Propaganda bezkarności

Dariusz Zalewski

publikacja 04.11.2010 20:05

Problem karania młodzieży od kilku lat stawał się co pewien czas ważnym tematem medialnym. Schemat był prosty: eksponowano przypadki katowania dzieci przez zwyrodnialców i alkoholików, co było podstawą do wychodzenia z żądaniem wprowadzenia zakazu karania w ogóle. W końcu wprowadzając zmiany legislacyjne osiągnięto zakładany efekt.

Cywilizacja 34/2010 Cywilizacja 34/2010

 

Generalnie zjawisko jest zagadkowe. Rzadko opłakane skutki wpływu fałszywej ideologii na zachowanie młodzieży są tak wyraźnie widoczne jak obecnie, a mimo to nie maleją szwadrony „opiniodawców”, którzy na „białe” mówią „czarne”. Mentalność kształtowana w ramach specyficznie pojętej égalité z trudem przyjmuje do wiadomości, iż we wszystkich społeczeństwach istnieje hierarchia, w której każdy człowiek spełnia ściśle określoną rolę społeczną. Niektóre osoby stojące wyżej w owej hierarchii mają prawo wymierzania kar w celu zachowania ładu społecznego i niedopuszczenia do anarchii. Zadanie takie spełniają np. sądy, policja, rodzice, wychowawcy. Rezygnacja z kary w przypadku osób powołanych do jej wymierzania jest sprzeniewierzeniem się własnemu powołaniu.

Ujęcie tradycyjne

Tradycyjna pedagogika dopuszczała kary cielesne. Były one konsekwencją realistycznej antropologii, ale także wynikały z doświadczeń wielu pokoleń pedagogów i rodziców. Człowiek rodzi się z pewnymi ułomnościami natury. Nieuporządkowane uczucia popychają dziecko do samolubnych zachowań, przez co szkodzi ono nie tylko sobie, ale też innym. W takich sytuacjach nie zawsze wystarczy zwykłe tłumaczenie i przekonywanie (tzw. „wychowanie dialogiczne”). Brak uformowanej cnoty i chwiejność charakteru sprawia, że młody człowiek nie jest w stanie wytrwać przy postanowieniu, nawet mimo dobrych chęci, dlatego w pewnych przypadkach uzasadnione jest stosowanie kary fizycznej. Decyzję o jej wymierzeniu podejmuje rodzic, kierując się dobrem dziecka i właściwie pojętą roztropnością. Oczywiście kara taka musi być stosowana w ostateczności, po wyczerpaniu innych środków perswazji. Nie powinna być stosowana zbyt często, zbyt pochopnie, odkładana w czasie i wymierzana nieadekwatnie do czynu, czy wręcz niesprawiedliwie. Niewątpliwie musi być dotkliwa, ale nie może prowadzić do uszczerbku na zdrowiu.

Podstawy pedagogiki pacyfistycznej

Ideowe źródła pedagogicznego pacyfizmu bazują na „przemielonych”, naturalistycznych koncepcjach sprzed ponad 200 lat, dodatkowo wspartych pomysłami wziętymi rodem z psychoanalizy, psychologii humanistycznej czy innych współczesnych nurtów. Jeśli zawiodą „naukowe” argumenty, zawsze można odwołać się do demokratycznej égalité wziętej z książeczek antypedagogów, którzy wymyślili sobie, że zrobią rewolucję dziecięcą na wzór październikowej.

Na płaszczyźnie propagandowej raczej unika się naukowego przynudzania. O ile już, to najczęściej przywołuje się argument „z patologicznej rodziny” (pijany ojciec lub konkubent bije dziecko). Niekiedy przywołuje się prymitywny argument o stresogenności kary, zaczerpnięty bezpośrednio z psychoanalizy. Kara rodzi stres, stres agresję – zatem unikajmy karania. Za tą logiką skrywa się fanatyzm relatywistów moralnych. Jego bezpośrednią konsekwencją będzie przyjęcie stanowiska, iż cokolwiek dziecko by nie zrobiło, będzie to lepsze od stresu.

