„Dawanie klapsów to nie jest przemoc…”

Rozmowa z R. Harrold-Claesson, przewodniczącą Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka, walczącego z procederem nieuzasadnionego odbierania dzieci rodzicom

publikacja 04.11.2010 20:38

Dawanie klapsów to nie jest przemoc. Jeśli rodzic wymierzy klapsa dziecku, które robi coś złego, to nie znaczy, że się nad nim znęca. Czasami trzeba zastosować takie środki, aby zdyscyplinować dzieci i skłonić je do przestrzegania pewnych zasad.

Cywilizacja 34/2010 Cywilizacja 34/2010

 

M. B. Przyjechała Pani do Polski na zaproszenie organizacji rodziców, które protestują przeciw zmianie przepisów ustawy o „przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie” zezwalającej urzędnikom na odbieranie dzieci rodzicom nawet bez zgody sądu. Spotkała się Pani z senatorami i minister pracy. Co chciała im Pani przekazać?

R. H.-C. Dawanie klapsów to nie jest przemoc. Jeśli rodzic wymierzy klapsa dziecku, które robi coś złego, to nie znaczy, że się nad nim znęca. Czasami trzeba zastosować takie środki, aby zdyscyplinować dzieci i skłonić je do przestrzegania pewnych zasad. Rodzice mają prawo sprawdzać, co dziecko robi, a czego nie. W każdym społeczeństwie stosowane są metody służące dyscyplinowaniu dzieci. To nie może być traktowane jako znęcanie się nad nimi! Przez nadmierną ingerencję urzędnicy socjalni przeszkadzają rodzinom, niszczą harmonię relacji, zamiast im pomagać. Ci biurokraci nie patrzą na dzieci jak na ludzi, ale jak na numery. Często sami nie mają własnych dzieci, ale uważają, że wiedzą, co jest dla nich najlepsze. Pomoc socjalna powinna wspierać rodziny, a nie niszczyć! Pracownicy socjalni powinni służyć ludziom! Europejska konwencja praw człowieka [Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności - przyp. red.] oraz Powszechna Deklaracja Praw Człowieka gwarantują rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem i wyznawaną religią. Dlatego ani rządy, ani tym bardziej urzędnicy nie mogą dyktować rodzicom, jak mają wychowywać własne dzieci!

Ile dzieci odbieranych jest rodzicom w Szwecji?

Statystyki szwedzkie mówią o 20 tys. decyzji o odebraniu dzieci w skali roku. Większość z nich to decyzje, które potwierdzają po raz kolejny te podjęte już wcześniej (są one co jakiś czas odnawiane).

Jakie są szanse na odzyskanie dzieci?

Jeśli już urzędnicy państwowi zdecydują o odebraniu dziecka rodzicom, odzyskanie go jest prawie niemożliwe. Dlatego zdarzało się, że rodzice porywali dzieci i uciekali z nimi ze Szwecji, choć groziło im za to więzienie. Gdy zaczęłam pracować w Szwecji jako prawnik, szybko zrozumiałam, że 90 procent decyzji urzędników socjalnych o odebraniu dzieci rodzicom było niewłaściwych. Niszczyły one życie najmłodszych oraz ich rodzin. Powodowały także straty dla społeczeństwa, gdyż musiało się ono zaopiekować ludźmi, którym przez takie skandaliczne posunięcia zniszczono życie. Nie powinno się dopuszczać do występowania podobnych sytuacji w żadnym kraju. Dlatego zaangażowałam się w działalność Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka.

Czy Komitet podejmuje działania także na forum międzynarodowym?

Moja koleżanka, S. Westerberg, jedna z założycielek Komitetu, wygrała dziewięć spraw przeciwko Szwecji na forum Europejskiej Komisji Praw Człowieka (w stanie likwidacji) oraz siedem procesów przed Międzynarodowym Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, gdzie złożyła skargi na decyzje szwedzkich urzędników.

Wszystkie sprawy dotyczyły przypadków nieuzasadnionego odbierania dzieci rodzicom w Szwecji?

Dotyczyły one przypadków odbierania dzieci rodzinom i przekazywania ich systemowi opieki publicznej. Ale szybko zrozumieliśmy, że podobne rzeczy dzieją się w Danii, Norwegii oraz Finlandii. Na początku zwykle wprowadzano „prawo antyklapsowe” [klapsy dawane przez rodziców mogły być karane nawet więzieniem – dop. red.].

