nawet nie dopuszczałem takiej opcji, że ksiądz w parafii poszukuje niejako obiektu do zakochania. nie po to przecież tam jest. a celibatu kiedyś nie było, Jezus go nie wymyślił.
"Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania" (1 Tm 3,2) "W tym celu zostawiłem cię na Krecie, byś zaległe sprawy należycie załatwił i ustanowił w każdym mieście prezbiterów. Jak ci zarządziłem, [może nim zostać] jeśli ktoś jest nienaganny, mąż jednej żony, mający dzieci wierzące, nie obwiniane o rozpustę lub niekarność." (List do Tytusa 1,5n)
JAM, równie dobrze cytat ten może się odnosić do wdowca lub mężczyzny który poświęcił się całkowicie służbie Bożej i zachowuje wstrzemięźliwość seksualną (zdarzało się tak, że żona takiego mężczyzny wstępowała do klasztoru). Przypominam, że w obrządkach wschodnich gdzie praktykuje się udzielanie święceń żonatym mężczyznom nie mogą oni po śmierci żony ponownie się ożenić, a biskupami mogą zostać tylko zachowujący celibat mnisi.
Autor artykułu pisze świetnie jako teoretyk. Inaczej jest w praktyce. Czasem może dobrze byłoby, aby biskupi pozwolili swoim celibatariuszom poznać na czym polega to "zakochanie się" na żywo i wtedy niech piszą o tym, niech mówią i dyskutują. I niestety trzeba czasem być na księżycu aby o nim mówić jak się tam żyje. Sama teoria nie wystarcza niestety. Bo ograniczanie tematu tylko do sfery seksualnej, jak w artykule opisano jest śmiesznym pomniejszeniem problemu. Owszem, w tym pierwszym zakochaniu się często ta sfera jest bardzo silna i wygrywa. Jednak w dalszej perspektywie nie o to chodzi. Chodzi o to bycie z kimś bliżej. Z kimś, kto rozumie, wysłucha, podzieli swój czas, często pomoże w niejednej sprawie. Kapłan w swojej szarej codzienności nie potrafi zwierzyć się ze swoich problemów ani parafianom, ani biskupowi (bo objedzie z góry) ani nawet koledze z sąsiedniej parafii. Sa takie chwile, że może go zrozumiec tylko ktoś zaufany. I tu jest problem. Kapłani nie mają po prostu z kim dzielić swojej samotności. Może autor powie, że kapłan dzieli swoją samotność z Jezusem. Owszem robi tak ale jesteśmy ludźmi i potrzebujemy niestety ludzkich relacji. Poza wzniosłymi teoriami potrzebujemy jeszcze ludzkiej przyjaźni. Kapłani dziwacy właśnie tam się rodzą, gdzie nie ma przyjaciół. Niestety sporo takich dziwolągów duchowych mamy wśród kapłańskiej braci. Uważam, że kapłaństwo w celibacie powinno być dla tych, "co pojmują jeśli mogą", zaś dla tych co nie pojmują niech będzie kapłaństwo z pozwoleniem na małżeństwo. Będzie wówczas zdrowiej w Kościele.
Pisze ksiądz, że inaczej jest w praktyce. Święta racja, ale również w praktyce życia rodzinnego. Pytam Księdza i innych kapłanów, którzy są za zniesieniem celibatu: 1.Czy parafia dostarcza Wam tak mało obowiązków, że potrzebujecie przyjęcia na siebie dodatkowych, odpowiedzialnych i czasochłonnych zadań? 2.Czy sądzicie, że kobieta jest w stanie zawsze i przez całe życie Was rozumieć, a życie małżeńskie jest usiane różami? (Moje małżeństwo jest bardzo dobre, co potwierdzają nasi znajomi, a mimo wszystko po 15 latach nie pokusiłbym się o odpowiedź twierdzącą) 3.Mając na uwadze pogarszającą się sytuację chrześcijan na świecie, ale i w Polsce - czy chcecie za kilkanaście lat rozstrzygać dylematy - oddać życie za wiarę, czy chronić rodzinę? Być może mógłbym postawić inne pytania. Jestem nauczycielem i ojcem trójki dzieci. Proszę mi wierzyć - jest to trudne do pogodzenia. Chcąc wykonywać dobrze moją pracę, nie wiem, czy nie przydałby mi się celibat ze względu na dzieci w szkole, które Chrystus postawił na mojej drodze życiowej. Mógłbym i chciałbym tyle dobrego dla nich zrobić, gdybym miał czas i nie musiał martwić się o utrzymanie mojej rodziny goniąc za korepetycjami czy podejmując się innych obowiązków. Myślę, że małżeństwo i kapłaństwo są to przede wszystkim ZADANIA. Proszę Was, którym jest ciężko, zacznijcie całym sercem, bezinteresownie, od rana do wieczora, choćbyście padali na twarze, kochać Waszych parafian, dawać im siebie bez patrzenia na korzyści. Zobazycie, jestem pewien, że po pewnym czasie sami zaczniecie doświadczać ich miłości. Powodzenia w trudnych chwilach i głowa do góry!