Wątpliwa jest już sama teza, jakoby kara zawsze rodziła stres. Sprawiedliwa przygana na ogół prowadzi do opamiętania i zastanowienia nad własnym postępowaniem, a tylko u osobników szczególnie zaniedbanych wychowawczo, pysznych i przewrażliwionych na własnym punkcie, budzi przekorę i bunt. Niekiedy na pytanie: „czy w ogóle dzieci mogą być karane?”, można usłyszeć odpowiedź, że ukarzą się same przez konsekwencje swojego zachowania. Jest to tzw. koncepcja kary naturalnej: „Nie dotykaj, Jasiu, kontaktu elektrycznego!” – mówi postępowy wychowawca. Gdy Jasio „dotknie”, w sposób naturalny „nauczy się rozumu”, a że mogą być ofiary? Cóż, każda rewolucja wymaga ofiar...

Argumenty przeciwko sprawiedliwości karnej i ich moc

Do prostych ludzi mają przemawiać hasła odwołujące się do sfery emocjonalnej. M. Łopatkowa[1] wymienia następujące argumenty przeciw karceniu dzieci: „bo agresja rodzi agresję”, „bo nie wolno bić słabszego”, „bo bicie nie dociera do sumienia, tylko do skóry”, „bo bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie – niebezpieczne”, „bo bicie upokarza”[2]. Odwołuje się też do prawa, np. Konwencji o prawach dziecka (dzisiaj, po nowelizacjach ustawowych, ma już mocniejsze racje w ręku).

 

Przyjrzyjmy się z bliska wysuwanym argumentom:

a)„Agresja rodzi agresję”. Nadużycia zaczynają się już na poziomie słowa. Powyższe hasło sugeruje, jakoby wychowawca był agresorem, czyli kimś w rodzaju bandyty, napadającego na korytarzu szkolnym na niewinne dziecię. Dzieje się tak z uwagi na przekłamanie polegające na utożsamieniu kary z agresją (łac. aggressio – napad, napaść, najazd). Kara jest bowiem, w przeciwieństwie do agresji, czynem moralnym. Dlatego właśnie „teoria zarazy” (agresja zaraża agresją) jest z gruntu fałszywa. Ślepa agresja rzeczywiście rodzi ślepą agresję, ale w tym przypadku takie zjawisko nie zachodzi. Młody człowiek obserwując sprawiedliwe zachowanie karzącego wychowawcy nie uczy się agresji (napadania w celu wyrządzenia zła), ale przyswaja sobie prawdę, że zło musi być zawsze ukarane, a to jest istotna różnica!

b) „Nie wolno bić słabszego”. Slogan odwołuje się do litości (ad misericordiam), chcąc wzbudzić współczucie u słuchaczy. Przekłamanie polega znowu na budowaniu fałszywej alternatywy: silniejszy – słabszy. Rodzic czy wychowawca nie dlatego karci, że jest silniejszy fizycznie, ale z racji wypełniania powierzonej mu funkcji społecznej. Ów „słabszy” jest z kolei karany nie za swoją słabość, ale za to, że np. skrzywdził kolegę.

c) „Bicie nie dociera do sumienia, tylko do skóry”. Czytając takie zdanie można zapytać: czy człowiek rzeczywiście funkcjonuje w dwóch wymiarach, niejako podzielony na dwie części: duchową i cielesną, które wzajemnie się nie przenikają? To oczywisty absurd. Ćwiczenie ciała np. hartuje ducha. Dlatego wbrew takim mrzonkom można (a nawet niekiedy należy), w pewnym wieku, karami cielesnymi sygnalizować nieukształtowanemu sumieniu, co jest dobrem, a co złem.

d) „Bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie upokarza”. Ponownie insynuuje się, jakoby wychowawca był okrutnym tyranem, katem, który znęca się nad dzieckiem. „Nieludzkie” jest pozostawienie okrutnego czynu (np. znęcania się nad słabszym kolegą) bez proporcjonalnej do tego zachowania odpowiedzi. Co do gniewu – zgoda: w gniewie karać nie należy (stara zasada wychowawcza).

e) „Bicie upokarza”. Karcenie ma na celu wywołanie pewnego wstrząsu psychicznego. Ma pokazać dziecku, iż panuje w nim pycha, a ono samo powinno stać się pokorne („upokorzyć się”). Jeśli więc kara prowadzi do pokory, spełnia postawione przed nią zadanie. Z nadużyciem mamy do czynienia tylko wówczas, gdy upokorzenie jest nieadekwatne do popełnionego czynu.