Jak urzędnicy socjalni uzasadniają swoje decyzje, odbierając dziecko?

Zgodnie z prawem mogą oni odebrać dziecko, jeśli doświadcza ono przemocy ze strony rodziców, jeśli znęcają się nad nim, ale przepisy umożliwiają podjęcie takiej decyzji także w „innym przypadku”. Dlatego pracownicy socjalni rozszerzyli rozumienie tego przepisu do absurdalnych rozmiarów. Prawo stanowi, że decyzja o odebraniu dziecka rodzicom powinna być ostatecznością, po wyczerpaniu wszystkich innych możliwości. To oznacza, że najpierw urzędnicy powinni próbować pomóc rodzinom, a dopiero w ostateczności mogą podjąć decyzję o przekazaniu dziecka do rodziny zastępczej, gdy naprawdę nie będzie już innej drogi! Odbieranie dziecka rodzicom, odłączanie go od mamy i taty za to, że dali mu klapsa, jest także ogromną karą i ogromnym szokiem dla niego samego!

Może Pani podać szczególne przykłady takich nadużyć władzy przez urzędników socjalnych?

W naszej praktyce adwokackiej i naszym Komitecie mamy udokumentowane same szczególne przypadki. Podam przykład Polki, która osiedliła się w Szwecji z małoletnią córką Dziecko zachorowało, miało ostre bóle, więc matka zawiozła je do szpitala. Lekarze zaczęli podejrzewać, że kobieta znęcała się nad córką i zawiadomili pracowników socjalnych. Ci natomiast zdecydowali o odebraniu dziecka i przekazaniu go do rodziny zastępczej. Inny przykład dotyczy również polskiej rodziny, która zamieszkała w Szwecji z nastoletnią córką. Gdy zawarła ona w szkole znajomość z koleżanką, która nie dawała dobrego przykładu życia, katoliccy rodzice zabronili jej spotkań poza domem z ową dziewczyną. Kiedy o sprawie dowiedzieli się pracownicy socjalni, wnieśli oskarżenie przeciwko ojcu. Sąd skazał go za “znęcanie się”, ponieważ zabraniał córce robić tego, co chciała.

 

 

Jakie negatywne skutki dla szwedzkiego społeczeństwa niesie to wynaturzone prawo?

Szwecja utrzymuje „prawo antyklapsowe” od 1979 r. Jego zadaniem – formalnie – było zabezpieczenie dzieci przed przemocą, a także przed groźbą utraty życia. Do czasu jego uchwalenia, według statystyk, notowano średnio siedem przypadków zabicia dziecka przez rodziców w skali roku, co stanowiło ułamek procenta ludności tego kraju. Tymczasem od czasu wprowadzenia tego prawa drastycznie wzrosła liczba zgonów wśród dzieci odebranych biologicznym rodzicom. Przede wszystkim były one spowodowane samobójstwami dzieci, które nie chciały wychowywać się w rodzinach zastępczych. Znam przypadek 16-letniego chłopca odebranego rodzicom i przekazanego do rodziny zastępczej. Nie chciał w niej jednak zostać i uciekł. Powiedział wtedy swojej przyjaciółce, że jeśli będzie zmuszany do zamieszkania w rodzinie zastępczej, popełni samobójstwo. Tak też zrobił zaledwie miesiąc po tym, jak został złapany przez policję i przekazany rodzinie zastępczej…

Dzieci zapewne wykorzystują absurdalne przepisy przeciw własnym rodzicom?

Lata funkcjonowania takich regulacji rzeczywiście zepsuły wiele dzieci. Obecnie w Szwecji dzieci mogą bezkarnie napluć na rodziców, bić ich i znieważać bez żadnych konsekwencji. Rodzice nic nie mogą zrobić, bo zostaną natychmiast oskarżeni o stosowanie przemocy. Znam też przypadek, że ojciec został skazany za znęcanie się nad synem, ponieważ zmusił go do pójścia do łazienki, gdy ten nie słuchał kilkakrotnych próśb, by wykąpał się i zmienił brudne ubranie. Dopiero po 2 latach został uniewinniony decyzją sądu apelacyjnego.

Przeprowadzano już jakieś szersze badania na temat skutków funkcjonowania „prawa antyklapsowego”?