a ja popieram zniesienie celibatu i niekontrolowanych zarobków dla księży. Jestem świadomym praktykującym katolikiem, często korzystam z sakramentów, jestem bardzo blisko kapłanów i mogę stwierdzić, że 99% (tych z archidiecezji katowickiej)z nich nie ma pojęcia o normalnym życiu ludzi i ich problemów. Żyją w swoim wyidealizowanym świecie ciągle narzekając jak to się mają źle i jak należy im się szacunek za to co robią...
Po wykładzie Jezusa o nierozerwalności małżeństwa uczniowie stwierdzili, że nie warto się żenić, więc powiedział im, że nie każdy może to zrozumieć: „Kto może pojąć, niech pojmuje!" (Mt 19, 10-12). Do grona uczniów Jezus powoływał także tych, którzy mieli żony, a apostołowie - z wyjątkiem św. Jana Ewangelisty - nie żyli w celibacie. Święty Paweł ukazał bezżenność jako wielki dar Boży: „Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, drugi inny" (1 Kor 7, 7) i podkreślał jego wyższość oraz większą skuteczność w budowie Królestwa Bożego: „Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, który wstąpił w związek małżeński zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie" (1 Kor 7, 32). Pisał jednak i to, że biskup może mieć żonę (1 Tym 3, 2; Tyt 1, 6) oraz że powinien być mężem jednej żony, dobrym rządcą własnego domu, trzymającym dzieci w uległości (1 Tym 3, 1-5. 8-10. 12).
Jasne ze zniesienie celibatu rozwiazujac jeden problem przynioslo by inne ,zdrady,rozwody ,itd.....ale to co pisze autor jest smieszne.....seks jako przyczyna upadku godnosci albo i zboczen.....natura nie znosi pustki.Wteduy gdy brak dojrzalej relacji,otwiera sie droga do takich spraw....
jestem zdecydowanie przeciwna zniesieniu celibatu księży i mam nadzieję, że do tego w kościele katolickim, moim kościele, nie dojdzie. "Problem z celibatem zaczyna sie wtedy gdy ksiądz pragnie być kochany zamiast kochać" - pisze ksiądz Dziewiecki. To sedno problemu. Potwierdza to zresztą wpis ks. Kajetana. Nie takich księży oczekuję i chyba nie takich świadków Chrystusa potrzebuje obecny świat.
Aby zachować wierność trzeba będzie ściany gryźć - powiedział nam zacny ojciec duchowny na odchodne z seminarium. Dodał - życzę wam abyście mieli pogryzione ściany. To jest droga radykalizmu ewangelicznego. Zniesienie celibatu jest podłą dezercją. A dezerterów karzą nad wyraz obficie. Boże co za czasy. Ja kapłan zmagający się ze swoją naturą oświadczam - celibat jest cenny i potrzebny. Dezerterzy niech więc odejdą.
Radykalizm ewangeliczny tak. Ale obawiam się, żę to co Ksiądz napisał radykalizmem ewangelicznym nie jest. Radykalizm ewangeliczny "nie gasi knotka o nikłym płomyku" mimo, że z "mocą ogłasza prawo"
Do nieznanej obrończyni celibatu... "Twój Kościół"? A Kto Ci dał taką władzę, że to jest Twój? To jest Kościół Chrystusa i On określił Jego ramy, nie ty ani żaden ksiądz, ani nawet biskup. Chrystus zbudował kościół na fundamencie Apostołów, tamdzież także żonatych i takiż kościół istniał praktycznie do XI wieku. Celibat zaś jako zwyczaj został przyjęty dla całego Kościoła Rzymskokatolickiego za papieża Grzegorza VII, w Polsce zaś od 1197 roku. Więc to tak wygląda. I Kościół jest dla wszystkich, dlatego jest katolicki czyli powszechny, a wobec złośliwych świadków jak Ty, to Chrystus chyba może się raczej obawiać czy są naprawdę świadkami.
"Twój Kościół" - Czepiasz się. Mój jest Kościół i mój jest Bóg. Takim go przeżywam, i taki jest mi dany. Cały na wyłączną własność. Że także Twój i milionów innych katolików? Też prawda. Miłość Boża jest ponad ciasne ramy naszego zrozumienia. Wielka, cała i wyłączna dla każdego. Daj innym prawo radości płynące z Bożych darów. Jaka złośliwość kryje się w pochwale celibatu? Pan Jezus też chwalił - był złośliwy?
