Dogmat najbardziej wyszydzany

W drodze 2/2012 W drodze 2/2012

Pogarda okazywana ludziom wierzącym i negatywne etykietowanie ich wiary jest skutecznym atakiem na katolicką tożsamość zwłaszcza młodych członków Kościoła. Wielu z nich zaczyna się wówczas dystansować wobec swojej wiary.

 

Jeżeli inteligencja ma być gronem ludzi intelektualnie dojrzałych, to nie może być w ogóle inteligencji katolickiej; może być co najwyżej katolicka półinteligencja. Autorem tych słów – wydrukowanych na łamach „Racjonalisty”, organu warszawskiego koła intelektualistów Polskiego Związku Myśli Wolnej – nie był jakiś zadziorny licealista, ale profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego Tadeusz Kotarbiński, człowiek raczej zrównoważony i niewątpliwie zacny. I nie odmówił sobie prof. Kotarbiński przyjemności zakpienia z tych katolickich półinteligentów, którzy wierzą, że „duch bezcielesny z niewiastą spłodził syna, która to niewiasta mimo to pozostała dziewicą”.

Zdaniem współczesnej profesorki tegoż uniwersytetu, Magdaleny Środy, przekazywanie wiary dzieciom i młodzieży to „wychowywanie w kulcie irracjonalności”, a wśród dowodów na to, jak okropnie nauczanie religii wypacza młode umysły, nie zabrakło, oczywiście, szyderstwa z wiary w dziewicze narodzenie Pana Jezusa: Na lekcjach katechezy – pisze pani profesor – dzieci i młodzi ludzie „uczą się o cudach, dziewiczych porodach, wniebowstąpieniu, przemianie wody w wino i o tym, że ważne są nie rozum, argumentacja czy wiedza, lecz posłuszeństwo”. Pani profesor z góry wie, że to wszystko bzdury, przed którymi nasze dzieci powinniśmy chronić.

Pogarda okazywana ludziom wierzącym i negatywne etykietowanie ich wiary jest stosunkowo skutecznym atakiem na katolicką tożsamość zwłaszcza młodych członków Kościoła. Wielu z nich zaczyna się wówczas dystansować wobec swojej wiary, ukrywać się z nią, a nawet ją porzucać. Bo dla niektórych ludzi nominacja – choćby kompletnie nieuzasadniona – na głupca, półinteligenta czy mamuta z minionej epoki – jest piętnem trudnym do udźwignięcia. Apostołów laicyzmu szydzących z czyjejś wiary można tylko zapytać, czy zyskiwanie sobie zwolenników takimi właśnie metodami poczytują za wielki sukces? Czy budząc pogardę do ludzi wierzących, można szczerze ich uważać za swoich współobywateli?

Antychrześcijański pamflet

Dogmatem szczególnie atakowanym jest prawda o dziewiczym poczęciu Pana Jezusa. Profesor Jan Hartman pozwolił sobie nawet wspomnieć szyderczo o tym dogmacie w wypowiedzi na temat zapłodnienia in vitro. Bo to przecież prawdziwa rozkosz kpić sobie z religijnych dogmatów!

Warto wiedzieć, że już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa prawda o dziewiczym poczęciu Syna Bożego była przedmiotem licznych szyderstw ze strony zarówno pogan, jak i Żydów. Jeżeli Kościół nie przestraszył się wówczas tego i nie przestał głosić tej prawdy z całym przekonaniem, to tylko dlatego, że nie jest ona dla naszej wiary czymś marginalnym ani drugorzędnym.

W napisanym ok. 177 roku antychrześcijańskim pamflecie poganin Celsus z Aleksandrii natrząsał się z chrześcijan, że muszą mieć bardzo dziwaczne wyobrażenia o Bogu, skoro naprawdę wierzą w to, że wszedł on w romans z jakąś niczym się niewyróżniającą żydowską dziewczyną. Z kolei ok. 160 roku rabin Tryfon zarzucał świętemu Justynowi, że naukę o dziewiczym poczęciu Jezusa chrześcijanie przejęli z pogańskich mitów. Pod koniec II wieku w środowiskach żydowskich pojawiła się oszczercza opowieść o tym, jakoby Jezus był owocem cudzołożnego związku Maryi z jakimś rzymskim żołnierzem.

Kościół oszczędziłby sobie tych wszystkich szyderstw i oszczerstw, gdyby zaniechał głoszenia tego dogmatu. Jednak nie może głosić innego Jezusa niż Ten, który przyszedł do nas, żeby nas zbawić.

O co w tym dogmacie chodzi?

Wyjaśnianie dogmatu o dziewiczym poczęciu Syna Bożego zacznijmy od zdania z Listu do Galatów 4,4: „Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, aby nas wykupił, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo”. Zauważmy: Każdy z nas narodził się z kobiety, tymczasem apostoła Pawła zdumiewa to, że również Jezus tak się narodził. Bo to jest naprawdę coś nadzwyczajnego i niepojętego: Syn Boży ogołocił samego siebie i przyjął postać sługi, stał się jednym z nas, i tak jak wszyscy ludzie – On, Przedwieczny – zechciał się narodzić z kobiety. Ale zarazem – ponieważ jest Synem Bożym, równym swojemu Ojcu prawdziwym Bogiem – jest jedynym człowiekiem, który nie zaczął istnieć w momencie swojego ludzkiego poczęcia. „Witaj, Jezu, nam zjawiony! – śpiewamy o tym w jednej z kolęd – Witaj, dwakroć urodzony: Raz z Ojca przed wieków wiekiem, a teraz z Matki człowiekiem”. Narodził się z Dziewicy, bo nie godziło się, by Ten, którego prawdziwym, a nie tylko adoptowanym ojcem jest sam Ojciec przedwieczny, miał ludzkiego ojca.

Jak widzimy, prawda o narodzeniu Jezusa z Dziewicy potwierdza Jego boskość. Wyznając tę prawdę, wyznajemy zarazem, że ten Człowiek prawdziwie jest Synem Bożym. Warto uprzytomnić sobie, że On już jako dziecko – inaczej niż wszystkie inne dzieci – rozpoznawał swojego Ojca w Bogu. Rzecz jasna, nikt z nas się nie domyśli, co się działo w ludzkiej świadomości Dziecka, którego Ojcem jest sam Bóg, i jak Ono to przeżywało.

Jezus wychował się w normalnej, pełnej rodzinie, pod okiem obojga rodziców, Maryi i Józefa. Zgodnie, choć przywołując inne wydarzenia, mówią o tym ewangeliści Mateusz i Łukasz. W Ewangelii Łukasza odnotowano znamienny epizod, świadczący o tym, że już jako dziecko Jezus dobrze wiedział, czyim jest Synem. Kiedy Maryja pyta Go, dwunastolatka, dlaczego został w Świątyni: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” – On jednoznacznie przypomniał jej, kto naprawdę jest Jego ojcem: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...