Benedykt XVI w oczach osobistego sekretarza

Zwierzenia ks. prał. Georga Gänsweina – sekretarza kard. Ratzingera i Benedykta XVI

publikacja 19.04.2011 22:18

W Apartamencie Papieskim jest nas siedem osób: Ojciec Święty, dwóch sekretarzy i cztery panie ze stowarzyszenia osób konsekrowanych „Memores Domini”. Organizacja pracy jest bardzo prosta, bo każdy wie, co ma robić, i każdy wykonuje swoją pracę.

Niedziela 16/2011 Niedziela 16/2011

 

19 kwietnia 2005 r. kardynałowie zebrani na konklawe wybrali na Stolicę Piotrową dotychczasowego prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Josepha Ratzingera. Tego samego dnia ks. prał. Georg Gänswein – dotychczasowy sekretarz Prefekta, niemiecki kapłan pochodzący ze Schwarzwaldu, syn kowala – został osobistym sekretarzem i najbliższym współpracownikiem Wikariusza Chrystusa. Z okazji 6. rocznicy wyboru Benedykta XVI spotkałem się z papieskim sekretarzem, by porozmawiać o pontyfikacie Papieża Niemca.

 

Włodzimierz Rędzioch: – Od sześciu lat Ksiądz Prałat mieszka w Pałacu Apostolskim wraz z „rodziną papieską”. Kto wchodzi w jej skład i jak zorganizowana jest praca w Apartamencie Papieskim?

Ks. prał. Georg Gänswein: – W Apartamencie Papieskim jest nas siedem osób: Ojciec Święty, dwóch sekretarzy i cztery panie ze stowarzyszenia osób konsekrowanych „Memores Domini”. Organizacja pracy jest bardzo prosta, bo każdy wie, co ma robić, i każdy wykonuje swoją pracę. Dlatego wszystko działa bardzo dobrze.

– Jak pracuje Benedykt XVI?

– Ojciec Święty jest człowiekiem niestrudzonym, bardzo skoncentrowanym i zdyscyplinowanym. Ale na to pytanie najlepiej odpowiada sam Papież w książce-wywiadzie Petera Seewalda.

– Pozwoli więc Ksiądz Prałat, że  zacytuję Papieża: „Jest tak wiele do zrobienia, że można by było bezustannie działać. A to właśnie jest błędem. Nie iść w aktywizm – oznacza zachować «consideratio», perspektywę, ogląd, dogłębne spojrzenie, czas wewnętrznego bycia z Bogiem, aby z Nim i poprzez Niego sprawy rozważać, dostrzegać je i radzić sobie z nimi. Dlatego dzień Papieża oprócz pracy wypełnia medytacja, czytanie Pisma Świętego, rozmyślanie na jego temat. Po prostu nie można tylko pracować nad aktami. Czytam je także, ile jestem w stanie, ale ciągle mam przed oczyma wezwanie św. Bernarda, by nie zatracić się w aktywizmie” – czytamy w Papieskim wywiadzie. Księże Prałacie, w związku z pracą Ojca Świętego utrzymuje się mit, że Benedykt XVI żyje i pracuje odizolowany w Pałacu Apostolskim, że stracił kontakt z rzeczywistością współczesnego świata…

– To tylko plotki, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wystarczy spojrzeć na codzienny rozkład zajęć Papieża – ile spotkań, ile wizyt, ile obowiązków! Poza tym oficjalne komunikaty w dzienniku „L’Osservatore Romano” nie mówią o wielu zajęciach Ojca Świętego – jest to bowiem działalność prowadzona z dużą dyskrecją.

– Nie jest to jedyny mit dotyczący życia Papieża – inny ukazuje Benedykta XVI jako „pancernego kardynała”, zimnego i nieugiętego strażnika doktryny katolickiej, którego nieśmiałość brana jest za wzniosłość i pychę. Jak obalić te krzywdzące Ojca Świętego opinie?

– Słusznie Pan mówi o fałszywych mitach, będących także mitami niesprawiedliwymi. Są one wynikiem uprzedzeń i nie stają się prawdziwe tylko dlatego, że ktoś je powtarza bez końca. Kto jednak popatrzy na działalność Ojca Świętego bez uprzedzeń, może sobie wyrobić własny i prawdziwy osąd. Po sześciu latach pontyfikatu ten fałszywy mit został rozwiany, gdyż Benedyktowi XVI – dzięki jego ciepłu oraz spontanicznej i naturalnej prostocie – udaje się bez trudu podbić serca ludzi.

– Niedawno we Włoszech ukazała się książka dwóch znanych watykanistów, którzy analizują ataki na Benedykta XVI.

