Gdzie Świna leniwie uchodzi

ADAM SUWART

publikacja 18.07.2011 20:55

Aż 44 małe wyspy oraz trzy inne fragmenty wielkich wysp – Uznam, Wolin i Karsibór – oto dumne Świnoujście. Naszą wakacyjną podróż zaczynamy od najbardziej na północny zachód wysuniętej polskiej gminy.

Przewodnik Katolicki Przewodnik Katolicki
29/2011

 

Gdy dotarłem do najbardziej na północny zachód położonej polskiej gminy, przywitały mnie strzeliste sześciorejowe maszty wystrzelające w przestworza, łącząc optycznie niebo ze stalowoniebieską, morską taflą. To jacht „Fryderyk Chopin”, który po ponad ośmiu miesiącach nieobecności przybił znów do portu w Świnoujściu. Niedługo miał tu zagościć, bowiem spieszno mu było do portu w Szczecinie, gdzie na drugi dzień, 1 lipca, symbolicznie „uczcił” rozpoczęcie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej.

Górne wrażenia

Maszty wysokie na 37 m wydawały się niebotycznie długie. Jednak trochę później miało się okazać, że przegrywają konkurencję ze zbudowanym z pięknych ceramicznych cegieł kolosem. Wzniesiona jeszcze w 1858 r. świnoujska latarnia morska liczy aż 68 metrów wysokości. Aby wspiąć się na jej szczyt, trzeba pokonać 324 kręte schody. Ale warto: z górnej galerii wysmukłej latarni rozciąga się urzekający widok. Spoglądając na północny zachód, w stronę Niemiec, najpierw widzimy świnoujską plażę, później stare cesarskie kąpieliska: Bansin i Zinowitz oraz Ahlbeck i Heringsdorf, a w tle malowniczo bieli się klifami wyspa Greifswalder Oie, czyli Święty Ostrów. Uroki tej niemieckiej wyspy doceniali w przeszłości tacy wrażliwcy, jak choćby autor Czarodziejskiej Góry i Buddebrooków Tomasz Mann. Z miejscem tym wiązał zgoła odmienne plany i nadzieje jeszcze zupełnie kto inny. Z rozkazu Hitlera  w latach 1937–1945 na Wyspie Greifswaldzkiej przeprowadzano militarne eksperymenty z wystrzelaniem rakiet typu: A3, A5 i V2. Dziś niczego groźnego na wyspie już nie ma. Chociaż ruiny nazistowskich bunkrów, z których obserwowano trajektorię lotów rakiet, istnieją nadal na tym malowniczym skrawku ziemi pośród wód, porośniętych czosnkiem niedźwiedzim, wydmuchrzycą piaskową, honkenią i mikołajkiem nadmorskim.

Obracam głowę, zerkając na północny wschód. Widok tak zapiera dech w piersi, że wydaje się, iż ujrzę całe polskie Wybrzeże aż do Helu. Przede mną jednak tylko pobliskie plaże, Fort Gerharda i wstęga lasów wijąca się przez Międzyzdroje aż po klify Wolińskiego Parku Narodowego.

Gdy z żalem opuszczam latarnię, zauważam, że wieża obudowana jest dwupiętrowymi, czerwonoceglanymi budynkami. – Tutaj znajdują się urządzenia radiolatarni – mówi mi uprzejmie ktoś z obsługi – ale kiedyś mieszkali tu latarnicy wraz z rodzinami, dbając o to, by światła latarni nie zgasły. Mająca już 153 lata staruszka latarnia jest niewątpliwą atrakcją Świnoujścia, tym bardziej że bilet wstępu na galerię wysokościowych wrażeń kosztuje zaledwie kilka złotych. Nie dziwi więc, że latem po stromych schodkach, które i ja przemierzyłem, śladem dawnych latarników wspinają się tysiące turystów.

Młyn nad morzem

Latarni nie należy pomylić z innym wysmukłym obiektem, będącym również symbolem Świnoujścia. Stawa „Młyny” to znak nawigacyjny w kształcie wiatraka. Jego fizjonomia jest tak charakterystyczna, że „wiatrak” znalazł się nawet w oficjalnym logo miasta. Stawa stoi na końcu kamiennego Falochronu Zachodniego o długości ok. 350 m, wybudowanego jeszcze w latach 1818–1823. Falochron wieńczy plażę po stronie wyspy Uznam. Po przeciwnej stronie położony jest z kolei Falochron Wschodni – ciągnący się w prawobrzeżnej części miasta, na wyspie Wolin. Jest to najdłuższy falochron kamienny w Europie, wcięty na długość przeszło 1400 m w głąb morza. To właśnie tam, pomiędzy falochronami uchodzi do morza rzeka Świna. To „Świny ujście” dało początek genialnie prostej etymologii nazwy miasta.

