Radość według Teresy od Jezusa

Jerzy Nawojowski OCD

publikacja 30.06.2010 11:16

Radość Teresy wyrażała się na trzech płaszczyznach: w doświadczeniu relacji międzyludzkich, w życiu wspólnoty zakonnej, do której należała, oraz w jej osobistej przestrzeni życia duchowego

Zeszyty Karmelitańskie 51/2/2010 Zeszyty Karmelitańskie 51/2/2010

 

Radość Teresy od Jezusa posiadała bardzo wiele odcieni. Mistyczka z Ávila niejednokrotnie przeżywała ją bardzo intensywnie i w wieloraki sposób. W jej spuściźnie pisarskiej, jak słusznie zauważa znawca doktryny terezjańskiej Tomás Álvarez, napotykamy bogaty zasób słów określający ten stan w jej życiu. Wymienia on następujące słowa, których używa Teresa na określenie tego, co nazywamy radością: alegría, gozo, contento, júbilo, deleite, gustos, risa, fiesta, recreación, regalo, consuelos, cielo, co po polsku możemy wyrazić odpowiednio jako: radość, uciecha, zadowolenie, wesołość, rozkosz, przyjemność, uśmiech, zabawa, rozrywka, komfort, pocieszenie, niebo[1]. Jednak szeroki wachlarz semantyczny jedynie w pewnym stopniu może odzwierciedlić to, co w rzeczywistości działo się we wnętrzu Świętej. Pragnąc choć po części poznać ten pozytywny wymiar życia Teresy z Ávila, przyjrzymy się z różnych perspektyw temu, jak ona go przeżywała.

Zasadniczo radość Teresy wyrażała się na trzech płaszczyznach: w doświadczeniu relacji międzyludzkich, w życiu wspólnoty zakonnej, do której należała, oraz w jej osobistej przestrzeni życia duchowego. Dla uwidocznienia tych płaszczyzn, przedstawimy w skrócie trzy aspekty radości wyszczególnione w spuściźnie pisarskiej Teresy oraz w przekazie osób jej współczesnych.

Zwykła radość z życia

Jak łatwo możemy się domyślać, fundamentem radości Teresy w doświadczeniu życia we wspólnocie były zasadniczo wydarzenia dnia codziennego i relacje międzyludzkie.

Kontakty z osobami najbliższymi, ze swoim rodzeństwem, bardzo często były źródłem szczerej radości. Pisząc np. do swojego brata Wawrzyńca, tak stwierdza: „Śmieję się z tego, że ty mi przysyłasz słodycze, prezenty i pieniądze, a ja ci posyłam włosiennicę” (List 177,14 do Wawrzyńca, Toledo, 17 stycznia 1577 r.).

Teresa umiała również czerpać radość ze swych głębokich przyjaźni. Wiele razy wyraża ją w listach do jednej ze swych najlepszych przyjaciółek, m. Marii od św. Józefa. Tutaj radość dają jej wspólne zmagania przy dziele prowadzenia klasztorów i życia we wspólnotach Karmelu odnowionego. „Zanim zapomnę: bardzo mnie ubawił wykaz jałmużn, jaki mi przysłałaś – pisze Teresa do swej przyjaciółki, która jest w tym czasie przełożoną w Sewilli – oraz dokładne wyliczenie, ile zyskałyście.... Również ubawiło mnie, że tak niedbale piszesz: «tutaj siostry dołączają wierszyki», a pewnie ty byłaś organizatorką wszystkiego” (List 175,2 i 5, Do matki Marii od św. Józefa w Sewilli, Toledo, 9 stycznia 1577 r.). Innym razem radość sprawia jej świadomość pewnego komfortu duchowego, jaki odnoszą siostry w Sewilli z powodu obecności o. Hieronima Gracián, który stara się im towarzyszyć i posługuje jako spowiednik:

Wyznaję, że bardzo wam zazdroszczę, że tak dobrze i spokojnie korzystacie z naszego ojca. Ja nie zasługuję na taki odpoczynek, ale nie mam powodów do narzekania. Bardzo się cieszę, że ty masz tę pociechę. Gdyby jej nie było, nie wiem, jak mogłabyś to znosić (List 148,5, Do matki Marii od św. Józefa w Sewilli, Toledo, 11 listopada 1576 r.).

