• Viator
    15.10.2010 11:02
    Niestety, to jest obraz szkoły jak najbardziej prawdziwy. Szkolni ideolodzy nie chcą tego przyznać, bo ich pomysły sa dostosowane do ucznia wyimaginowanego, a nie prawdziwego. Nawet jeśli w umysłach tych ideologów uczeń sprawia kłopoty, to nie takie, jakie sprawia faktycznie.
  • Nab
    17.10.2010 12:10
    Nie ma co utyskiwać na szkołę i młodzież, bo to dorośli sami wykreowali taką sytuację.
    Zaczęto antywychowawczą i deprawującą ideologię realizować, i oto skutki.
    Deprawowanie zaczęło się od różnych rzeczników praw, propagandy nieposłuszeństwa wyrażonej zdaniem "róbta co chceta", propagandy wulgarności - choćby w programach TVuNu czy Polsatu, po likwidację wszystkiego co służy wychowaniu.
    Dodajmy do tego niewychowanych "rodziców" (cudzysłów, bo czy kogoś, kogo nie interesuje wychowanie dziecka można nazwać rodzicem?).
    No i są pierwsze skutki, skutki te będą się pogłębiać w wyniku kolejnego aktu deprawacji - tym razem w majestacie prawa - ustawy tzw. o przeciwdziałaniu przemocy. To jeszcze jeden czynnik, tym razem prawny, wytrącający rodzicom instrumenty wychowawcze.
    Wydawałoby się, że poznaliśmy co niosą ze sobą ideologie lewackie i ich pochodne -inżynierie społeczne, tymczasem okazuje się, że mamy sytuację jakby nie było tragicznych pochodnych ideologii w XX w.
    Oczywiście są środki zaradcze, ale sytuacja jest na tyle nabrzmiała, że i środki muszą być odpowiednio ostrzejsze, ale ich zastosowanie skutecznie blokują tzw. "postępowcy" i "obrońcy praw człowieka" -a krócej: ideologiczni deprawatorzy i niszczyciele ładu społecznego.
    Gdyby w opisanej powyżej sytuacji, rodzic, który popiera swojego gimnazjalistę-młodocianego bandytę, został skazany za demoralizację lub zachęcanie nieletniego do popełnienia czynu zabronionego, a sam młodociany zagrożony karą ograniczenia wolności (nieodpłatna praca na cele społeczne), albo ośrodkiem, czy zakładem poprawczym - oboje mocno by się zastanowili czy następnym razem zachować się tak jak poprzednio.
    Reakcja na przemoc musi być natychmiastowa, radykalna i we współpracy rodziców, szkoły, organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.
    Rodzic młodocianego bandyty odmawiający współpracy lub wspólpracę negujący powinien być natychmiast skazywany za zachęcanie młodocianego lub podżeganie do przestępstwa.
    To podstawy, ale już takie działanie znacząco ograniczyłoby zjawisko przemocy.
    Problem w tym, że polityczna poprawność i ideologiczne przesłanki skutecznie hamują takie działania, a lepszych nikt dotąd nie wymyślił. Można sobie przegadać, przedebatować i nawprowadzać nieskończoną ilość programów i nic to nie da. Tylko konkretne, wymierne skutki dosięgające sprawców i tych, którzy ich wspierają, czynnie lub biernie, mogą przynieść efekty.
  • mika
    17.10.2010 14:04
    Uczę religii w gimnazjum i technikum i też mogę powiedzieć o sobie, że jestem nauczycielem z powołania. Dzięki Bogu w tych szkołach nie jest aż tak źle, jak w powyższym artykule, ale dobrze też nie jest...Wręcz coraz gorzej, choć szkoła jest mała i wydawałoby się, że łatwiej jest wpływać na te trudniejsze przypadki. W każdej klasie jest "ktoś", ktoś, kto wpływa na negatywne zachowanie całej klasy. Podejmowałam pracę z założeniem, że nie będę na uczniów krzyczeć, bo jak krzykiem tłumaczyć, że Bóg Cię kocha? Niestety rzeczywistość, a także starsze i bardziej doświadczone nauczycielki, uświadomiły mi, że głos czasem podnieść trzeba. I niekoniecznie na uczniów, co do uczniów, bo czasami na lekcji rozmawiają tak głośno, że ciężko przebić się przez ich hałas z jakąkolwiek informacją...Zwłaszcza, że wiedza z religii w ich mniemaniu nie jest do niczego potrzebna, więc wolą zająć się czym innym, tak jest np. w technikum, gdzie na klasę 30 facetów zainteresowanych jest może 2... Mimo to bardzo lubię swoją pracę, bo oczywiście jest w niej też wiele pozytywów, no i mam nadzieję, że nie będę musiała z niej rezygnować ze względu na problemy wychowawcze...
