Matka Boska przeżywana

Tygodnik Powszechny 34/2012 Tygodnik Powszechny 34/2012

Polacy mówią o Maryi: „matuchna”, „matusia”, „mateczka”. Na poziomie osobistym utożsamiamy się z nią, zwracamy uwagę na jej bliskość i familiarność. Z etnolog Anną Niedźwiedź rozmawiają Artur Sporniak i Marcin Żyła

 

ARTUR SPORNIAK, MARCIN ŻYŁA: Czy Maryja jest dzisiaj trendy?

ANNA NIEDŹWIEDŹ: To potężna postać kobieca, której symbolika posiada głębokie, historyczne korzenie. Ale mnie, jako antropologa, interesuje przede wszystkim badanie przeżywania religijności maryjnej, a szczególnie relacji między Maryją a wierzącymi.

Często są to relacje bardzo osobiste. Odnajdujemy je w wywiadach pogłębionych oraz w materiałach uzyskanych poprzez współuczestniczenie w życiu i doświadczeniach innych. Warto dodać, że w badaniach nad tzw. religią przeżywaną – to termin nawiązujący do określenia „lived religion” – ta ostatnia metoda okazuje się niezwykle ważna, gdyż wiele elementów doświadczenia religijnego nie podlega prostej werbalizacji. W materiałach, zebranych przeze mnie i innych antropologów badających kult maryjny w różnych częściach świata, pojawia się doświadczenie bliskiego kontaktu osoby wierzącej z Matką Boską.

Matka Boska jest personalizowana. Gdy w 2000 r. ruszyłam w teren, by rozmawiać z ludźmi na temat obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, okazało się, że najczęściej była mowa nie o „obrazie”, ale o „postaci” – bliskiej, prawdziwej, doświadczanej w codziennym życiu moich rozmówców. Inga Kuźma z Uniwersytetu Łódzkiego opublikowała z kolei ciekawą książkę o doświadczeniu religijnym kobiet, w której m.in. przywołała badania przeprowadzone wśród pielgrzymujących do Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam kobiety, już od stuleci, są mocno zaangażowane w przestrzeń i rytuał religijny, szczególnie w czasie sierpniowego odpustu i tzw. Pogrzebu Matki Boskiej oraz Procesji Wniebowzięcia.

Co kobietom daje kult Matki Boskiej?

Możliwość identyfikacji z nią, poszukiwanie pewnej roli, ale przede wszystkim wsparcie i nadzieję. Istotne jest, że Maryja była matką – i to matką cierpiącą. Bardzo często, gdy prowadząc badania, rozpoczynałam rozmowę na temat Matki Boskiej, moi rozmówcy dzielili się niezwykle prywatnymi doświadczeniami egzystencjalnymi związanymi z przeżywanym przez nich głębokim cierpieniem. Wielu widziało w niej postać, która zwycięża pomimo cierpienia. Dlatego Maryja rozumie, współczuje i wspiera. Bardzo często właśnie kobiety znajdują w niej wsparcie i siłę.

Sacrum kojarzy się z tremendum, a Pani mówi o bliskości...

Ponieważ sacrum – jak i cała religijność – jest paradoksalne. Jest tu tremendum i fascynacja, odpychanie i bliskość. W równym stopniu pełna paradoksów jest Matka Boska. Z jednej strony to bliska Bogu królowa. Z drugiej: matka, która wiesza pieluszki Jezusa i martwi się, gdy ten się gdzieś zapodzieje. A wiele lat później traci swojego syna, widzi, jak ten umiera. Jest boska i ludzka zarazem.

Czy dla Polaków nie stała się wręcz ważniejsza od swojego syna?