Po świnoujskich falochronach przechadzają się setki turystów. Zakochani podziwiają zachody słońca, niektórzy potrafią doczekać przeciwstawnego spektaklu natury, jakim jest wyjątkowo urzekający w tym miejscu wschód słońca. Konkuruje z nim, i o świcie tę konkurencję przegrywa, pulsujące światło, które zsynchronizowane jest z drugim światłem - usytuowanym na szczycie, nieopodal położonego nabieżnika. Oba światła położone w linii prostej stanowią odniesienie nawigacyjne dla ruchu morskiego.

O świnoujskim „wiatraku”, młynarzu i Alicji – żonie marynarza – krąży także starodawna legenda. Czytamy ją w materiałach promocyjnych miasta: „Gdy Świnoujście stało się miastem portowym, jego mieszkańcy zaczęli pracować na statkach, wypływając na długie rejsy. Żony czekały na marynarzy, którzy wracali wyczerpani i postarzali. Jedna z nich, Alicja, zrozpaczona wyglądem swojego ukochanego Krzysztofa poszła w nocy nad brzeg morza i płakała. Tajemniczy głos kazał jej szukać ratunku w stojącym za nią wiatraku, z którego wyszedł stary młynarz. Kazał on przyjść Alicji następnego dnia wraz z mężem; wówczas polecił okładać go błotem, zażywać kąpieli w morzu i spacerować. Tydzień później zabrał go do wiatraka. Po pewnym czasie mąż Alicji wyszedł z wnętrza odmłodniały. Wiatrak szybko zaczęli odwiedzać także i inni marynarze. Gdy jednak umarł stary młynarz, okazało się, że nikt nie zna sekretów jego zabiegów, a mechanizm wiatraka stanął. Mimo to spragnieni odmłodzenia ludzie nadal przybywali – i przybywają także dziś – do Świnoujścia, by okładać się błotem, pływać i spacerować”. Tak zrodziła się też zapewne uzdrowiskowa tradycja Świnoujścia.

Statek świadkiem miłości

Ci z kuracjuszy, którzy w wakacyjnym czasie nie chcą zapominać o Panu Bogu, odwiedzają między innymi XVIII-wieczny kościół pw. Chrystusa Króla. Wzniesiono go na miejscu wcześniejszej, gotyckiej świątyni. Kościół mieści się w samym środku lewobrzeżnej części Świnoujścia, na wyspie Uznam przy pl. Kościelnym i jest świątynią parafialną. We wnętrzu kościoła znajdują się m.in. zabytkowe 31-rejestrowe organy Steinmeyera z Getyngi z 1840 r. o solidnym, romantycznym brzmieniu. To na nich od 12 lat koncertują organiści podczas Świnoujskich Wieczorów Organowych. Zaskoczyć nas może zabytkowy drewniany model statku. Wystawiona w świątyni miniatura korwety pochodzi z 1814 r. i została podarowana przez szypra Christiana Heinsa, który właśnie w Świnoujściu odnalazł miłość swojego życia. Jej nazwisko znamy do dziś: Hanna Charlotta Dorotea Wagner. Zakochani właśnie w tym kościele wzięli ślub, a 37-letni pan młody (wybranka, jak podają zachowane księgi parafialne, była o 15 lat młodsza) zostawił jako pamiątkę model statku, który jeszcze dziś cieszy oko turystów, przypominając o tamtej miłości.

Gdzie Świna leniwie uchodzi  

 

W 1981 r., w kuli wieńczącej wieżę kościoła znaleziono stary dokument opisujący historię świątyni. Z lektury tego archiwalium dowiedziano się między innymi, że zanim w XVIII w. wzniesiono stojącą do dziś świątynię, na terenie dzisiejszego Świnoujścia istniała osada Westswine, a w niej kościółek zbudowany jeszcze ok. 1480 r. Mimo chrystianizacji tych terenów jeszcze w czasach kościółka w Westwine, na terenach tych zdarzały się przypadki pogańskiego kultu z czasów słowiańskich.

Forty i ptaki

Gdy już znudzimy się wylegiwaniem na świnoujskich plażach, możemy wyruszyć w kolejne wartościowe miejsca tej malowniczej, najbardziej na północny zachód wysuniętej polskiej gminy. W budynku dawnego świnoujskiego Ratusza Miejskiego mieści się dziś unikatowe Muzeum Rybołówstwa Morskiego. Gmach ten mieści się przy pl. Rybaka i jest najstarszą świecką budowlą miasta. Zbudowano go ponad 200 lat temu. Chociaż ażurowa wieżyczka z zegarem i kurantem wyrosła 30 lat po wzniesieniu ratusza. Dziś muzeum udostępnia zwiedzającym zbiory prezentujące historię rybołówstwa, dzieje miasta i regionu, stare przyrządy nawigacyjne oraz okazy fauny morskiej, skamieniałości i minerały. Muzeum jest także miejscem wielu wystaw, wśród których ważne miejsce zajmują ekspozycje poświęcone świnoujskiej plaży, a nawet dawnym strojom plażowym.