Dziennikarze twierdzą, że Ojciec Święty jest kontestowany nie tylko przez wrogów zewnętrznych, ale także przez dwie grupy wrogów wewnętrznych.

Do pierwszej należą ci, którzy nie zgadzają się z papieską interpretacją II Soboru Watykańskiego, gdyż postrzegają Sobór jako zerwanie z Tradycją; w drugiej grupie znajdują się ci wszyscy, którzy krytykują Papieża za jego wierność „Humanae vitae” i kontestują Magisterium Kościoła w odniesieniu do moralności i bioetyki. Czy zgadza się Ksiądz Prałat z taką analizą ataków na Benedykta XVI?

– Nie biorę udziału w tych dziennikarskich i intelektualnych dywagacjach o domniemanych przyjaciołach i wrogach Papieża. Liczy się przejrzystość orędzia papieskiego oraz niepowtarzalny i przekonywający język Magisterium. Wszystko inne to spekulacje.

– Mówiąc o atakach na Papieża, nie możemy pominąć skandalu związanego z nadużyciami seksualnymi na nieletnich, których dopuścili się niektórzy kapłani. Jak Benedykt XVI przeżywa tę tragedię?

– Był to – i nadal jest – bardzo bolesny i trudny okres. Ojciec Święty mówi o tym otwarcie Seewaldowi. Odsyłam więc do książki, ale chciałbym zacytować chociaż kilka zdań Papieża. Mówi on m.in.: „Dla mnie sprawa (nadużyć seksualnych – przyp. W. R.) nie pojawiła się całkiem niespodziewanie. W Kongregacji Nauki Wiary miałem do czynienia z przypadkami amerykańskimi; widziałem też, jak rozwija się sytuacja w Irlandii. Ale taka skala problemu była mimo wszystko niesamowitym szokiem. (…) Widząc tak zbrukane kapłaństwo, a tym samym cały Kościół katolicki zraniony w czymś dla niego najgłębszym – z tym trzeba było się rzeczywiście uporać. Ale ważne było też, aby równocześnie nie stracić jasnego spojrzenia na dobro, które jest w Kościele, i żeby te okropne rzeczy go nie przesłoniły”.

– Chesterton twierdził, że w Kościele można wprowadzić demokrację, pod warunkiem że do głosowania będą dopuszczone wszystkie poprzednie pokolenia wiernych. Myślę o tej refleksji Chestertona, gdy dzisiejsi zwolennicy „demokratyzacji” Kościoła oskarżają Benedykta XVI o to, że z postępowego teologa przekształcił się w papieża tradycjonalistę. Czy Benedykt XVI jest tradycjonalistą? 

– To jeszcze jeden oklepany frazes. Wystarczy zapoznać się z pismami profesora i kardynała Ratzingera, a obecnie Biskupa Rzymu, by potraktować ten komunał jako zwykłe uprzedzenie. Rzeczywistość jest całkiem inna. Jeżeli ktoś ma oczy, niech patrzy! Jeżeli ktoś ma rozum, niech go używa!

 

 

– Wiele środowisk postrzega Kościół katolicki jako wroga politycznego i ideologicznego. Dlaczego nie wszyscy rozumieją, że Kościół nie broni interesów politycznych czy ideologicznych, a chce jedynie prowadzić ludzi każdej epoki do Boga i wskazywać im drogę do zbawienia? 

– Kościół nie powinien zbaczać ze swojej drogi pod naciskiem sił zewnętrznych czy wewnętrznych. To, co niektóre środowiska przypisują Kościołowi, nie jest normą ani kryterium działania Kościoła. To nie nowość, że Kościół nie jest dobrze rozumiany. Ideologie znikają, tak jak się pojawiły, a Kościół trwa. Musi jednak pozostać wierny swojemu Panu i Jego orędziu ewangelicznemu, które trzeba głosić „w porę i nie w porę”.

– W dzisiejszym świecie działają siły, które czynią wszystko, by człowiek stracił wiarę w Boga, szczególnie w Boga Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Dlaczego ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że bez wiary ich życie stanie się bezsensownym oczekiwaniem na śmierć; że jedynie wiara może przemienić „chrónos” – bezlitosne przemijanie lat w „kairos” – czas łaski w oczekiwaniu na spotkanie z Ojcem? 

– Nie ma wątpliwości, że istnieją siły przeciwne Kościołowi i Jego Założycielowi. Lecz wierzę, że mimo wszystko ludzie dobrze rozumieją przesłanie Następcy św. Piotra. A jest ono proste i głębokie zarazem: wiara nie jest problemem, który należy rozwiązać, lecz darem, który trzeba codziennie odkrywać. Wiara daje radość i pełnię. Wiara ta ma ludzkie oblicze Jezusa Chrystusa. W Nim Bóg ukryty stał się widoczny, namacalny. Bóg, w swej bezmiernej wielkości, ofiaruje się nam w swym Synu.

