Boska dramaturgia

Ks. Andrzej Draguła

publikacja 07.07.2011 10:22

Symbolika serca została przetworzona przez popkulturę i daleko jej do biblijnego wymiaru serca jako najskrytszego sanktuarium człowieka. Źle by się stało, gdyby prawda o naszym zbawieniu była wyrażana za pomocą „stylistyki walentynkowej”.

Tygodnik Powszechny 27/2011 Tygodnik Powszechny 27/2011

 
Pierwsze prawdziwe emocje zawdzięczam ikonografii religijnej. Na wprost mego łóżka wisiał obraz serca Jezusowego, który mocno na mnie oddziałał. Ukazywał wyprostowanego Chrystusa w aureoli, dzierżącego w ręku krwawiące serce z krzyżem. Jakaż ekspresja! Kim jest ten człowiek? Co uczynił? Spoglądałem na niego co rano, podobnie jak tysiące innych dzieci we Włoszech. Ten obraz stał się fundamentem mego wychowania estetycznego i dramaturgicznego, rozbudził potencjał mej wyobraźni” – tak w książce pt. „Reklama – uśmiechnięte ścierwo” (s. 123) pisze Oliviero Toscani, włoski fotografik, znany z kontrowersyjnych kampanii reklamowych Benettona. Bliźniacze obrazy Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Maryi także i na mnie spoglądały ze ścian mojego rodzinnego domu. W domu moich dziadków, którzy pochodzili ze Wschodu, obrazy takie umieszczone były w kasetonowych ramach, gdzie pod szkłem integralną dekorację stanowiły kwiaty z bibuły ręcznie wykonywane przez moją babkę.

Zmienione gusta

Stylistyka dominująca w wizerunkach Serca Jezusowego oraz Niepokalanego Serca Maryi ujawniała charakterystyczny rys tej pobożności. Wizerunki serc koncentrowały się na krwi, ekstazie i śmierci, co w przypadku Jezusa wyrażało się w anatomicznej bez mała podobiźnie serca, zwieńczonego językami ognia, przebitego mieczem i oplecionego cierniem. W Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii czytamy, iż jest czymś oczywistym, że „pobożność ludowa dąży do odzwierciedlenia swojej wiary w przedstawieniach ikonograficznych (...), ale może też prowadzić do pewnych niewłaściwości”. Tak też może się stać w przypadku kultu Serca Pana Jezusa. Ikonografia religijna musi być bowiem adekwatna nie tylko do wyrażanej prawdy, ale także do aktualnych standardów estetycznych. „Wyraz ikonograficzny nieodpowiadający [już] gustowi wiernych może powodować zmniejszenie szacunku dla przedmiotu pobożności” – czytamy w Dyrektorium, które dalej stwierdza wprost: „Tak stało się również ze czcią Serca Jezusowego. Niektóre obrazy typu oleograficznego, czasem przesłodzone, niezdolne do wyrażania poważnej treści teologicznej, nie ułatwiają wiernym nawiązania kontaktu z misterium Serca Zbawiciela”.

Kult Serca Jezusowego wyrasta ze średniowiecznej pobożności pasyjnej, a utrwala się – zwłaszcza dzięki św. Małgorzacie Marii Alacoque – w wieku XVII. Począwszy od XIV w. następuje istotne przesunięcie w obszarze źródeł tej pobożności. Tekst święty zostaje zastąpiony prywatnymi objawieniami i wizjami, a obiektywny wymiar historiozbawczy zostaje wyparty przez indywidualne i subiektywne stany ducha. Wraz z tym zmieniają się kanony religijnej ikonografii. Sceny pasyjne tracą wymiar historyczny na rzecz wyobrażenia stanu emocjonalnego osoby przedstawionej na obrazie i „przemawiającej” do oglądającego. Obiektywizm zbawczego wydarzenia zostaje zastąpiony subiektywizmem psychologicznego przeżycia, które ma prowadzić do doświadczenia religijnego. Kontemplacja życia Jezusa staje się punktem wyjścia dla różnorakich wizji aż do mistycznego zjednoczenia z Bogiem. Jeszcze w średniowieczu, w centrum tych wizji będzie moment przebicia boku Jezusa oraz wylania krwi i wody. Z czasem jednak wydarzenie męki zostanie zastąpione jej atrybutem – sercem.