Kapłaństwo nie jest zawodem. Kapłan nie wraca z pracy do domu, pozostawiając na następny dzień niedokończone obowiązki. Kapłan jest dla ludzi i myślę, że tak widział to każdy „powołany” do kapłaństwa, zanim zdecydował się wybrać tą trudną, ale nie dla wszystkich możliwą drogę. Taki ksiądz, który narzeka po fakcie, na dokonanie życiowego wyboru (służba i ofiara) z pewnością też narzekałby na żonę, dzieci i trudności będąc mężem i ojcem. Myślę, że gdyby zniesiono celibat taki człowiek nie byłby w stanie poradzić sobie z obowiązkami duszpasterskimi i rodzinnymi. W komentarzach ktoś pisze, że trudna jest samotność, że ksiądz cierpi z powodu braku osoby zaufanej, z którą mógłby porozmawiać o swoich problemach. To prawda – z pewnością tak właśnie jest. Każdy człowiek odczuwa samotność – wtedy kiedy go inni nie rozumieją. Twórca – artysta, odczuwa samotność znacznie częściej od innych, bo porusza się po terenach „dziewiczych” i jest sam. Ciężko pracuje nad „językiem” przekazu – pragnie powiedzieć i pokazać innym to co czuje i szuka środków wyrazu. Święci też odczuwali/ją samotność – ale potrafili/fią dobrze to wykorzystać. W biografiach świętych czytamy , jak wielu z nich z Bożą pomocą osiągali szczyty ludzkich możliwości. Na szczęście jest wielu wspaniałych kapłanów – którzy nie maja czasu na „pieszczenie” się z sobą i nie w głowie im zastanawianie się nad tym, co by było gdyby …. było. Im też nie jest łatwo w chwilach „słabości” – ale nie poświęcają im (tym chwilom) więcej czasu - niż chwila. Wszystkie problemy można rozwijać dając im „pożywkę” i ofiarując swój czas – zamiast spożytkować go na coś, twórczo użytecznego . Problem staje się coraz to większym potworem, gdy go się pielęgnuje. Taki potwór żywi się niepokojami, których coraz więcej potrzebuje, i które z głodu wznieca - „karmienie bestii”, pożerającej swojego żywiciela. Zastanawia mnie czy; ci księża, którzy teraz, gdy już są kapłanami, zdecydowaliby się na kapłaństwo gdyby wiedzieli, że czeka ich ciężka praca, trudności, kłopoty materialne i samotność? Czy wtedy kiedy będąc jeszcze w seminarium nie zastanawiali się prosząc o kolejne święcenia musieli je umotywować nie wiedzieli co czynią? Czy wierzyli w to, że Bóg powołując ich do pójścia za Nim – przeszedł o wiele trudniejszą drogę, gwarantował im pomoc – jeśli tylko zechcą z niej skorzystać? Co stało się z ich zapałem i wiarą ? Nie chcę nikogo potępiać bo wiem, że nie jest łatwo sprostać zadaniom jakie stawia służba, w gronie „wybranych”. Wiem natomiast jedno, że jak się człowiek skoncentruje na użalaniu to niezależnie od tego czy będzie to kapłan żyjący w celibacie – czy małżonek mający piękną, inteligentną i kochającą żonę – to szukając czegoś więcej od tego co się ma – narzekanie stanie się dominującym elementem codzienności.
decydowali się nimi być pisząc umotywowane prośby o każdy kolejny sakrament (będąc jeszcze w seminarium)
Czy małżeństwo chroni od zdrad, niewierności, zboczeń seksualnych? Czy małżeństwa duchownych protestanckich rozwiązuje im wszelkie problemy, związane z funkcjonowaniem płci, "niedopasowaniem", samotnością? Dlaczego właśnie niektóre wyznania protestanckie, w tym i ich duchowni, widzą potrzebę akceptowania homoseksualizmu?
Zostawcie celibat duchownym. Po jakie licho świeccy roztrząsają temat, który w ogóle ich nie dotyczy. Dziennikarzyny, publicyści i tłum wkładają w usta kapłanów opinie, których nigdy nie wypowiadali. Celibat jest potrzeby. A to że trudny ... Nikt nie mówił, że będzie łatwo....
Oj dotyczy, dotyczy. Prawda, że opinie są jakby mało przystające do rzeczywistości celibatu, ale są - bo dotyczy żywo, i wcale nie dlatego, by dokopać tym "czarnym".