Statystyki dowodzą, że dzieci, które odebrano w taki sposób rodzicom i oddano je do rodzin zastępczych, mają problemy emocjonalne. Z danych wynika też, że większość przestępców przebywających w więzieniach wychowywała się właśnie w rodzinach zastępczych. Po programie telewizyjnym dokumentującym, jak te dzieci były traktowane w rodzinach zastępczych, rząd zdecydował się powołać komisję do zbadania sprawy. W tym roku zaprezentowano raport z jej prac. Wskazywał on, że z powodu odebrania siłą dzieci biologicznym rodzicom warunki ich życia, choć nie zawsze były wcześniej dobre, w praktyce pogorszyły się po tym, kiedy trafiły one do rodzin zastępczych. Dzieci całkowicie utraciły kontakt ze swoimi rodzinami, w rodzinach zastępczych zaś doświadczyły braku miłości, wpadły w nieodpowiednie towarzystwo, zaczęły mieć trudności z nauką, a także problemy emocjonalne. Minister ds. socjalnych był zszokowany wynikami raportu. Oczywiste stało się, że stosowanie tych przepisów niszczy życie rodzin, a w dodatku jest bardzo kosztowne.

Skąd państwo szwedzkie bierze pieniądze na coś, co wygląda na wielkie szaleństwo?

To jest szaleństwo, ale także wielki biznes. Znamienny w tym kontekście jest przykład przekazania rodzinie zastępczej upośledzonego umysłowo dziecka, na którego opiekę otrzymywała ona 1000 euro dziennie! Dlatego rodziny zastępcze są zainteresowane opieką nad dziećmi odbieranymi rodzinom biologicznym. Poza tym państwo musi także wypłacać odszkodowania. Niedawno grupa byłych wychowanków zdecydowała się zaskarżyć Szwecję za ich skradzione dzieciństwo. Takich procesów przybywa. Właśnie zajmujemy się ciekawą sprawą Dominika. Jego matka pochodzi z Indii, a ojciec – ze Szwecji. Zdecydowali się wyemigrować do Indii i w oczekiwaniu na wyjazd nie posyłali już syna do szkoły, zapewniając mu naukę w domu. Zostali za to ukarani, a chłopiec otrzymał zakaz opuszczania kraju. Gdy próbowali w zeszłym roku wyjechać ze Szwecji, zostali ujęci przez uzbrojonych policjantów, którzy odebrali im dziecko. W ten sposób władze szwedzkie pogwałciły Europejską Konwencję Praw Człowieka, gwarantującą każdemu swobodę przemieszczania się do dowolnego kraju.

W Polsce trwa batalia o zmianę przepisów ustawy o „przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie”. Co chciałaby Pani powiedzieć Polakom, mając takie doświadczenia w Szwecji?

Szwecja była pierwszym krajem, który podważył autorytet rodziców i niejako eksportował swoje prawa do innych państw. Dlatego chcę powiedzieć Polakom: jeśli uważacie, że proponowane przepisy są złe, nie pozwólcie, by je wprowadzono. W Nowej Zelandii 87% mieszkańców było przeciwnych podobnym regulacjom, a mimo to liberalny rząd i parlamentarzyści przeforsowali je. Ale 3 lata temu zaczęto zbierać podpisy pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w tej sprawie, i udało się. Rok później przeprowadzono plebiscyt, w którym 87% głosujących opowiedziało się przeciwko wejściu antyrodzinnych postanowień. Ludzie protestowali przeciwko robieniu kryminalistów z dobrych rodziców! Jeśli raz zostanie wprowadzone takie prawo, otwiera się puszkę Pandory, wywołując wiele nowych problemów, tak jak w Szwecji.

Dziękuję za rozmowę

M. Bober

R. Harrold-Claesson – prawnik, działaczka na rzecz praw człowieka, prowadzi kancelarię prawniczą w Goeteborgu, przewodnicząca Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka pomagającego rodzicom, którym urzędnicy socjalni odebrali dzieci. Sama prowadziła już kilkadziesiąt takich procesów. Wiele z nich skończyło się w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Pochodzi z Jamajki, na stałe mieszka w Szwecji. Mąż – H. Claesson, jest inżynierem. Mają dwie córki i syna.

Wywiad zamieszczony pierwotnie na stronie www.naszdziennik.pl, 21 V 2010.