Powyższa krytyka kar fizycznych może z powodzeniem dotyczyć każdej innej nagany. Bo, czy np. zakaz powrotu do domu czternastoletniej córki po godzinie 22 nie jest „nieludzki” i na swój sposób „upokarzający”? Albo: jeśli nie można bić „słabszego”, to czy można „słabszego” zostawić na drugi rok w tej samej klasie lub docierać do jego sumienia stosując, może już nie klapsy, ale „agresję werbalną”? Wreszcie, czy nie jest upokarzające ocenianie jednego człowieka przez drugiego? Przykłady można mnożyć.

Propaganda zmierzająca do usankcjonowania bezkarności odwołuje się z upodobaniem do sytuacji granicznych. Media niemal codziennie podają przykłady pobicia dzieci przez zwyrodnialców. Informacje te mają potwierdzić tezę o konieczności wprowadzenia całkowitego zakazu karania (co właśnie uczyniono), a przy okazji dać sygnał, że rodzina nie jest najlepszą instytucją wychowawczą.

Inni powiadają, iż w praktyce trudno jest ustalić granicę między zasłużoną karą a znęcaniem się. W związku z tym bezpieczniej będzie na wszelki wypadek zakazać jej stosowania w ogóle. W odpowiedzi na to należy stwierdzić, że zachowania patologiczne nie mogą być ostatecznym argumentem za całkowitym zniesieniem kar. Czy to, że niektórzy przedawkują lekarstwo, ma być dowodem na konieczność likwidacji aptek? Prawo i policja powinny z całą surowością ścigać zwyrodnialców, więc nie można przy tym odbierać rodzicom prawa do wymierzania kar!

Psychologia idealisty

Pacyfizm pedagogiczny najczęściej dotyka ludzi prostodusznych, słusznie marzących o świecie szczęśliwym, bez płaczu dziecka, bez wojen i chorób, najlepiej z fruwającymi nad ulicami obłokami motyli. Niestety, świat rzeczywisty jest inny. Często są to ludzie przejawiający nieuzasadnioną intelektualną pychę i dziwne przekonanie o własnej wyższości nad „barbarzyńcami”, mającymi odmienne poglądy na omawiany temat. Bywa, że teoria nie nadąża za praktyką, wtedy u pacyfistów daje się zaobserwować specyficzną „narośl ideologiczną”, nakazującą im trwać oficjalnie przy „doktrynie”, nawet gdy w rzeczywistości nie do końca trzymają się oficjalnie głoszonych zasad.

Zasady pacyfistycznej pedagogiki sprawiały trudności w realizacji także samym jej prekursorom. Ciekawe uwagi w tej kwestii zanotował w swoich wspomnieniach jeden ze współpracowników szwajcarskiego reformatora wychowania J. H. Pestalozzego, J. Ramsauer: „Pestalozzi jak najsurowiej zabronił pomocnikom swoim stosowania kar cielesnych, sam w klasie rozdawał hojnie na prawo i lewo policzki”. I dalej pisze: „Nikt mi nie powiedział, w jaki sposób mam uczyć w klasie mojej, a tylko Pestalozzi zabronił mi surowo karać cieleśnie uczniów nieposłusznych i leniwych. Trzeba było poradzić sobie w danym przypadku. Wspomniałem już, że Pestalozzi uniesiony zapałem nauczycielskim nie przestrzegał sam tego zakazu, był zaś na tyle niekonsekwentny w stosunku do współpracowników swoich, że wobec uczniów potępiał ich, gdy ci w sposóbzuchwały oskarżali swoich nauczycieli o drobne kary cielesne. Mnie, osobiście nigdy nie oskarżono, mimo że nieraz przetrzepałem dobrze tego, czy innego zabijakę”[3].

 

 

Na koniec tej kwestii jeszcze jedna wątpliwość: czy aby na pewno zawsze mamy do czynienia z idealistami? Przynajmniej hipotetycznie można przyjąć, że nie wszyscy reformatorzy oświatowi są tacy naiwni, żeby wierzyć w bajki, jakoby bezkarność wychodziła dzieciom na dobre. Jeśli mimo wszystko lansują takie ideologie, muszą mieć w tym podejrzany interes.

Konsekwencje zakazu karania rodzicielskiego

Doprowadzenie do zakazu kar cielesnych w szkole, a teraz także w domu rodzinnym, jest kulturowym tąpnięciem, osłabiającym cały system wychowania i ubezwłasnowolniającym wychowawców. Oazy wolności w tym względzie można spotkać jeszcze w państwach nie poddających się pod dyktat organizacji międzynarodowych (np. niektóre stany w USA). Kraje europejskie zarządzane przez różne frakcje lewicowe dawno skapitulowały pod tym względem. Chyba najdłużej trzymało się prywatne szkolnictwo brytyjskie. Tam dopiero w 1999 r. definitywnie zakazano stosowania kar cielesnych[4].