Według słów ludzi jej współczesnych, Teresa cechowała się osobowością otwartą, a jej przyjemny wygląd zewnętrzny oraz sposób bycia spontanicznie zachęcały do nawiązania kontaktu z nią. Podaje nam m. Maria od św. Józefa: „Patrzeć na nią i słuchać jej sprawiało ogromną przyjemność, była bowiem bardzo łagodna, a w słowach i gestach pełna uroku (…). Oczy [miała] czarne, żywe i okrągłe; niezbyt duże, ponadto dobrze osadzone”. Jeden z pierwszych biografów, Franciszek de Ribera, dodaje, iż oczy te były „lekko uwydatnione. Gdy się śmiała, śmiały się jej oczy, były zaś bardzo poważne, kiedy chciała podkreślić powagę”.

Z wielu relacji Teresa czerpała radość i zadowolenie. Była też osobą bardzo wylewną, a w relacjach pełną odwagi i stanowczości. Nie lękała się utrzymywać bardzo bliskich i głębokich przyjaźni. Taka właśnie łączyła ją z o. Hieronimem Gracián. Ta szczególna relacja Teresy z blisko 30 lat młodszym od siebie karmelitą, była przestrzenią, w której doznawała wiele wytchnienia w chwilach trudności i niepewności oraz światła na jej drodze życia duchowego. Umiała czerpać z niej siły dla ducha, a także cieszyła się wprost z uczuć, jakie Hieronim jej okazywał. Pisała o tym w ten sposób: „Och, jak bardzo się ucieszyła Aniela [tym imieniem nazywa samą siebie] z uczucia, jakie wyraża załączona do listu stronica, jaką jej posłał!” (List 174,5, Do o. Hieronima Gracián w Sewilli/Grenadzie, Toledo, 9 stycznia 1577 r.).

Teresa umiała radować się również z rzeczy zwyczajnych, codziennych: „Bardzo się cieszę – pisała do o. Hieronima – gdyż widzę, że jest dobra pogoda na podróżowanie” (List 118,6, Do o. Hieronima Gracián w Almodóvar, Toledo, 5 września 1576 r.). Niejednokrotnie jej własna nieporadność staje się powodem do wesołości. Redagując swe pisma, potrafi jednocześnie śmiać się z samej siebie: „Sama się śmieję z tych moich porównań i widzę ich niedoskonałość, ale nie mam lepszych” (Twierdza wewnętrzna [T] 7,2,11).

_______________________________________________________________________________

[1] Por. T. Álvarez, Alegría, w: Diccionario de Santa Teresa, T. Álvarez (dir.), Monte Carmelo, Burgos 2002, s. 30.

 

W jej dziełach niejednokrotnie napotykamy fragmenty opisujące różne konwencjonalizmy panujące w społeczeństwie, które krytykuje i szczerze się z nich śmieje:

W czasie mojego pobytu u tej pani [Dona Luisa de la Cerda], o której była mowa wyżej, zdarzyło się raz, że chwycił mnie gwałtowny ból serca, na który jak mówiłam wcześniej, dawniej często cierpiałam, ale teraz już nie tak mocno cierpię. Pani ta, będąc dobrą i litościwą, kazała mi poznosić swoje kosztowności, złote klejnoty z drogimi kamieniami, szczególnie jeden brylant, który sobie bardzo wysoko ceniła. Sądziła, że oglądanie tych wspaniałości sprawi mi w moim cierpieniu przyjemną rozrywkę. Ja tylko śmiałam się w duchu i litowałam się zarazem, porównując w myśli te rzeczy, które ludzie tak sobie cenią, z tym, co Pan nam przygotował i dla nas zachowuje (Księga życia [Ż] 38,4).

