Mówi afrykański sekretarz Jana Pawła II

Z abp. Emery Kabongo rozmawia Włodzimierz Rędzioch

publikacja 18.05.2010 20:25

Abp Kabongo wrócił do Watykanu i zamieszkał w rezydencji kanoników, która przylega do budynku zakrystii Bazyliki św. Piotra. Spotkałem go tam, by powspominać czasy, gdy mieszkał w papieskim apartamencie u boku Jana Pawła II.

Niedziela 20/2010 Niedziela 20/2010

 

Gdy wspominamy sekretarzy Jana Pawła II, na myśl przychodzą –prawie automatycznie – dwa nazwiska: Stanisław Dziwisz i Mieczysław Mokrzycki. Nie wszyscy pamiętają, że na samym początku pontyfikatu Papieżowi służył także ks. prał. John Magee, Irlandczyk, dawny sekretarz Pawła VI i Jana Pawła I, oraz ks. prał. Emery Kabongo, Kongijczyk, który trafił do papieskiego apartamentu z dyplomacji Stolicy Apostolskiej. Ks. prał. Kabongo pracował w sekretariacie Ojca Świętego przez pięć lat (1982-87); w październiku 1987 r. został mianowany arcybiskupem Luebo w Demokratycznej Republice Konga – zarządzał kongijską diecezją do 2003 r. Po przejściu na emeryturę Jan Paweł II mianował swego dawnego sekretarza kanonikiem Bazyliki św. Piotra. Abp Kabongo wrócił więc do Watykanu i zamieszkał w rezydencji kanoników, która przylega do budynku zakrystii Bazyliki św. Piotra. Spotkałem go tam, by powspominać czasy, gdy mieszkał w papieskim apartamencie u boku Jana Pawła II. (W. R.)

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – Jak to się stało, że został Ksiądz Arcybiskup sekretarzem Jana Pawła II?

ABP EMERY KABONGO: – Po raz pierwszy spotkałem Jana Pawła II w 1980 r., podczas jego podróży do Brazylii. Pracowałem wówczas w Nuncjaturze Apostolskiej w tym kraju – byłem od czterach lat w Brazylii, a wcześniej pełniłem misję w Nuncjaturze w Korei. Papież mieszkał w budynku Nuncjatury, a jego apartament znajdował się niedaleko od mojego. Następnego roku wróciłem do Watykanu i kontynuowałem pracę w Drugiej Sekcji Sekretariatu Stanu (dziś Sekcja ds. Relacji z Państwami), gdzie zajmowałem się problemami kontynentu azjatyckiego. Mieszkałem w Międzynarodowym Domu dla Księży. 10 lutego 1982 r. zadzwonił do mnie substytut Sekretariatu Stanu ks. prał. Martinez Somalo, prosząc, bym następnego dnia przyszedł do Watykanu. Ponieważ 11 lutego jest w Watykanie dniem świątecznym (rocznica podpisania Traktatów Laterańskich), spytałem, czy chodzi o coś pilnego. Nie odpowiedział mi, powtarzał jedynie: „Proszę przyjść”. Gdy nazajutrz zjawiłem się w Sekretariacie Stanu, ks. prał. Somalo oznajmił mi, że wybrano mnie do pracy w prywatnym sekretariacie Ojca Świętego.   

– Jak zareagował Ksiądz Arcybiskup na tę wiadomość?

– Uśmiechnąłem się i spytałem substytuta, czy przypadkiem nie żartuje. Odpowiedział mi, że to poważna sprawa. Chciałem się zastanowić nad tą propozycją i udałem się do mojego biura, lecz zadzwonił telefon – to był ks. Stanisław, który powiedział mi: „Emery, przyjdź do apartamentu”. Spytałem go, jak mam się ubrać, lecz on powiedział: „Przyjdź tak jak jesteś ubrany”. Gdy zjawiłem się w apartamencie, Ojciec Święty zaprosił mnie do swego gabinetu. Rozmawialiśmy nieco – Papież pamiętał nasze spotkanie w Brazylii, po czym poprosił mnie, bym od zaraz zaczął pracę.   

– W apartamencie byli wówczas sami Polacy (Papież, ks. Dziwisz, siostry sercanki). Jak czuł się Ksiądz Arcybiskup w tym polskim środowisku?

– Zdawałem sobie sprawę, że ludzie, którzy wybrali mnie do pracy w Apartamencie Papieskim, nie uczynili tego ze względu na jakieś moje szczególne zasługi, lecz z dobrego serca, dlatego miałem do nich zaufanie. I nie zawiodłem się – byłem z nimi szczęśliwy. Zacząłem uczyć się trochę polskiego, by móc koncelebrować Mszę św. (Papież odprawiał po polsku, gdy gościł grupy z Polski). Wykonywałem pracę biurową – pracy było bardzo dużo, ale wszystko odbywało się w rodzinnej atmosferze.