Jeśli celibatariusz gryzie ściany, to jest z nim źle! To znaczy, że nie wytrzymuje celibatu i gdy tylko znajdzie sie poza ścianami będzie gryzł ludzi. Znałem kapłana, profesora, który głosił rekolekcje do innych kapłanów. Pięknie mówił o celibacie. O tej pustce, którą trzeba wypełnić Bogiem, modlitwą, pracą. Mówił, że mimo tego w tym miejscu nadal będzie jeszcze pustka. I z tym trzeba żyć. Niestety on, wielki asceta dziś jest mężem i nawet zmienił nazwisko, żeby mu nie dokuczano. Ks. Grzegorz chce wszystkich dezerterów odstawić na bok? Obawiam się, że będzie ich sporo. Mniej więcej 68 procent w Kościele Polskim. To dużo! Jeśli mamy byc radykalni to zatem bądźmy! Odstawmy dezerterów, którzy nie dochowują wierności posłuszeństwa biskupowi, odstawmy tych, którzy nie zachowują ubóstwa, odstawmy tych, którzy nadużywają alkoholu, odstawmy nałogowych palaczy, odstawmy księży leniwych w pracy duszpasterskiej a zajmujących się szukaniem siebie. Bądźmy więc radykalni i ile z nas zostanie?
Prawosławni ksieża maja żony i dzieci. Ludzie w parafiach widzą, jak sprawdzaja sie w roli ojca i męża. Ich wiarygodnosć duszpasterska w kwestiach moralnych jest większa, bo poparta doświadczeniem. Duza czesc mojej rodziny jest wyznania prawosławnego, mam tez krewnego - ksiedza, wiec wiem, jak to wyglada... Tam wybor celibatu jest dobrowolny. Ksiadz, ktory decyzuje sie na zalozenie rodziny, musi wziac slub sakramentalny przed otrzymaniem swiecen kapłanskich. Jesli zakłada rodzinę, świadomie rezygnuje z hipotetycznej mozliwosci otrzymania w przyszłości sakry biskupiej. To uczciwe postawienie sprawy... I nikt tam nie musi scian gryzc, ksieze Wojciechu:) A katoliccy ksieża w przeciwienstwie do prawosławnych to teoretycy. Jak mantre powtarzaja sobie i ludziom to, co im w seminariach do głów nakładziono, ale w zderzeniu z realnym życiem okazuja sie czesto bezradni... I przerazeni, ze sami nie sa w stanie sprostac wyuczonej teorii np. na temat czystosci:) W Kosciele Katolickim spotykam wielu niedojrzałych emocjonalnie ksiezy. Choc chca flirtowac, choc marza o bliskosci z kobieta, nie byliby w stanie odpowiedzialne zalozyc rodziny. Sa tak infantylni i egoistycznie zapatrzeni w siebie, ze lepiej niech już zostana w tym przymusowym celibacie. Choc wspołczuje ich parafianom :) Ksieza potrzebuja przyjazni, jak kazdy człowiek, który nie chce byc samotny... Potrzebuja przyjazni odpowiedzialnej i madrej, rowniez z kobietami. Ksiazka z listami JP2 i Półtawskiej to piekny zapis tego, jak to moze pomagac obojgu...
W tym jest dużo racji. Takiej życiowej i praktycznej. Ale... biskupstwo z tego co wiem, to pełnia kapłaństwa. Żeniąc się, kandydat do kapłaństwa z jego pełni zatem chyba rezygnuje? No i jeśli przyjmuje święcenia przed założeniem rodziny, to też rezygnuje? Dobrowolnie? Wybór celibatu w Kościele Zachodnim jest... niedobrowolny? No i mam ogromny szacunek dla teorii. Dużo taniej, prościej i szybciej można osiągać założone cele "kupując licencje" - ufając doświadczeniu i wiedzy innych. Ufam Magisterium Kościoła.
W takim razie, niech ci "stanowczy realiści" darują sobie wypowiedzi na temat wychowania dzieci (tu kłania się doświadczenie, nie teoria) czy in vitro (w końcu świadomie rezygnują z założenia rodziny, a małżeństwa bezskutecznie oczekujące na potomstwo niekoniecznie potrzebują pseudoetycznych wykładów). A już na pewno powinni zostawić w spokoju problemy demograficzne i poitykę prorodzinną, bo proponowane przez nich rozwiązania rzeczywiście trącą naiwnością. Wystarczy wspomnieć wykład ks. J.M Jackowskiego z wczorajszego "Naszego Dziennika".
W małżeństwie tez występuje problem samotności. Żona/mąż nie zawsze są ludźmi, którzy mogą wspomóc. Czasem to właśnie problemy z żoną/mężem są powodem, dla których małżonkowie szukają powierników i - niestety - znajdują w innym mężczyźnie czy kobiecie. I też mogą się zakochać. I z tym problemem muszą radzić sobie tak samo, jak zakochani księża...