W „Księdze Mądrości Przedwiecznej” Henryka Suzo Sługa prosi Boga, by ten w jego „ciele i duszy wycisnął obraz swojej bolesnej śmierci”. Chrystus zaś jako Mądrość Przedwieczna zwraca się do Sługi, zapewniając go: „wyraził się w tobie prawdziwy obraz Mojej śmierci”. Tu właśnie ma swoje teologiczne źródło wezwanie: „Jezu, cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca Twego”.

Blisko herezji

Przez lata obraz Serca Jezusowego był – bo coraz częściej już nie jest – kluczowym wyobrażeniem w obszarze religii katolickiej, w którym indywidualna dewocja spotykała się z liturgią i teologią, stając się bez mała dominującym modelem pobożności. Sam pochodzę z parafii, której patronuje Najświętsze Serce Jezusa. Nabożeństwo czerwcowe dorównywało frekwencją majowemu, kultywowano pierwsze czwartki i piątki miesiąca, a nad drzwiami do zakrystii kościoła wisiał zegar Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa. O zasięgu i roli tej pobożności świadczyć może liczba kościołów pod wezwaniem Serca Jezusowego, które było bardzo popularnym patrocinium w XX wieku. Wystarczy też zajrzeć do śpiewników i książeczek do nabożeństwa, by przekonać się, ile miejsca zajmują pieśni ku czci Serca Pana Jezusa. To one dominują w większości naszych parafii w tzw. okresie zwykłym w ciągu roku, kształtując naszą teologiczną świadomość i wrażliwość.

Pieśni te doskonale wyrażają dewocyjną i ludową warstwę kultu Bożego Serca, niestety nie zawsze teologicznie poprawną. W domu, gdzie obecnie mieszkam, zazwyczaj Mszy św. przewodniczy bp senior Adam Dyczkowski. Gdy pewnego dnia ktoś zaintonował na wejście pieśń „Serce Twe, Jezu”, bp Adam, zanim rozpoczął liturgię, zwrócił się do nas: „Kochani, nie śpiewajmy tej pieśni, bo źle by to było, gdyby trud Męki Pańskiej miał okazać się próżny” (w niektórych śpiewnikach zmieniono tekst tej pieśni). Tego rodzaju nieszczęśliwych – by nie powiedzieć: ocierających się o herezję – stwierdzeń jest w pieśniach do Serca Jezusowego wiele. Wystarczy wczytać się w tekst pieśni „Z tej biednej ziemi”: Jezus jest o krok od swego słusznego gniewu, a powstrzymać Go może tylko Jego boskie Serce, do którego wznosi się „grzesznych serc naszych jęk”. W ten sposób wyrażony kult nie opiera się na koncepcji Boga, który jest bezwarunkową miłością, ale Boga, który może okazać nam swoje litościwe zmiłowanie pod warunkiem, że da się przebłagać łzami naszej pokuty.



Wspomniane Dyrektorium przypomina, iż w kulcie Bożego Serca należy przede wszystkim powrócić do pierwotnego – historiozbawczego znaczenia. W świetle Biblii wyrażenie „Serce Jezusa” „oznacza misterium Chrystusa w ogóle, całego Jego istnienia, Jego Osobę rozumianą najgłębiej i istotowo: Syn Boży, Mądrość przedwieczna, nieskończona Miłość, Źródło zbawienia i uświęcenia całej ludzkości”. Pobożność koncentrująca się na Sercu Jezusa domaga się więc „odnowy, dotyczącej form językowych i ikonograficznych, świadomości jego korzeni biblijnych i ścisłego związku z najważniejszymi prawdami wiary oraz potwierdzenia w nim pierwszeństwa miłości Boga i bliźniego”. Chodzi więc o istotne przeorientowanie tego nabożeństwa tak, by nie koncentrowało się na funkcji pocieszającej, ale by nabrało na nowo wymiaru zbawczego i ewangelicznego.