– Jakie są najważniejsze wyzwania, przed którymi stoi Kościół katolicki na początku nowego tysiąclecia?

– Jest to kwestia relacji między wiarą a rozumem, między religią a wyrzeczeniem się przemocy. Innymi słowy chodzi o potwierdzenie sedna naszej wiary: miłości Boga do człowieka, której najwyższym wyrazem jest śmierć Chrystusa na krzyżu i Jego zmartwychwstanie. Ta miłość jest niezmiennym fundamentem, na którym opiera się chrześcijańska ufność oraz zobowiązanie do miłosierdzia, miłości i do wyrzeczenia się przemocy.

– Z pontyfikatem Benedykta XVI wiązano wielkie nadzieje na odrodzenie się Kościoła katolickiego w Niemczech. Czy rzeczywiście doszło do odrodzenia miejscowego Kościoła? Jak Ksiądz Prałat ocenia sytuację Kościoła w Niemczech po sześciu latach pontyfikatu Benedykta XVI?

– W ostatnich latach wiara i Kościół musiały podjąć – z różnorodnych powodów – wiele wyzwań. Papież jest o tym dobrze poinformowany, gdyż utrzymuje kontakty z wieloma osobami w Niemczech. Trzeba mieć nadzieję, że zaplanowana na wrzesień br. wizyta Ojca Świętego będzie pomocą i podniesieniem na duchu oraz doda nowej energii i nadziei na reewangelizację.

– Gdy Benedykt XVI tuż po wyborze na Stolicę Piotrową pojawił się po raz pierwszy w Loggii Błogosławieństw, wypowiedział słynne zdanie dotyczące jego Poprzednika: „Po wielkim Papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie, zwykłego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej”. Jakie były relacje między Janem Pawłem II a kard. Josephem Ratzingerem?

– Przychodzą mi na myśl słowa wypowiedziane przez Benedykta XVI w czasie Mszy św. na zakończenie konklawe 20 kwietnia 2005 r., w dzień po jego wyborze na Stolicę Apostolską: „Moje serce przepełniają w tych godzinach dwa przeciwstawne uczucia. Z jednej strony – poczucie, że jestem niegodny, oraz ludzki niepokój wobec odpowiedzialności, z jaką wiąże się powierzony mi wczoraj urząd, który mam sprawować w Kościele powszechnym jako Następca Apostoła Piotra na Stolicy Rzymskiej. Z drugiej zaś strony – jestem głęboko wdzięczny Bogu, który – jak mówią słowa pieśni liturgicznej – nie opuszcza swojej owczarni, ale prowadzi ją przez kolejne epoki, posługując się tymi, których sam wybrał na namiestników swego Syna i ustanowił pasterzami. Mimo wszystko silniejsze jest w moim sercu uczucie głębokiej wdzięczności za dar Bożego miłosierdzia. Uważam, że jest to szczególna łaska, którą wyjednał dla mnie mój poprzednik – świętej pamięci Jan Paweł II. Wydaje mi się, że trzyma mnie on mocno za rękę; że widzę jego uśmiechnięte oczy i słyszę jego słowa, skierowane w tym momencie szczególnie do mnie: «Nie lękaj się»”.

– Ktoś stwierdził, że Jan Paweł II otworzył serca ludzi, a dzisiaj Benedykt XVI wypełnia je. Czy zgadza się Ksiądz Prałat z tym stwierdzeniem?

– Jan Paweł II był z pewnością postacią o wielkiej sile oddziaływania, mocno przemawiającym również językiem gestów. Benedykt XVI jest papieżem słowa, jego siłą jest słowo; jest przede wszystkim teologiem, który „mówi” o Bogu.

– Polacy kochają następcę Jana Pawła II – na każdej papieskiej audiencji, w czasie każdej wizyty apostolskiej widać flagi polskich pielgrzymów. Bezstronni obserwatorzy uważają, że Benedykt XVI jest być może nawet bardziej kochany w Polsce niż w swojej ojczyźnie. Jakimi uczuciami Benedykt XVI darzy polski Kościół?

– Powiedziałbym, że jest to obustronna miłość – tak jak Polacy kochają Papieża, tak Papież kocha polskich wiernych. Jestem tego naocznym świadkiem przy każdej okazji, gdy Ojciec Święty spotyka się z polską religijnością.

Z ks. prał. Georgiem Gänsweinem rozmawiał Włodzimierz Rędzioch