Paray-le-Monial

Jan Gać

publikacja 31.08.2011 20:40

Niewielkie miasteczko znajdujące się w pobliżu historycznego opactwa Cluny i bardziej znanego współczesności Taizé przyciąga pielgrzymów do relikwii wyniesionej do grona świętych siostry wizytki Małgorzaty Marii Alacoque

Posłaniec Serca Jezusowego 8/2011 Posłaniec Serca Jezusowego 8/2011

 

Tchnienie przeszłości

Nie lubię autostrad. Owszem, są one konieczne do szybkiego przemieszczania się, niemniej trzeba mieć świadomość, że w podróży odbierają nam kontakt z okolicą. Ileż bym stracił, gdybym w drodze do Hiszpanii przemknął tylko przez Burgundię, nie wnikając w trzewia tej pięknej, nasyconej przeszłością krainy. Zatrzymałem się w Paray-le-Monial. Był środek lipca. W parku za rzeką Bourbince znalazłem rozstawione miasteczko stoisk z literaturą wokół gigantycznego namiotu konferencyjnego, a przy nich setki młodych ludzi. Ale skąd tu tyle dzieci, zdziwiłem się. Co to za festyn? – zagadnąłem pierwszą napotkaną parę z wózkiem dziecięcym. Doroczny zjazd rodzin chrześcijańskich – usłyszałem w odpowiedzi. Popadłem w zdumienie. Tylu młodych! I te gromady dzieci! Zatem nie jest tak źle z tą niby pogańską Francją… Odnowa chrześcijaństwa zaczyna się tam, gdzie postępuje największy upadek wartości. Bo taka jest natura chrześcijaństwa. Wchodzi w świat, w którym wypalił się już sens życia inspirowany filozofią i postawą materializmu i nihilizmu, albo pogaństwem, co zresztą na jedno wychodzi.

Utwierdza mnie w tym przekonaniu owa potężna sylwetka benedyktyńskiego opactwa w oprawie kwitnących na czerwono oleandrów, którą zza rzeki fotografuję. Czysty romanizm. Jaka wzniosłość! Tu przenika człowieka tchnienie świata sprzed dziesięciu stuleci, który też miał swoje kłopoty i problemy, na swój czas nie mniejsze aniżeli nasze. Pod pierwszy kościół, a przy nim klasztor, kładli kamień węgielny benedyktyni w 973 r., wspólnota przejęta już duchem odnowy kluniackiej. Dwie wieże od frontu, podobne tym, jakie i my mamy w Tumie pod Łęczycą. Trzecia, gigantyczna, stoi na przecięciu ramion łacińskiego krzyża, na którego planie wzniesiono ten kościół. Z zewnątrz wieniec apsyd tuli się do prezbiterium. Są niezwykle malownicze. Harmonia, symetria, dostojność i piękno – oto wartości, w których świat średniowiecza widział odbicie przymiotów Stwórcy. Wodzę wzrokiem po kapitelach wieńczących smukłe kolumny. Ileż symboliki w blokach z granitu formowanych w wyobrażenia syren, lwów, ryb, ptaków, roślin. Trzeba by mieć pod ręką bestiarium, księgę znaczenia symboli, by się w tym wszystkim odnaleźć, bo obecnie innym językiem przemawia do nas sztuka. A w półsklepieniu prezbiterium króluje Chrystus Pantokrator, ale taki jakiś niezdarny, źle namalowany.

Miasto Serca Jezusowego

Także wiek XVII miał swoje biedy. Nie ustawały wojny religijne, jak choćby trzydziestoletnia, czy ta quasi-religijna w Polsce, kiedy król szwedzki miał ambicje zastąpić nad Wisłą katolicyzm luteranizmem, co uzewnętrzniło się “potopem” szwedzkim. We Francji plenił się jansenizm, herezja groźna, szarpiąca jedność Kościoła. A tu, w cieniu tej potężnej świątyni romańskiej, nazwanej w 1875 r. bazyliką Serca Jezusowego, rozpoczynała swe krótkie życie w zakonie prosta zakonnica dopiero co założonego zgromadzenia Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. To z tego zgromadzenia wizytek zabrała z sobą kilka panien Maria Kazimiera d’Arquien, Marysieńka, by mieć je pod ręką w Warszawie, fundując im klasztor w sąsiedztwie królewskiego zamku.

W zachowanej po dziś dzień kaplicy klasztornej w Paray-le-Monial Małgorzata Maria Alacoque dostąpiła łaski bliskiego obcowania z Jezusem w sposób mistyczny. Gdy miała dwadzieścia siedem lat, ukazał się jej Jezus. Po tym widzeniu nastąpiły kolejne. Przekazywał orędzie o swej miłości wypływającej z Boskiego Serca. Małgorzata była bezsilna przy próbach wyrażenia treści tych wizji - przerastały jej możliwości - a były ważne, bo odnosiły się do całej ludzkości. Jak widać, Panu Bogu się nie spieszy, gdyż dopiero w 1856 r. papież Pius X ogłosił w Kościele święto Serca Jezusowego na podstawie przesłania wielkiej wizjonerki, kanonizowanej też późno, bo w 1920 r. przez Benedykta XV. A przecież w tych wizjach zawarte jest między innymi nabożeństwo pierwszych piątków miesiąca. Bo i wiek XIX, tak mocno skołatany, swym upadkiem zasłużył sobie na wielkie miłosierdzie Boże.

Kaplica Objawień jest skromniutka, bo w dawnych murach klasztornych nie ma już miejsca na większą, za to pięknie ozdobiona. Po prawej stronie w przeszklonym sarkofagu wystawiono relikwie Świętej, przy których modlił się Jan Paweł II w 1986 r. Papież nie zapomniał też o wielkim orędowniku nabożeństwa do Serca Jezusowego, Klaudiuszu La Colombière SJ, którego wyniósł do chwały ołtarzy w 1992 r. Ten gorliwy kapłan, będący przez krótki czas ojcem duchowym zakonnicy, spoczął nieopodal w kościele ojców jezuitów. Tajemnica obcowania świętych.