Polska konstytucja z jednej strony zabraniając karania, z drugiej dawała rodzicom prawo do wychowania zgodnie z własnymi przekonaniami. Do tej pory klaps był dozwolony, gdy nie prowadził do utraty zdrowia przez dzieci i miał na celu ich dobro. Pierwsze postulaty zniesienia kar fizycznych pojawiły się wraz z ratyfikowaniem w 1990 r. Konwencji o prawach dziecka. Art. 19 konwencji chroni przed „wszelkimi formami przemocy”. Komitet Praw Dziecka wyciąga z tego wniosek, że zakazana jest każda kara cielesna w rodzinie, szkołach i placówkach oświatowych czy to „łagodna” czy „nadmierna”. Polska, wedle niektórych, przez wiele lat dopuszczając lekkie kary, nie wywiązywała się z umów międzynarodowych[5].

Komitet Praw Dziecka naciskał na rząd polski, aby wspierał zasady zapisane w konwencji. W odpowiedzi na jeden z ostatnich raportów strony polskiej Komitet napisał: „Komitet zaniepokojony jest szerokim stosowaniem kar cielesnych w domu, w szkołach i w innych zakładach takich, jak więzienia oraz w alternatywnych zakładach opiekuńczych” (pkt 34). Warto tu nadmienić, iż w zakładach wychowawczych dla młodzieży rzeczywiście stosuje się takie środki, co jest zrozumiałe samo przez się. Jednak przede wszystkim zagadkowe jest sformułowanie o szerokim stosowaniu kar w szkołach. Skądinąd wiadomo, że coraz częściej słyszy się o przemocy ze strony uczniów, a nie nauczycieli. W rezultacie takich spostrzeżeń zaleca się: „wyraźne zakazanie kar cielesnych w domu, w szkołach i innych zakładach” (pkt 35 d).

Komitet w swoim zatroskaniu o to, aby nie karać łobuzów, zalecał, aby władze przeprowadziły „kampanie edukacyjne dotyczące negatywnych skutków złego traktowania dzieci i promowały pozytywne, powstrzymujące się od przemocy sposoby wprowadzania dyscypliny, jako alternatywę dla kar cielesnych” (pkt 35 e)[6]. (Szczególnie to ostatnie zdanie musi wzbudzać uśmiech politowania praktyków. Ciekawe, jaką alternatywę dyscyplinującą zastosowaliby „specjaliści” z Komitetu w stosunku do ucznia, który zakładałby im przysłowiowy już kosz na głowę?)

Te starania ziściły się ostatnio poprzez nowelizację ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw (z 10 VI 2010), która to ustawa wprowadza zakaz kar cielesnych wobec dzieci. Ustawa została podpisana w trakcie kampanii wyborczej, przez pełniącego obowiązki prezydenta, B. Komorowskiego. Teraz rodzice mogą być ścigani, gdy zechcą stanowczo dyscyplinować swoje dzieci.

Tym samym rewolucja zrobiła kolejny krok do przodu.


Dariusz Zalewski - Pedagog, wykładowca Instytutu Edukacji Narodowej, publicysta, autor książek: Katolewica – wyśniony kościół bezbożnika (1998), ABC antyklerykalizmu tramwajowego (1999), Radio Maryja w ogniu propagandy (2001), Wychować człowieka szlachetnego (2006), Sztuka samowychowania
[1] Przewodnik praktyczny (2007).
[2] Bici biją – z życia wzięte, „Niebieska Linia” (2000) nr 6, s.
[3] ]J. Ramsauer, Wspomnienia ucznia Pestalozzego, cyt. za: Źródła do historji wychowania, cz. 2: Od początku w. XVIII do początku w. XX, wybr. i objaśn. S. Kot, Warszawa 1930, s. 246–247.
[4] ] Cyt. za. J. Tarnowski, Kara cielesna w świetle Biblii, „Niebieska Linia” (2000) nr 5, s.
[5] Por. M. Łopatkowa, Bici biją – z życia wzięte.
[6] Komitet Praw Dziecka, 31 sesja. Rozpatrywanie sprawozdań przedłożonych przez państwa strony na mocy artykułu 44 Konwencji, 4 X 2002 r.