• Beszad
    06.12.2011 13:06
    Beszad
    Kiedy umierał mój Ojciec, nie mogłem się przełamać, aby móc otwarcie rozmawiać z nim o śmierci. Wtedy dopiero uświadomiłem sobie, jak wypaczona stała się nasza kultura względem stosunku do śmierci.

    Potem szperałem w historii swojej rodziny i natrafiłem na ciekawy fakt: w XIX wieku mój Pradziadek był w Bractwie Dobrej Śmierci - obecność śmierci była dla niego równie oczywista i przyswojona, jak każda sfera życia. Kiedy sam umierał, prosił moją Babcię, by wezwała całą rodzinę na modlitwę, podczas gdy sam się ubrał, wypastował buty i ...umarł zaraz po skończeniu wspólnej modlitwy za konającego - z lekkim westchnieniem i uśmiechem na twarzy.

    Teraz wiem, że gdyby dało się cofnąć czas, nie uciekałbym przy łożu śmierci od tematu "przejścia". To bardzo ważne dla umierających, aby rodzina świadomie uczestniczyła w ich umieraniu, traktując ten fakt jako fazę przejściową do pełnego życia. Wspaniałe świadectwo zostało nam po Janie Pawle II - gdy ogłoszono, że odszedł do domu Ojca...
Dyskusja zakończona.
Pobieranie... Pobieranie...