejmowane są podobne działania. U nas, w Austrii, w sposób niemal wzorcowy. Kardynał Christoph Schönborn doskonale organizuje to, co w polityce nazywa się zarządzaniem kryzysowym, a co okazuje się potrzebne także w Kościele w chwili, gdy w różnych krajach jest on pod ostrzałem medialnym. Ale może się okazać, że dzięki temu w Kościele wytworzone zostaną standardy, których można by życzyć sobie również w całym społeczeństwie: w szkołach, organizacjach sportowych i zwłaszcza w rodzinach, bo 85 proc. przypadków molestowania ma miejsce właśnie w rodzinach.

Patrząc zaś w dłuższej perspektywie, warto byłoby postawić pytanie o klimat panujący w Kościele, o pewne tendencje ciągle w nim obecne, które w moim przekonaniu są sprzeczne z Ewangelią – myślę tu np. o wspomnianej już dewaluacji ciała, kobiecości i seksu. Tendencje takie mają w Kościele długą historię. Ich trwanie ma najwyraźniej związek z maskulinizmem, z dominacją mężczyzn, która ciągle krępuje Kościół katolicki. Również to są tematy, w których Kościół będzie zapewne musiał zmienić myślenie.

Ks. prof. PAUL M. ZULEHNER (ur. 1939) jest dziekanem Wydziału Teologii Katolickiej Uniwersytetu Wiedeńskiego. Autor publikacji o sytuacji Kościołów i religijności w Europie, prowadził badania porównawcze nad socjologią religii w Europie Środkowej. Jest jednym z najbardziej znanych austriackich duchownych. W Polsce ukazała się jego książka „Schronienie dla duszy” (W drodze, 2006).