Do Świnoujścia ściągają też każdego roku miłośnicy militariów. Przyczyną jest między innymi Ford Gerharda, który widać ze świnoujskiej latarni. Obiekt ten jest jednym z najlepiej zachowanych XIX-wiecznych fortów nadbrzeżnych w naszej części Europy. Wznosząc „Twierdzę Morską Świnoujście”, Prusacy stworzyli Fort Wschodni, czyli właśnie Fort Gerharda jako jeden z czterech zasadniczych elementów fortyfikacyjnych. Znajduje się on już w tej części Świnoujścia, która leży na wyspie Wolin. Od 2001 r. Fort jest siedzibą historycznego Komendanta Twierdzy Świnoujście – ostatniego Pruskiego Komendanta Wojskowego w Europie – i koszarami historycznego 3. batalionu 34. Pułku Fizylierów Królowej Szwedzkiej Wiktorii. Oczywiście mówimy tu o inscenizacji. Tak stworzony regiment jest jedną z nielicznych w Europie „armii”, która z dnia na dzień, z godziny na godzinę powiększa się i – jak przekonują organizatorzy – już niedługo będzie największą liczebnie armią na świecie. Przez szeregi regimentu przeszło już ćwierć miliona turystów, którzy po odbyciu przeszkolenia wojskowego, mianowani są na pierwszy historyczny stopień wojskowy i stają się rezerwistami regimentu. Przygoda ta rzeczywiście przyciąga tłumy, szczególnie ojcowie ze swoimi pociechami płci męskiej znajdują tu wspólne zainteresowania. Ale i pań nie brakuje. Do Fortu nietrudno dojechać ze Świnoujścia, gdyż całe miasto jest bardzo dobrze opisane.

Równie ciekawy, choć bardziej muzealny i dostojny jest Fort Anioła wybudowany w latach 1845–1858, za czasów panowania króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV jako punkt artyleryjsko-obserwacyjny.

W tej części Świnoujścia, którą tworzy wyspa Karsibór, możemy podziwiać piękno nadmorskiej przyrody. Utworzony tu pod auspicjami Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków rezerwat ptaków „Karsiborska Kępa” to lęgowisko ponad 140 gatunków rzadkich ptaków, w tym ptaków siewkowatych, i jedno z trzech najcenniejszych obszarów występowania wodniczki. Ptasi rezerwat „Karsiborska Kępa” zajmuje powierzchnię prawie 200 ha podmokłych łąk. Na stosunkowo niewielkich terytorialnie łąkach, których powierzchnię można przyrównać do obszaru dwóch wielkomiejskich osiedli, gnieździ się pośród niskich trzcin ok. 8 proc. światowego stanu tego rzadkiego ptaka – wodniczki właśnie, bardzo przypominającej wróbla, z którym wodniczka jest zresztą blisko spokrewniona. Oprócz małych wodniczek możemy na „Karsiborskiej Kępie” dostrzec, albo i usłyszeć: orła bielika, kanię rdzawą, błotniaka łąkowego, derkacza. Pośród tych gatunków zagrożonych wyginięciem w skali świata przelatują też całe bataliony równie rzadkich… batalionów, czyli biegusa zmiennego, ptaka wędrownego z rodziny bekasowatych o barwnym upierzeniu.

Od kilku lat Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków organizuje wakacyjny Obóz wolontariuszy rezerwatu „Karsiborska Kępa”. Kierowany jest on głównie do miłośników ptaków oraz do osób, które fascynują się przyrodą okolic Świnoujścia i chcą przyczynić się do ochrony walorów przyrodniczych tego rezerwatu.

Nieco ponad 40 tys. mieszkańców miasta Świnoujście, położonego na 44 wyspach, to – jak się wydaje – szczęśliwcy. Mieszkają w pięknym miejscu, o bogatej historii, unikatowych zabytkach i budowlach, z piękną przyrodą. Wielu z nich prowadzi mniej lub bardziej duże biznesy, pozwalające im na godne życie. A gdy zmęczą się gwarem turystów coraz częściej wyjeżdżają za zachodnią granicę, gdzie Polacy kupują – niekiedy niemal za bezcen – domy i mieszkania w opuszczonych, wschodnioniemieckich miejscowościach. Chociaż także w Świnoujściu nie brakuje problemów społecznych, charakterystycznych dla całego kraju, wydają się one jednak mniej widoczne w tym pełnym czaru kurorcie. Jedynie widmo zamarcia portowego ruchu w związku z budową rosyjsko-niemieckiego gazociągu trapi wielu mieszkańców.

Z żalem więc opuszczam Świnoujście, by udać się do kolejnej, tym razem najdalej na południowy zachód wysuniętej Polskiej gminy – Bogatyni. Chcę sprawdzić, czy Polakom żyje się tam podobnie, jak na odwiedzonym właśnie, nadmorskim przyczółku Rzeczypospolitej.

Relacja z wizyty w Bogatyni za dwa tygodnie, a już za tydzień poznamy nieodkryty urok Kresów Zachodnich.

Gdzie Świna leniwie uchodzi