Pora na coś niemodnego… Posłuszeństwo Boga i człowieka

O. Robert Wawrzeniecki OMI

publikacja 30.04.2011 21:05

Moje posłuszeństwo Bogu, to nie tylko skupienie uwagi na Nim, ale także na drugim człowieku. Moje posłuszeństwo Bogu, to przyjęcie postawy Maryi i sług, kiedy jestem świadkiem i uczestnikiem cudu Bożej miłości w życiu moim i innych ludzi. Czy potrafię wcielić w życie postawę posłuszeństwa i zaufania na wzór Maryi i sług?

eSPe 93/2/2011 eSPe 93/2/2011

 

Dziś słowo „posłuszeństwo” jest bardzo niepopularne. Na pierwszy plan wysunęła się wolność, którą posłuszeństwo zadaje się ograniczać. Wolność stała się dziś naczelną wartością, której należy bronić zawsze i w każdej sytuacji, nawet z naruszeniem dobra innych. A kto z nas lubi, kiedy ograniczana jest jego wolność, jego prawa?

Chyba dlatego posłuszeństwo tak bardzo kojarzy się z drogą poświęcenia życia Bogu w życiu kapłańskim czy zakonnym. Tymczasem kwestia posłuszeństwa jest kluczowa w każdym powołaniu chrześcijańskim, niezależnie od obranej drogi, bowiem to właśnie posłuszeństwo Jezusowi i Jego Ewangelii czyni z nas prawdziwych uczniów Chrystusa. Wyraźnie mówi o tym pierwszy cud Jezusa w Kanie Galilejskiej.

„Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!» Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2, 1-11)

Posłuszeństwo Boga

Na samym początku tego fragmentu Ewangelista ukazuje Jezusa Chrystusa, który odpowiada na zaproszenie skierowane do niego przez człowieka. Można wręcz powiedzieć, że Bóg jest posłuszny człowiekowi, wierny swojej obietnicy, którą złożył młodej parze, decydującej się na bycie razem. Na ich zaproszenie wchodzi w ich miłość i błogosławi im.

Ta wierność Boga, najpierw w charakterze zapowiedzi, jest widoczna w Starym Testamencie wobec Ludu Bożego – Izraela, a później w Nowym Testamencie w realizacji zapowiedzi w Mesjaszu Jezusie Chrystusie. On to przyszedł, jako Dobry Pasterz, aby wszyscy mieli życie w obfitości (por. J 10, 10).

Jezus nie jest tu traktowany w jakiś wyjątkowy sposób, ale jest na tym przyjęciu razem z innymi gośćmi. Nie oddzielony od nich, ale pośród nich. Jest tam także Maryja i uczniowie Jezusa, których powołał, aby szli Jego drogą, aby Mu towarzyszyli (por. Mk 3, 13).

Mam nieustannie okazję zapraszać Jezusa do swojego życia, do wszystkich swoich spraw, które mnie cieszą i z którymi nie mogę sobie poradzić. Mam okazję zapraszać Jezusa do tego wszystkiego, co jest przyszłością i jakimś znakiem zapytania co do tego, jaką w przyszłości obrać drogę. Czy jednak to zaproszenie jest wciąż aktualne? Czy wciąż je ponawiam?

Jeśli zdecyduję się Go zaprosić, to On będzie wierny temu zaproszeniu, nawet mimo mojej niewierności (por. Ps 105). Może już tym pierwszym krokiem był sakrament chrztu świętego czy bierzmowania, ale nie bardzo odczuwam w swoim życiu obecność Jezusa i Jego łaski. Może potrzeba dalszych kroków, jak w przypadku młodych ludzi z Kany Galilejskiej. Może potrzeba szczególnego zaproszenia Jezusa do mojego życia?