Pisze to, bo niektórzy są skłonni bardzo się nad losem księży -celibatariuszy użalać. A oni, gdy mają dość proboszcza, współbraci i co tylko, mogą się zamknąć w swoim pokoju. Mąż/żona najczęściej nie mają swoich odrębnych pokojów, świadkami ich trudnych dni są dzieci, które też swoje w takich chwilach potrafią dodać.
Przeciętny ksiądz nie przejmuje się specjalnie sprzątaniem gotowaniem, zmianą firanek, płaceniem rachunków i wieloma innymi, przyziemnymi problemami. Tak naprawdę małżonkom może być łatwiej tylko jeśli chodzi o sferę seksualną. Ale i tu bywa różnie. Choroba zony/męża, bariera psychologiczna po jakichś urazach też czasem uniemożliwiają zaspokojenie popędu płciowego. I co? I mąż/żona muszą z tym żyć...
Chciałbym odnieść się do fragmentu komentarza ks. Kajetana: "Może autor powie, że kapłan dzieli swoją samotność z Jezusem. Owszem robi tak ale jesteśmy ludźmi i potrzebujemy niestety ludzkich relacji. Poza wzniosłymi teoriami potrzebujemy jeszcze ludzkiej przyjaźni." Dlaczego "niestety", czy te relacje już z założenia są obciążone "jakąś" wina moralną? Nie da się zbudować relacji bez "niestety"? Co ważniejsze, dlaczego są one (relacje) w opozycji do przyjaźni z Jezusem, pośrednio nazwanej "wzniosłą teorią"? Jeżeli relacja z Jezusem zostaje tak nazwana, to w konsekwencj Ewangelia staje sie "wzniosłą teorią". Dostrzegam jakiś tajemniczy rozdźwięk między teorią a rzekomą praktyką.
Pastorzy mają żony, dzieci i przecież też jakoś sobie radzą. Mają czas (i dużo serca i zapału) żeby służyć ludziom - w bardzo podobny sposób jak księża. I to działa od kilkuset lat. Moim zdaniem księża powinni mieć możliwość wyboru i tyle.
celibat TAK. zdrada celibatu to jest coś strasznego - zdradzić BOGA -zaprzeć się BOGA i co dalej? bardzo wielkie wyżuty sumnienia,nie uciekniesz od tęsknoty za kapłaństwem. Miłość do kobiety wygaśnie i zostaje WIELKA PUSTKA i co dalej,NICOŚĆ. "CZY PANU BOGÓ MOŻNA POWIEDZIĆ N I E".... słowa naszego Ukochanego Ojca Św.JANA PAWŁA II.odpowiedz sobie sam.
Nie rozumiem wypowiedź ks. Grześiaka " zostawcie celibat księżom, to was nie dotyczy", a własnie Drogi księże jesteś w błędzie. Celibat to sprawa Kościoła , całego Kościoła. Tak samo jak in Vitro, eutanazja, aborcja. To dotyczy nas wszystkich, członków Koscioła. Czt tego drogi Ksiądz chce, czy nie. Ksiądz jest z ludu wzięty.
Świetny, konkretny artykuł realnie podchodzacy do tematu celibatu. Ma być ten celibat no to trzeba kazdego dnia nad rozwiazaniem problmów z nim związanych pracować a z czasem będzie lżej ...czego zycze młodym i w średnim wieku kapłąnom. Zyczę też otwartości na płeć przeciwna bo jakoś w miejscu pracy, gdzie spotykam- ja i kolezanki kobiety- kapłanów, nie miałam szcześcia do kapłana, który by rozmawiał z nami- ot tak sobie na przerwie, między jednym a drugim dzwonkiem lub....czasami po lekcjach. Może ma duzo pracy? Hm. A może nie potrzebuje rozmowy aby rozwiązac problem zaistniały w szkole?.....
Akurat nie zgodzę się z tezą autora tego artykułu ks.D. że "zakochanie jest zaniedbaniem więzi z Bogiem i ludźmi..." Ks.Grzywocz raczej ma inną tezę na ten temat, z którą się bardziej zgadzam.Mianowicie, że zakochanie dobrze przeżyte może otworzyć na relację z Bogiem...Może ją pogłębić...To nie ma nic wspólnego z zaniedbaniem...Taka teza raczej pokazuje zakochanie jako "zjawisko negatywne"...A uważam,że tak nie jest...Zakochanie jest pozytywne i dobrze przeżyte może pogłębić relację z Bogiem i kobietami...Jest raczej dobrym aniołem posłanym przez Boga, by zamkniętego księdza otworzyć...Sama ta teza ks.D moze powodować u zakochanych kapłanów niepotrzebne wyrzuty, skrupuły i doszukiwania się zaniedbań, gdzie może ich nie być...Niebezpieczna teza według mnie!!!
