O dojrzałości człowieka

Elżbieta Wójcik

publikacja 06.08.2010 21:57

Człowiek jest powołany do istnienia z daru swego Stwórcy, chodzi więc o to, aby zrozumiał wielkość tego daru, aby go chętnie przyjął i zaakceptował. Chodzi o widzenie siebie możliwie realnie, z wadami ale i z talentami i możliwościami oraz o akceptację siebie samego, która jest w życiu bardzo ważna. Bez samoakceptacji podlega się skłonnościom do różnych kompleksów, urazów i nerwic.

Wychowawca 7-8/2010 Wychowawca 7-8/2010

 

Co rozumiemy pod pojęciem dojrzałości? Jeżeli owoc jest dojrzały, to jest piękny, smaczny, jest gotowy do oderwania się od drzewa, aby tworzyć nowe życie; osiągnął on swą pełnię.

Prawem wszystkiego, co żyje, jest skłonność do rozwoju i wzbogacania swojej natury. U człowieka prawo rozwoju jest wrodzone i widoczne jest już u małego dziecka, które ćwiczy, nawet z wysiłkiem, swoje ruchy, mowę i wszelką sprawność, ciesząc się każdą zdobytą nową umiejętnością. Człowiek dojrzewa na różnych poziomach – cieleśnie, psychicznie, społecznie, duchowo, przy czym dużą rolę odgrywają kontakty z innymi ludźmi.

Człowiek dojrzewa jako jedność psychofizyczna, jako osoba. To osobowościowe dojrzewanie jest dla niego bardzo ważne i może trwać stale, niezależnie od wieku. Stopniowo bierze w człowieku górę jego strona duchowa, wyrażająca się głównie poznaniem i świadomością oraz wolnością wewnętrzną i odpowiedzialnością za swe czyny. Owa odpowiedzialność, czyli odpowiedzialne użycie swojej wolności, zarówno wobec siebie jak i wobec innych, jest głównym sprawdzianem dojrzałości psychicznej człowieka. Przy tym człowiek nie dojrzewa nigdy samotnie, ale przez relacje z innymi i dojrzewa zarazem do tych relacji, do współbytowania oraz do współdziałania z innymi.

Proces dojrzewania osobowego przebiega zwykle skokowo, zwłaszcza poprzez konflikty i przeżywane cierpienia, mniejsze lub większe. W sytuacjach konfliktowych musimy decydować i wybierać, wówczas wzmaga się też refleksja nad swoim postępowaniem i nad otoczeniem. Każdy wewnętrzny konflikt przebiegający między wartością wyższą a niższą jest zarazem próbą charakteru, jak i jego kryzysem; kryzysem, z którego charakter zawsze wychodzi zmieniony. Albo się wzmacnia i rozwija przez wybór wartości wyższej, albo osłabia i cofa do form prymitywniejszych, gdy zwycięża potrzeba niższa. Toteż ludzie, o których mówimy, że życie układa się im „po różach”, tzw. „dzieci szczęścia”, rzadko osiągają pełniejszą dojrzałość, a mogą pozostać na stałe wręcz osobami infantylnymi. Pamiętać też trzeba, że dojrzałość psychiczna, osobowa, nie jest równoznaczna ani z wiekiem ani z wykształceniem, że każdy człowiek posiada osobowość i każdy powołany jest do rozwoju i do dojrzałości psychicznej.

Rozwój fizyczny człowieka jest ważny, ale sam nie zadowala człowieka, gdyż stanowi tylko cząstkę człowieczeństwa. W naszym psychicznym rozwoju jesteśmy ciągle w drodze. Kazimierz Dąbrowski, znany psycholog i psychiatra, powiedział: „Kto znajduje się w drodze ku dojrzałości, ten jest już dojrzały”. Jest w tym wielka racja, gdyż zasadnicze znaczenie ma chęć rozwijania się i pewien stały wysiłek w tym kierunku, który niestety nie u każdego człowieka występuje. Są ludzie, u których górę wzięło pragnienie osiągnięcia bogactwa lub przyjemności za każdą cenę, egoizm lub gnuśność życiowa.