Wyrazem powrotu do biblijnych źródeł nabożeństwa winno być – w płaszczyźnie ikonograficznej – odejście od tradycyjnych przedstawień samego krwawiącego czy płonącego Serca Jezusa na rzecz wizerunków Ukrzyżowanego. Jak czytamy w Dyrektorium, „w naszych czasach z zadowoleniem zauważa się tendencję do przedstawiania Najświętszego Serca w momencie ukrzyżowania, bo wtedy miłość Chrystusa objawia się w stopniu najwyższym. Najświętsze Serce to Chrystus ukrzyżowany, z którego otwartego boku przebitego włócznią wypływa krew i woda”. Wydaje się to konieczne w czasach, gdy symbolika serca uległa wyraźnej dewaluacji. Źle by się stało, gdyby prawda o naszym zbawieniu była wyrażana za pomocą czegoś, co można nazwać „stylistyką walentynkową” – naiwną, przesłodzoną, by nie powiedzieć: lukrowaną. Symbolika serca została przetworzona przez popkulturę i daleko jej do pierwotnego, biblijnego wymiaru serca rozumianego jako najskrytsze sanktuarium człowieka. W czasach, gdy serce gorejące i przebite mieczem zdobi kolekcje Arkadiusa, na nic się zda próba ikonograficznej rekonkwisty. Pora wracać do tych obrazów biblijnych, które nie zostały nam jeszcze zabrane.

Misterium zamiast wzruszenia

Dzisiaj kult Serca Pana Jezusa przeżywa kryzys, czego przejawem jest – sygnalizowany przez księży – spadek liczby „zbierających” pierwsze piątki miesiąca, co wiąże się zapewne z mniejszą popularnością tzw. obietnic danych św. Małgorzacie Marii. W dużej też mierze tajemnica Serca Jezusowego została zastąpiona (wypełniona?) kultem Miłosierdzia Bożego. Godzina Święta ustępuje miejsca Godzinie Miłosierdzia. Koronka staje się bardziej popularna od litanii do Serca Pana Jezusa. Z drugiej strony mamy też inicjatywę ogłoszenia Chrystusa Królem poprzez intronizację Serca Pana Jezusa, związaną z wizjami sł. Bożej Rozalii Celakówny. Niestety, inicjatywa ta bywa w Polsce rozumiana błędnie, zaciemniając orędzie związane z kultem Serca Jezusowego.

Pobożność ukierunkowana na misterium Serca Jezusa, a więc na Niego samego, wymaga – jak przypomina Dyrektorium – „zdecydowanej postawy, polegającej na nawróceniu i zadośćuczynieniu, miłości i wdzięczności, zaangażowaniu apostolskim i poświęceniu się Chrystusowi oraz Jego zbawczemu dziełu”. Żadna pobożność, także i ta, nie może się ograniczyć wyłącznie do aktów dewocji. Również i te należy rozumieć poprawnie. Żaden akt spełniony wobec Serca Jezusowego, czy to będzie intronizacja, poświęcenie rodziny czy kraju, czy praktyka dziewięciu pierwszych piątków miesiąca, nie działa automatycznie. Wspominając o zwyczaju zbierania pierwszych piątków, Kościół przypomina, „by praktyka ta nie prowadziła do próżnej ufności, która w porządku zbawienia znosiłaby wymagania wiary czynnej czy też wysiłki prowadzenia życia zgodnego z Ewangelią”.

Jasne się więc wydaje, iż kult Serca Jezusa, a także kult Serca Jego Matki nigdy nie mogą się ograniczać do subiektywnego wzruszenia, ani nie powinny być traktowane jako ostatnia ucieczka dusz zagrożonych Bożym gniewem, ale jako okazja „do wejścia w misterium Chrystusa przez otwartą bramę Jego boku”.