Ks. Grzesiak patrzy na problem z pozycji kapłana... Siedmioletniego w kapłaństwie zaledwie. To rzeczywiście bardzo dużo jak na kapłańskie doświadczenie. Śmiechu warte! Proszę księdza, jak ksiądz skończy 45 lat przynajmniej i trochę jeszcze kapłańskiej samotności doświadczy to pogadamy więcej. Mówię o samotności konkretnej, nie w mieście za biurkiem ale w parafii wiejskiej, gdzie plebania jest wielka jak stodoła i tylko czasem wiatr zagwiżdże przy oknach. Gdzie kościółek jest mały, stary i ledwo się trzyma, bo ludzie z biedy nie mają pieniędzy aby dać na remonty. W tej chwili zaś jest ksiądz bardzo nieopierzony i zarazem bardzo przemądrzały. Może zna się ksiądz na swoich papugach ale na kapłaństwie - wątpię.
Nie zgadzam się na takie teksty. Pan Jezus jak nauczał miał tylko 30 lat. Takie teksty nie płyną z miłości do prawdy i ludzi. Przekreślają człowieka tylko dlatego, że młody. Może i nieopierzony, może i przemądrzały. Ale czy Pan Bóg nie przemawiał kiedyś przez oślicę Balaama?
Poczytaj sobie jak wygląda godzenie obowiązków rodzinnych z obowiązkami pastora: http://info.wiara.pl/?grupa=4&art=1164172161&dzi=0 Dalej uważasz, że "to działa"?
Jak już komuś wyżej, nie podoba mi się wyłącznie negatywna ocena zachowania i łączenie jej z kryzysem wiary. Zauroczenie może przyjść niezależnie od tego, jest fascynacją drugim człowiekiem, czyli zauważeniem w niej dobra i piękna. Oczywiście, jest nad czym pracować. Znam dwie osoby żyjące w celibacie, którym się to zdarzyło, a nie mają żadnego kryzysu i ich powołanie nadal trwa. Znam też szczęśliwe mężatki, które zakochały się w innych mężczyznach - i też jakoś sobie z tym poradziły.
Ksiądz też człowiek i uważam,że ma prawo się zakochać a nawet współżyć z kobietą. Pedofilem może zostać tylko wtedy gdy będzie unikać seksu-normalnego stosunku płciowego-brak życia erotycznego nie jest niczym dobrym. Wiem,że zaraz mnie zlinczujecie ale wszystko byłoby dobrze gdyby nie celibat. To wymysł człowieka a nie Boga!!!!!!!!!!! Parafianka Olsztyn
oczywiście że ma prawo się zakochać-miłość jest prawem każdego człowieka--czy ma prawo współżyć?..przypuszczam,ze ma do tego takie samo prawo jak mąż ,lub zona na współżycie pozamałżeńskie--a więc..zerowe
"W tym celu zostawiłem cię na Krecie, byś zaległe sprawy należycie załatwił i ustanowił w każdym mieście prezbiterów. Jak ci zarządziłem, [może nim zostać] jeśli ktoś jest nienaganny, mąż jednej żony, mający dzieci wierzące, nie obwiniane o rozpustę lub niekarność." (List do Tytusa 1,5n)
Przypominam, że w obrządkach wschodnich gdzie praktykuje się udzielanie święceń żonatym mężczyznom nie mogą oni po śmierci żony ponownie się ożenić, a biskupami mogą zostać tylko zachowujący celibat mnisi.
1.Czy parafia dostarcza Wam tak mało obowiązków, że potrzebujecie przyjęcia na siebie dodatkowych, odpowiedzialnych i czasochłonnych zadań?
2.Czy sądzicie, że kobieta jest w stanie zawsze i przez całe życie Was rozumieć, a życie małżeńskie jest usiane różami? (Moje małżeństwo jest bardzo dobre, co potwierdzają nasi znajomi, a mimo wszystko po 15 latach nie pokusiłbym się o odpowiedź twierdzącą)
3.Mając na uwadze pogarszającą się sytuację chrześcijan na świecie, ale i w Polsce - czy chcecie za kilkanaście lat rozstrzygać dylematy - oddać życie za wiarę, czy chronić rodzinę?