Dojrzałość społeczna

Podstawową jej cechą jest to, że człowiek dorosły (i zdrowy) nie jest ciężarem dla społeczeństwa, ale potrafi i dąży do tego, aby samemu na swoje utrzymanie zapracować. Uspołecznienie jest to wyjście poza ciasny krąg tylko swoich potrzeb i zainteresowań, to jest dostrzeganie obok siebie innych, interesowanie się otoczeniem, ludźmi, krajem i światem wraz z czynnym zaangażowaniem się w życie otaczającej społeczności. Jest to skłonność do zaangażowania się również bezinteresownego, raczej dla dobra społecznego, aniżeli dla korzyści lub pochwały. Jest to też poczucie solidarności i współodpowiedzialności ze swą społecznością i krajem. Łatwo jest popaść w rozgoryczenie i narzekanie, trudniej natomiast myśleć pomimo trudności: czy mogę ze swej strony przyczynić się w jakikolwiek sposób do dobra choćby na najskromniejszym odcinku, na ile mnie stać?

Dojrzałość intelektualna (umysłowa)

Tutaj nie tyle chodzi o poziom wykształcenia, ile o obiektywizm, tzn. o realne i aktywne patrzenie i myślenie oraz o zgodne z rzeczywistością ocenianie spraw, chodzi więc o skłonność do refleksji i do analizowania spraw. Trzeba też umieć wybrać swoją życiową drogę, czyli odkryć swe życiowe powołanie. Ważny jest wybór swoich największych wartości i konsekwentne dążenie do nich, czyli życie zgodne z nimi. Dochodzi do tego odpowiedzialność za swoje postępowanie, za swoje zadania i obowiązki.

Człowiek jest powołany do istnienia z daru swego Stwórcy, chodzi więc o to, aby zrozumiał wielkość tego daru, aby go chętnie przyjął i zaakceptował. Chodzi o widzenie siebie możliwie realnie, z wadami ale i z talentami i możliwościami oraz o akceptację siebie samego, która jest w życiu bardzo ważna. Bez samoakceptacji podlega się skłonnościom do różnych kompleksów, urazów i nerwic. Ważna jest też akceptacja siebie jako kobiety i mężczyzny. Samoakceptacja ułatwia też życzliwe nastawienie i akceptację innych.

Wymienić tu trzeba jeszcze twórczość, która cechuje każdą dojrzałą osobę. Pod pojęciem twórczości rozumiemy nie tylko jakieś artystyczne czy naukowe działania, ale także wychowanie dzieci, tworzenie atmosfery domowej i każdą pracę, w którą wkłada się swoje zaangażowanie i coś z samego siebie.

 

 

Dojrzałość emocjonalna (uczuciowa)

Jest to dojrzałość w dziedzinie uczuć i zmysłów. Uczuciowość jest wielką wartością, ale może być też czynnikiem chaosu, tak jak nieuregulowana rzeka, która zalewa łąki, wsie i miasta, natomiast uregulowana przynosi całej okolicy korzyści. Podobnie jest z naszą emocjonalnością − jeśli podlega rozumowi i poczuciu odpowiedzialności, wówczas jest wielkim bogactwem ludzkiej natury. Uczuciowość zbliża nas do ludzi i do świata oraz nadaje ton i siłę naszym działaniom.

Uczuciowość dziecięca, infantylna, jest egocentryczna, dopiero stopniowo rozwija się w kierunku Ty. Niekiedy spotyka się jednak dorosłych ludzi, u których emocjonalność pozostała na poziomie infantylnym. Poddają się oni w swym życiu wszelkim zachciankom, często dla przeżycia przyjemności, nie licząc się z przyjętymi na siebie obowiązkami oraz z potrzebami duchowymi, a nawet z dobrem i godnością innych ludzi. Chcą być kochani, ale nie umieją kochać, co świadczy o ich niedojrzałości.

Aby można było mówić o człowieku dojrzałym, siły uczuciowe muszą podporządkować się całej osobowości i zespolić się harmonijnie z rozumem. W ten sposób rozum korzysta z pokładów energii i radości, których źródło stanowi uczuciowość. Jest to ważne w każdym stanie życia, także w rodzinie. Wyobraźmy sobie, że w kimś, kto żyje w małżeństwie, powstaje uczucie do osoby trzeciej. Poddanie się temu uczuciu doprowadzi na pewno do tragedii życiowej. Natomiast człowiek odpowiedzialny potrafi sobie wytłumaczyć, że uczucie to nie powinno być przez niego akceptowane, potrafi je opanować i stłumić dla dobra własnej rodziny i raz obranej drogi życia. W rezultacie przyniesie mu to głębokie wewnętrzne zadowolenie i wpłynie na umocnienie więzi małżeńskiej.

