Listy ostatniego roku

Zeszyty Karmelitańskie 4/2012 Zeszyty Karmelitańskie 4/2012

Powiem, że nigdy nie przypuszczałam, że choroba, cierpienie może być tak doniosłe i piękne. Zdaję sobie sprawę z rokowania z medycznego punktu widzenia. Wszak Wszystko wszystko wszak i tak zależy od Boga. Wiem też, że to dopiero początek zmagań. Czuję, że cierpienia mnie nie ominą... . Czuję się zaszczycona, że choć trochę dane mi jest uczestniczenie uczestniczyć w dziele męce Chrystusa. Swój ból, cierpienie ofiaruję już teraz w Waszych intencjach, szczególnie o jedność i zgodę, o przebaczenie i pojednanie z Człowiekiem i z Bogiem.

 

 

15 grudnia 2009 roku, godzina 0.15  Między Ziemią a Niebem; list skierowany do Grona Przyjaciół

Kochani!

Tą drogą pragnę wszystkim podziękować za szczególną obecność w moim życiu. Dziękuję za modlitwę, za serdeczne myśli, za pomoc w zaplanowaniu prowadzenia badań, konsultacji, za towarzyszenie mi w badaniach, za organizację mojego wyjazdu i pobytu w Monachium, za każdą życzliwość i propozycję pomocy. Odczuwam na każdym kroku Waszą obecność... Czuję wsparcie wielu, bardzo wielu ludzi, nawet gdy dzieje się to po cichu. Ogarnia mnie wzruszenie i ogromna wdzięczność za Wasze czułe serca pełne przyjaźni, dobroci i miłości.

Jeszcze niedawno myślałam, że cieszę się świetnym zdrowiem. Od czasu do czasu narzekałam trochę na astmę, ale pod okiem mego Przyjaciela radziłam sobie z nią stosunkowo dobrze. Lubiłam trudne wyzwania, pracę, a także „zagonienie”. Życie jest pełne różnych niespodzianek. Chciałam zawsze się rozwijać zawodowo, jak i towarzysko duchowo. Optymistycznie patrzyłam w przyszłość. Z niektórymi z Was snułam wspólne plany... Na początku roku planowałam założyć Fundację "Czynić dobro", ale wydawało się, że mogę odłożyć to na później. Chciałam też osiągać sukcesy zawodowe: medyczne i menadżerskie, a nawet finansowe. Różne były koleje mojej pracy. Praca na Uczelni i w szpitalu klinicznym, własna firma, Hospicjum, Szpital Bonifratrów. Z każdej wyniosłam doświadczenie i większą dojrzałość. Ostatnia moja praca w POSUMIE pozwoliła mi na upewnienie się, że zarządzanie to trochę tak, jak szukanie niczym Dobry Pasterz zabłąkanej owieczki; działania w jedności i zgodzie dają gwarancję powodzenia. Wreszcie prawdziwa współpraca z Dyrektorem, zrozumienie i wzajemne zaufanie, a wkrótce i z pracownikami.  Gdy wszystko wydawało się już prawie poukładane, gdy tylko można było iść do przodu i razem zgodnie się rozwijać... przyszła - po krótkich dolegliwościach - wiadomość o mojej chorobie. Czułam, czuję solidarność mojego wspaniałego Zespołu i współpracowników. Zewsząd płyną słowa otuchy... .

I można by powiedzieć, że dzieje się dramat. Ale tak nie jest. Przyjmuję to wszystko jako kolejne wyzwanie i powierzam Bogu. Wiem, że nie jestem sama. Jest ze mną osobiście cierpiący, przebaczający Chrystus. Jesteście Wy wszyscy, a w Was kochający Chrystus, pełen dobroci, pokoju i miłości.

Jestem nadal szczęśliwa i radosna. Przygotowana na wszystko. Niczego się nie lękam. Zawieszona między ziemią a niebem, trwam w ufności i pokoju. Nawet, gdy płyną łzy, to nie z rozpaczy, czy żalu, a ze wzruszenia, że dotyka mnie tak wielka miłość, że w jedności płynie modlitwa do Boga o łaski dla mnie.

Powiem, że nigdy nie przypuszczałam, że choroba, cierpienie może być tak doniosłe i piękne. Zdaję sobie sprawę z rokowania z medycznego. Wszak wszystko i tak zależy od Boga. Wiem też, że to dopiero początek zmagań. Czuję, że cierpienia mnie nie ominą... Czuję się zaszczycona, że choć trochę dane mi jest uczestniczyć w męce Chrystusa. Swój ból, cierpienie ofiaruję już teraz w Waszych intencjach, szczególnie o jedność i zgodę, o przebaczenie i pojednanie z Człowiekiem i z Bogiem. Jednocześnie nadal ośmielam się prosić o modlitwę, a także o przyjęcie Ciała Chrystusa w mojej intencji. W planie Bożym już wiadomo jakie jest moje przeznaczenie; przyjmuję wolę Bożą z radością i bez zastrzeżeń, ale potrzebuję wsparcia modlitwy i największego daru Eucharystii, którym jest przyjmowanie Ciała Chrystusa. Wszystkich o to gorąco proszę i dziękuję. Pomoże to nam przybliżyć się do Boga, przyjmować Jego wolę i zrozumieć, że Bóg jest z nami i że jest w nas.  Cierpienie nie musi być tragedią, porażką, może być zwycięstwem. Jestem ufna, że dam radę. Także dzięki Wam mam siłę i nadzieję. Zawierzam wszystko Bogu i mówię słowa modlitwy, która zawsze się spełnia: "bądź wola Twoja". Chyba nigdy nie byłam tak blisko Boga, niemalże dotykam Jego stóp. Moja choroba nie jest przypadkowa. W moim umyśle i sercu, w mojej duszy rodzi się boskie przesłanie, które zaczęłam Wam przekazywać. Niektórzy prosili, by to napisać. W miarę sił będę pisać i mówić.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...