• ~gosia
    08.07.2008 23:04
    Pozdrawiam i dziękuję za ten artykuł. Jest jednym z niewielu podejmujących problem samotności jako powołania. Jestem singlem. Przez długi okres czasu nie umiałam zrozumiec tego, że to też może być moje powołanie. Ludzie wśród których żyłam i pracowałam traktowali mnie (i nadal tak traktują) jako kogoś gorszego, kogoś komu nie udało się "ułożyć życia". Co do Kościoła - czytając ten artykuł zobaczyłam słowa które jakże często sama powtarzałam -dlaczego dla nas, samotnych nie ma żadnej nauki rekolekcyjnej, żadnego kazania, żadnego duszpasterstwa specjalistycznego... Zadawałam Bogu dziesiątki, setki pytań "dlaczego?"... Powoli , w modlitwie, w przyjmowaniu codziennych krzyży uczyłam się akceptować swoją "odmienność". Na szczęście wśród księży których Bóg postawił na mojej drodze oprócz takich którzy jedyne rozwiązanie widzieli w podjęciu życia małżeńskiego, poznałam także takich którzy umieli mnie zrozumieć i podjąć trud rozmowy widząc we mnie człowieka a nie "nieudacznika", człowieka który wraz ze swoją samotnością jest również obrazem Boga. Niestety takich kapłanów jest ciągle bardzo, bardzo mało. Dlatego cieszę się, że zagadnienie osób samotnych i ich roli w Kosciele zaczyna pojawiać się na różnych forach internetowych. Może to zwróci uwagę osób odpowiedzialnych za duszpasterstwo (mam na myśli biskupów) na istnienie takiego problemu. Pozdrawiając w Panu - Małgorzata.
  • Neon
    09.07.2008 11:45
    Małgosiu, proponuję by lepiej poczytać Pismo Św. Życie w samemu ale nie w samotności (bo Bóg zawsze jest) jest świetnie tam opisane.
  • Narcyz
    28.06.2009 14:53
    Szczęść Boże!
    Małgosiu, napisałaś na zakończenie swojej wypowiedzi, że biskupi powinni zwrócić uwagę na duszpasterstwo osób samotnych - a konkretnie ujęłas to w słowach: na istnienie takiego problemu., Też jestem osobą żyjącą w stanie wolnym (nie uwazam się za osobe samotną) dlatego wolę określenie - stan wolny... Masz rację, takei osoby jak my stanowimy dla Kościoła problem... bo jaką tu do nas naukę skierować? Przeczytałam kiedys propozycję jednego z księży ,aby dla takich jak my kierować nauczanie pod katem wykonywanej pracy - to bardzo mnie zabolało, bo widać, jakim rzeczywisćie jesteśmy problemem... Fakt, że praca jest miejscem, w którym człwiek też wypełnia swoje powołanie, ale... alternatywą mogą byc instytuty świecki, ale przekonałam sie jak trudno tam dotrzeć... Tak więc myślę, że jeszcze tzeba czasu na to, żeby cos drgnęlo w sprawie takich jak my...i szczerze, to nie wiem, czy da się cos zrobić, żebysmy nie czuli sie gorszymi dziećmi Boga...czasem myślę, że skoro się tak czujmey, to.... nie wiem również dlaczego w wypowiedziach o osobach żyjących w stanie wolnym, większość widzi ludzi, którym nie udalo się w miłosći... czym kolejny raz chcą udownodnić, że jesteśmy gorsi...pozdrawiam!
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...