W ścisłym powiązaniu z uczuciowością pozostaje sfera płciowości. Chodzi tu o podporządkowanie porywów zmysłowych prawdziwej miłości, tak, aby nie powodowały szkody innym i sobie. U człowieka dojrzałego potrzeby drugiej osoby stają się równie ważne, a nieraz nawet ważniejsze, niż własne. Dawanie sprawia mu więcej radości, niż branie. Kochać – staje się wprost ważniejszym, niż być kochanym. O bardzo dojrzałej miłości do człowieka opowiada Viktor Hugo w książce Nędznicy: Galernik Jan Valjeau po latach więzienia wyszedł na wolność, lecz wszędzie odpędzano go od drzwi i nie chciano nawet sprzedać kawałka chleba. Pewien biskup przyjął go na nocleg i ugościł. W nocy galernik ukradł mu srebrne naczynia i uciekł. Rano żandarmi przyprowadzili go do biskupa ze znalezionymi przy nim naczyniami. Jak zareagował biskup? „Przyjacielu – powiedział – zapomniałeś wziąć lichtarzy, które ci również podarowałem”. Słowa te wywołały wstrząs psychiczny, który zmienił radykalnie osobowość galernika i skierował go ku dobru.

Nie jesteśmy odpowiedzialni za samo pojawienie się jakiegoś uczucia, ale jesteśmy w pełni odpowiedzialni za to, co dalej z nim zrobimy, czy je uznamy i zaakceptujemy, czy nie.

Psychologowie utrzymują, że niedojrzałość emocjonalna jest większym zagrożeniem niż niedorozwój umysłowy, gdyż nieopanowanie emocji może zakłócać życie nie tylko danej osoby, ale także jej rodziny, otoczenia, a nawet całej ludzkości.

Dojrzałość duchowa

Dojrzałość człowieka można też rozpatrywać w dziedzinie duchowej, która polega przede wszystkim na szukaniu prawdy i konsekwentnym dążeniu do niej. Człowiek jest istotą zależną i nie jest samowystarczalny, toteż rozwija się najlepiej i najpełniej, kiedy jego największą wartością jest Pan Bóg. Bowiem człowiek stworzony został przez Boga z miłości i „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu” (św. Augustyn). Bóg jest naszym początkiem i naszym celem. Stworzył nas w taki sposób, że jest w nas zdolność do udziału w Jego życiu. Do tego potrzebna jest pomoc łaski, która wzmacnia i uzdrawia naszą naturę. Św. Tomasz z Akwinu pisze: „Łaska buduje na naturze”, tzn. nie sprzeciwia się naszej naturze i posiadanym zdolnościom, ale im sprzyja.

Jednak nie ten człowiek osiąga dojrzałość duchową, który bezpośrednio jej szuka i dla którego jest ona bezpośrednim celem. Duchowa dojrzałość jest jakby ubocznym efektem, który powstaje, gdy człowiek idzie drogą miłości, zgodnie ze słowami Pisma świętego: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem, a bliźniego swego jak siebie samego” (Mt 22, 37-39). Dlatego dojrzałość duchową można rozumieć jako staranie, aby żyć pełnią miłości, a to jest przecież droga świętości. Jan Paweł II powiedział: „Świętość polega na miłości... Świętość jest szczególnym podobieństwem do Chrystusa, podobieństwem przez miłość”.

Świętość to po prostu spełnienie tego, co się spełnić powinno − jak mówiła Matka Teresa z Kalkuty. Mamy wskazanie drogi, która do tego prowadzi: „Zamysł Boży – wypatrzyć umysłem, przyjąć sercem, uczynić miarą życia” (Jan Paweł II).

Wielkość człowieka polega m.in. na tym, że wezwany jest do współpracy ze swym Stwórcą w dziele stwarzania siebie i w dziele stwarzania cywilizacji miłości.

dr Elżbieta Wójcik – pediatra, autorka wielu publikacji nt. małżeństwa i rodziny, Warszawa