Być może mógłbym postawić inne pytania. Jestem nauczycielem i ojcem trójki dzieci. Proszę mi wierzyć - jest to trudne do pogodzenia. Chcąc wykonywać dobrze moją pracę, nie wiem, czy nie przydałby mi się celibat ze względu na dzieci w szkole, które Chrystus postawił na mojej drodze życiowej. Mógłbym i chciałbym tyle dobrego dla nich zrobić, gdybym miał czas i nie musiał martwić się o utrzymanie mojej rodziny goniąc za korepetycjami czy podejmując się innych obowiązków. Myślę, że małżeństwo i kapłaństwo są to przede wszystkim ZADANIA. Proszę Was, którym jest ciężko, zacznijcie całym sercem, bezinteresownie, od rana do wieczora, choćbyście padali na twarze, kochać Waszych parafian, dawać im siebie bez patrzenia na korzyści. Zobazycie, jestem pewien, że po pewnym czasie sami zaczniecie doświadczać ich miłości. Powodzenia w trudnych chwilach i głowa do góry!
"Problem z celibatem zaczyna sie wtedy gdy ksiądz pragnie być kochany zamiast kochać" - pisze ksiądz Dziewiecki. To sedno problemu. Potwierdza to zresztą wpis ks. Kajetana.
Nie takich księży oczekuję i chyba nie takich świadków Chrystusa potrzebuje obecny świat.
"Twój Kościół"? A Kto Ci dał taką władzę, że to jest Twój? To jest Kościół Chrystusa i On określił Jego ramy, nie ty ani żaden ksiądz, ani nawet biskup. Chrystus zbudował kościół na fundamencie Apostołów, tamdzież także żonatych i takiż kościół istniał praktycznie do XI wieku. Celibat zaś jako zwyczaj został przyjęty dla całego Kościoła Rzymskokatolickiego za papieża Grzegorza VII, w Polsce zaś od 1197 roku. Więc to tak wygląda. I Kościół jest dla wszystkich, dlatego jest katolicki czyli powszechny, a wobec złośliwych świadków jak Ty, to Chrystus chyba może się raczej obawiać czy są naprawdę świadkami.
Mój jest Kościół i mój jest Bóg. Takim go przeżywam, i taki jest mi dany. Cały na wyłączną własność. Że także Twój i milionów innych katolików? Też prawda. Miłość Boża jest ponad ciasne ramy naszego zrozumienia. Wielka, cała i wyłączna dla każdego. Daj innym prawo radości płynące z Bożych darów. Jaka złośliwość kryje się w pochwale celibatu? Pan Jezus też chwalił - był złośliwy?
W komentarzach ktoś pisze, że trudna jest samotność, że ksiądz cierpi z powodu braku osoby zaufanej, z którą mógłby porozmawiać o swoich problemach. To prawda – z pewnością tak właśnie jest. Każdy człowiek odczuwa samotność – wtedy kiedy go inni nie rozumieją. Twórca – artysta, odczuwa samotność znacznie częściej od innych, bo porusza się po terenach „dziewiczych” i jest sam. Ciężko pracuje nad „językiem” przekazu – pragnie powiedzieć i pokazać innym to co czuje i szuka środków wyrazu. Święci też odczuwali/ją samotność – ale potrafili/fią dobrze to wykorzystać. W biografiach świętych czytamy , jak wielu z nich z Bożą pomocą osiągali szczyty ludzkich możliwości. Na szczęście jest wielu wspaniałych kapłanów – którzy nie maja czasu na „pieszczenie” się z sobą i nie w głowie im zastanawianie się nad tym, co by było gdyby …. było. Im też nie jest łatwo w chwilach „słabości” – ale nie poświęcają im (tym chwilom) więcej czasu - niż chwila. Wszystkie problemy można rozwijać dając im „pożywkę” i ofiarując swój czas – zamiast spożytkować go na coś, twórczo użytecznego . Problem staje się coraz to większym potworem, gdy go się pielęgnuje. Taki potwór żywi się niepokojami, których coraz więcej potrzebuje, i które z głodu wznieca - „karmienie bestii”, pożerającej swojego żywiciela.
Zastanawia mnie czy; ci księża, którzy teraz, gdy już są kapłanami, zdecydowaliby się na kapłaństwo gdyby wiedzieli, że czeka ich ciężka praca, trudności, kłopoty materialne i samotność? Czy wtedy kiedy będąc jeszcze w seminarium nie zastanawiali się prosząc o kolejne święcenia musieli je umotywować nie wiedzieli co czynią? Czy wierzyli w to, że Bóg powołując ich do pójścia za Nim – przeszedł o wiele trudniejszą drogę, gwarantował im pomoc – jeśli tylko zechcą z niej skorzystać? Co stało się z ich zapałem i wiarą ?
