Madagaskar czyli oblat w buszu

O. Marcin Wrzos OMI

publikacja 31.03.2011 20:43

Za oknem słychać: Efa teraka ao Betlehema, i Jesoa Zanak’Andrianira, moją ulubioną kolędę. Teraz jest ponad 45 st. C. Biała sutanna i oblacki krzyż przylepiają się do ciała. Palmy, za nimi błękit oceanu indyjskiego, gdzieś tam lemur… o. Zbyszek. Na Madagaskarze też są zakonnicy i to z Polski. Oni też mają święto życia konsekrowanego.

Króluj nam Chryste 3/2011 Króluj nam Chryste 3/2011

 

Gdy spojrzymy na liczby, to okaże się, że największą grupą spośród misjonarzy Polaków stanowią zakonnice i zakonnicy. Pracują oni dosłownie wszędzie: są w Azji, Afryce, Amerykach, Australii, w Europie. Misjonarze oblaci, czyli moi współbracia, zwani są specjalistami od misji trudnych. Jesteśmy nie tylko w tropikach, ale i jako jedyni wśród Eskimosów w Arktyce. Bez sióstr zakonnych, braci i ojców misje nie rozwijałyby się tak szybko i prężnie na całym świecie, a wielu by o jego najróżniejszych zakątkach nawet nie usłyszało.

Lew, żyrafa, hipopotamica, zebra i pingwiny

Wielu z Was widziało zapewne kreskówkę „Madagaskar” – sielankowy obraz bez człowieka, radość, beztroska, tańce. Wzdychaliśmy wspólnie za życiem, w którym nie ma szkoły, obowiązków, a jest tylko zabawa. – Wakacje trwające cały rok – skwitował Madagaskar Damian, jeden z ministrantów naszej parafii. Może na pierwszy rzut oka tak jest. Malgasze, czyli mieszkańcy Madagaskaru, są bardzo weseli, lubią śpiewać i rozmawiać. Trudno wyobrazić sobie nasze życie bez bieżącej wody, prądu, komórki, czy Internetu? A oni tak żyją. Duża część dzieci nie umie na Wyspie czytać ani pisać, za to od maleńkości pracuje, aby przeżyć. Jednak ci wszyscy ludzie chcą słuchać o Jezusie.

Dzień zaczyna się o 4.30

Bardzo różnią się od siebie codzienność misjonarza zakonnika w mieście, od dnia spędzonego w buszu. W mieście misjonarz żyje we wspólnocie ze współbraćmi. Wstaje wcześnie rano, czasem już ok. 4.30, aby się umyć, pomodlić, przygotować śniadanie. O 6.00 odprawiana jest Msza św. Czasem odprawiamy ją o 6.00 tyle, że wieczorem, bo w lecie jest tak gorąco, że nagrzany kościół osiąga temperaturę naszego piekarnika i nie nadaje się do użytku. W ciągu dnia jest katecheza, doglądanie szkoły, kolęda (która trwa tu cały rok), załatwia się sprawy służbowe, a także spotyka ze współbraćmi na modlitwie, wspólnych rozmowach. Oczywiście w porze największego upału, szczególnie latem, jest czas na sjestę, która tu praktykują wszyscy. Parafie w miastach-stolicach regionu, to też miejsca, gdzie przyjeżdżają zakonnicy z buszu, aby odpocząć, odwiedzić lekarza, o którego w lesie jest bardzo ciężko. Wiele czasu poświęca się na spotkania i prace z grupami, wśród których szczególnymi są ministranci, lektorzy i kantorzy – prowadzący piękne śpiewy ze specjalnego miejsca w kościele.

Pierwsza linia frontu: busz

Najwięcej misjonarzy oblatów można spotkać na pierwszej linii pracy misyjnej – w buszu. Oblaci mieszkają w centrach misyjnych, a każdy z nich ma swój sektor, który obejmuje ponad sto wiosek. Te duże sektory są domeną młodszych oblatów, którzy obchód misyjny swojego sektora robią nawet przez miesiąc. Wtedy tak długo nie widzą się ze swoimi współbraćmi. W tym czasie wielką dla nich pomocą są oczywiście starsi ministranci, czy lektorzy, którzy im towarzyszą w wyprawach z przewodnikami. Nieraz misjonarz dociera do wioski na jeden dzień w roku. Dla ludzi tam mieszkających jego obecność to wielka radość.

Przed wyjściem do buszu misjonarz się przygotowuje. Zabiera potrzebne rzeczy osobiste, sutannę, lekarstwa dla ludzi. Każdego dnia wstaje wcześnie rano, nawet o 4.00, aby przejść do kolejnej wioski, idąc kilka godzin zanim słońce zacznie mocno palić. Po przyjściu myje się w rzece, jeśli jest, a jeśli nie, to w przyniesionej misce z wodą. Odpoczywa, jednocześnie słuchając sprawozdania katechistów z tego, co działo się od jego ostatniej wizyty. Następnie misjonarz spotyka się z całą wspólnotą, egzaminuje z wiedzy koniecznej do przyjęcia sakramentów, czy na kolejnym etapie przygotowań do przyjęcia Chrztu św. przez dorosłego. Jest wspólny obiad. Obowiązkowa sjesta. Spowiedź. Eucharystia czasem z bierzmowaniem – gdyż na misjach biskupa wyręczają często w tym misjonarze. Wieczór to spotkania, rozdawanie lekarstw. W międzyczasie przewodnicy idący z misjonarzem uczą nowych pieśni, spotykają się też z grupami. Mniejsze sektory dla starszych misjonarzy to rzecz oczywista. Tym bardziej, że podczas jednego takiego wyjścia misjonarz traci nawet 10 kg wagi ciała.

Łatwiej z Waszą modlitwą

Z powodu niemożności ciągłego bycia misjonarza we wioskach wielka odpowiedzialność spada na katechistów. To oni prowadzą codzienne modlitwy w kaplicach, przygotowują ludzi do przyjęcia sakramentów a w niedzielę przewodniczą nabożeństwom Słowa Bożego.

Wielu z katechistów wcześniej było ministrantami, lektorami, towarzyszącymi misjonarzowi w jego drodze. W każdym z centrów misyjnych jest dla nich specjalna szkoła, gdzie uczą się nie tylko wiedzy teologicznej, ale i uprawy roli, czy tego, jak dobrze wychowywać swoje dzieci.

Tak wygląda Madagaskar w rzeczywistości, nie w kreskówce. Gdy będziecie modlić się w tym roku za siostry zakonne, braci i ojców zakonnych, pamiętajcie też o tych na misjach. Wykonują oni dobra pracę dla Jezusa, a z Waszą modlitewną pomocą, będzie im na pewno łatwej.

TAGI: