Po pierwsze – nie pić!

Anna Wyszyńska

publikacja 22.06.2011 06:58

Eli i Wojtkowi dawno stuknęła trzydziestka małżeńskiego stażu, ale patrzą na siebie z fascynacją narzeczonych. Andrzej pisze książki, został terapeutą uzależnień. Tadeusz śpiewa i komponuje, nagrał pięć płyt. Basia zawiązała rodzinę zastępczą dla Paulinki.

Niedziela 25/2011 Niedziela 25/2011

 

Przedsionek piekła

Jak pisać, żeby uwierzono, że te historie nie zostały wzięte z mydlanej opery? I Wojtek, i Andrzej, i Wacław – który ma dzisiaj dużą firmę, i Grzegorz, i inni, byli już na dnie dna. Byli. – Od 8 lat jestem „suchy” – mówi Wacław – ale moje trzeźwienie pewnie będzie trwało do końca życia, bo alkohol robi w człowieku niewyobrażalne spustoszenia.

Wojtek nie wiedział, że jest alkoholikiem.

– 37 lat pracy i nigdy żadnej bumelki, nagany. Piłem miesiącami, ale potem były długie przerwy. Myślałem wtedy, że alkoholik to taki, co, nie panuje nad fizjologią, a potem śpi pod ławką. Ale kiedyś wypiłem jedno piwo i wpadłem w ciąg, piłem ostro przez 3 miesiące. Dotarło do mnie, że chcę zrobić przerwę i nie daję rady. Wyciągnąłem wniosek – alkoholik to ja.

Kuba, bohater opartego na wątkach autobiograficznych cyklu powieści Andrzeja, pierwszy raz upija się, gdy ma lat 14. – W życiu Kuby, tak jak i w moim, zdarzył się dzień, kiedy czekało go coś gorszego niż śmierć – mówi Andrzej. – Dlatego drugi tom cyklu nosi tytuł „Przedsionek piekła”.

Nie rozmawiamy o detalach, nie trzeba rozdrapywać przeszłości. Wacław kwituje krótko: – Wiadomo, do czego jest zdolny człowiek po alkoholu, następnego dnia budzi się z kacem moralnym, a bywa, że ten kac trwa latami. – Nie jest łatwo nieść ciężar przeszłości, pytać siebie: to naprawdę byłem ja? – mówi Grzegorz, który nie pije od 24 lat.

Z jasnogórskich wałów patrzymy na stojących przed Szczytem uczestników XXIII Spotkania Anonimowych Alkoholików. Jest ok. 30 tys. osób, trzymają się za ręce, śpiewają. – Każdy ma swoją historię, niektórzy są po długich wyrokach, są i tacy, dla których chyba zabrakłoby paragrafów w kodeksie karnym, ale otrzymali łaskę i skorzystali z niej – mówi Tadeusz.

Drogi do AA

Grafika na stronie internetowej Anonimowych Alkoholików przedstawia zarys miasta w ciemnościach, po chwili w domach zaczynają rozbłyskiwać światła. Światełkiem dla Marii stała się informacja, że na sąsiedniej ulicy jest klub Al-Anon. – Mąż pił od naszego ślubu, 27 lat. Najpierw towarzysko, potem nałogowo. W domu czwórka dzieci, ja nauczycielka. Ciężko było to dźwigać, wpadłam w depresję. W grupie nauczyłam się, jak zadbać o bezpieczeństwo swoje i dzieci, jak stawiać warunki. Powiedziałam mężowi, że jest dorosły i musi wybrać: albo leczenie, albo ja założę sprawę o alimenty. Zgłosił się na leczenie, a potem pojechał na spotkanie AA do Lichenia, tam przystąpił do spowiedzi. Nie pije 11 lat. Trzymamy się AA, dwa razy w roku jesteśmy na Jasnej Górze, chociaż to prawie 200 km.

Wojtek mówi, że kiedyś prędzej by uwierzył, że poleci na Księżyc, niż że trafi do AA. – Kiedy uświadomiłem sobie swoją bezsilność wobec wódki, byłem wściekły, płakałem, pokłóciłem się z kierownikiem i zwolniłem z roboty. Kolega mi powiedział: idź do AA. Czułem się nieswojo, ale poszedłem. Patrzę – znajome twarze. Księgowa z jednej firmy. Co ona tu robi? Okazało się – ma problem. W nowej pracy przyznałem się kierownikowi, że jestem alkoholikiem, muszę wyjeżdżać na mityngi. Nie robił trudności.