Naśmiewa się również z diabła, który jak sama zeznaje, nękał ją, dając odczuć przerażenie i ból cielesny. Z czasem jednak, korzystając z różnych sposobów, aby przeciwstawić się jego sile, objawy te znikają i jest zdolna śmiać się z „jego nieporadności”:

Choć zmęczona przebytą walką, śmiałam się z diabła, gdy jasno się przekonałam, że była to jego sprawa (Ż 36,11); czy też: Ujrzałam przy swoim boku coś na kształt ohydnego murzynka, rozpaczliwie zgrzytającego zębami, iż zamiast spodziewanego zysku musi odejść ze stratą. Widząc to, zaśmiałam się i już się nie bałam (Ż 31,3).

Z pewnością jej życie nie było tylko radosną sielanką. W autobiografii często wspomina o chwilach smutnych i bardzo trudnych, które towarzyszyły jej praktycznie przez całe życie, np. kiedy opisuje chorobę, na jaką cierpiała i która była powodem wielkiego bólu i smutku (Ż 5,7); albo trudności i niezrozumienie ze strony swych spowiedników i kierowników duchowych (Ż 25,22); również nieustanne kłopoty, niezrozumienie i zawody wpisane – praktycznie w każdym przypadku – w dzieło zakładania nowego klasztoru reformowanego. Dlatego tym bardziej zadziwia niegasnąca umiejętność czerpania radości z wydarzeń codziennych, oparta na naturalnym – wydawałoby się niewyczerpanym – źródle jej osobistych zdolności.

Radość w odnowionej wspólnocie życia konsekrowanego

Akceptacja, jak również prawne uznanie naturalnego i zarazem zdrowego zaspokojenia potrzeby radości stało się w XVI w. wyznacznikiem nadejścia nowych czasów w historii życia konsekrowanego. Teresa od Jezusa wprowadza ten element do redagowanych przez siebie Konstytucji, przepisów prawa określającego styl życia wspólnot przez nią zakładanych. Podejmując się odnowienia braci karmelitów i organizując ich pierwszą wspólnotę, właściwie aplikuje te same przepisy o rekreacji, a nadto bezpośrednio zajmuje się Janem od Krzyża, pierwszym kandydatem spośród braci karmelitów, czyniąc starania, „aby dobrze poznał wszystkie szczegóły... u nas używane i ducha bratniej miłości, jaka nas między sobą łączy i sposób rekreacji naszych” (Księga Fundacji [F] 13,5). Dla Teresy rekreacja i radość z niej czerpana jest zasadniczym elementem programu dnia, który określa życie karmelitanki i karmelity bosego. W podręczniku modlitwy, który opracowała dla swoich pierwszych mniszek, zatytułowanym Droga doskonałości, i który pisze tuż po zredagowaniu Konstytucji, w ten sposób przypomina o ważności tego punktu:

W tym duchu szczerej miłości bierzcie udział i w rozrywkach sióstr, gdy z nich korzystają w czasie przeznaczonym. Chociaż byście same do tych rozrywek pociągu nie miały, wszakże, gdy z dobrą intencją w nich uczestniczycie, będzie to i aktem cnoty i posłuży do utwierdzenia między wami doskonałej miłości (Droga doskonałości [D] 7,7).

Matka Fundatorka, jak nazywały Teresę jej współsiostry, nie tylko postarała się o prawne usankcjonowanie radości, ale również sama umiała wykorzystać każdy wyjątkowy moment w celu sprawienia przyjemności i znalezienia sposobu na rozbudzenie witalności wspólnoty poprzez rekreację. Pisze do swej przyjaciółki, wspomnianej przełożonej w Sewilli: „Siostry bardzo się ucieszyły, widząc orzech kokosowy, i ja również. Niech będzie uwielbiony Ten, który go stworzył, bo jest na co popatrzeć” (List 202,6, Do m. Marii od św. Józefa w Sewilli, Toledo, 11 lipca 1577 r.).