Jezus jest już obecny w moim życiu, ale nie jako gość, który się narzuca temu, kto go zaprosił. Jego obecność jest bardzo dyskretna, czasem wręcz można ją przegapić, jeśli człowiek nie ma szczególnie wrażliwego serca, by Go zauważyć. Czy jestem uważny na tę obecność?

Posłuszeństwo Maryi

Obok Jezusa, jak w większości ważnych wydarzeń Jego publicznej działalności, jest Maryja – Jego Matka. Też została zaproszona i dyskretnie dogląda wszystkiego, co ma wpływ na dobre przeżycie święta, jakim dla młodych ludzi jest wesele. Zauważa brak wina. To sytuacja, która mogłaby wzbudzić drwiny z młodej pary, że nie zadbali dostatecznie dobrze o przygotowanie uroczystości.

Maryja dostrzega zwykłe ludzkie potrzeby, które zapewne umknęły większości pozostałych gości, bawiących się na weselu i nietroszczących się o takie drobne sprawy. Maryja nie tylko je zauważa, ale także wie, jak im zaradzić i dlatego zwraca się do Jezusa o pomoc. Jego reakcja może nieco dziwić, gdyż wygląda na to, że Jezus nie chce spełnić Jej prośby.

Maryja jednak doskonale wie, co znaczy posłuszeństwo wobec Boga. Jest jej znane od chwili anielskiego zwiastowania, poprzez narodzenie, ofiarowanie w świątyni i towarzyszenie Jezusowi w każdym momencie Jego działalności. Posłuszeństwo tak bardzo zrośnięte z zaufaniem, że wszystko to, co zaplanował Bóg jest dobre (por. Łk 1, 26-38).

 

 

To zaufanie jest bardzo dobrze widoczne w chwili, kiedy mimo pozornej odnowy Jezusa Chrystusa, Maryja zwraca się do sług, którzy są świadkami tego wydarzenia: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). W tym miejscu narzuca się skojarzenie z historią Józefa Egipskiego, gdzie Bóg z trudnej sytuacji wyprowadził dobro, a faraon stał się narzędziem realizacji Bożych planów (por. Rdz 41).

Przeważnie koncentruję się na swoich potrzebach, tym co mi jest potrzebne do życia i funkcjonowania. Jednak nie obce są mi sytuacje, kiedy w kręgu mojego zainteresowania pojawiają się inni ludzie, a wtedy także ich potrzeby stają się dla mnie ważne, zaczynam troszczyć się o drugiego człowieka.

Czasem proszę Boga o różne rzeczy, a później nic z tego nie wychodzi. Proszę o swoje własne sprawy, ale czasem jeszcze natarczywiej proszę w sprawach innych, ważnych dla nie ludzi i tu też wielkich efektów nie widać. Czy jednak moje prośby są zgodne z tym, czego chce Bóg? Czy wpisują się w Jego plany?

Maryja staje się dla mnie pierwszym wzorem posłuszeństwa człowieka wobec Boga. Wzorem, jak Bogu zaufać w każdej chwili i sytuacji mojego własnego życia, ale także i wtedy, kiedy chcę jakiegoś dobra dla drugiego człowieka. W każdej chwili bez wyjątku – choć może czasem będzie to bardzo trudne, gdyż będzie wymagało bezgranicznego zaufania wobec Boga i Jego planów. Czy potrafię Bogu w taki sposób zaufać?

Posłuszeństwo sług

Cud Jezusa nie dokonałby się, gdyby nie współpraca człowieka – nie tylko Maryi, która po skierowanej prośbie usuwa się w cień, ale także sług, którzy wykonują polecenie Jezusa bez pytania: znajdują dzbany, nalewają do nich wodę, idą zanieść ją staroście weselnemu.

Jezus używa dla dokonania cudu tego, co jest dostępne na miejscu, choć mógłby swoją mocą sprawić, aby wszystko pojawiło się natychmiast, w jednym momencie, na jedno Jego słowo. Stąd też wykorzystanie stojących w tym domu stągwi kamiennych, wody, która była w zasięgu ręki oraz wysiłku człowieka, sług.

Jednak i tu, podobnie jak wcześniej w wypadku Maryi, pojawia się motyw zaufania. Jezus każe sługom zrobić coś, co przeczy ludzkiej logice. Mają zaczerpnąć wody, którą nalali do kamiennych naczyń i zanieść do spróbowania staroście weselnemu. To przecież grozi ośmieszeniem, ale słudzy okazują zaufanie słowu Jezusa i wykonują wszystko, co im każe.

Posłuszeństwo Chrystusowi to przede wszystkim współpraca z Jego łaską i posłuszeństwo Jego Słowu. Bez tego mojego wkładu nie będzie możliwy cud przemiany, bo Bóg szanuje moją wolność, jako człowieka i nie chce robić nic wbrew mojej woli. Potrzebuje mojej zgody na realizację swojego planu, który jest drogą szczęścia. Czy potrafię zgodzić się na plan Boga, jeśli on przeczy moim ludzkim kalkulacjom?

Bóg wykorzystuje nie jakieś wielkie rzeczy, nie czyni ciągle spektakularnych cudów, ale wykorzystuje to, co zwyczajne, często szare, aby pokazać swoją obecność i miłość. Bóg właśnie w ten sposób, zapraszając człowieka do współpracy, wywyższa nas samych i okazuje nam wielkość swojej miłości. Czasami jednak nasza próba polega na tym, aby zrobić coś wbrew naszej ludzkiej logice, naszym kalkulacjom, planom i zabezpieczeniom. To właśnie jest ta nasza próba wierności i zaufania, jak w wypadku Maryi i sług w Kanie Galilejskiej. Czy potrafię w ten sposób okazać Bogu posłuszeństwo?

Wnioski dla mnie

Sam dokonany przez Jezusa cud jest wielkim wydarzeniem, ale stanowi szczególne zaskoczenie dla tych, którzy tak naprawdę go nie widzieli. Tak jest w wypadku starosty weselnego, który próbuje wody przemienionej w wino. Tak samo zapewne było w wypadku gości, którym to wino podano, bo różnicy nie dało się nie zauważyć. Było to bowiem nie byle jakie wino, ale najlepsze, lepsze niż to, którym wcześniej dysponowali przygotowujący wesele.

Wydarzenie to nie umknęło jednak uwadze uczniów Jezusa, którzy jako wierni towarzysze dokładnie obserwowali wszystko, co się działo i zauważyli cud dokonany przez Jezusa. Oni byli uważni na to, co najważniejsze, gdyż zaufali Mistrzowi z Nazaretu, za którym poszli. Ich posłuszeństwo objawiło się w byciu blisko Mistrza i chłonięciu tego wszystkiego, co się wokół Niego dziele: Jego słów i czynów. Oni w Niego uwierzyli (por. 1 J 4, 16). A czy mnie stać na taką wiarę?

Jako uczeń Jezusa Chrystusa, powołany w sakramencie chrztu, do grona Jego uczniów, mam być uważny na to, co Bóg chce mi powiedzieć przez wydarzenia mojego życia, dokonując w tym życiu różnych małych i wielkich cudów. Mam być uważny na to, jakie słowa Bóg kieruje do mnie przez Biblię, która ma być moim drogowskazem na drodze z Nim. Mam być wreszcie uważny na to, co mówi mi przez ludzi, których stawia na drodze mojego życia. Czy rzeczywiście jestem uważny?

Moje posłuszeństwo Bogu, to nie tylko skupienie uwagi na Nim, ale także na drugim człowieku. Moje posłuszeństwo Bogu, to przyjęcie postawy Maryi i sług, kiedy jestem świadkiem i uczestnikiem cudu Bożej miłości w życiu moim i innych ludzi. Czy potrafię wcielić w życie postawę posłuszeństwa i zaufania na wzór Maryi i sług?