W życiu Andrzeja było dziesięć lat walki na śmierć i życie. – Krążyłem wokół butelki jak ćma wokół latarni i w końcu zostałem uwięziony na pijanej orbicie. Wódka stała się moim czarnym słońcem. Nie wiadomo, do kiedy człowiek może, a od kiedy musi pić. Granica uzależnienia, przymusu picia, jest niewidzialna, ruchoma, inna dla każdego człowieka i m.in. właśnie dlatego igranie z alkoholem jest takie niebezpieczne. Decydującej nocy stanąłem na krawędzi, na szczęście starczyło sił, by uchwycić się modlitwy, by odnaleźć w szufladzie różaniec.

Na kotwicy

Dla wielu ponowny przyjazd na Jasną Górę jest zaznaczeniem kolejnego roku trzeźwości. Niektórzy gubią się pod drodze, czasem wracają. – Alkohol jest podstępny – mówi Wacław. – Wystarczy chwila, żeby popłynąć. Znałem takich, którzy nie pili 8-10 lat, ale skusił ich imieninowy kieliszek wódki, sylwestrowy szampan, piwko z przyjaciółmi, zapili i skończyli tragicznie.

Ważne jest, żeby trwać w AA, nawet wiele lat po wypiciu ostatniego kieliszka. Program 12 kroków wymaga stałego osobistego wysiłku, pozwala wypełnić życie nową treścią. – Zajęcia są 3 razy w tygodniu – mówi Wojtek. – Chodzę stale, chociaż nie piję od 9 lat. Samo „niepicie” to faza początkowa, trzeźwienie to zmiana człowieka na lepsze. Przestajesz przeklinać, oszukiwać, kraść, nie myślisz o tym, żeby zdradzić żonę. Pomalutku stajesz się lepszy w sercu. To jest trzeźwienie i to przychodzi po tych spotkaniach.

Basia trwa w ruchu, chociaż jej mąż wiele lat temu zginął w wypadku samochodowym. – Robię to dla syna, który jest za granicą i wiem, że ma problem alkoholowy. Modlę się, aby Bóg pozwolił mu trafić do AA.

Tadeusz, który mówi o sobie, że 24 lata temu zmienił szyjkę od butelki, na szyjkę od gitary, też nie rozstaje się z AA. – Ruch stał się dla mnie kotwicą i stanowi część mojego życia. Jeżdżę na spotkania w całej Polsce, gram, śpiewam, w ten sposób pomagam innym. Andrzej ukończył Studium Pomocy Psychologicznej w Warszawie, potem Studium Terapii Uzależnień i Współuzależnień. Dzięki trylogii „Szklana góra”, „Przedsionek piekła” i „Zdobywca szczytów” jest w ruchu AA znaną osobą. Zapowiada dalsze książki, m.in. o problemie alkoholowym w USA, gdzie był 4 razy. Dla Wacława mityngi, na których spotykają się alkoholicy i rozmawiają o swoim problemie, są jak lustro, w którym się przegląda. – Nie chcę wrócić do tamtego życia, chcę, aby moje dzieci i wnuki widziały mnie zawsze trzeźwym.

Jest o co walczyć. Ela, żona Wojtka, mówi: – Kiedy przestał pić, to tak, jakbyśmy poznali się na nowo, czuję się bezpieczna i szczęśliwa. Staram się być codziennie na Mszy św. i przystępować do Komunii św., aby to trwało.

Ci, którzy odzyskali wolność, weszli na drogę trzeźwego życia, mówią, że trzeba Panu Bogu gorąco dziękować i prosić o wytrwanie. – Trzeba też dziękować księżom, którzy są blisko nas, pomagają podnosić się i wytrwać – mówi Wacław. – Jest ich bardzo wielu, wśród nich o. Ryszard, paulin, który przygotowuje Jasnogórskie Spotkania AA od strony duchowej, czy bp Antoni Długosz, który odprawia na spotkaniach Msze św., ma czas, by przyjść na nasze Wigilie, zaśpiewać z nami przy ognisku.

A teraz najważniejsze mówi Wacław: – Chciałbym, aby do tych, którzy zmagają się z problemem alkoholowym, trafiło nasze świadectwo, że można z tego wyjść. Można i warto.