Myślę, że potęgę przypisywaną Maryi można zauważyć w polskiej religijności – ale także np. w Hiszpanii, Włoszech, Meksyku czy Argentynie. O tym, jak jest ważna, świadczy odpowiedź udzielana podczas badań etnograficznych na pytanie o skład Trójcy Świętej – ludzie często wymieniają wtedy Matkę Boską. Także podczas egzaminu wielu moich studentów na pytanie, jak oficjalnie nazywa się święto 15 sierpnia, odpowiada: Wniebowstąpienie NMP. W dawnych materiałach folklorystycznych Maria pojawia się w opowieściach biblijnych sprzed Nowego Testamentu. W czasie zajęć dotyczących polskiej religijności czytam studentom krótką opowieść o potopie, spisaną pod koniec XIX w. na Kielecczyźnie. Wśród zwierząt i przedmiotów zabranych przez Noego do Arki pojawia się obraz Matki Boskiej Częstochowskiej!

Nie byłabym jednak taka pewna, czy Maryja wypiera ze świadomości Polaków Chrystusa. On powraca. W ciągu ostatnich 15 lat z Matką Boską zaczął konkurować Jezus Miłosierny. Jest figura Chrystusa Króla, a także kolejna męska postać: Jan Paweł II.

W swoich pracach przywoływała Pani jednak Sierpień ’80, czas, gdy Maryja stała się niemal uczestniczką wydarzeń politycznych. Tymczasem dziś, choćby w sprawie smoleńskiej, jej postać nie jest już tak widoczna.

Nie do końca. Zaraz po katastrofie smoleńskiej pojawiła się opowieść o fragmencie tupolewa, ofiarowanym na Jasną Górę przez siostrę zakonną, która odwiedziła Smoleńsk. To wotum zostało wkomponowane w najnowszą sukienkę obrazu. Ojcowie paulini, którzy kształtują przestrzeń sakralną Jasnej Góry, odsłonili w maju Epitafium Smoleńskie, które świetnie wpisuje się w opowieść o Częstochowie jako duchowej stolicy narodu. Komunikat brzmi: tu jest tron prawdziwej władczyni.

W roku katastrofy smoleńskiej prowadziłam badania w czasie pielgrzymki Radia Maryja. Wydarzenie to dość wyraźnie powtarzało schemat zgromadzeń jasnogórskich z czasów komunistycznych: dla uczestników tej pielgrzymki było to jak przybycie do tronu Królowej Matki jej narodu, który przyszedł się poskarżyć. Jasna Góra dla uczestników pielgrzymki to cały czas miejsce, gdzie można się razem zobaczyć. I razem „poczuć”, zjednoczyć. To ta sama symbolika, co w latach 80.

Do jakich emocji apeluje polska Maryja?

Zwróciłabym uwagę na poziom osobisty, często pomijany w analizach socjologicznych. Fenomen polskiej religijności maryjnej polega na tym, że łączy osobisty poziom doświadczenia z poziomem wspólnotowym. Na poziomie osobistym mamy do czynienia z utożsamianiem się z Maryją, zwracaniem uwagi na jej bliskość i familiarność. W wielu badaniach przewija się wątek poczucia bycia dzieckiem i pewności, że jest ktoś, kto w razie konieczności mi pomoże. Polacy mówią o Maryi: „matuchna”, „matusia”, „mateczka” – dla mnie to bardzo znaczące. Sformułowania, które pojawiają się w księgach wpisów wyłożonych w sanktuariach maryjnych, są czasem tak osobiste i intymne, że czytając je nawet jako etnograf czuję się czasem niezręcznie.

Kiedyś, wspólnie z moimi studentkami, prowadziłam badania na temat ikonografii wnętrz mieszkalnych na południu Polski. Osoby, które odwiedzałyśmy, pokazywały nam swoje obrazy. Jedna z nich, obok jelenia na rykowisku, miała również Matkę Boską. Powiedziała nam, że jej mama zmarła, nie ma nikogo, kto mógłby z nią zamieszkać, i że czuje się bardzo samotnie. Ale gdy spojrzy na Maryję, to już wie, że kogoś ma. Ma z kim porozmawiać. Nie należy tego lekceważyć i kwitować takich przeżyć powiedzeniem „Gadał dziad do obrazu...”. Tak, ludzie rozmawiają z obrazami i często tak właśnie budują głębokie przeżycie religijne. To ukazuje uobecnianie postaci Maryi w życiu wielu polskich katolików.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| MARYJA, MATKA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...