– W jakim języku rozmawialiście z Papieżem?

– Z reguły po włosku, ale czasami Ojciec Święty zwracał się do mnie po francusku, wówczas mówiliśmy w tym języku.

– Gdy na Stolicę Piotrową wybrano arcybiskupa Krakowa, mówiono, że nowy Papież nie zna świata, że jest „zbyt polski”. Okazało się jednak, że Jan Paweł II jest pierwszym Papieżem naprawdę uniwersalnym, który żył problemami Kościołów lokalnych i odwiedzał je, gdy tylko było to możliwe. Jakie więzy łączyły Papieża z Kościołami w Afryce?

– Janowi Pawłowi II leżał na sercu los wszystkich narodów świata, w szczególności narodów mniej szczęśliwych; takich jak te afrykańskie (co wcale nie znaczy, że nie zajmował się innymi kontynentami). Ostatnio wydaliśmy wszystkie przemówienia Papieża w Afryce i o Afryce – wynika z nich, jak zależało mu na losie tego kontynentu i jak bardzo pragnął pozytywnych zmian.

 

 

– Co Papież najbardziej cenił w katolicyzmie afrykańskim, a co chciał zmienić?

– Kościół w Afryce Subsaharyjskiej jest młody – chrześcijaństwo przybyło do nas w okresie kolonialnym, tzn. około 100 lat temu. Orędzie chrześcijańkie znalazło tu żyzny teren, gdyż Afrykańczyk jest z natury człowiekiem wierzącym. Chciałbym jednak podkreślić ważny fakt – Kościół w Afryce nigdy nie ograniczał się do głoszenia orędzia duchowego, lecz podejmował działania na rzecz postępu w takich dziedzinach, jak edukacja, opieka zdrowotna i gospodarka. W czasie wszystkich podróży do Afryki Papa mówił o prawach człowieka, o godności każdej osoby stworzonej na obraz i podobieństwo Boga – nie na miarę poszczególnych plemion. A wiadomo, że mentalność plemienna dręczy Afrykę.

Papież przygotowując swe przemówienia, często prosił biskupów afrykańskich o rady i sugestie, ponieważ chciał poruszać konkretne sprawy, które interesowały ludzi. Taka była jego metoda pracy (czynił to również przed podróżami do innych krajów, a także przed wizytami w rzymskich parafiach; zawsze podejmował obiadem swego wikariusza dla Rzymu wraz z proboszczem parafii, którą miał odwiedzić).

– Co najbardziej uderzało Księdza Arcybiskupa w Janie Pawle II?

– Przede wszystkim jego postawa w stosunku do innych ludzi. Papież zdawał sobie sprawę, że ludzie przychodzą do niego, ponieważ każdemu człowiekowi miał coś do dania. Z radością przyjmował każdego człowieka i sprawiał, że każdy w jego obecności czuł się dobrze. To był jego wielki charyzmat. Papież pragnął przebywać w towarzystwie innych, dlatego nawet w Watykanie jego dom był zawsze pełen ludzi, również w czasie posiłków.

– Jako kapłan, czego nauczył się Arcybiskup od „polskiego” Papieża?

– Widziałem w nim wielkiego apostoła Miłosierdzia Bożego. Jego pierwsze dwie encykliki („Redemptor hominis” i „Dives in misericordia”) były hymnem do Bożego Miłosierdzia.

Uderzała mnie jego pobożność maryjna. Nasi ewangelizatorzy, belgijscy i holenderscy misjonarze, wprowadzili zwyczaj odmawiania modlitwy różańcowej, lecz nie była to głęboka pobożność maryjna traktowana jako coś zasadniczego dla naszej wiary. Od Jana Pawła II nauczyłem się także adoracji Najświętszego Sakramentu. Poza tym dla mnie jako kapłana wielkie znaczenie miał sposób, w jaki odprawiał Mszę św., jego gesty, jego spojrzenie. Pragnę także podkreślić inną jego cechę – mistycyzm. Papież formował się kiedyś, czytając dzieła wielkich mistyków, również w Watykanie zawsze miał pod ręką książki mistyków. A jak nie wspomnieć o znaczeniu modlitwy, z której czerpał energię do swej działalności. Na początku mojej pracy w Apartamencie Papieskim ks. Stanisław powiedział mi: „Nie ma rzeczy tak pilnych, by przeszkadzać Papieżowi w czasie modlitwy”. Jednym słowem, wszystkie sprawy tego świata musiały poczekać, gdy Papież „rozmawiał” z Bogiem.

– Czy żyjąc przez tyle lat obok Jana Pawła II, Ksiądz Arcybiskup odczuwał, że jest to człowiek święty?

– Jan Paweł II był osobą wyjątkową i nadzwyczajną, dlatego będę wdzięczny Kościołowi, jeżeli wyniesie go do chwały ołtarzy.