Teresa wręcz bała się sióstr niezadowolonych z życia. Według jej rozeznania „dusza niezadowolona podobna jest do człowieka chorego na ciężką niestrawność: wszelkie jedzenie, choćby najlepsze, nudność mu sprawia i kiedy zdrowi pożywają je z wielkim smakiem, on ze wstrętem od niego się odwraca, bo mu niestrawność smak i apetyt odbiera” (D 13,7). Dlatego uważała, że jej pierwszy klasztor jest miejscem szczęśliwej realizacji powołania do pełni życia z Bogiem we wspólnocie osób, ponieważ każda z nich stara się dbać o poczucie zadowolenia. „Dom ten prawdziwie jest rajem, o ile może być raj na ziemi, ale dla tych [osób], które zadowolenie swoje na tym zakładają, by Bóg z nich był zadowolony” (D 13,7).

 

 

Możemy sądzić, iż w przypadku Teresy potrzeba zapewnienia czasu rekreacji w życiu zakładanych przez nią wspólnot wypływała z jej wnętrza. Czytając wspomnienia zawarte w autobiografii, mamy wrażenie, że zadowolenie wypływające z faktu spełniania swojego powołania jako osoby konsekrowanej towarzyszyło jej od samych początków, od chwili wstąpienia do klasztoru Wcielenia w Ávila:

W chwili przywdziania habitu Pan zaraz dał mi poczuć jak jest łaskawy dla tych, którzy przezwyciężają samych siebie dla służenia Jemu. Gwałtu tego i walki wewnętrznej nikt we mnie nie zauważył, wszyscy widzieli tylko wolę radośnie ochotną. Tak wielką wtedy dał mi Pan radość wewnętrzną z tego, że jestem zakonnicą, iż nigdy ona aż dotąd we mnie nie ustała (Ż 4,2).

W życiu wspólnot odnowionego Karmelu Teresa wcieliła swe osobiste doświadczenie radości i potrzebę jego realizacji. Sposób przeprowadzania rekreacji wspólnotowych w dużym stopniu zapewniał przestrzeń dla jego urzeczywistnienia. Natomiast jej osobiste postawy i umiejętności – dziś powiedzielibyśmy, jej charyzma – nie tylko zachęcały, lecz stały się wręcz potwierdzeniem wagi tego aspektu w charyzmacie, który pozostawiła.

Radość w życiu duchowym

Dla Teresy autentyczne życie z Bogiem nie może być pozbawione radości. Co więcej, początkującym na drodze życia modlitwy proponuje, aby poszukiwali rozrywki i stosowali różne sposoby na zregenerowanie sił duchowych w celu harmonijnego pogłębiania swojej modlitwy, swojego kontaktu z Bogiem. Uciekanie w sztywną powagę i brak poszukiwania rekreacji uważała wręcz za pokusę.

Wydało mi się rzeczą pożyteczną wspomnieć tu o niektórych pokusach, które jak się przekonałam na sobie, zdarzają się początkującym, a zarazem podać niektóre rady w rzeczach, zdaniem moim, należących i potrzebnych w życiu duchowym. Najpierw w początkach trzeba starać się o to, byśmy chodzili przed Bogiem z weselem i wewnętrzną swobodą. Są bowiem tacy, którzy gdy choć na chwilę zapomną czuwania nad sobą, już całą swoją pobożność mają za straconą... Ale są także, jak mówiłam, różne rzeczy, w których wolno nam w chwilach większej niemocy wewnętrznej szukać sobie rozrywki, aby tym sposobem siły swoje odświeżywszy, raźniej potem wrócić do modlitwy. We wszystkim potrzeba miary i roztropności (Ż 13,1).

