Dlaczego mamy słuchać biskupów?

Wieczernik 180/2011 Wieczernik 180/2011

Z reguły biskup pozostaje dla wiernych bezimienny, choć co niedziela słyszą jego imię w modlitwie eucharystycznej. Odległy jak Ziemia od Słońca, niedostępny, obwarowany słowami „audiencja”, „ekscelencja” czy „metropolita”. Kto by to rozumiał? Pytanie „po co nam biskupi” wywołuje najpierw konsternację i zmieszany uśmiech, potem chwilę milczenia, a na końcu niepewną odpowiedź, że ktoś musi jakoś organizacyjnie instytucję Kościoła ogarniać.

 

Biskup. Według definicji „zwierzchnik Kościoła lokalnego (diecezji), odpowiedzialny za całokształt życia religijnego w diecezji”. Definicja ta bywa równie sucha i lakoniczna, jak daleki i niezrozumiały jest ten, o kim mówi.

Z czystej ciekawości popytałam ludzi nie związanych z Ruchem (ale praktykujących!), kim jest biskup. Obraz, który uzyskałam, jest bardzo zniechęcający. Zasadniczo wychodzi na to, że biskup to zgrzybiały starzec, dziwnie ubrany, albo mówiący nudne kazania albo piszący nudne listy, które księża wprawdzie muszą odczytywać z ambony, ale nikt ich nie słucha. Czasem biskup to ten, który ma władzę nad księżmi i może ich przenosić na lepsze lub gorsze parafie. Albo ten, kogo znamy z telewizji, bo albo jakiś skandal z jego udziałem się odbył, albo coś o polityce mówił, albo – w najlepszym przypadku – wypowiadał się w imieniu Episkopatu. No i jeszcze do bierzmowania jest niezbędny.

Z reguły biskup pozostaje dla wiernych bezimienny, choć co niedziela słyszą jego imię w modlitwie eucharystycznej. Odległy jak Ziemia od Słońca, niedostępny, obwarowany słowami „audiencja”, „ekscelencja” czy „metropolita”. Kto by to rozumiał? Pytanie „po co nam biskupi” wywołuje najpierw konsternację i zmieszany uśmiech, potem chwilę milczenia, a na końcu niepewną odpowiedź, że ktoś musi jakoś organizacyjnie instytucję Kościoła ogarniać.

Mój własny obraz biskupa jest nieco inny. Obok wszystkich tych ograniczeń i negatywów, które zostały ukazane powyżej – o których wiem, które znam i które czasem i mnie samą dotknęły – widzę kilka innych obrazów. Kiedy sięgam pamięcią wstecz, pierwsze, co kojarzy mi się z biskupem, to słoiczki z deserkami Gerbera, które biskup przywiózł dzieciakom na oazę pod koniec lat osiemdziesiątych. Obrazki, które rozdawał członkom scholi parafialnej, głaszcząc każde dziecko po głowie. Bardzo długo trwającą procesję wyjścia, bo biskup przy każdym dziecku przystawał i dawał krzyżyk na czoło. Poważne i uważne spojrzenie w czasie sakramentu bierzmowania. Jedyną w moim życiu audiencję, gdzie spotkałam się z życzliwym przyjęciem i poważnym potraktowaniem sprawy. Kilka mądrych listów. Biskupa, który w czasie kongregacji odpowiedzialnych podszedł, by się modlić razem z animatorami. I pewnie jeszcze kilka innych.

Nie znaczy to, że rzeczywistość jest taka właśnie cukierkowa. Bo nie jest. Może raczej chodzi o ukazanie, że „sprawa biskupia”, jak zresztą każda inna ludzka sprawa, ma swoje lepsze i gorsze strony. Bo wszystko zależy nie od tytułu, ale od człowieka, który ten tytuł nosi.

Termin „biskup” wywodzi się z greckiego „episkopos” – słowa oznaczającego namiestnika, urzędnika komunalnego, przedstawiciela czy przełożonego czuwającego nad budowlą czy zasobami pieniężnymi. W Nowym Testamencie termin ten został użyty pięć razy. Raz odnosi się do Chrystusa jako pasterza i stróża (1 P 2, 25), natomiast w pozostałych czterech przypadkach określa ludzi, którzy pełnią funkcję lub służbę we wspólnocie (oddawane często w tłumaczeniach jako „starsi”). U źródła bycia biskupem leży więc zatroskanie o wspólnotę, o jej dobro, realizowane poprzez służbę i wzięcie za tę wspólnotę odpowiedzialności. Uważajcie na samych siebie i na cale stado, w którym Duch Święty ustanowił was biskupami (Dz 20, 28a) – poucza Pismo Święte zwierzchników Kościoła. Analogicznie ci, którzy tą opieką biskupa zostali objęci, zobowiązani są do posłuszeństwa w wierze i przez wiarę oraz do troszczenia się o swojego biskupa.

Skąd się więc bierze biskup? Niby wiadomo, że z wyboru, że z nominacji papieża. Ale jak?

Kodeks Prawa Kanonicznego nakazuje, by biskupi każdej metropolii lub konferencja episkopatu sporządzili listę prezbiterów, którzy nadają się do pełnienia urzędu biskupa. Listę przygotowuje się w tajemnicy (także przed tymi, którzy się na niej znajdują) i po wspólnej naradzie. Na liście kandydatów mogą się znaleźć nie tylko księża diecezjalni, ale również zakonnicy.

Kandydat na biskupa musi spełniać określone warunki. Pierwsze, to te określone w Biblii: Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nie przebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległci, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżdzie się troszczył o Kościół Boży? Nie może być świeżo ochrzczony, ażeby wbiwszy się w pychę nie wpadł w diabelskie potępienie. Powinien też mieć dobre świadectwo ze strony tych, którzy są z zewnątrz, żeby się nie naraził na wzgardę i sidła diabelskie (1 Tm 3, 2-7) oraz winien być, jako włodarz Boży, człowiekiem nienagannym, niezarozumiałym, nieskłonnym do gniewu, nieskorym do pijaństwa i awantur, nie chciwym brudnego zysku, lecz gościnnym, miłującym dobro, rozsądnym, sprawiedliwym, pobożnym, powściągliwym, przestrzegającym niezawodnej wykładni nauki, aby przekazując zdrową naukę, mógł udzielać upomnień i przekonywać opornych (Tt 1, 7-9).

Inne warunki określa Kodeks Prawa Kanonicznego. Przede wszystkim musi odznaczać się „niezachwianą wiarą, dobrymi obyczajami, pobożnością, gorliwością dusz, pasterską mądrością, roztropnością i ludzkimi cnotami”. Musi mieć również cechy wymagane do pełnienia konkretnego urzędu, który ma mu być powierzony. Musi się też cieszyć dobrą opinią w swoim otoczeniu. Musi mieć co najmniej 35 lat i więcej niż 5 lat kapłaństwa. Powinien również mieć odpowiednie wykształcenie – doktorat lub co najmniej licencjat kanoniczny (w kościelnej hierarchii naukowej licencjat to stopień pomiędzy magisterium a doktoratem) z Pisma Świętego, teologii lub prawa kanonicznego, uzyskany na uczelni kościelnej. A jeśli nie ma takiego tytułu, powinien wykazać się „prawdziwą biegłością w tych dyscyplinach”.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...