Przekaz wiary wobec nowych wyzwań

Przegląd Powszechny 11/2011 Przegląd Powszechny 11/2011

Trzeba przyznać, że często mamy problem z jednoznacznym odczytaniem wartości moralnej postępu naukowego i przemian technologicznych. Nie wszystkie zastosowania zdobytej wiedzy muszą dobrze służyć człowiekowi.

 

Żyjemy w czasie przyspieszenia kulturowego, które związane jest z postępem naukowym, rozwojem cywilizacyjnym oraz rewolucją technologiczną. Stawia to przed Kościołem zadanie zro­zumienia złożoności przemian oraz dostarczenia inspiracji dla ich przeżywania, aby dobrze służyły człowiekowi. Z drugiej strony ro­dzi się potrzeba nowego języka w przekazie orędzia, który byłby zrozumiały dla współczesnych ludzi.

Naukowy i techniczny „czas cudów” staje się „wielkim sko­kiem”. Wiedza świata podwaja się co trzy lata i staje się coraz bardziej wyspecjalizowana. Przyśpieszenie nie może jednak trwać bez końca. Pojawia się pytanie: czy nauka może się skończyć? Czy wszystkie tajemnice zostaną wyjaśnione i wyprowadzone z jakiegoś najogólniejszego „wzoru na Wszechświat”, z najbardziej pod­stawowego prawa natury? Zanim uzyskamy odpowiedź na to pyta­nie warto zatrzymać się przy zeszłorocznych osiągnięciach geniu­szu ludzkiego. Należą do nich między innymi komputer „Watson”, testy genetyczne stwierdzające skłonności do różnych chorób, odkrycia wyższych uczuć u zwierząt oraz języka porozumiewania się roślin, pojawienie się widma superbakterii, kwitnienie roślin wywoływane „na zamówienie”, możliwość sklonowania ssaka z odległych czasów. Równoległy świat rządzony mechaniką kwantów, hipoteza planety Nemezis oraz mięso z owadów dopełniają obrazu „wielkiego skoku”. To tylko niektóre odkrycia ubiegłego roku. Dokąd zaprowadzą nasz świat, czas pokaże.

Ludzie fascynują się dzisiaj zarówno skalą osiągnięć nauko­wych, jak i sposobem ich eksponowania. Instytucje takie jak Centrum Nauki Kopernik pozwalają zwiedzającym na samodzielne odkrywanie tajemnic nauki, eksperymentowanie i prowadzenie doświadczeń. To droga edukacji nieformalnej, w której liczy się przede wszystkim pasja poznawania.

Trzeba przyznać, że często mamy problem z jednoznacznym odczytaniem wartości moralnej postępu naukowego i przemian technologicznych. Nie wszystkie zastosowania zdobytej wiedzy muszą dobrze służyć człowiekowi. Odczuwamy naglącą potrzebę spójnej wizji, która połączyłaby rezultaty osiągnięć naukowych z respektowaniem podstawowych zasad etycznych. Uznaje się dość powszechnie, że nie ma konfliktu między nauką a religią, wiarą a rozumem. Są to dwa różne sposoby opisywania świata. Dy­namiczny rozwój nauki pozostaje wielkim wyzwaniem dla wiary. Nasz świat mądrzeje, coraz więcej wie. Pogłębiać powinniśmy także wiarę. Inaczej stanie się ona archaiczna, nieżyciowa, a nawet śmieszna. Aby ją wzmocnić, trzeba sięgnąć do tematów zapomnia­nych i częściowo niemodnych. Wiele z nich zostało wypchniętych ze świadomości wierzących. Przede wszystkim dlatego, że zwracają uwagę na kruchość i przemijalność obecnego porządku, a także dlatego, że przypominają o przekraczającej ramy doczesności odpowiedzialności za własne postępowanie.

Ludzie na ogół niechętnie słuchają wskazań i napomnień, które wyrywają ich z dobrego samopoczucia. Chodzi tutaj również o wy­dobycie ukrytych treści, które zawierają się w prawdach wiary do­brze znanych, ale jakby zawieszonych ponad głowami. Co mówi nam zdanie: „Bóg jest Ojcem”? Oprócz uznania, że jest trwającą nieprzerwanie troskliwą obecnością, niesie przecież w sobie wiele istotnych wezwań. Po pierwsze, do tworzenia braterskiej wspólno­ty ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, po drugie do ochrony i promo­cji życia, którego Bóg jest pierwszym dawcą, do szacunku dla środowiska naturalnego, a także do troski o ubogich i wykluczonych, którym mamy jakby Jego zastąpić.

