Bez miłości

Wieczernik 183/2012 Wieczernik 183/2012

Wszelkie działania, pragnienia i słowa wyrażające cielesność i seksualność są dobre. Dopiero grzech sprowadził na człowieka nieszczęście i zagrożenie w tej dziedzinie

 

Człowiek jest istotą cielesną, a poprzez to także seksualną, stworzoną jako mężczyzna i kobieta uzupełniający się nawzajem i przekazujący życie. Cielesność człowieka jest elementem Bożego planu stworzenia. Jest ona przez Boga chciana, uznana za dobrą i stanowi niezbywalny moment człowieczeństwa. To właśnie poprzez cielesność wyraża się na zewnątrz seksualna odrębność kobiety i mężczyzny.

Błogosławiony Jan Paweł II w początkach pontyfikatu poświęcił wiele czasu podczas katechez środowych nauczaniu na temat głębokiego znaczenia ludzkiej cielesności i płciowości. Katechezy te powstawały w kontekście przygotowań i obrad synodu biskupów na temat zadań współczesnej rodziny. Prędko zaczęto określać te katechezy jako „Jana Pawła II teologię ciała”. Była to absolutna nowość! W powszechnym bowiem mniemaniu jedyne, co Biskup Rzymu miałby do powiedzenia w tym temacie, to omówienie grzechów związanych z cielesnością i seksualnością człowieka, a wymierzonych przeciwko VI i IX przykazaniu Dekalogu. Jan Paweł prowadził jednak wykład pozytywny, starając się ukazać niezwykłą, Bożą wartość cielesności i  płciowości. U początków papieskiego nauczania znajdujemy analizę pojęcia wstydu, będącą poniekąd kluczem do całości. Odwołując się do tekstu natchnionego z Księgi Rodzaju: Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali nawzajem wstydu (Rdz 2, 25), papież stwierdzał, że w przeżyciu wstydu człowiek doświadcza lęku wobec „drugiego ja” – np. kobieta wobec mężczyzny – a jest to lęk o własne „ja” (…). Można zatem powiedzieć, że wstyd jest przeżyciem wielorako złożonym także i w tym znaczeniu, że oddalając niejako człowieka od człowieka (kobietę od mężczyzny), szuka równocześnie ich osobowego zbliżenia, ustanawiając właściwą dla niego płaszczyznę i „poziom”.

W dalszym ciągu analiz nasz Błogosławiony stwierdzał, że nagość oznacza to pierwotne dobro Bożego widzenia. Nagość oznacza całą prostotę i pełnię tego widzenia, poprzez które ujawnia się „czysta” wartość człowieka jako mężczyzny i kobiety, «czysta» wartość ciała i płci. Sytuacja – na którą pierwotne objawienie ciała, a w szczególności Rdz 2, 25 wskazuje tak zwięźle, a zarazem sugestywnie – nie zna wewnętrznego pęknięcia i przeciwstawienia pomiędzy tym, co duchowe, a tym, co zmysłowe, tak jak nie wykazuje pęknięcia i przeciwstawienia pomiędzy tym, co po ludzku osobowe, a tym, co w człowieku stanowi płeć: co męskie i kobiece.

Proszę Czytelnika o wybaczenie tych długich passusów papieskiego nauczania (poniżej znajdą się kolejne!), ale pozwalają one znaleźć właściwy kontekst do mówienia o grzechu w sferze seksualnej. Otóż z natury i planu Bożego wszelkie działania, pragnienia i słowa wyrażające cielesność i seksualność są dobre. Dopiero grzech sprowadził na człowieka nieszczęście i zagrożenie w tej dziedzinie. Dopiero poprzez grzech człowiek stał się zdolny do niezgodnego z planem Bożym korzystania z daru seksualności.

Człowiek wypowiada się najpełniej przez miłość. Dzięki niej rozwija się, staje się piękny, głęboki, odkrywa najwyższe poziomy własnego człowieczeństwa. Miłość pomiędzy kobietą i mężczyzną zmierza z natury ku jedności, wyrażającej się i dopełniającej także w sferze cielesnej (stają się jednym ciałem – Mt 19,5). Ludzkie zachowania w sferze seksualnej związane są więc ze swej natury z miłością. Oderwanie jednego od drugiego powoduje nieład moralny, grzech.

Tam gdzie seksualność oddzielona jest od miłości i szuka się wyłącznie zaspokojenia żądz, niszczy się sens seksualnego zjednoczenia mężczyzny i kobiety. Seksualne zjednoczenie jest najpiękniejszym, cielesno-duchowym wyrazem miłości. Ludzie, którzy szukają seksu bez miłości, oszukują, ponieważ bliskość ciał nie odpowiada bliskości ich serc (Youcat, 403).

Grzech w tej szczególnie wrażliwej sferze życia człowieka polega więc przede wszystkim na nieprawdzie zachowań, słów, myśli. Oderwanie seksualności od miłości prowadzi do wykorzystywania człowieka (drugiego lub siebie samego), a więc do uprzedmiotowienia. Gdy człowiek staje się przedmiotem, traci swą godność, wartość, poniekąd traci także samego siebie. Wtedy mówimy o poważnym, ciężkim, śmiertelnym grzechu. Kto bowiem czyni z człowieka przedmiot, nie może wymówić się od winy.

W ocenie moralnej poszczególnych czynów należy, rzecz jasna, wziąć pod uwagę także okoliczności, a w szczególności świadomość moralną odnośnie grzechu, świadomość aktualną w czasie jego popełniania oraz wolność woli i decydowania o swym zachowaniu. Okoliczności mogą wpłynąć nie tylko na zaistnienie winy lub jej niezaistnienie, ale także wpłynąć na ocenę ciężaru popełnionego grzechu. Obiektywnie ciężka materia (jaką jest w tym wypadku uprzedmiotowienie człowieka) nie zawsze sprawia subiektywne zaistnienie ciężkiego grzechu. Staje się tak jedynie wówczas, gdy czyn (myśl, słowo) zostały popełnione w sposób całkowicie dobrowolny i ze świadomością popełnianego zła.

Każdy chrześcijanin jest wezwany do miłości czystej, a więc takiej, która zawsze afirmuje drugiego (choćbym tym „drugim” był ja sam). Czystość miłości związana jest z odczuwaniem wstydu w sytuacjach, gdy moja nagość jest odsłonięta, gdy pojawia się niebezpieczeństwo uprzedmiotowienia, o którym była mowa powyżej. W rozerotyzowanej cywilizacji zachodniej wieku XXI mamy ciągły nadmiar traktowania ludzkiej nagości jako podmiotowej i nieustanny deficyt wstydu. Pomimo powszechnie panującego i promowanego bezwstydu, człowieka który nie odczuwa wstydu uznać należy za obarczonego skazą, niedorozwojem. Wstyd jest bowiem czymś głęboko ludzkim (zwierzęta się nie wstydzą!). Papieskie analizy fenomenu ludzkiej wstydliwości prowadzą do odkrycia, że to właśnie ona została dana człowiekowi, by chronić go przed uprzedmiotowieniem.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...