• Viator
    06.07.2012 11:23
    Zasadniczo się zgadzam. Nie podoba mi się tylko, że próbuje się winą za obecny stan rzeczy obarczać błogosławionego Jana Pawła Wielkiego. Bo kiedy on kierował Kościołem afery, owszem, były, ale nie było mowy o tego typu i na taka skalę zakulisowych rozgrywkach. Być może prostu miał lepszych współpracowników (ukłon w stronę kardynała Dziwisza). Myślę jednak, ze to głównie kwestia stylu.

    Mam wrażenie, że dostęp do Jana Pawła II był znacznie prostszy. To grono jego bliskich współpracowników nie było tak hermetyczne. Na jego prywatne Msze przychodzili różni ludzie a i różnych przyjmował na audiencjach prywatnych. Benedykt XVI otoczył się murem. Stąd pokusa i możliwości, by nim sterować są większe...

    Złośliwie tylko dodam, że ten problem widać już od dawna. Zwłaszcza w kwestii lefebrystów. Co jakiś czas świat dowiaduje się, że papież już już pójdzie na jakieś ustępstwa, ba, ma się wrażenie, że potępi błędy Soboru Watykańskiego II a lefebryści staną się jego głównymi sojusznikami w walce o czystość wiary. Takie wieści płyną z rzymskiej kurii od mniej lub bardziej anonimowych informatorów (czasem jakiś kardynał oficjalnie coś powie). W ten sposób interpretuje się też niektóre wypowiedzi Benedykta XVI. Po czym wypowiada się sam papież i:
    a) wyraźnie popiera ekumenizm
    b) wyraźnie popiera dialog międzyreligijny
    c) chwali wolność religijną
    d) chwali posoborową reformę liturgii

    Oczywiście nie bezkrytycznie, ale jego poparcie dla Soboru jest wyraźnie. I co? I nic. Za jakiś czas pojawiają się nowe pogłoski o tym, jak to papież lada moment upadnie na kolana przed lefebrystami...

    Zgadzam się z Seewaldem: w Watykanie są ludzie, którym zdecydowanie bliższy niż Jezus z Nazaretu jest Machiavelli. Tyle że działają w otoczeniu Benedykta XVI od dawna. Jeśli byli blisko Jana Pawła II, to jakoś wtedy aż takich działań nie podejmowali. Nie bardzo wierzę, że to dlatego, że Jan Paweł II przymykał oczy na zło...

    • AKFJ
      07.07.2012 00:21
      Seewald nie próbuje obarczać winą Jana Pawła II. On tylko przywołał fakt średniego zainteresowania błogosławionego Papieża sytuacją wewnątrz Watykanu. Nie stwierdził, że bł. JPII "przymykał oczy na zło".

      Fakt, że Ojciec Święty nie ma zamiaru iść na niemożliwy do przyjęcia kompromis w sprawie ekumenizmu i wolności religijnej jest powszechnie znany. Moim zdaniem nie można się temu dziwić, ba, jak mogłoby być inaczej? Przecież te soborowe reformy są obiektywnie dobre i konieczne. Benedykt nie dopuści do cofnięcia postępu w Kościele po to tylko, by przywrócić komunię z grupą wiernych, która ją utraciła. Pewnie, że byłoby wspaniale, jeśli by mu się to udało, widać, jak bardzo mu na tej jedności w Kościele zależy (ordynariaty dla byłych anglikanów i ewangelików). Ale nic na siłę, cel nie uświęca środków.
  • łoj
    06.07.2012 16:48
    Właściwie wszystko spoko, tylko zastanawiam się o co chodzi w "błądzeniu" wiary katolickiej "przez wieki". Przecież zawsze była w Kościele grupa ludzi, którzy nie przejmowali się Jezusem, ale zawsze też wielcy święci, którzy żyli tylko dla Niego. A doktryna jest niezmienna od początku chrześcijaństwa więc tutaj o żadnym błądzeniu mowy być nie może. Ewentualnie zwrócić można uwagę na brak uświadamiania obecności Ducha Świętego, ale tak czy inaczej zawsze były ruchy dążące do przywrócenia wiary w Jego moc, a po Soborze to dopiero...
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...