Nie chcę nikogo potępiać bo wiem, że nie jest łatwo sprostać zadaniom jakie stawia służba, w gronie „wybranych”. Wiem natomiast jedno, że jak się człowiek skoncentruje na użalaniu to niezależnie od tego czy będzie to kapłan żyjący w celibacie – czy małżonek mający piękną, inteligentną i kochającą żonę – to szukając czegoś więcej od tego co się ma – narzekanie stanie się dominującym elementem codzienności.
decydowali się nimi być pisząc umotywowane prośby o każdy kolejny sakrament (będąc jeszcze w seminarium)
Czy małżeństwa duchownych protestanckich rozwiązuje im wszelkie problemy, związane z funkcjonowaniem płci, "niedopasowaniem", samotnością?
Dlaczego właśnie niektóre wyznania protestanckie, w tym i ich duchowni, widzą potrzebę akceptowania homoseksualizmu?
Ks. Grzegorz chce wszystkich dezerterów odstawić na bok? Obawiam się, że będzie ich sporo. Mniej więcej 68 procent w Kościele Polskim. To dużo! Jeśli mamy byc radykalni to zatem bądźmy! Odstawmy dezerterów, którzy nie dochowują wierności posłuszeństwa biskupowi, odstawmy tych, którzy nie zachowują ubóstwa, odstawmy tych, którzy nadużywają alkoholu, odstawmy nałogowych palaczy, odstawmy księży leniwych w pracy duszpasterskiej a zajmujących się szukaniem siebie. Bądźmy więc radykalni i ile z nas zostanie?
Pisze to, bo niektórzy są skłonni bardzo się nad losem księży -celibatariuszy użalać. A oni, gdy mają dość proboszcza, współbraci i co tylko, mogą się zamknąć w swoim pokoju. Mąż/żona najczęściej nie mają swoich odrębnych pokojów, świadkami ich trudnych dni są dzieci, które też swoje w takich chwilach potrafią dodać.
Przeciętny ksiądz nie przejmuje się specjalnie sprzątaniem gotowaniem, zmianą firanek, płaceniem rachunków i wieloma innymi, przyziemnymi problemami. Tak naprawdę małżonkom może być łatwiej tylko jeśli chodzi o sferę seksualną. Ale i tu bywa różnie. Choroba zony/męża, bariera psychologiczna po jakichś urazach też czasem uniemożliwiają zaspokojenie popędu płciowego. I co? I mąż/żona muszą z tym żyć...
"Może autor powie, że kapłan dzieli swoją samotność z Jezusem. Owszem robi tak ale jesteśmy ludźmi i potrzebujemy niestety ludzkich relacji. Poza wzniosłymi teoriami potrzebujemy jeszcze ludzkiej przyjaźni."
Dlaczego "niestety", czy te relacje już z założenia są obciążone "jakąś" wina moralną? Nie da się zbudować relacji bez "niestety"? Co ważniejsze, dlaczego są one (relacje) w opozycji do przyjaźni z Jezusem, pośrednio nazwanej "wzniosłą teorią"? Jeżeli relacja z Jezusem zostaje tak nazwana, to w konsekwencj Ewangelia staje sie "wzniosłą teorią". Dostrzegam jakiś tajemniczy rozdźwięk między teorią a rzekomą praktyką.
Ks.Grzywocz raczej ma inną tezę na ten temat, z którą się bardziej zgadzam.Mianowicie, że zakochanie dobrze przeżyte może otworzyć na relację z Bogiem...Może ją pogłębić...To nie ma nic wspólnego z zaniedbaniem...Taka teza raczej pokazuje zakochanie jako "zjawisko negatywne"...A uważam,że tak nie jest...Zakochanie jest pozytywne i dobrze przeżyte może pogłębić relację z Bogiem i kobietami...Jest raczej dobrym aniołem posłanym przez Boga, by zamkniętego księdza otworzyć...Sama ta teza ks.D moze powodować u zakochanych kapłanów niepotrzebne wyrzuty, skrupuły i doszukiwania się zaniedbań, gdzie może ich nie być...Niebezpieczna teza według mnie!!!
Poczytaj sobie jak wygląda godzenie obowiązków rodzinnych z obowiązkami pastora:
http://info.wiara.pl/?grupa=4&art=1164172161&dzi=0
Dalej uważasz, że "to działa"?
Pedofilem może zostać tylko wtedy gdy będzie unikać seksu-normalnego stosunku płciowego-brak życia erotycznego nie jest niczym dobrym.
Wiem,że zaraz mnie zlinczujecie ale wszystko byłoby dobrze gdyby nie celibat.
To wymysł człowieka a nie Boga!!!!!!!!!!!
Parafianka Olsztyn