na pewno można próbować samemu sobie radzić, ale terapia może po prostu przyspieszyć leczenie relacji, może pomóc przejść przez to szybciej i owocniej - dla wszystkich
Czytałem niejeden artykuł o mamach, stale traktujących własnych synów, jak malców, bez których maminsynek "umarłby z głodu". Matka gotuje smaczniejsze od żony obiady, mama sprząta i robi zakupy, jakby syn nie potrafił, tymczasem bywa nieodpowiedzialny, niezdyscyplinowany i leniwy. Często, gdy dziecko jest dorosłym człowiekiem, właśnie relacje matek z synami okazują się najbardziej skrzywione. Warto chyba przypomnieć biblijne: "...opuści człowiek ojca i matkę i złączy się z swoją żoną...". W przeciwnym razie, nie tylko grozi małżeństwu emocjonalne zobojętnienie i kryzys, ale nawet - chroń Panie Boże! - rozbicie.