  • Kamila
    17.10.2010 14:33
    Niestety, ale Ci niedobrzy uczniowie nie są do końca winni... Agresja zaczyna się w domu, najczęściej. Jeśli taka młoda osoba w domu słyszy, że nauczyciele to nieroby i głąby albo, że w szkole nie ma sprawiedliwości (a to akurat prawda) to proszę się nie dziwić, że nie chcą słuchać kogoś kto mówi o czymś co im w życiu nie jest do niczego potrzebne. Pamiętam, że w gimnazjum też miałam w klasie takie osoby, np. jeden chłopak, był chory na jakąś rzadką chorobę, adoptowany, jedynak. Nie zdał w jednej klasie gim. i też sprawiał problemy. No ale są też przypadki, że dzieci nauczycieli są traktowane lepiej, dostają lepsze oceny np. z zachowania, chociaż nie zasługują na to, bo "mamusia była w szkole". Taki przypadek też znam, z tym, że po pewnym wulgarnym incydencie tej córeczce nauczycielki jednak obniżono z powrotem zachowanie.
    Współczuje takim nauczycielkom, które nie mogą zapanować nad klasą, ale szczerze uważam, że same powinny prowadzić lekcje w inny sposób.
  • Antoni
    18.10.2010 00:41
    Gdy wprowadzono gimnazja to środowiska naukowe obiecywały że młodzież będzie miała lepszy dostęp do wiedzy, rozwoju fizycznego.
    Lepszej opieki pedagogicznej i dostępu do kultury, sal komputerowych, basenów.
    Nie chciano słyszeć że to będzie wielka demoralizacja dzieci w tak ważnym okresie dojrzewania.Zgromadzenie w jednej szkole 500 uczniów w takim wieku to "mieszanka wybuchowa" Czy nie można było tego przewidzieć?
    Gdzie byli psycholodzy, socjolodzy z tytułami profesorskimi? Dlaczego Kościół milczał gdy wprowadzano reformę szkolnictwa? Postawiono na wiedzę a nie na wychowanie moralne, religijne. I to właśnie widać i słychać i czuć.
  • IdaM
    18.10.2010 09:44
    Z perspektywy rodzica trudnego ucznia wygląda to tak: gdy w V kl. SP w Warszawie zaczęły się nasilać problemy z zachowaniem naszego syna - razem z mężem - też nauczycielem - zostaliśmy wezwani przez dyrektorkę na rozmowę, podczas której usłyszeliśmy głównie sugestię aby przenieść go do innej szkoły. Problem polegał na tym, że nasz syn ma ADHD i wiele jego problemów wynika z tego powodu,natomiast wychowawczyni swoimi uwagami i sposobem postępowania jedynie pogłębiała problem. Nie powinna być wychowawcą, bo nie ma do tego koniecznej wiedzy i doświadczenia. Ale nie tylko.
    Któregoś razu naszemu synowi ktoś zniszczył nowy rower - rower był przypięty na terenie przyszkolnym, widoczny z okien pani woźnej. Po akcie wandalizmu rower nie nadawał się do jazdy. Syn najpierw powiadomił panią dyrektor, w braku reakcji udał się do wychowawczyni - ta też to zignorowała, więc zgłosił to sam, telefonicznie na policję, korzystając z automatu na terenie szkoły. I co? od razu zostaliśmy powiadomieni przez wychowawczynię o skandalicznym zachowaniu syna, jemu mocno się oberwało jak mógł coś takiego zgłaszać na policję?.Rezolutnie zadał pytanie wychowawczyni co by zrobiła gdyby chodziło o jej samochód? milczenie. Oczywiście przyjechała policja, a dla szkoły to wielki problem, gdy wychodzi na jaw, że są trudni uczniowi, że nie wszystko jest w porządku, bo leci to po opinii szkoły; że pani woźna nic nie widziała a powinna. Jakie doświadczenie w swoim sercu wyniósł z tego nasz syn? Jak w takiej sytuacji ma się odnaleźć dwunastolatek? Z naszej strony jako rodziców otrzymał pochwałę za mądrość i sprawne działanie - ze strony szkoły naganę.
    Jak się w tym odnaleźć?
    W wielu szkołach brakuje dobrych dyrektorów, bo to oni kierują pracą nauczycieli.
    Teraz nasz syn jest w jednym z warszawskich gimnazjum - pani dyrektor - nie tylko pedagog z prawdziwego zdarzenia ale przede wszystkim prawy Człowiek.
  • gienek
    19.10.2010 19:29
    kapitalny artykuł, nic dodać nic ując, oddaje rzeczywistość dzisiejszej szkoły w 100 %, szkoda że tylu odpowiedzialnych za kształt szkoły nabiera dziś wody w usta, no ale konformizm i hipokryzja to dzis nasza polska specjalność. mimo wszystko trzymam kciuki za wszystkich nauczycieli i zyczę im wielu sukcesów w pracy wychowawczej, pozdrawiam
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...