Ecce Homo

Ignacy Kosmana

publikacja 29.10.2010 19:42

Człowiek dobry nie jest dzisiaj we czci. Nie ma poważania człowiek wierzący. Dla uczestników dramatu Golgoty jest on zwyczajnie człowiekiem naiwnym albo dewotem. Jego twarz nie zdobi pierwszych stron gazet, ani nie pokazuje się na ekranie telewizyjnym. Jest nazbyt zwyczajna i nie dość atrakcyjna.

Rycerz Niepokalanej 10/2010 Rycerz Niepokalanej 10/2010

 

Oprawcy mieli ze sobą dwie łopaty, trzy torby turystyczne, narzutę na tapczan, dwa worki jutowe i dwa plastikowe, trzy kominiarki, dwie pary rękawiczek, litr wódki, plastry, nóż oraz kamienie do obciążenia worków i skarpety napełnione piaskiem. Zaopatrzeni byli też w specjalną przepustkę, która zwalniała ich z obowiązku poddania się kontroli drogowej. Badanie więźnia nie trwało długo, choć skazańcowi wydawało się nie mieć końca. "Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu". Rzekł do niego jeden z oprawców: "Cóż to jest prawda?" Na to odpowiedział skazaniec:

Postawmy życie w prawdzie na pierwszym miejscu, jeżeli nie chcemy, by nasze sumienie porosło pleśnią. Słowa prawdy, życie w prawdzie może kosztować, jest czasami ryzykowne, ale tylko za plewy się nie płaci.

Wówczas postanowili go ubiczować. Skręcili w boczną leśną drogę. Wyciągnęli skazańca z samochodu i położyli na ziemi. Bili pałkami po głowie. Zakneblowali mu usta, by więcej nie słyszeć o prawdzie. Jeden ze złoczyńców zakleił je plastrem, szerokim na pięć centymetrów, i owinął nim głowę kapłana dwa razy wokół. Następnie przywiązali do jego nóg worek z kamieniami, jakieś dziesięć kilo. Na szyję założyli pętlę ze sznura, którym przywiązali podkurczone nogi skazańca, tak że przy najmniejszej próbie ich wyprostowania pętla zaciskała się na szyi. Przypominała tamtą, z widzeń bł. Anny Katarzyny Emmerich, obręcz na szyi Nauczyciela z Nazaretu, gdy z Gethsemani do Jerozolimy prowadziła Go rzymska kohorta. Ten oddział był jednak znacznie mniej liczny. Trzy osoby... jakby urągając Troistemu Bogu. I wrzucili bestialsko zamęczonego Sługę Pańskiego do wody między czwartym a piątym filarem zapory na Wiśle pod Włocławkiem. "Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził niezwykłymi czynami, tego Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany - zabiły ręce bezbożnych. Ale Jahwe nie zostawił duszy jego w Otchłani, ani nie pozwolił swojemu Świętemu ulec skażeniu". Po dziesięciu dniach wyjawił światu umęczone ciało. Ujrzeliśmy je leżące na stole i przykryte białym prześcieradłem. Spod tkaniny widać było prawy bok i rękę ułożoną wzdłuż ciała oraz wystające spod płótna nogi. Po zdjęciu całunu ukazało się zmasakrowane ciało Świętego, całe pokryte sińcami i wybroczynami. Dolne części goleni odarte były z naskórka. Twarz była pożółkła, poczerniałe oczodoły. Palce u rąk i nóg szarobrązowe... Ecce homo. We Mszy świętej beatyfikacyjnej ks. Jerzego Popiełuszki na pl. Piłsudskiego w Warszawie 6 czerwca 2010 r. wzięło udział ponad 140 tys. wiernych. Mszę koncelebrowało ok. 100 biskupów i 1600 kapłanów z kraju i zagranicy. Obecna była matka ks. Jerzego, Marianna Popiełuszko, która przed rozpoczęciem Mszy świętej poprowadziła modlitwę różańcową. Święto bł. ks. Jerzego Popiełuszki będzie obchodzone corocznie 19 października, w dniu jego śmierci. Ludzie podawali sobie wieńce z rąk do rąk, by ci, którzy stali bliżej, mogli je położyć przy trumnie. Wkrótce zabrakło miejsca na kwiaty. Kościół i plac przed świątynią, wszystkie ulice dochodzące do kościoła, szczelnie wypełniły tysiące głów i serc. Uczestnicy wydarzenia wchodzili na drzewa, lokowali się po balkonach, dachach i kominach. Biły dzwony jak na zmartwychwstanie. Ziemia polska otrzymała nowego męczennika, świadka wiary. Ale jakże trudno przychodziło zebranym w tym dniu modlić się do Boga: Ojcze nasz, odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Dział się pierwszy pośmiertny cud ks. Jerzego. Kilkanaście konfesjonałów wokół kościoła, tysiące duchowych przebudzeń, setki spowiedzi po latach. Wszystko to było wbrew bezbożnej idei sprawców tej śmierci. Śmierć nie uciszyła kapłana. Przeciwnie, ks. Jerzy przemawiał teraz jeszcze głośniej i dobitniej do ludzkich dusz, bez obawy o swoje bezpieczeństwo.

Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą. Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień.

Młody choć schorowany człowiek, który bywało, że mdlał podczas Mszy świętej, teraz stał pośród tłumu jak ongiś św. Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy i mówił z mocą:

Mężowie Polacy i wszyscy mieszkańcy Warszawy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów: Nasze cierpienia, nasze krzyże możemy ciągle łączyć z Chrystusem, bo proces nad Chrystusem trwa. Trwa proces nad Chrystusem w Jego braciach. Bo aktorzy dramatu i procesu Chrystusa żyją nadal. Zmieniły się tylko ich nazwiska i twarze, zmieniły się daty i miejsca ich urodzin. Zmieniają się metody, ale sam proces nad Chrystusem trwa. Uczestniczą w nim ci wszyscy, którzy zadają ból i cierpienie braciom swoim, ci, którzy walczą z tym, za co Chrystus umierał na krzyżu. Uczestniczą w nim ci wszyscy, którzy usiłują budować na kłamstwie, fałszu i półprawdach, którzy poniżają godność ludzką.

Dla uczestników procesu nad Chrystusem ewangeliczny przekaz płynący z Góry Błogosławieństw jest jedynie wykazem nieszczęść, jakie mogą dotknąć ludzkość: ubóstwo, głód, cierpienie, brak awansu, smutek. Oto, jakim człowiek nie powinien być! - mówią. Nie powinien być ubogi, cichy, cierpliwy. Powinien być bogaty, przebojowy, wiecznie młody i zdrowy. Człowiek dobry nie jest dzisiaj we czci. Nie ma poważania człowiek wierzący. Dla uczestników dramatu Golgoty jest on zwyczajnie człowiekiem naiwnym albo dewotem. Jego twarz nie zdobi pierwszych stron gazet, ani nie pokazuje się na ekranie telewizyjnym. Jest nazbyt zwyczajna i nie dość atrakcyjna. Niewspółczesna. Media kreują nowe oblicze - laickie, pozbawione cech boskich. Prawdziwy, pierwotny obraz twarzy człowieka - na podobieństwo Boga - jest permanentnie zniekształcany przez ludzką złość i nienawiść. Stąd tyle siniaków na niej i potwarzy. Stąd tyle otarć na godności i honorze. Stąd tyle bruzd i zmarszczek po łzach. Takiej twarzy nie można akceptować, więc wrzuca się ją do Wisły. Dziś łatwiej jest sponiewierać człowieka poczciwego, niż dowieść winy szydercy. Łatwiej odrzeć z dóbr osobistych sprawiedliwego, niż wyegzekwować przepadek mienia przestępcy. Prześmiewcy Boga bez trudu wkładają moherowe berety na głowy naszych matek i babć, a czynią to ku uciesze gapiów drogi krzyżowej, którą zdążają wszyscy mieszkańcy ziemi - skazańcy i kaci. Którzy spośród tego korowodu są ludźmi na podobieństwo Boga? Jezus czy Kajfasz? Jerzy czy Grzegorz? Odpowiedź znajduje się w Ewangelii według św. Jana (19,5): "Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich Oto Człowiek". Tę samą odpowiedź można też znaleźć na krzyżu upamiętniającym miejsce uprowadzenia ks. Jerzego Popiełuszki koło Górska i na zaporze we Włocławku, na tablicy upamiętniającej męczeństwo. Ktoś powiedział, że najpiękniejszą twarz człowieka przedstawia obraz namalowany przez św. Brata Alberta Chmielowskiego Ecce homo. Widnieje na nim twarz ubiczowanego i ukoronowanego cierniem Chrystusa. Ci, którzy widzieli twarz ks. Jerzego Popiełuszki po wydobyciu jego ciała z Wisły, mówią to samo: Ecce homo. To twarz święta. Ikona prawdy. Nieprzemijalna. Prawda ma w sobie znamię trwania i wychodzenia na światło dzienne, nawet gdyby starano się ją skrupulatnie i planowo ukrywać. Kłamstwo zawsze kona szybką śmiercią. Prawda zawsze jest zwięzła, a kłamstwo owija się w wielomówstwo. Gładkie twarze przeminą równie szybko jak gładkie mowy. Twarz z lithostrotos i ta wydobyta z Wisły oraz słowa prawdy - przetrwają przez pokolenia. Zatem, zbierz się, ogarnij, dźwignij. Zacznij od nowa. Spróbuj budować na tym, co w Tobie jest z Boga, żeby każdy, kto cię spotka na swej drodze, przywitał ciebie słowami: "Oto człowiek".