O ile z przyjęciem różnych prawd natury teologicznej nie ma większych problemów, o tyle w akceptacji podstawowych zasad moralnych daje się zauważyć spore zróżnicowanie. W ogólności istnieje zgoda co do potrzeby przestrzegania zasad dekalogu. Pro­blem zaczyna się wtedy, gdy odnosimy je do konkretnych sytuacji. Czasami stwierdzamy, że głoszona prawda nie jest przyjmowana, ponieważ ludzie nie rozumieją, o co chodzi, albo jest to dla nich wygodne. Zamiast nerwowego reagowania trzeba spróbować zrozumieć sposób rozumowania drugiego człowieka, spytać o jego opinie, o to, co sprawia mu trudność, i szukać punktów wspólnych. Warto pójść najdalej jak się da, i podsuwać rozwiązania stosowne do sytuacji – możliwe w konkretnym momencie życia słuchającego – bez oskarżania i potępiania, bez rozmywania wartości, ale i bez zabijania prawdą. Zawsze można znaleźć dobre słowo.

Trudniejszy problem powstaje, gdy my mówimy rzeczy, których sami nie akceptujemy i w które nie wierzymy, dlatego że nie uczyniliśmy ich treścią życia. Posługujemy się wtedy gotowymi formułkami wziętymi z katechizmu lub z innych podręczników. Nieko­niecznie wierzymy jednak naprawdę w to, że te wskazania mogą sprawdzić się w życiu. Warto pogłębić rozumienie nauki Kościoła. Powinniśmy ją przyswajać w osobistym doświadczeniu, inaczej po­zostanie czymś zewnętrznym i obcym.

Jeszcze kilka słów o samym sposobie docierania do współczesnych ludzi z orędziem nadziei. Posługiwanie się nowymi mediami w dziele ewangelizacji jest warunkiem dotarcia do jak największej liczby odbiorców, ale również samej wiarygodności przesłania. Starożytnym zwyczajem było podejmowanie dialogu z wychodzącymi i wchodzącymi przez główną bramę miasta. Dzisiejsze blogi funkcjonują na podobnej zasadzie. Komentarze do Ewangelii umiesz­czane na popularnych portalach pozwalają dotrzeć do odbiorców, których nie dałoby się spotkać w inny sposób. Franciszkanie prowadzący wideoblog „Bez sloganu” każdego tygodnia nagrywają siedmiodziesięciominutowe katechezy, które następnie umieszczają w sieci. Przy wykorzystaniu aparatu fotograficznego z możliwością nagrywania filmów przedstawiają naukę Kościoła katolickiego oraz odpowiadają na pytania zadawane im pocztą elektroniczną. Jak dotąd zamieścili prawie sto czterdzieści krótkich katechez. Tą drogą docierają do konkretnych ludzi, którzy czasami proszą o spowiedź lub spotkanie. Ewangelizacja na Facebooku zakłada z kolei umiejętność interesującej samoprezentacji. Trzeba pisać o sobie, o swoich przekonaniach i działalności bez strachu, że popadnie się w jakiś „minicelebrytyzm”, a z ufnością, że przez osobiste świadectwo słowo zachęty przeniknie do serca.

Nowe media wymagają dostosowania się do ich specyficznego języka. Twitter otwiera przestrzeń mikroblogowania, czyli publi­kowania i rozpowszechniania w sieci w dowolnym momencie krót­kich, jedno lub dwuwierszowych informacji. O możliwości owoc­nego użycia tego narzędzia mówi ksiądz Andrzej Draguła. W Ewan­gelii Jezus zwraca się do swoich uczniów z zaproszeniem: kto chce pójść za Mną… Jedna z amerykańskich agencji reklamowych przygotowała film, który mówi o naśladowaniu Jezusa za pomocą Twittera, w którym jest funkcja follow me (idź za mną). Ktoś inteli­gentnie sobie pomyślał: tu jest follow i na Twitterze też jest follow – skojarzmy to. Ludzie, których codziennym doświadczeniem jest używanie Twittera, stosunkowo łatwo zrozumieją, co to znaczy iść za kimś. Więc mogą sobie potem to przełożyć na język codzienności, jak to jest i co to znaczy iść za Jezusem.

Nowe media to platforma, poprzez którą można wpuścić światło do realnego świata. Trzeba z tego korzystać.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...