Teresa nie poświęciła żadnego ze swoich dzieł wyłącznie tematowi radości, a pomimo to często pisała o niej i nie traktowała jej jako tematu drugorzędnego. Wręcz przeciwnie, w jej doświadczeniu pojawia się ona jako temat zasadniczy i jest charakterystycznym elementem humanizmu, który wybitnie cechuje duchowość terezjańską.

W całokształcie duchowości Teresy od Jezusa radość pojawia się jako głębokie wewnętrzne doświadczenie ludzkie, które ona sama określała jako „wewnętrzne wesele” (F 14,5). Nie rodziło się ono z ucieczki w samolubną pustynię i egocentryczne pustkowie, dające złudne i chwilowe zadowolenie. Modlitwa Teresy, która jest pożywką życia duchowego, to ciągłe rozeznawanie swojego procesu zjednoczenia się z Bogiem, który wyzwala najbardziej głębokie pokłady radości i poczucia spełnienia się we wszystkich wymiarach ludzkich.

Gdy znowu widzę inne dusze, tak zamknięte w przedmiocie swego rozmyślania i tak skrępowane na modlitwie, iż nie śmieją, rzekłbyś, i poruszyć się ani myśli na chwilę odwrócić, by snadź nie uroniło im się co z tej odrobiny uczuć pobożnych i smaków duchowych, które im na modlitwie przyszły, myślę sobie, że są to dusze, niemające jeszcze ani pojęcia o prawdziwej drodze, którą się dochodzi do zjednoczenia... Nie tędy droga, siostry, nie tędy! (T 5,3,11).

Wyrażający się w tym cytacie humanizm terezjański – a co za tym idzie, specyficzna i bardzo konkretna antropologia – opierał się w zasadniczym stopniu na jej doświadczeniu Boga, na Jego obrazie, który poznała poprzez doświadczenie, a który nieustannie nosiła w swoim wnętrzu. Dostrzegała Go jako Tego, który znajduje radość i odpocznienie w człowieku, w jego towarzystwie.

O Panie mój i Dobro moje!... Możemy cieszyć się Twoim towarzystwem, chyba, że sami z własnej naszej winy tego szczęścia się pozbawiamy, i Ty sam mieszkanie i odpocznienie swoje czynisz z nami, jak nas sam zapewniasz, iż znajdujesz radość „przy synach ludzkich” (Ż 14,10).

Dlatego w relacji z Bogiem, w relacji z Tym, o którym wiemy, że nas kocha, ważna jest nie tylko zdolność łączenia swych cierpień z bólem Jezusa ukrzyżowanego, ale również przebywanie z tym, który pragnie dzielić się z nami swą radością.

Jeśli jesteście w usposobieniu radosnym, patrzcie na Pana zmartwychwstałego; samo przedstawienie sobie chwalebnego wyjścia Jego z grobu napełni duszę waszą weselem. Jaka tu radość! Jaki wdzięk nadziemski! Jaka wielmożność, triumf, jaka radość! Z jakim weselem spogląda na to pobojowisko, na którym stoczył bitwę ze śmiercią, w którym zdobył sobie takie wspaniałe królestwo i was chce mieć uczestnikami jego! (D 26,4).

***

Na podstawie powyższego, radość Teresy możemy określić jako jej wyjątkową zdolność i zarazem wypracowaną umiejętność dostrzegania pozytywnego aspektu w najróżniejszych sytuacjach i wydarzeniach życia. Radość jest jej pozytywną energią, którą emanuje na zewnątrz i jest zdolna przekazywać ją towarzyszom swojego życia. Najwyraźniej już od młodych lat Teresa była świadoma tego, i fakt ten motywował ją do odkrywania w sobie coraz to nowych pokładów radości: „Wszyscy też byli ze mnie zadowoleni, bo miałam tę łaskę od Boga, że gdziekolwiek byłam, umiałam podobać się wszystkim i wszędzie byłam bardzo lubiana” (Ż 2,8).